"Mojego syna cechowała nieśmiałość, dlatego długo był samotny. Potem poznał Paulę. Niestety... To była dziewczyna z koszmaru! Umalowana jak diablica, w kusej sukience i ordynarnych szpilkach. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam – zamurowało mnie! Pobrali się, kiedy zaszła w ciążę. Chociaż miałam złe przeczucia, to na wesele dałam wszystkie swoje oszczędności i tylko modliłam się, żeby byli szczęśliwi. Nie wtrącałam się w ich życie. I teraz tego żałuję...!" Alicja, 62 lata
Janka wychowałam sama. Jego ojciec zginął w wypadku, gdy syn miał niecały rok. Jasiu był moim oczkiem w głowie. Starałam się go wychować na porządnego mężczyznę. I udało się – był uczynny, kochany, wrażliwy. Martwiło mnie tylko, że jest nieśmiały w stosunku do kobiet. I dlatego, mimo że zbliżał się do trzydziestki, nie miał dziewczyny. Ale co tu się dziwić – choć Janek mieszkał sam w kawalerce, którą odziedziczył po babci, wciąż przesiadywał u mnie. Nie chodził na randki, kluby omijał szerokim łukiem…
Długo nie przyznawał się, że kogoś poznał.
– Mamo, mam dziewczynę – wyznał wreszcie. – Ma na imię Paula. Od tamtej pory Janek coraz rzadziej do mnie wpadał. Tęskniłam za jego odwiedzinami, ale też cieszyłam się, że znalazł swoją drugą połówkę. A że bardzo chciałam poznać wybrankę syna, zaprosiłam oboje na niedzielny obiad. I punktualnie w południe, w słoneczny dzień w moim domu pojawiła się ona. Dziewczyna z koszmaru! Umalowana jak diablica, w kusej sukience i ordynarnych szpilkach. Zamurowało mnie. Mimo to starałam się zachować pozory.
– Mój Jasiu jest mechanikiem, a ty co porabiasz, Paulo? – zagadywałam przy drugim daniu, siląc się na uprzejmość. Niestety, nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Jedyna reakcja Pauli – wybuch głupkowatego śmiechu – wyprowadził mnie z równowagi. Z niepokojem zerkałam na syna – nie był może Adonisem, ale ta dziewczyna do niego nie pasowała! Janek to porządny chłopak. Postanowiłam jednak się nie wtrącać i nie oceniać jego wyboru. Bo to był pierwszy związek mojego syna!
Dwa miesiące później dowiedziałam się, że zostanę babcią. Paula zaszła w ciążę. Nie chciałam, żeby ta kobieta była matką moich wnucząt, ale bałam się o tym powiedzieć synowi. Zresztą było już za późno…
– Synku, teraz musicie wziąć ślub – powiedziałam poważnie, lecz Janek milczał. – Dla dobra dziecka – tłumaczyłam.
– Ale my nie mamy pieniędzy na wesele – wykrztusił.
Potem wyznał, że Paula pochodzi z ubogiej, wielodzietnej rodziny i nie ma pracy.
– Przecież możecie urządzić skromne przyjęcie, tylko dla najbliższych – zauważyłam.
– Nie możemy – Janek pokręcił głową. – To musi być huczna impreza. Paula marzy o takiej – wyjaśnił. – Pomożesz nam, mamo? – zapytał. Syn tak długo naciskał, że w końcu zlikwidowałam lokaty i oddałam im wszystkie oszczędności… „Przecież to moje jedyne dziecko”, myślałam.
Miałam nadzieję, że z biegiem czasu między mną a Paulą nawiąże się nić porozumienia. Jednak po ślubie młodych nasze kontakty wcale się nie zacieśniły. Odwiedziłam ich kilka razy i ani razu nie przyjęli mnie serdecznie! No i za każdym razem syn prosił, żebym poratowała go jakąś drobną kwotą…
– Synek, przecież ty całkiem nieźle zarabiasz – dziwiłam się. – A Paula nie pracuje?
– Nie chcę żeby moja żona pracowała! – zezłościł się. – Zresztą jest w ciąży, musi odpoczywać – dodał, a ja głupia wyciągałam portfel i dawałam mu to, co miałam. Gdy urodziła się moja wnuczka, synowa zaczęła mi ją często podrzucać.
