"Bartek był zupełnym przeciwieństwem Rafała. Zawsze miał wszystko wcześniej zaplanowane i konsekwentnie dążył do celu. Po pół roku znajomości oświadczył mi się w eleganckiej restauracji. Wszystko idealnie się układało, gdy doszło do tragedii. Wtedy uświadomiłam sobie, jak łatwo można stracić szczęście..." Magda 33 lata
Poznałam Rafała, gdy byłam w drugiej klasie liceum. Był ode mnie starszy o cztery lata i studiował grafikę. Miał duszę artysty i był piekielnie przystojny. Kiedy przyjeżdżał do mnie pod szkołę swoim własnym autem, koleżanki z klasy aż skręcało z zazdrości! Zresztą imponował także moim kolegom. Był wyluzowany i nie raz ratował imprezę, zaopatrując moich rówieśników w alkohol, gdy byliśmy jeszcze niepełnoletni. Podobało mi się to, że jest starszy, mieszka sam na stancji i jest niesamowicie kreatywny.
– Ty to masz szczęście! – wzdychała Elka, moja przyjaciółka. – Z takim chłopakiem to ty nie zginiesz. Potrafi o ciebie zadbać, a w dodatku jest taki romantyczny – mówiła rozmarzonym głosem. To była prawda, ponieważ Rafał potrafił zaskakiwać. Pamiętam, jak na moje siedemnaste urodziny przyniósł mi ogromny bukiet kwiatów, które ukradł z czyjejś działki, oraz własnoręcznie zrobioną bransoletkę z miedzianych drucików.
– Przepraszam, ale rodzice nie przysyłają mi za dużo kasy, a paliwo kosztuje. Jednak obiecuję, że jak tylko zacznę zarabiać, będę ci kupować prawdziwą biżuterię – tłumaczył zawstydzony.
– To najpiękniejszy prezent, jaki dostałam – powiedziałam poruszona.
– Nie przesadzaj – zmieszał się. – Na szczęście to nie koniec niespodzianek – wyznał tajemniczo. Wieczorem zabrał mnie na swoją stancję, gdzie w pięknie ozdobionym świecami pokoju zaserwował mi naleśniki z dżemem, bo składniki tylko na takie danie znalazł w kuchni. Do kieliszków nalał natomiast wino. Wtedy to wszystko wydawało mi się takie urocze i romantyczne. Jednak do czasu...
Rafał skończył studia, ale w żadnej pracy nie mógł długo zagrzać miejsca. Dopiero gdy ja obroniłam magisterkę i dostałam etat w bibliotece, zamieszkaliśmy razem w wynajmowanej kawalerce.
– To tylko tak tymczasowo – przekonywał mnie mój ukochany. – Znajdę stałą pracę i weźmiemy kredyt na nasz własny kąt. Wierzyłam mu, lecz czas mijał... Co chwilę dostawaliśmy zaproszenia na śluby naszych znajomych albo dochodziły mnie słuchy, że kolejna moja koleżanka urodziła dziecko. A ja? Miałam prawie trzydzieści lat i wciąż żyliśmy jak studenci. Rafał wciąż rezygnował z pracy, a zamiast odkładać pieniądze, ciągle kupował sobie gry komputerowe lub jakieś inne zbędne gadżety. Oczywiście kochałam go, ale zaczynałam mieć już dość tej sytuacji i przez to coraz częściej dochodziło między nami do kłótni.
– Widziałam się z Elą – powiedziałam, kiedy któregoś dnia wróciłam do domu po spotkaniu z przyjaciółką.
– I co u niej? – mruknął Rafał, nie odrywając wzroku od telewizora.
– Cudownie! Spodziewa się dziecka. Skończyli remontować dom. Patrz, poznała swojego męża zaledwie trzy lata temu, a już tak bardzo zmieniło się jej życie. A my co? – Popatrzyłam na niego z politowaniem. – Tyle czasu razem i wciąż żyjemy jak studenci.
