To Ela podsunęła mi myśl, że mąż może mnie zdradzać. Od jakiegoś czasu, a konkretnie od dnia, kiedy sama wyrzuciła męża z hukiem z domu, uważała, że każdy mężczyzna jest z natury zły i niewierny. Nie bardzo wierzyłam, że mój Grzesiek może mieć kogoś na boku, ale jednak zgodziłam się wynająć prywatnego detektywa. Chciałam udowodnić Eli, że się myli, a mój mąż jest wobec mnie w porządku. A potem detektyw pokazał mi zdjęcia. Na to nie byłam przygotowana! Monika, 40 lat
– W delegacji? – Ela spojrzała na mnie współczującym wzrokiem. – Z tego, co pamiętam, twój mąż nigdy nie jeździł na wyjazdy firmowe. Może jestem przewrażliwiona, ale wiesz, jak to się u mnie skończyło...
Wiedziałam jak to się skończyło u Eli, dlatego wcale a wcale mi się to nie podobało. Nie byłam jednak bohaterką kiepskiej komedii romantycznej, a normalną kobietą, dlatego musiałam studzić emocje. Wierzyłam, że tylko w filmach i książkach tajemnicze wyjazdy służbowe męża oznaczają romans, a w prawdziwym życiu są... po prostu wyjazdami służbowymi. Niby dlaczego po osiemnastu latach małżeństwa Grześ miałby zacząć mnie zdradzać?
– Ja też myślałam, że to niemożliwe. – Ela najwyraźniej czytała mi w myślach. – Tłumaczyłam sobie, że nie, że Jarek by mi tego nie zrobił, i co? – westchnęła. – Musisz sprawdzić Grześka.
– Ale jak?
– Pamiętasz, jak dowiedziałam się o zdradzie Jarka?
– Wynajęłaś prywatnego detektywa. Ale mnie nie stać na detektywa!
Ela machnęła ręką.
– Ten mój detektyw wcale nie jest taki drogi! Zapłaciłam tysiąc złotych i po trzech dniach miałam dowody zdrady: zdjęcia, filmy...
– Dla mnie tysiąc złotych to dużo pieniędzy – wyjaśniłam. – Poza tym, nie obraź się, ale prywatny detektyw... No cóż, to jakoś nie pasuje do mojego życia. Brzmi jak kiepski żart.
– Pożyczę ci te pieniądze, oddasz, jak będziesz miała – zasugerowała. – Ja wiem, że jeszcze się oszukujesz, łudzisz, że Grzesiek jest ci wierny, ale, moja droga, musisz się w końcu obudzić! Prawda jest brutalna, ale nie możesz jej wypierać!
Jej słowa wywołały we mnie gniew. Ela od jakiegoś czasu, a konkretnie od dnia, kiedy wyrzuciła męża z hukiem z domu, uważała, że każdy mężczyzna jest z natury zły i niewierny. W porządku, została skrzywdzona, ale nie można tak generalizować. To chyba z tej złości się zgodziłam. Chciałam udowodnić Eli, że się myli, a mój mąż jest wobec mnie w porządku. Poza tym... zawsze to ona miała w życiu lepiej. Może ten jeden raz chciałam jej udowodnić, że i mnie może się coś, w tym przypadku małżeństwo, udać?
Ela od razu zadzwoniła do detektywa i umówiła spotkanie na następny dzień.
– Normalnie przyjąłby nas dopiero za tydzień, ale po starej znajomości znalazł dla mnie chwilę już jutro – oznajmiła.
W domu dopadły mnie wątpliwości. A co, jeśli Grzesiek naprawdę kogoś miał? Wiele na to wskazywało. Nigdy mu się nie zdarzyło wychodzić przed dom, kiedy dzwonił telefon, nie znikał też wcześniej bez wieści na kilka godzin. No, i te wyjazdy... Romans nie pasował do mojego męża, ale możliwe, że go nie znałam. Może lepiej nie wiedzieć?
Rano spotkałam się z Elą i razem pojechałyśmy do prywatnego detektywa. Wpłaciłam zaliczkę, ustaliłam szczegóły i... usłyszałam, że mam czekać na telefon.
Nie wiedziałam, jak wytrzymam najbliższe dni. Zaczynałam żałować, że się zgodziłam, i chyba nawet uwierzyłam, że czasem lepiej żyć w niepewności. No bo co zmieniłaby wiedza, że Grzesiek nie jest wobec mnie uczciwy? Przecież nie będę się wygłupiać i rozwodzić na stare lata...
– Ty naprawdę jesteś dziwna – zawyrokowała Ela, kiedy podzieliłam się z nią swoimi wątpliwościami. Właśnie po raz szesnasty w ciągu ostatnich dni i godzin zadzwoniła do mnie z pytaniem: „I jak, wiesz już coś?”. – I wcale nie jesteśmy takie stare! Pamiętaj, że czterdziestka to nowa trzydziestka! Jeszcze możemy sobie życie ułożyć, a nawet dzieci urodzić!
