"Cieszyłam się, że mogę w końcu przedstawić moim rodzicom Andrzeja. Już mieliśmy się witać, gdy nagle moja mama... zrobiła się blada. Przycisnęła rękę do serca i dała krok w tył. Pobiegła do kuchni, a ja za nią..." Basia, 36 lat
Bardzo chciałam szczęśliwie ułożyć sobie życie, ale nie wyszło. Chyba nie potrafiłam dogadać się z mężem, tak jak kiedyś zrobili to moi rodzice, gdy przeżywali kryzys.
Dobrze to pamiętałam. Miałam czternaście lat, gdy poczułam, że między nimi dzieje się coś złego. Mama dłużej siedziała w pracy i przestaliśmy jeść wspólnie kolacje. Bałam się, że się rozwiodą. Pamiętam, jak ojciec zapewniał mnie, że tak się nie stanie. Trwało to jednak niemal rok. A potem pojechaliśmy na wakacje, z których mama wróciła zupełnie odmieniona. Znów śmiała się z żartów taty i wracała wcześniej z pracy. W moim małżeństwie też chciałam zażegnać kryzys. Niestety, Marcin znów mnie zdradził, a ja nie potrafiłam po raz kolejny mu wybaczyć. I w końcu się rozwiedliśmy...
Nie myślałam o nowym związku, jednak pewnego dnia spotkałam Andrzeja. Był dziesięć lat ode mnie starszy i też po rozwodzie. Byłam nieco sceptyczna, ale zaczęłam się z nim spotykać. Potem pokochałam go i zapragnęłam poznać go z rodzicami. Moja mama też tego chciała.
– Jeśli to ktoś, kto da ci szczęście, to może znowu zobaczę cię na ślubnym kobiercu – rozmarzyła się, a ja pokręciłam głową.
– Daj spokój, mamo, oboje jesteśmy po rozwodach. Nie spieszy nam się.
– Masz rację, Basiu. A kiedy go poznamy? Może przyprowadziłabyś go do nas na obiad – zaproponowała.
Andrzej z radością przyjął zaproszenie do moich rodziców. Powiedział, że się bardzo cieszy, bo to oznacza, że traktuję go poważnie.
– Tak myślisz? – zaśmiałam się, aby ukryć zmieszanie. Ale to prawda. Wiązałam z nim nadzieję na wspólną przyszłość. Tamtego dnia Andrzej zjawił się u mnie z wielkim bukietem kwiatów. Wyjął z niego jedną, piękną czerwoną różę, którą wstawiłam do wazonu.
– Reszta jest dla twojej mamy – oznajmił. – Muszę zauroczyć starszą panią.
Drzwi otworzył nam ojciec. Przywitał się z Andrzejem grzecznie i zaprosił do stołu.
– Żona zaraz przyjdzie – powiedział.
– Może tymczasem napijecie się kawy? Nie zdążył jednak nam jej podać, bo weszła mama. Już mieliśmy się witać, gdy nagle... zrobiła się blada. Przycisnęła rękę do serca i dała krok w tył. Pobiegła do kuchni, a ja za nią.
– Mamo, co się stało? – spytałam. Oparła się o kuchenkę i ciężko oddychając, patrzyła przez okno.
– To nic takiego. Wiesz, że mam problemy z sercem. Ja... ja muszę się położyć. Przepraszam.
– Mamo... Rozumiem, że źle się czujesz...
– Nie, nie, nie przeszkadzajcie sobie. Wszystko jest przygotowane. Zawołaj tatę, dobrze? Siedzieliśmy więc przy stole we trójkę. Ja zdenerwowana, ojciec nieobecny duchem i Andrzej mocno zmieszany. Nie dziwiłam się mu. W końcu gospodyni domu musiała się położyć. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Zjedliśmy szybko i pożegnaliśmy się jeszcze szybciej. Mama do nas nie wyszła. Poszłam do niej, uchyliłam lekko drzwi. Leżała odwrócona plecami, chyba spała... Pożegnaliśmy się z tatą i wyszliśmy.
– Trochę mi głupio, przepraszam, mama ostatnio niedomaga – powiedziałam, gdy Andrzej odprowadził mnie do domu.
– Nic się nie stało, ja doskonale to rozumiem. Dobranoc – pożegnał się szybko.
„Może jednak się obraził?”, myślałam. Nie mogłam zasnąć. Martwiłam się o mamę, ale bałam się, że Andrzej poczuł się urażony. Trochę go rozumiałam, a trochę byłam na niego zła. Następnego dnia po pracy pojechałam do rodziców. Taty nie było w domu, natomiast mama krzątała się całkiem żwawo.
– Jak się czujesz?
– Dobrze – odparła i nagle spoważniała.
– Basiu... Chciałabym cię prosić, abyś więcej nie spotykała się z tym człowiekiem...
– Słucham?... – zdumiałam się.
