"Marcin był niesamowicie przystojny. Gdy poprosił mnie do tańca, nogi miałam jak z waty, serce dudniło mi w piersiach. Pragnęłam, żeby mnie pocałował, dotknął. Wiedziałam, że jestem mężatką, ale… w tej chwili nie chciałam nią być. Pocieszałam się, że już go nie spotkam i problem rozwiąże się sam. Ależ byłam naiwna…" Magda, 36 lat.
– Zatańczymy? – Poczułam czyjś gorący oddech na szyi. Przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłam się i zobaczyłam Marcina, kolegę mojego męża z klubu sportowego. Wysoki, ciemnowłosy i bardzo seksowny mężczyzna. Czułam na sobie jego wzrok od początku imprezy.
– Pozwolisz? – zwróciłam się do męża siedzącego obok.
– Oczywiście, kochanie. – Spojrzał na mnie z uśmiechem.
Podniosłam się leniwie i wyszłam na parkiet.
– Świetnie tańczysz – pochwalił mnie Marcin. – Tak zmysłowo. Jesteś niekwestionowaną królową tego balu.
– Dziękuję. – Skłoniłam głowę. – Gdzie zgubiłeś żonę? – Zmieniłam temat, żeby ukryć zmieszanie.
– Wyszła na papierosa. Wykorzystałem moment, żeby móc z tobą porozmawiać – szepnął mi do ucha.
– A o czym chciałeś rozmawiać? – spytałam z przekorą.
– O tym, że jesteś kobietą moich marzeń, o tym, że drażnisz moje zmysły, i o tym, że mam ochotę cię dotykać, całować…
– Przestań! – Cała drżałam. Nogi miałam jak z waty, serce dudniło w piersiach. Jego uścisk stał się mocniejszy.
– Umówisz się ze mną? – wypalił nagle.
– Przecież ja mam męża, a ty żonę – zaczęłam niepewnie.
– Ciiii, nic nie mów. – Położył palec na moich ustach. – Zakręciłaś mnie sobie wokół małego paluszka, wiesz? – szeptał namiętnie. – Daj mi swój numer telefonu. Błagam.
Prawie mdlałam, słuchając jego głosu. Upajał mnie, burzył krew. Czułam jego ciało przy swoim i… w tej samej chwili moje spojrzenie padło na Pawła. Mój mąż, zawsze uczciwy, prostolinijny i dobry, właśnie patrzył na mnie. „On nie umówiłby się z inną kobietą”, byłam tego pewna. „Co ja wyprawiam?”
– Nie mogę. – Pokręciłam głową. – Przepraszam. – Momentalnie wyswobodziłam się z jego objęć i wróciłam do stolika.
– Wracamy do domu, dobrze? Jestem zmęczona. – Przytuliłam się do Pawła, wdychając znajomy zapach.
Chciałam uciec z tego miejsca, nie czuć zawrotu głowy i motyli w brzuchu. Jednocześnie marzyłam o Marcinie, pragnęłam, żeby mnie pocałował, dotknął. Wiedziałam, że jestem mężatką, ale… w tej chwili nie chciałam nią być. Pocieszałam się, że już go nie spotkam i problem rozwiąże się sam. Ależ byłam naiwna…
Pewnego popołudnia, wychodząc z pracy, zobaczyłam właśnie JEGO.
– Co tu robisz? – Popatrzyłam na niego z mieszaniną szczęścia i złości.
– Musiałem cię zobaczyć. Ciągle o tobie myślę – powiedział, ściskając moją dłoń.
Poszliśmy na kawę. „Co ja wyprawiam? Zwariowałam?”, kłębiło mi się w głowie. Jednocześnie czułam dziwne podniecenie.
– Magda, nie mogę o tobie zapomnieć – mówił namiętnie. – Śnisz mi się po nocach.
– Marcin, to nie ma sensu – broniłam się. – Za późno się spotkaliśmy.
– Nie! – zaprzeczył gwałtownie. – Nie chcę cię stracić. Wiem, że jesteś kobietą mojego życia. Czuję to, rozumiesz?
– A twoja żona? A mój mąż? – wymieniałam.
– Żona? Ty nawet nie wiesz, jak żałuję, że się z nią ożeniłem. Mogłem płacić alimenty i byłoby po sprawie…
– Macie dziecko? – nagle przerwałam mu zdziwiona.
– Tak. Syna. Tylko dla niego znoszę to wszystko – mówił z goryczą. – Te kłótnie, awantury, wieczne pretensje. Dopiero gdy poznałem ciebie, mój świat nabrał kolorów. – Spojrzał na mnie. – Spotkamy się jeszcze? – Położył swoją dłoń na mojej. – Błagam cię! – Pocałował wnętrze mojej dłoni.