– Przecież muszę szukać pracy, a Janka nie ma w domu – wyjaśniała. Pomagałam jej, bo co mi zostało?
– Chodzę na kursy doszkalające – mówiła innym razem. Nie miałam nic przeciwko, nawet cieszyłam się, że mogę zajmować się Anielką. Ale wnusia była u mnie niemal codziennie, a synowa jakoś wciąż nie miała pracy. Tak mijały miesiące.
Pewnego razu chciałam trochę wybadać Paulę, jak jej idą poszukiwania, ale zrobiła mi awanturę.
– Co mi mama jakieś śledztwa urządza?! – zaatakowała mnie. – Jak się mama nie chce zajmować Anielką, wystarczy powiedzieć! – rzuciła. A wieczorem zadzwonił Janek… Z pretensjami.
– Jak śmiesz tak traktować moją żonę? – krzyczał. – Jeśli masz być zołzowatą teściową, to nie życzymy sobie twoich wizyt! – odgrażał się.
Od tamtej pory nasze kontakty się urwały. Syn i synowa nie odwiedzali mnie, nie zapraszali do siebie, nie dzwonili… Bardzo to przeżywałam.
Minął kolejny rok. Nieraz myślałam, żeby przeprosić Paulę, byleby tylko móc spotkać się z synem i wnuczką, ale rozsądek mi na to nie pozwalał. Niespodziewanie Janek sam do mnie przyszedł.
– Odeszła, Paula odeszła… Do innego… Zabrała Anielkę… – mówił załamany. – Tak bardzo się starałem, mamo… Przecież mnie uczyłaś, żeby być dobrym dla żony…
Gdy syn trochę się uspokoił, dowiedziałam się całej prawdy. Paula nie znalazła pracy, bo… wcale jej nie szukała. Gdy przestałam opiekować się wnuczką, synowa wynajęła nianię… Czas, który rzekomo był jej potrzebny na znalezienie zatrudnienia, wykorzystywała na kosmetyczkę, fryzjera, siłownię… No i na romanse. Przez internet umawiała się na randki. A gdy znalazła „odpowiedniego partnera, który zapewni jej szczęście”, bez mrugnięcia okiem zostawiła mojego syna.
– A co z Anielką? – zapytałam.
– Paula powiedziała, że ona nie jest moja… – ukrył twarz w dłoniach, a ja zamarłam.
– Twoja, nie twoja, mówiła do ciebie „tato” i w papierach jest napisane, że ty jesteś ojcem – zawiesiłam głos. – Musimy walczyć o dziecko! Jeśli Paula tak cię traktowała, to i dla dziecka nie będzie lepsza – stwierdziłam. – Pójdziemy do sądu, nie oddamy Anielki! – zawyrokowałam.
– Dziękuję – szepnął. – Dzię…
– Podziękujesz, jak nam się uda – przerwałam mu. – Synu, a gdzie ty ją właściwie poznałeś? – zmieniłam temat.
Janek długo milczał. Dopiero po jakimś czasie opowiedział, jak kiedyś poszedł z kolegą do klubu ze striptizem. Jedną z rozbierających się pań była… Paula! Chyba Janek jej się spodobał, bo podeszła do niego po występie. On postawił jej piwo, a ona opowiedziała mu o swojej tragicznej sytuacji finansowej, która zmusza ją do tej poniżającej pracy. Mój syn się w niej zakochał i postanowił wyratować z opresji, proponując, by z nim zamieszkała.
– To brzmi jak scenariusz kiepskiego filmu – bąknęłam.
– Myślałem, że ona mnie kocha. Bo ja ją bardzo – wyjąkał.
Tak… To cały mój syn. Kochany, naiwny… Ale cóż, stało się. Teraz muszę mu pomóc, to jest rola matki. Najpierw podniosę go na duchu, potem wesprę podczas rozwodu z tą diablicą. I zawalczymy o Anielkę. Nie wiem, czy to córka Janka. A nawet jeśli nie, to przecież oboje kochamy tę dziewczynkę i nie damy jej skrzywdzić. Wiem, że źle wychowałam syna. To moja wina, że jest taki nieporadny i naiwny. Modlę się, aby znalazł jeszcze kiedyś dobrą kobietę i założył normalną rodzinę. Ale następnym razem – jak Boga kocham – będę się wtrącać do jego związku. Od początku!