"Dopóki nie zamieszkałam u matki męża, uważałam ją za miłą kobietę. Potem zaczęło się piekło. Teściowa ciągle szukała pretekstów do kłótni. Wytykała mi bałaganiarstwo, a potem zaczęła zmyślać, żeby tylko skłócić mnie z Januszem. Nie mam pojęcia, dlaczego tak jej na tym zależało! Miała chyba problemy z psychiką... Mąż nigdy nie stanął w mojej obronie, potwierdził nawet kłamstwa swojej matki na policji...! Urszula 26 lat
Gdy wychodziłam za mąż, byłam pełna optymizmu. Myślałam, że trafiłam na wspaniałego mężczyznę, znalazłam dobrą pracę i miałam doskonałe perspektywy na przyszłość. Był tylko jeden mały problem, który, jak się później okazało, zmienił moje dotychczasowe życie w koszmar – nie mieliśmy własnego mieszkania. Matka mojego męża zaproponowała, żebym po prostu wprowadziła się do rodzinnego domu Janusza. Koleżanki przestrzegały mnie przed taką decyzją. Wszystkie uważały, że życie z teściową pod jednym dachem jeszcze nikomu na dobre nie wyszło.
Nie miałam powodów, aby wierzyć ich radom. Jednak bardzo szybko moje stosunki z matką Janusza zaczęły układać się fatalnie.
– Ula, serca nie masz! Znowu bałagan w kuchni! Przecież ja nic nie robię, tylko sprzątam po tobie – teściowa rozpoczęła swoje codzienne narzekania.
– Niech mama przestanie, zaraz posprzątam – wiedziałam, że pewnie znowu przeszkadza jej jakiś drobiazg.
Już po tygodniu doszło do pierwszej sprzeczki. Matka Janusza wykazywała ogromną pomysłowość w szukaniu pretekstów do kłótni. Kiedy wracałam z pracy, już od progu słyszałam skargi na temat mojego pożałowania godnego bałaganiarstwa. Gdy tylko wchodziłam do kuchni, od razu dowiadywałam się, że skoro nie umiem gotować, to nie powinnam udawać wielkiej kucharki.
– Weź się dziewczyno za siebie! Nie wiem, gdzie ten Januszek miał oczy, jak się z tobą żenił – powiedziała to już po raz kolejny.
– Może by tak mama poszukała sobie zajęcia i dała mi wreszcie spokój? – odburknęłam, nie zważając na zachowanie konwenansów.
– Januszek, dziecko moje kochane, słyszałeś? Ona mnie wyrzuca z mojego mieszkania! Wiedziałam, że tak będzie – powiedziała złośliwie, nie kryjąc satysfakcji.
Mąż wcale nie stawał po mojej stronie. Mówił, że stara się być obiektywny. Tym razem jednak przesadził. Gdy tylko weszłam do pokoju, usłyszałam:
– Mogłabyś się opanować i nie kłócić z moją matką. Musimy przecież gdzieś mieszkać – upomniał mnie.
– Wiesz co, ty naprawdę byłeś ślepy, jak brałeś ze mną ślub – odpowiedziałam wściekła. – Tyle tylko, że powinieneś przyjrzeć się dokładnie swoim układom z mamusią, a nie mnie – byłam bliska płaczu.
Czułam się oszukana i upokorzona.
Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu, usłyszałam dochodzącą z kuchni rozmowę. Ton głosu teściowej nie wróżył niczego dobrego.
– Co się znowu stało? Czy wy musicie się ciągle kłócić? – mój mąż jak zwykle starał się nikogo nie urazić. Postanowiłam nie ujawniać swej obecności i dowiedzieć się, o co chodzi.
– Nie jestem pewna, ale od jakiegoś czasu giną mi pieniądze. Ostatnio nie mogłam się doliczyć prawie stu złotych – teściowa konspiracyjnie ściszyła głos. Zmroziło mnie. Miałam ochotę głośno zaprotestować, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się, ciekawa, jak Janusz zareaguje na to wstrętne pomówienie.
– Mamo, czy ty trochę nie przesadzasz? Przecież Ula pracuje tak samo jak i ja i nie widzę powodów, żeby miała podbierać ci pieniądze. Oczywiście porozmawiam z nią o tej sprawie, ale uważam, że powinnaś dać jej spokój.
– Wprawdzie mąż stanął w mojej obronie, ale nie był zbyt przekonujący.
Udałam, że właśnie wróciłam do domu.
– O! Już jesteś. To dobrze, bo chciałem z tobą porozmawiać – Janusz powiedział to takim tonem, że od razu domyśliłam się po czyjej jest stronie. Poczułam się tak, jak gdyby ktoś uderzył mnie w twarz.
– Nawet wiem, o czym. I jeżeli myślisz, że pozwolę sobie na to, żebyście mnie obrażali, grubo się mylisz.
– Mówiłam ci, jaka ona jest. Lepiej się z nią rozwiedź, bo z waszego małżeństwa i tak nic już nie będzie – mamusia była najwyraźniej zadowolona z takiego obrotu sprawy.