– Ty go znasz? To dlatego źle się poczułaś?
– Tak... Znam go. Nieważne skąd, nie mogę ci powiedzieć, ale proszę, żebyś zakończyła tę znajomość. Nie przyniesie ci niczego dobrego. Czy jesteś bardzo zaangażowana? – spytała drżącym głosem.
– Co o nim wiesz? Powiedz mi. Muszę wiedzieć!
– Nie mogę, naprawdę nie mogę... – wyszeptała i w tym momencie trzasnęły drzwi.
– Tata wrócił. Nie rozmawiajmy o tym. Po prostu z nim zerwij. Bardzo cię proszę.
Z domu rodziców wyszłam z ciężkim sercem i od razu zadzwoniłam do Andrzeja. Skoro mama nie chciała, niech on wyjaśni, skąd ją zna. Może to ktoś z byłej pracy? Słyszałam nieciekawe plotki o długach w tej firmie, sprawach sądowych. Pewnie o to jej chodziło. Andrzej powiedział, że to nie jest rozmowa na telefon, że do mnie przyjedzie.
– Skąd znasz moją matkę? – spytałam, gdy tylko przekroczył próg mieszkania. – Zrobiłeś coś złego? Usiadł ciężko na krześle.
– Basiu, to przeszłość. Minęło wiele lat. Miałem dwadzieścia cztery lata... Zresztą, to nieważne. Myślę, że gdybym porozmawiał z twoją mamą, moglibyśmy sobie wyjaśnić pewne kwestie...
– Jakie kwestie?! Co cię łączyło z moją matką?! O co chodzi?! – krzyczałam. Andrzej długo milczał. Widać było, że chce i nie chce powiedzieć.
– Byłem kochankiem twojej matki – wyznał wreszcie.
Przez chwilę sądziłam, że się przesłyszałam. A potem wszystko zaczęłam składać w całość...
Ona miała trzydzieści pięć lat, on dwadzieścia cztery... Ja czternaście... Ojciec nigdy go nie widział. Może o nim nie wiedział? To dlatego matka tak pobladła na widok Andrzeja. Nagle w swoim domu zobaczyła dawnego kochanka i wpadła w panikę.
– Boże, jak ona mogła? – jęknęłam. Jak mogła to zrobić ojcu i mnie? Znałam ból zdradzonego serca...
– Wynoś się! – warknęłam.
Gdy Andrzej wyszedł, rozpłakałam się jak dziecko. Moja matka miała kochanka, który został... moim kochankiem. Gdy przypomniałam sobie nasze noce, zrobiło mi się niedobrze. Wtedy zadzwonił telefon.
– Basiu... – usłyszałam zmartwiony głos ojca.
– Rozmawiałem z mamą. Wszystko u ciebie w porządku? Ogarnęła mnie wielka czułość. Przypomniałam sobie te wszystkie wieczory, gdy matka „była zajęta”, a tata – choć pewnie pękało mu serce – opiekował się mną. Grał ze mną w warcaby, oglądał filmy, rozśmieszał mnie. Robił wszystko, byle mi oszczędzić bólu. Jak po tym wszystkim mógł jej wybaczyć?
– Przyjadę do ciebie, dobrze? – powiedział ojciec. – I tak wybierałem się do apteki.
Kiedy przyjechał, usiadł na kanapie. Obok niego leżała torba z lekami dla mamy.
– Teraz już znasz prawdę – powiedział spokojnie. – Nie wiedziałem, kto to, ale byłem pewien, że kogoś ma. Na szczęście to już przeszłość. Przeszliśmy to, wybaczyłem jej, bo bardzo ją kochałem – mówił tata i wziął mnie za rękę. – Dałem jej wybór. Mogła odejść do niego, ale wtedy on musiałby się z nią ożenić i pomóc jej wychowywać ciebie. Zaryzykowałem wszystko!
– O Boże!... – jęknęłam.
– Na szczęście stchórzył i ją zostawił. Nie zależało mu na tym, żeby być z nią naprawdę, tylko na zabawie – dodał ojciec z gorzkim uśmiechem. – Ale zostawmy to. Wybaczysz jej, prawda?
– Nie wiem, czy potrafię – szepnęłam, czując, że łzy same lecą mi z oczu.
– Może nie dzisiaj. Ale to twoja mama. Kocha cię. I ja ciebie kocham, córeczko. Jeśli nie możesz jej wybaczyć dla niej samej, zrób to dla siebie. Nie zatruwaj się tym. Daj sobie szansę na coś lepszego. Zapomnijmy o tym człowieku. On dla nas nie istnieje, prawda?
– Tak, tato – wyszeptałam.
Minęło jednak wiele czasu, zanim mogłam odezwać się do mamy. Wciąż próbuję jej zaufać i wybaczyć to, co się stało. Uczę się od taty. Skoro on umiał, ja też się postaram.