"Nie zdążyłam nawet dojść do domu, gdy mój mąż dostał  wiadomość, że przyprawiam mu rogi..."
Fot. 123 RF

"Nie zdążyłam nawet dojść do domu, gdy mój mąż dostał wiadomość, że przyprawiam mu rogi..."

"W drodze powrotnej przyglądałam się w sklepowych witrynach swojemu odbiciu. No, rzeczywiście, nie wyglądałam na swoje pięćdziesiąt pięć lat. I wciąż budziłam zainteresowanie mężczyzn, szczególnie tego jednego, na którym bardzo mi zależało… Byłam już blisko, kiedy niespodziewanie zobaczyłam mojego męża. Przystanął na chodniku, nie widział mnie, bo w ręku trzymał telefon i wgapiał się w niego. – Hej, a co ty tu robisz? – zapytałam zdziwiona. Adam oderwał wzrok od telefonu i spojrzał na mnie. – Dostałem przed chwilą dziwnego SMS-a… – powiedział bardzo poważnym tonem..."Marta, 55 lat 

Spojrzałam na zegarek, dochodziła szesnasta, a szef nadal gadał i gadał, i nie zamierzał skończyć. Zaczęłam niecierpliwie wiercić się na krześle. Rany, ile można w kółko mówić to samo?! Czy on zawsze musi tuż przed końcem pracy robić nasiadówki? Nie można rano, gdy wszyscy są przytomni, pełni werwy, zapału i chęci do roboty?! Czasami mam wrażenie, że te piątkowe spotkania o piętnastej robi z czystej złośliwości.
Znów dyskretnie spojrzałam na zegarek. Wskazywał za pięć czwartą. „Jeśli, daj Boże, wyjdę stąd najpóźniej za piętnaście minut, to spokojnie dojdę do salonu na czwartą trzydzieści”, kalkulowałam w myślach.
– To ja już nie zabieram państwu czasu, życzę miłego i udanego weekendu. Do zobaczenia w poniedziałek – oznajmił szef, jakby czytał w moich myślach.

Chciałam zrobić się na bóstwo 

Chwyciłam torbę, pobiegłam do mojego pokoju, zerwałam z wieszaka płaszcz i co sił w nogach zbiegłam po schodach. Trochę się zasapałam, idąc szybkim krokiem w kierunku rynku. Co chwilę spoglądałam na zegarek. Nie chciałam, żeby z powodu spóźnienia przepadła mi wizyta u fryzjera. Wieczorem miałam wyjście i bardzo mi zależało, żeby dobrze wyglądać. Przyspieszyłam kroku.
Na miejscu byłam o umówionej godzinie.
– Dzień dobry – przywitałam się, wchodząc z uśmiechem do salonu urody.
– Dzień dobry – odpowiedziała sympatyczna dziewczyna z recepcji. – Pani Marta, prawda? – upewniła się.
– Tak. Do pani Edyty – potwierdziłam.
– To zapraszam. – Ruchem ręki wskazała wejście do przestronnej sali, po czym wyszła zza kontuaru i poprowadziła mnie do części fryzjerskiej.
Kiedy szłam za nią, kątem oka zobaczyłam na łóżku pod oknem w pozycji półleżącej jakąś kobietę z maseczką na twarzy i z turbanem na głowie. Babka skinęła mi ręką na powitanie. Uśmiechnęłam się do niej, choć za chińskiego boga nie wiedziałam, kto zacz. Usiadłam na krześle i w tym samym momencie pojawiła się fryzjerka, Edyta. Namiary na nią podała mi znajoma – żona kolegi mojego męża, która była stałą bywalczynią tego salonu. Zapewniała, że Edyta jest mistrzynią w swoim fachu, najlepsza w naszym mieście.

