"Odeszłam od męża i wiem, że na nowy początek nigdy nie jest za późno..."
"Teraz widzę w lustrze inną kobietę..."
Fot. 123 RF

"Odeszłam od męża i wiem, że na nowy początek nigdy nie jest za późno..."

"Gdy nasz dorosły syn wyprowadził się z domu, poczułam się straszliwie samotna. A samotność we dwoje bolała najbardziej. Pewnego dnia, gdy powiedziałam mężowi, że mam kiepskie wyniki badań i boję się raka, on zbył mnie milczeniem i włączył telewizor. Przypomniało mi się, że zawsze tak robił, gdy chciałam z nim porozmawiać. Wtedy coś we mnie pękło..." Maria, 51 lat

Ta idea dojrzewała we mnie przez wiele lat, ale zdecydowałam się dopiero koło pięćdziesiątki. Postanowiłam zmienić siebie i swoje życie. Może pozazdrościłam trochę synowi, który właśnie się ożenił, wyprowadził z domu i zaczynał wszystko od nowa… A ja? Ja tkwiłam w swoich przyzwyczajeniach jak w dobrze dopasowanym gorsecie. Tylko że było mi w nim coraz ciaśniej...

Samotność we dwoje bolała bardziej

Moje życie wyglądało tak samo od ponad dwudziestu lat. Mąż, tak jak kiedyś ojciec, podejmował wszelkie ważne decyzje. On mógł sobie pozwolić na humory, ja musiałam je znosić. Nie chciałam awantur. Chodziłam cicho na paluszkach, choć miałam ochotę krzyczeć.
Właściwie od dawna byliśmy jak dwie odległe planety. Zmieniliśmy się oboje przez wszystkie te lata. Maciek z pełnego fantazji chłopaka przeobraził się w zrzędliwego malkontenta. A ja – w rozżaloną panią z coraz bardziej siwą czupryną. Gdy syn wyprowadził się z domu, poczułam się straszliwie samotna. Samotność we dwoje bolała bardziej, niż gdybym rzeczywiście była sama. Ale pewnego dnia coś we mnie pękło...
Maciek włączył telewizor, kiedy usiłowałam mu powiedzieć: „Mam złe wyniki cytologii. Boję się, że to może być rak...”. Wtedy przypomniał mi się telefon, w który wlepiał wzrok, gdy próbowałam z nim porozmawiać. Brudne talerze odsunięte na stole po obiedzie. Brudne skarpetki porzucone obok łóżka. Nagle gniew, który tak długo w sobie tłumiłam, wziął górę. Złapałam torebkę i...
– Odchodzę – rzuciłam.
Wyszłam, zanim Maciek zdążył cokolwiek powiedzieć. Chyba nie potraktował poważnie moich słów, bo wcześniej już kilka razy straszyłam go odejściem, ale nigdy tego nie zrobiłam. Tym razem jednak nie wahałam się.

Teraz widzę w lustrze inną kobietę

Wprowadziłam się do małej kawalerki, którą miałam po mamie, a którą do tej pory wynajmowałam. A kiedy po kolejnych badaniach usłyszałam, że jestem zdrowa, wstąpiły we mnie nowe siły. Zafarbowałam włosy, zamieniłam smutne garsonki na kolorowe sukienki. Znajomi nie poznawali mnie na ulicy, koleżanki w pracy dziwiły się, że odeszłam od męża po tylu latach wspólnego życia. A ja, gdy spoglądałam w lustro, widziałam inną kobietę. Odżyłam, odzyskałam spokój, znowu zaczęłam się uśmiechać.
– Zakochałaś się, mamo? – spytał pewnego dnia mój syn.
Nie, właśnie skończyłam pięćdziesiąt lat i odkryłam, że moje życie zależy wyłącznie ode mnie.
To takie oczywiste, lecz jednocześnie takie trudne.
Moje przyjęcie urodzinowe było skromne. Zaprosiłam na nie Maćka, ale nie przyszedł.
Czy żałuję tego, co się stało? Oceniam to w innych kategoriach. Dużo się nauczyłam i wiem, że na nowy początek nigdy nie jest za późno. Ale nie warto z tym za długo zwlekać.

 

Czytaj więcej