"To nieprawda, że czas leczy rany, bo ja cierpię cały czas... Mój mąż był miłością mojego życia. Myśleliśmy, że nic nas nie rozdzieli, niestety doszło do strasznego wypadku. Rafał zginął na miejscu. Ja prawie miesiąc leżałam w śpiączce. Gdy wyszłam ze szpitala, było już po pogrzebie. Pochowali go rodzice i brat. I wtedy przeżyłam kolejny cios!" Jolanta, 34 lata
Włączyłam radio i dobiegł mnie refren ulubionej piosenki mojego tragicznie zmarłego męża: „Ty łagodna, ty spokojna, opatrujesz moje rany. I na całym bożym świecie nie ma drugiej takiej damy...". Przeszły mnie ciarki, a zaraz potem napłynęły mi do oczu łzy, ale nie chciałam, by ktokolwiek je zobaczył. Znowu poczułam się tak, jak ponad rok temu, gdy po obudzeniu ze śpiączki dowiedziałam się, że Rafał zginął w wypadku...
Krzyczałam tak głośno, że natychmiast dali mi zastrzyk na uspokojenie. Ale prochy znieczulały tylko na trochę, potem ból i tęsknota wracały, i to ze zdwojoną siłą. To nieprawda, że czas leczy rany... Minęło już tyle miesięcy, a ja wciąż nie mogę się pogodzić ze stratą ukochanego. Zwłaszcza że od pewnego czasu śni mi się niemal co noc. Patrzy na mnie z błaganiem w oczach i mówi coś, ale ja go nie słyszę, choć bardzo się staram. Po każdej takiej nocy budzę się wykończona. „Chyba muszę znowu zacząć brać leki nasenne", pomyślałam.
Rafał był miłością mojego życia. Choć rodzice kręcili nosem na nieco starszego ode mnie rozwodnika, ja wiedziałam, że to jest właśnie ten jedyny. Byliśmy jak dwie połówki pomarańczy. Dopasowani pod każdym względem. Doskonale się rozumieliśmy i nigdy się nie kłóciliśmy.
Mój mąż twierdził, że jestem idealna. Taka mu się wydawałam, bo pewnie porównywał mnie do swojej pierwszej żony. Agata co rusz urządzała mu awantury. Wytrzymali ze sobą dwa lata, po czym z hukiem się rozstali. Poznałam go rok po rozwodzie i od razu między nami zaiskrzyło. To było takie niesamowite porozumienie dusz, nie zwlekaliśmy więc z decyzją o ślubie.
Spędziliśmy razem trzy cudowne lata. Właśnie planowaliśmy powiększyć rodzinę, gdy doszło do tego wypadku…
Mąż próbował uniknąć zderzenia z wariatem, który jadąc z naprzeciwka, wyprzedzał na trzeciego. Dlatego Rafał zjechał na nierówne pobocze, samochód się obrócił i uderzył w drzewo...
Gdy wyszłam ze szpitala i jako tako doszłam do siebie, było już oczywiście po pogrzebie. Pochowali go rodzice i brat.
Pierwsza wizyta na cmentarzu była dla mnie koszmarem. Przez załzawione oczy niewiele widziałam, ale i tak zauważyłam, że mój mąż został pochowany obok... swojej pierwszej żony. Przeżyłam szok!
– Dlaczego? – zapytałam teściów i szwagra, do których pojechałam prosto z cmentarza.
Mama i tata Rafała wymienili speszone spojrzenia z Andrzejem.
– Wiedziałam, że to się Joli nie spodoba... – westchnęła teściowa.
– Agata zmarła na covid i trzeba było ją szybko pochować – tłumaczył teść. – Nie wiem, czy pamiętasz, ale podczas pandemii nie było łatwo o kwaterę, dlatego gdy jej rodzina poprosiła nas o pomoc, zgodziliśmy się, by spoczęła w wykupionym przez nas miejscu... A potem, kiedy zdarzył się ten straszny wypadek, wszyscy byliśmy wstrząśnięci. Ty byłaś w śpiączce i lekarze nie wiedzieli, czy z tego wyjdziesz.
Na chwilę zapadło kłopotliwe milczenie, a ja układałam sobie wszystko w głowie.