Dzieci? Przecież ja już miałam jedno dziecko! Wiktor miał siedemnaście lat. Właśnie, Wiktor! Gdybym mu nagle oznajmiła, że postanowiłam się rozwieść, uznałby, że zwariowałam. Nie, nie, nie. Ten detektyw nie mógł przynieść złych wieści!
Grzesiek tymczasem nic sobie nie robił z mojego zdenerwowania. Jakby mnie nie zauważał. Czasem tylko przyglądał mi się dziwnie. Czyżby wiedział o całej akcji z prywatnym detektywem?
W końcu odezwał się telefon.
– Pani Moniko, już wszystko wiem! Czy możemy się spotkać?
Godzinę później drżącymi dłońmi otwierałam kopertę. Na to, co zobaczyłam, nie można się przygotować. W jednej sekundzie zawalił się cały mój świat. A to drań! Jednak Ela miała rację, że oni wszyscy są tacy sami.
– Nie wygląda mi to na regularny romans – kontynuował detektyw – a przynajmniej nie taki klasyczny. Pani mąż nie spotyka się z tą kobietą w hotelach czy w jej mieszkaniu, a raczej w restauracjach. Dużo rozmawiają i właściwie tylko rozmawiają, więc może jeszcze nie jest za późno? – zasugerował.
Ale ja nie słuchałam. Kipiałam z wściekłości. Co z tego, że nie zabiera jej do hotelu? Poświęca tej kobiecie czas, który powinien spędzać z rodziną! Nawet jeśli to tylko głupia fascynacja, to... No właśnie, co? Nie chciałam go znać, ale... mieliśmy syna, byliśmy małżeństwem od dwudziestu lat... Nie zamierzałam wszystkiego ot tak, przekreślić, jednak na myśl, że spotyka się z inną, gotowałam się ze złości. Nie wybaczę mu tego, nigdy!
Wróciłam do domu z zamiarem urządzenia awantury, ale nikogo nie było w mieszkaniu. No tak, pewnie znów się z nią spotkał! Wyjęłam z torebki telefon z zamiarem ściągnięcia męża do domu, ale jego komórka nie odpowiadała. Świetnie!
Chwilę po moim powrocie do domu usłyszałam głosy na ganku. W przedpokoju pojawił się Grzesiek w towarzystwie... kobiety ze zdjęcia! Co to wszystko miało znaczyć? Przyprowadził ją do domu, żeby poinformować mnie, że to koniec i odchodzi z tą oto właśnie uroczą i, co zauważyłam ze smutkiem, młodszą ode mnie kobietą?
Kobieta uśmiechnęła się do mnie, ale ja nie zwracałam na nią najmniejszej uwagi.
– Możesz mi to wyjaśnić? – spytałam męża.
– Ależ, kochanie, co to za ton? Chciałem ci zrobić niespodziankę i przedstawić Edytę...
– Ale ja sobie nie życzę poznawać tej pani! – wypaliłam, a kobieta spochmurniała.
– Dlaczego się tak zachowujesz? Edyta jest i tak zdenerwowana tą wizytą. – Grzesiek pogrążał się dalej.
Cała sytuacja wydawała się absurdalna. Przecież Grzesiek nie byłby taki bezczelny, żeby przyprowadzać kochankę do domu!
– A kim, przepraszam, pani Edyta jest? – upewniłam się, że słusznie rozumuję.
– No właśnie to próbuję ci wyjaśnić! Edyta jest moją przyrodnią siostrą, w sensie córką mojego ojca! Odnalazła mnie jakiś czas temu na Facebooku, postanowiła do mnie napisać i nawiązaliśmy kontakt!
Musiałam usiąść. Tego się nie spodziewałam. Wszystkiego, nawet tej kochanki, ale nie tego, że mąż przyprowadzi do domu siostrę! Kontakt z ojcem urwał mu się, kiedy był jeszcze dzieckiem. Ojciec odszedł i nigdy nie próbował kontaktować się z Grześkiem. Musiałam ochłonąć. Jak na jeden dzień, uzyskałam za dużo zaskakujących informacji!
– Zaraz, zaraz... Wytłumacz mi to jeszcze raz – zażądałam.
Usiedliśmy we troje i długo rozmawialiśmy. Edyta okazała się sympatyczną dziewczyną. Od razu się polubiłyśmy. Niesamowite, jak potoczyła się ta historia. Bałam się, że stracę męża, a tymczasem zyskałam szwagierkę! Ela przez jakiś czas nie mogła się pogodzić z myślą, że się pomyliła, ale w końcu musiała zrozumieć, że nie wszyscy mężczyźni są tacy, jak jej Jarek. No a ja przekonałam się, że mój Grzesiek jest z gatunku tych porządnych mężczyzn, którzy nie zdradzają!