Minęło kilka tygodni. Coraz lepiej zdawałam sobie sprawę z tego, że Janusz jest uzależniony od swojej matki. Zupełnie nie miałam pojęcia, co robić, pojechałam więc na kilka dni do przyjaciółki do Krakowa.
– Jak to wytrzymujesz? – zdziwiła się Marianna, gdy opowiedziałam jej o stosunkach panujących w mojej rodzinie.
– A co ja mam, według ciebie, zrobić? Janusz byłby naprawdę ideałem, gdyby nie jego matka – broniłam męża.
– To mu powiedz, co o tym myślisz, i niech się zdecyduje. Albo mamusia, albo ty – moja przyjaciółka uświadomiła mi coś tak banalnie prostego, że zdziwiłam się, jak mogłam sama nie wpaść na ten pomysł.
– Jakby sytuacja się nie poprawiła, to zostaw go i przyjedź do mnie. Mam duże mieszkanie, pomogę ci znaleźć pracę. Zawsze możesz na mnie liczyć. – Marianna była moją ostoją w trudnych sytuacjach.
Kiedy wróciłam do domu, w progu przywitała mnie złośliwie teściowa.
– A co się stało, że wróciłaś? Czyżby kochanek się tobą znudził? – zaczęła ironicznie. Jej bezczelność nie miała granic.
– Wydawało mi się, że mama jest mądrzejsza – odpowiedziałam i zamknęłam się w pokoju. Za chwilę zjawił się Janusz. Po jego minie poznałam, że nie ma zbyt dobrego humoru.
– Czy ty się zastanowiłaś, co robisz?! Wyjeżdżasz bez słowa i wracasz, nie mówiąc nawet, gdzie byłaś! – zaczął.
– Przecież dobrze wiesz, gdzie byłam. To raczej ja powinnam mieć do ciebie pretensje! – krzyknęłam.
– Synku, ty ją wyślij lepiej do lekarza. Nie wiadomo, czy cudzego dziecka nie będziesz bawił. – Nie zauważyłam, kiedy teściowa weszła do pokoju.
– Widzę, że pani bardzo lubi wtrącać się w nieswoje sprawy. – Słowo „mama” nie chciało mi już przejść przez gardło. Czułam, że zbliża się kres mojego małżeństwa. Miałam dość. Bez zastanowienia wybiegłam z domu.
Postanowiłam spędzić noc w hotelu i w spokoju rozważyć propozycję Marianny. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że to jest najlepsze rozwiązanie.
Kiedy następnego dnia przyszłam do pracy, czekała mnie niezbyt miła niespodzianka.
– Pani Urszulo, policja do pani – usłyszałam dochodzący z pokoju obok głos szefa. Zamurowało mnie. Weszłam do sali konferencyjnej, którą prezes taktownie opuścił. Siedziało tam dwóch policjantów w cywilu.
– Zostało przeciwko pani wniesione oskarżenie o kradzież i pobicie – powiedział jeden z nich. – Musi pani pojechać z nami na komendę, żeby złożyć zeznania. – Tak między nami, jakoś nie mogę uwierzyć w zarzuty, które postawiła pani teściowa. – Przesłuchujący mnie policjant był bardzo uprzejmy, ale nie wpłynęło to na poprawę mojego samopoczucia. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego ta kobieta aż do tego stopnia mnie nienawidziła.
– Może mi pani powiedzieć, gdzie była pani w zeszły piątek? – zapytał policjant.
– U przyjaciółki w Krakowie.
– Czy ta koleżanka może to poświadczyć? – mój rozmówca nagle się ożywił.
– Tak, oczywiście – odpowiedziałam.
– Pani teściowa będzie miała duże kłopoty, ponieważ w swoim doniesieniu stwierdziła, że właśnie w ubiegły piątek została przez panią uderzona, a zaraz potem zabrała jej pani z torebki czterysta złotych. Przedstawiła nawet zaświadczenie z obdukcji.
Wszystkie te rewelacje już nie zdziwiły mnie. Wiedziałam, że matka Janusza jest zdolna do wszystkiego. Właśnie wtedy zdecydowałam, że dłużej nie będę tego znosić.
Długo jeszcze trwały formalności wyjaśniające fałszywe oskarżenie. Teściowa wciąż upierała się przy swojej wersji, ale gdy policja powtórnie przesłuchała Janusza, cała prawda wyszła na jaw. Okazało się, że mój mąż był pod takim wpływem swojej matki, że zdolny był nawet do kłamstwa, aby jej nie urazić. Postanowiłam nie zakładać sprawy o pomówienie. I tak będą musieli stanąć przed sądem z powodu składania fałszywych zeznań.
– Przyjmiesz pod swój dach rozwódkę? – zapytałam, stojąc pod drzwiami Marianny.
– Oczywiście – moja krakowska przyjaciółka mnie nie zawiodła.
Musiało minąć jeszcze wiele czasu, zanim znowu poczułam się szczęśliwa. Mieszkam w Krakowie już rok. Próbuję zapomnieć o całej tej historii. Pracuję, dobrze zarabiam i ostatnio zaręczyłam się z mężczyzną, którego rodzice na szczęście mieszkają na stałe w Niemczech.