– I tym sposobem Rafał leży obok Agaty – podsumowałam. – Jak mąż i żona...
– Przecież byli małżeństwem. – Mama wzruszyła ramionami.
– Ale wzięli rozwód, bo strasznie się kłócili. Jak Agata wpadała w złość, podobno latały talerze. Rafał mi wszystko opowiedział! – podniosłam głos.
– No, teraz to im raczej nie grozi... – ponuro zażartował szwagier, jednak nikt się nie roześmiał.
– Już nic nie zrobimy – dodał teść. – Zmarłym i tak wszystko jedno, gdzie i obok kogo leżą. Niech oboje spoczywają w pokoju...
– A światłość wiekuista niechaj im świeci na wieki wieków amen – zakończyła teściowa.
Nic wtedy już nie powiedziałam, ale ta sprawa nadal nie dawała mi spokoju. Pewnie przez te ciągłe sny o mężu. Ostatnio śnił mi się dosłownie co noc i sprawiał wrażenie coraz bardziej zniecierpliwionego. W końcu opowiedziałam o swoich wątpliwościach przyjaciółce.
– Hmm... Nie obraź się, Jola, ale może te sny wynikają ze zwykłej babskiej zazdrości? Która babka chciałaby, żeby jej mąż leżał obok innej? I to na wieki… Ja na pewno nie! Ale żarty na bok. A może faktycznie Rafał próbuje dać ci jakiś znak... – zastanawiała się na głos Edyta.
– Właśnie takie odnoszę wrażenie – wtrąciłam.
– Naprawdę nie wiem, co ci poradzić... Słyszałam o jakiejś kobiecie, która rzekomo nawiązuje kontakt z zaświatami, jednak ja osobiście chybabym jej nie zaufała. To może być naciągaczka, która żeruje na ludzkim bólu. Już chyba lepsze byłoby poddanie się hipnozie, choć nie wiem, czy sama pozwoliłabym komuś grzebać sobie w głowie... Jest jeszcze inne wyjście… – Edyta potarła dłonią czoło. – Skoro nie odpowiada ci miejsce pochówku męża, wnieś wniosek do sanepidu o jego ekshumację i przenieś go. W sumie masz do tego pełne prawo. Trzeci pomysł wydał mi się szokujący, ale jednocześnie najlepszy. Wiedziałam jednak, że najpierw powinnam o swoim zamiarze poinformować bliskich Rafała.
Oczywiście na początku nie chcieli o tym słyszeć.
– Zmarłym nie zakłóca się spokoju – powiedziała stanowczo teściowa.
– Właśnie! – poparł ją mąż.
– Kompletnie ci odbiło! – roześmiał się Andrzej.
– Możliwe – przyznałam, bo sama nie byłam pewna słuszności swojej decyzji. – Ale czuję, że Rafałowi bardzo na tym zależy – dodałam, po czym opowiedziałam im o swoich snach i związanej z nimi udręce.
– Co za bzdura! Pewnie jeszcze powiedział ci: „Wykop mnie, Jolka, bo nie wyrabiam z Agatą” – kpił ze mnie szwagier, ale nie zwracałam na niego uwagi.
Zauważyłam, że mamę bardzo poruszyła moja opowieść, choć na razie nic nie mówiła.
– Wiesz co, szwagierka, kup sobie tabletki nasenne. Tak będzie prościej i taniej – dogadywał mi dalej Andrzej.
– Ale jeżeli dzięki temu dusza Rafałka wreszcie odzyska spokój, to może warto… – wyszeptała teściowa.
Teść pokręcił głową, jednak w końcu i on wyraził zgodę na moją propozycję.
Kilka dni później wybraliśmy się wszyscy na cmentarz i wybraliśmy nowe miejsce spoczynku dla mojego męża, potem zajęłam się załatwianiem formalności. Musieliśmy poczekać do końca października, bo tylko jesienią i zimą wolno przeprowadzać ekshumacje.
Gdy trumna znalazła się w nowym grobie, zrobiło mi się jakoś lżej na duszy.
Rafał przyśnił mi się jeszcze tylko raz. Tym razem nic nie mówił, tylko patrzył na mnie z uśmiechem, a potem podniósł rękę i pogładził mnie po policzku. Zrozumiałam, że to było nasze pożegnanie.