Wyznałam, że chodzi o wyjątkową randkę

– Dzień dobry, co robimy? – zapytał fryzjerka, patrząc na moje odbicie w lustrze i odgarniając mi włosy znad czoła.
– Proszę podciąć końcówki, wystylizować fryzurę. Muszę dzisiaj wyglądać jak milion dolarów – zażartowałam.
– Jakaś szczególna okazja? Spotkanie biznesowe? – zainteresowała się.
– Nie! Mam randkę – odpowiedziałam, uśmiechając się tajemniczo.
– Ooo, super! – Dziewczyna miała zaskoczoną minę. – Obiecuję, że zrobię panią na bóstwo – dodała zaraz. – Facet oszaleje, jak panią zobaczy.
– Na to liczę. – Mrugnęłam do niej porozumiewawczo.
– OK, to zapraszam na myjkę.
Namoczyła mi włosy, nałożyła szampon, zrobiła relaksujący masaż głowy. Czułam, jak ogarnia mnie błogość. Chwilo trwaj!
Po kilku minutach wróciłam na fotel. Edyta rozczesała mi włosy, powiedziała, co chce zrobić.
– Zdaję się na panią – odparłam. – Wyrobimy się w godzinę? Muszę jeszcze zdążyć zrobić sobie makijaż przed wyjściem do restauracji.
– Wyrobimy się, spokojnie. – Uśmiechnęła się Edyta. – A to pierwsza randka? – zaciekawiła się.
– Tak, pierwsza od dłuższego czasu… – odpowiedziałam.
– Widzę, że bardzo pani zależy na tym spotkaniu. Fajny facet?
– Jedyny w swoim rodzaju.
– A długo się znacie? – ciągnęła mnie za język.
– Poznaliśmy się, gdy byłam młoda. Stare dzieje.
– Spotkanie po latach? – zgadywała.
– No można tak powiedzieć.
– Czyli stara miłość nie rdzewieje…
– Nie rdzewieje. – Potaknęłam głową i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam, jak ta babka z maseczką na twarzy, która machnęła mi ręką, gdy wchodziłam na salę, wgapia się we mnie. Poczułam się dziwnie… Na szczęście w tej samej chwili kosmetyczka podeszła do niej i zasłoniła ją swoim ciałem.
Fryzjerka przycięła mi końcówki, pocieniowała włosy, wysuszyła je i na koniec elegancko wystylizowała szczotką.
– I jak? – zapytała.
– Elegancko. – Skinęłam z uznaniem głową.
– Bardzo ładnie pani wygląda. W ogóle jest pani bardzo atrakcyjną kobietą, nie dziwię się, że ma pani powodzenie wśród mężczyzn – mówiła Edyta, odpinając mi pelerynę. – Życzę udanej randki.
– Dziękuję.

Nagle zobaczyłam swojego męża

Gdy wracałam do domu, przyglądałam się w witrynach swojemu odbiciu. No, rzeczywiście, nie wyglądałam na swoje pięćdziesiąt pięć lat. I wciąż budziłam zainteresowanie mężczyzn, szczególnie tego jednego, na którym bardzo mi zależało…
Kiedy byłam blisko domu, zobaczyłam na chodniku mojego męża. Nie widział mnie, bo w ręku trzymał telefon i wgapiał się w niego.
– Hej, a co ty tu robisz? – zapytałam zdziwiona.
Adam oderwał wzrok od telefonu i spojrzał na mnie.
– Dostałem przed chwilą dziwnego SMS-a… – powiedział bardzo poważnym tonem, aż się przestraszyłam, że coś się stało.
– I… – ponagliłam go.
– No i właśnie się dowiedziałem, z pewnego źródła, że przyprawiasz mi rogi…
– Że co?! – prychnęłam rozbawiona.
Adam podał mi telefon z wyświetloną wiadomością tekstową.
„Twoja żona przyprawia Ci rogi. Dzisiaj ma randkę. Anka” – przeczytałam na głos. – Anka? Co za Anka? – zapytałam męża.
– Żona Pawła… Możesz mi wyjaśnić, o co tu chodzi? Jakie rogi, jaka randka?!

Właśnie tak rodzą się plotki!

Pacnęłam się w czoło i się roześmiałam na głos.
– Jezu! Ta baba z maską na twarzy to była Anka! – wykrzyknęłam.
– Baba z maską na twarzy? Robi się ciekawie… – Adam patrzył na mnie, kręcąc głową.
– Pysiu, po pracy poszłam do fryzjera – klarowałam mężowi sytuację. – Gdy weszłam do salonu, zobaczyłam jakąś kobietę w turbanie i z maską na twarzy, babka pomachała mi ręką, odpowiedziałam uśmiechem, ale nie wiedziałam, kim ona jest... Myślałam, że w te sposób wita się, bo nie mogła mówić z tą glinka na twarzy. Ja wdałam się w rozmowę z fryzjerką, poprosiłam, żeby zrobiła mnie na bóstwo, gdyż ponieważ mam dzisiaj randkę z pewnym bardzo interesującym mężczyzną… – Znacząco spojrzałam na męża. – A ta baba z glinką na facjacie cały czas mnie podsłuchiwała i dziwnie mi się przyglądała… No i wszystko jasne! Lojalna Anka szybko ci doniosła! – Roześmiałam się. – No i patrz, kochanie, tak właśnie rodzą się plotki. Coś usłyszy, coś dopowie i puszcza w świat… A co tam piszesz? – zaciekawiłam się, widząc, jak Adam wystukuje coś na klawiaturze telefonu.
Że wiem o randce i bardzo dobrze znam tego gościa, bo to ja. – Uśmiechnął się pod nosem, po czym spojrzał na zegarek.
– Kochanie, stolik na naszą rocznicę mamy zarezerwowany na dziewiętnastą, to chyba zdążymy jeszcze… – Podszedł do mnie, objął mnie w pasie, pocałował namiętnie i pociągnął w kierunku bramy. Po chwili byliśmy w windzie…
No niestety, cała robota Edyty poszła na marne. Przed wyjściem do restauracji sama musiałam od nowa ułożyć włosy…

 
 

 

Czytaj więcej