"Nieślubne dziecko odmieniło mojego męża. Okazało się, że i mnie też..."
Fot. 123RF

"Nieślubne dziecko odmieniło mojego męża. Okazało się, że i mnie też..."

"Wybaczyłam Markowi, że na służbowym wyjeździe przespał się z koleżanką. Kiedy jednak pewnego dnia wrócił z pracy przybity, od razu wiedziałam, że ta zdrada ma swoje konsekwencje. Nina była z nim w ciąży, a ja szalałam z rozpaczy. Od lat bezskutecznie staraliśmy się o dziecko, a im wystarczył jeden raz...!" Alicja, 36 lat

Myślałam, że zdrada męża to najgorsze, co może mnie spotkać. Mój świat się zawalił, byłam zdruzgotana, bo nie spodziewałam się takiego ciosu.

Powiedział, że to był jeden jedyny raz

– Kochanie, błagam, wybacz, to był jeden jedyny raz, przysięgam! – tłumaczył się mąż po powrocie z delegacji. – Wypiliśmy za dużo alkoholu i… nawet nie wiem, jak to się stało! Kocham tylko ciebie, Nina nic nie znaczy – wyznał.
Wyjazd służbowy, alkohol, koleżanka z pracy i chwila zapomnienia. Gdyby ktoś inny opowiedział mi tę historię, parsknęłabym śmiechem. Ale chodziło o mojego męża i moje małżeństwo. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.
– Wybaczysz mi? – pytał. – Nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
I wtedy wybuchłam.
Mogłeś o tym pomyśleć, zanim tak ochoczo wskoczyłeś Nince do łóżka! Ty podła świnio! – krzyczałam jak opętana.
– Zrobię wszystko, żeby odzyskać twoje zaufanie – odparł cicho.
Wcześniej sądziłam, że nigdy nie byłabym w stanie wybaczyć zdrady. Uważałam, że oznacza koniec związku. A jednak nie wystawiłam od razu walizek męża za drzwi. Powiedziałam tylko, że potrzebuję czasu, a na razie musi spać na kanapie w salonie. Nie wyobrażałam sobie dzielenia łóżka z tym łajdakiem. Na samą myśl o tym, jak całuje, pieści inną… Nie, nie, nie! Nie wyobrażałam sobie, że miałabym się z nim kochać po tym, co zrobił. Ale z drugiej strony było mi żal wszystkich wspólnie spędzonych lat. Marek był miłością mojego życia. Gdyby miał dłuższy romans, nie miałby czego u mnie szukać, ale… „To był jeden raz. Każdy popełnia błędy. Kocham go. Może więc wybaczę?…”, rozważałam w myślach.

Mąż bardzo się starał odkupić swoje winy. Ale gdy miałam już mu wybaczyć...

Marek walczył o mnie jak nigdy wcześniej. Postanowiłam dać mu szansę.
– Jesteś najwspanialszą kobietą na świecie – wyznał wzruszony. – Nie zasłużyłem na twoją miłość. Nawet jeśli mi wybaczysz, ja nie wybaczę sobie nigdy. Nadal żyliśmy trochę jak obcy ludzie, nie sypialiśmy ze sobą, ale nadwątlona nić wzajemnego porozumienia zaczęła się odbudowywać. Kiedy jednak pewnego dnia Marek wrócił z pracy przybity, zadrżałam wiedziona dziwnym przeczuciem.
– Co się stało? – zapytałam od razu.
– Nawet nie wiem, jak ci to powiedzieć – przyznał, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Nina… – już kiedy wypowiedział jej imię, wzdrygnęłam się. – Ona jest w ciąży. Ta wiadomość zwaliła mnie z nóg. W oczach zaszkliły mi się łzy. „Dlaczego ona, a nie ja?!”, zahuczało mi w głowie.
– Czy… czy masz pewność, że to ty jesteś ojcem? – wydusiłam z trudem.
– Ona nie… no wiesz, nie ma w zwyczaju sypiać z przypadkowymi mężczyznami, a teraz jest sama… – jąkał się mąż.
– Wyjdź. Po prostu wyjdź – zażądałam.
– Kochanie… – zaczął błagalnie.
– Wynoś się! To za wiele! – ucięłam. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, wybuchłam płaczem. Nie potrafiłam się uspokoić. To było takie niesprawiedliwe! Staraliśmy się o dziecko latami. W końcu pogodziliśmy się z tym, że nie zostaniemy rodzicami, i nie wracaliśmy do tematu, a tymczasem mój mąż poszedł raz do łóżka z inną i od razu zaszła w ciążę… Czułam się taka pusta i bezwartościowa! „Nie mogłam urodzić mu dziecka, więc da mu je Nina”, wyrzucałam sobie. Tej nocy Marek nie zjawił się w domu. Nie zmrużyłam oka.