Zrobiło mi się gorąco.
– Tak – wyszeptałam zaskoczona.
„Szkoda, że Paweł już tak na mnie nie działa”, westchnęłam w duchu. Spojrzałam na Marcina i znów poczułam dreszcze. „Zawsze tak jest na początku”, pomyślałam. Tak samo było z moim mężem, potem jednak emocje opadły. Przez te osiem lat małżeństwa przeżyliśmy niejeden kryzys, nieraz chciałam odejść, ale… zostawałam. Oboje włożyliśmy w ten związek wiele pracy. „Czy warto teraz to wszystko zaprzepaścić dla chwili uniesienia?” Kłóciły się we mnie dwie osoby – przykładna żona i żądna przygód kobieta.
Na drugi dzień Marcin zadzwonił do mnie do pracy.
– Tęskniłem za tobą jak wariat – powiedział to tym swoim wspaniałym głosem.
Jak to możliwe, żeby dopiero co poznany mężczyzna miał nade mną taką władzę?
Umówiliśmy się na sobotę. „Dlaczego on tak na mnie działa?”, zastanawiałam się już w domu, robiąc kolację. „To przeznaczenie czy zwykłe pożądanie?”, moje rozmyślania przerwało wejście męża.
– Hmm – zamruczał. – Jak pięknie pachnie. Moja ulubiona zapiekanka. Dasz buzi? – Objął mnie czule.
– Po kolacji. – Roześmiałam się. – Jak wszystko ładnie zjesz, to pocałuję cię na deser.
– Spójrz na mnie. To może dzisiaj zdecyduję się tylko na deser. – Mąż poklepał się po brzuchu.
Przy mężu czułam się kochana i bezpieczna. Szanowałam go za jego dobroć. Nic nie chciałabym zmieniać w swoim małżeństwie, więc dlaczego Marcin tak zakręcił mi w głowie?
– Magda, coś się stało? – głos męża wyrwał mnie z rozmyślań.
– Nic. Jestem trochę przemęczona, to wszystko. – Uśmiechnęłam się nerwowo.
– Może wyjedziemy gdzieś na weekend? – zaproponował. – Może do Białki Tatrzańskiej?
– Zobaczymy. – Przypomniało mi się, że w sobotę umówiłam się z Marcinem. Nie mogłam nigdzie jechać.
– Madziu, jak będziesz miała jakiś problem, to mi powiesz, prawda? – Paweł spytał z troską. – Może zrobić ci masaż? Albo gorącą kąpiel?
Rozczulił mnie zupełnie. On zawsze wiedział, kiedy mnie coś dręczyło i umiał mi pomóc, tylko że teraz nie mogłam mu powiedzieć, co się dzieje. Czułam się podle.
Poszłam jednak na spotkanie. Marcin już był. Uśmiechnął się na mój widok wyraźnie szczęśliwy. Wiedziałam, że muszę to przerwać teraz albo stanie się coś, czego nie będę umiała powstrzymać.
– Posłuchaj! – Nie dałam mu dojść do słowa. – Przyszłam, żeby odwołać to spotkanie.
– Jak to? – zdziwił się.
Postanowiłam być silna.
– Nie przychodź do mnie do pracy, nie dzwoń, nie szukaj kontaktu ze mną. To nie ma sensu! –
Było mi ciężko, ale czułam, że robię dobrze.
– Magda, poczekaj! – Chwycił mnie za rękę. – Przecież mieliśmy… To nie może się tak skończyć. Ja… ja nie chcę cię stracić!
– Puść, bo robisz z siebie widowisko – syknęłam. – Nie spotkamy się już, rozumiesz? Nie komplikuj tego – głos mi się załamał.
– Ale dlaczego, powiedz? Zrobiłem coś nie tak? – spytał. – Przecież widzisz, że nie jesteś mi obojętna. Myślałem, że ty czujesz to samo co ja.
– Nic do ciebie nie czuję. Wybij to sobie z głowy – oświadczyłam stanowczo.
– Nie wierzę. – Pokręcił głową.
– Żegnaj! – Pobiegłam do wyjścia. Byłam z siebie dumna.
Nie zdradziłam Pawła i to było najważniejsze. Poradziłam sobie z własną słabością. Bo miłość to sztuka kompromisu i ciężka praca. Trzeba o nią dbać jak o roślinę: bez pielęgnacji uschnie lub zgnije.