– Przestań się nakręcać. Wszystko w swoim czasie. W poniedziałek idę na rozmowę o pracę i...
– Ciągle to słyszę! – przerwałam mu. – Mam wrażenie, że jestem starsza od ciebie. Zachowujesz się jak nastolatek. Pamiętaj, że ja już nie mam dwudziestu lat. Na co mam czekać? Aż nie będę mogła mieć dzieci?! Życie mi zmarnujesz! – Rozpłakałam się. Właśnie wtedy coś we mnie pękło. Doszłam do ściany i stwierdziłam, że choć go kocham, nie dam rady być z tym człowiekiem.
Pragnęłam innego życia, którego on nie potrafił mi zapewnić. Nie chciał żadnych zobowiązań i najchętniej wciąż by się bawił. Wtedy zdecydowałam, że musimy się rozstać. O dziwo, moja decyzja była dla Rafała zaskoczeniem.
– Daj mi trochę czasu, naprawdę chcę spędzić z tobą resztę...
– Nie, to już trwa za długo! Nie wierzę ci, to koniec! – Byłam nieugięta, choć mnie też pękało serce.
Wynajęłam mieszkanie na drugim końcu miasta. Na początku było mi okropnie trudno. Tym bardziej że Rafał nie ułatwiał mi sprawy. Cały czas robił wszystko, bym do niego wróciła. Dzwonił, pisał SMS-y i zostawiał karteczki za wycieraczką samochodu, który dostałam od rodziców. Raz przyszedł do mnie pijany w środku nocy i błagał, żebym do niego wróciła. Następnego dnia urządziłam mu taką awanturę, że od tamtej pory już mnie nie nachodził. Tylko na urodziny czy z okazji rocznicy naszego poznania w skrzynce znajdowałam kartkę, która przypominała mi o jego istnieniu.
Po roku nauczyłam się żyć bez niego i otworzyłam się na nowe znajomości. Tak poznałam Bartka. Był zupełnym przeciwieństwem Rafała. Zawsze musiał mieć wszystko wcześniej zaplanowane i konsekwentnie dążył do celu. Po pół roku znajomości oświadczył mi się w eleganckiej restauracji. Przy nim odżyłam – krok po kroku zmieniałam swoje życie. Wszystko idealnie się układało, choć były chwile, kiedy wracałam myślami do Rafała. Wspominałam wspólnie spędzony czas, ale często odganiałam od siebie te myśli, bo wiedziałam, że to już przeszłość.
Miałam wyznaczoną datę ślubu, gdy od znajomych dowiedziałam się, że Rafał miał wypadek samochodowy i leży w szpitalu. Podobno jego stan był krytyczny. Ta informacja tak bardzo mnie przybiła, że nie potrafiłam opanować łez. Jeszcze tego samego dnia pojechałam do niego. Rafał przez blisko tydzień był nieprzytomny, a ja codziennie go doglądałam. Kiedy Bartek się o tym dowiedział, wściekł się i powiedział, że jeśli jeszcze raz do niego pójdę, to zerwie zaręczyny. Nie przejęłam się tym. W tamtej chwili najważniejsze było dla mnie życie Rafała. Kiedy odzyskał świadomość, byłam przy jego łóżku.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś – wyznał łamiącym się głosem. – Mógłbym się rozbić jeszcze raz, gdybym wiedział, że do mnie wrócisz. Magda, wiem, że czujesz to co ja. Spróbujmy jeszcze raz – wyszeptał. To było wariactwo, ale... zgodziłam się.
Zerwałam z Bartkiem i zamieszkałam z Rafałem. Rok później wzięliśmy ślub, a teraz z nadzieją oczekuję naszego dziecka. I zrozumiałam, że czasem musi dojść do tragedii, by uświadomić sobie, jak łatwo można stracić szczęście.