Skręcałam się z zazdrości o dziecko

Gdy wrócił następnego dnia, rzuciłam się na niego z pięściami.
– Byłeś u niej, tak? Już zaczęliście wić sobie romantyczne gniazdko? – łkałam.
– Uspokój się, proszę. Spałem u kumpla. Kazałaś mi wyjść, więc chciałem dać ci czas na przemyślenia – wyjaśnił.
Potem długo rozmawialiśmy. Marek zamierzał uznać dziecko, ale w kółko mnie zapewniał, że tylko ze mną chce być.
– Do niej nic nie czuję – powtarzał. Słuchałam i starałam się wierzyć, że taki układ może się udać.
Marek postanowił dogadać się z Niną co do wysokości alimentów i kontaktów z dzieckiem.
– W porządku. Zrozum jednak, że nie chcę mieć z tym nic wspólnego – powiedziałam, a kiedy spojrzał na mnie dziwnie, dodałam: – To ponad moje siły. Nie chcę słuchać o badaniach, przygotowaniach do porodu, wyprawce. Załatwiaj to z nią sam, mnie do tego nie mieszaj. A kiedy dziecko przyjdzie na świat… nie zamierzam uczestniczyć w jego życiu – poinformowałam go zimno.
Marek rozumiał moje rozterki. Wiedział, jak bardzo pragnęłam mieć dziecko i ile łez wylewałam po każdym poronieniu. Czas mijał, Marek dotrzymywał obietnicy, a ja ciągle się zastanawiałam, czy ciąża już zaczęła być widoczna, czy Nina czuje ruchy płodu, kiedy nastąpi rozwiązanie. To było silniejsze. Zazdrościłam jej. Ja miałam męża, ona dziecko. Żadna z nas nie była do końca szczęśliwa. Kiedy Marek odebrał telefon w środku nocy, wiedziałam, że ona rodzi. Nie musiał mi niczego mówić. Z jakiego innego powodu miałby wyjść o drugiej? Kiedy wrócił do domu, był odmieniony.

Maleństwo odmieniło mojego męża. Okazało się, że i mnie też

Widziałam, że przepełniają go duma i miłość do dziecka, a mnie mógł tylko szlag trafiać na myśl, że to nie ja jestem matką. Nie wiedziałam, czy urodził mu się syn, czy córka. Nie pytałam, a mąż, choć czułam, że bardzo chciał podzielić się ze mną tą informacją, dotrzymywał słowa i nie wciągał mnie w to. Życie jakoś powoli nam się układało. Tamtej nocy telefon rozdzwonił się o drugiej, podobnie, jak trzy miesiące temu. Miałam déją vu.
„Czyżby Nina rodziła?”, pomyślałam wyrwana ze snu. „Nie, przecież dziecko jest już na świecie. Co więc mogło się stać?”, oprzytomniałam.
Nina miała wypadek samochodowy. Nie wiem, co się stało. Leon jest u jej matki, muszę tam jechać – rzucił Marek.
„Leon. A więc to chłopiec”, zauważyłam w myślach.
– Teraz? W środku nocy? – zapytałam zirytowana.
– Matka Niny mieszka sama – wyjaśnił. Musi jechać do szpitala, bo nikt przez telefon nie chce udzielić jej informacji o stanie córki. Przecież nie będzie ciągnęła ze sobą niemowlęcia – tłumaczył mi cierpliwie.
– Jadę z tobą – oznajmiłam natychmiast.
Na miejscu zastaliśmy przerażoną kobietę i 3-miesięcznego chłopca. Intuicyjnie wyciągnęłam w kierunku maleństwa ręce, a jego babcia, chyba mimowolnie, podała mi go. Zaskoczyło mnie ciepło, które rozlało się po moim ciele, kiedy wzięłam niemowlę na ręce.
– Zostawiła mi Leosia i pojechała do koleżanki. Wyszła z domu po raz pierwszy od porodu! Leon spał grzecznie, a tu nagle ten telefon ze szpitala i… – przez łzy wyjaśniała kobieta.
– Proszę jechać – przerwał jej Marek. – Zaopiekujemy się Leonkiem.
Długo czekaliśmy na jakiekolwiek wieści ze szpitala. Marek był zbyt zdenerwowany, żeby zająć się dzieckiem, poprosiłam więc, by poczekał w drugim pokoju.
– Ja go położę – dodałam.
Przypatrywałam się Leonowi i doszłam do wniosku, że jest bardzo podobny do mojego męża. Jakże dziwnie plotą się ludzkie losy… „Jeśli coś stanie się jego matce, zaopiekuję się nim”, pomyślałam odruchowo. Dawno wybaczyłam zarówno tej kobiecie, jak i mojemu mężowi. Rano matka kobiety nadal milczała. Leon zdążył się obudzić głodny. Nakarmiłam go i zabrałam do salonu, gdzie czekał roztrzęsiony Marek.
– Zadzwoń do niej, na pewno jest jeszcze w szpitalu – zasugerowałam, widząc, jak się zamartwia. Skinął tylko głową i wziął telefon.
– Dzień dobry… – zaczął i zastygł. Przez kilka sekund, które wystarczą, aby przekazać druzgocącą wiadomość, słuchał matki Niny. Później płakaliśmy oboje. Tuliłam chłopczyka, który właśnie stracił mamę, i pocieszałam męża, na którego to wszystko spadło znienacka.
– Co teraz będzie z Leonem? – zawodził. Spojrzałam na niego, na maleństwo. Jeszcze raz na niego...
– Zostanie z nami – oznajmiłam, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. Spojrzał na mnie oczami pełnymi łez.
Leon jest cząstką ciebie. Nie mogłabym go nie pokochać, skoro ty jesteś miłością mojego życia. Poradzimy sobie – zapewniłam, a on zamknął mnie i tę słodką kruszynkę w ramionach.

Czytaj więcej