"Nigdy nie zapomnę tamtego sierpnia i tamtej ciemnowłosej dziewczyny…"
Ania pokazała mi, że miłość może zakwitnąć nawet na zakurzonej polnej drodze
Fot. Adobe Stock

"Nigdy nie zapomnę tamtego sierpnia i tamtej ciemnowłosej dziewczyny…"

Pamiętam tamto lato, jakby to było wczoraj, choć minęło już tyle lat, że tracę rachubę. Świat wydawał się mniej skomplikowany, a słońce świeciło jakby jaśniej. I właśnie wtedy, pod koniec sierpnia, na zakurzonej polnej drodze spotkałem Anię. Każdy dzień wydawał się bezcenny, bo oboje wiedzieliśmy, że nasz czas jest ograniczony... Łukasz, 52 lata

Lato umierało powoli. Dni stawały się krótsze, a poranki witały nas chłodniejszym, rześkim powietrzem. Zboża na polach przybrały złocisty odcień. Na niebie, jeszcze tak niedawno błękitnym i bezchmurnym, pojawiły się delikatne, siwe smugi, zwiastujące nadchodzącą jesień. Ten zapach – suchej trawy, ziemi nagrzanej słońcem i pierwszych liści spadających z drzew – do dziś wywołuje we mnie falę nostalgii. Podobnie jak nitki babiego lata…

Spotkałem ją na polnej drodze

Ania była jak ostatni, najsłodszy owoc. Z długimi włosami, które sypały się jej na ramiona, i oczami jak dwa kawałki nieba po deszczu, była uosobieniem dziewczęcości. Spotkałem ją, gdy szedłem przez pola, niosąc koszyk czerwonych winogron. Zobaczyłem ją, jak siedzi pod starym dębem, rysując coś w notesie.
Zacząłem rozmowę od banału, od pogody, ale Ania od razu zaskoczyła mnie swoją otwartością i ciekawością świata. Mówiła o książkach, o gwiazdach, o tym, jak bardzo kocha lato i jak boi się jesieni, bo oznacza powrót do szarej, miejskiej szkoły. Dzieliliśmy się winogronami i zwierzeniami. Jej uśmiech był tak szczery, a śmiech tak melodyjny, że nie mogłem się nie zakochać. Zwłaszcza mając siedemnaście lat.

Każdy dzień wydawał się nam bezcenny

Kolejne dni mijały nam na długich spacerach wśród pól i łąk, zbieraniu polnych kwiatów, z których wiła wianki, i obserwowaniu zachodów słońca, które malowały niebo w odcieniach purpury, pomarańczy i złota. Rozmawialiśmy o wszystkim. O marzeniach, obawach, o tym, co nas czeka. Ania opowiadała mi o swoim życiu w mieście, o gwarze ulic i pośpiechu. Ja, chłopak wychowany na wsi, trochę narzekałam na tutejszy spokój i ciszę.
– Nie doceniasz tego, co masz – śmiała się. – W mieście byś zginął.
– Nie jestem aż takim wieśniakiem – obruszyłem się.
Wtedy po raz pierwszy mnie pocałowała.

Wiedzieliśmy, że zbliża się czas rozstania

Każdy dzień wydawał się bezcenny, bo oboje wiedzieliśmy, że nasz czas jest ograniczony. Że te upalne popołudnia, te długie wieczory i ten smak słodko-cierpkich winogron niedługo się skończą. Obiecaliśmy sobie, że będziemy do siebie pisać, że będziemy się odwiedzać. Naiwne to były obietnice, bo i my byliśmy naiwni, wierząc, że pierwsza miłość może przetrwać próbę rozstania i odległości.
Nadszedł ostatni wspólny dzień. Poszliśmy na spacer. Trawa szeleściła pod stopami, w powietrzu unosił się zapach nadciągającej burzy. Milczeliśmy, bo słowa były zbędne. Wiedzieliśmy, co nas czeka.
Na rozstaju dróg, tam, gdzie nasze ścieżki się rozchodziły – jej w stronę pociągu do miasta, moja w stronę domu – zatrzymaliśmy się. W oczach Ani malował się smutek. Przytuliła mnie mocno, a ja czułem ciepło jej skóry, zapach włosów.
– Będę pamiętać – obiecała. – Ty też nie zapomnij.
– Nigdy – odszepnąłem.
Odeszła, a ja patrzyłem, jak jej sylwetka się oddala, aż zniknęła za zakrętem. Wróciłem do domu sam, niosąc w sobie pustkę, ale i niezwykłe ciepło.

Nigdy więcej się nie spotkaliśmy...

Listy stawały się coraz rzadsze, a życie, z jego codziennymi obowiązkami i nowymi wyzwaniami, w końcu wzięło górę nad sentymentem wobec pierwszej miłości. Nie dopasowalibyśmy się do siebie. Miała rację, nie czułbym się dobrze w dużym mieście, a ona mimo zachwytu nad sielskością wsi była miejską dziewczyną. Niemniej do dziś pod koniec sierpnia wracam myślami do tamtego lata i do Ani. Do dziewczyny, która pokazała mi, że miłość może zakwitnąć nawet na zakurzonej polnej drodze i że choć ulotna, jej wspomnienie może grzać serce przez całe życie. Nie zapomniałem o niej i nigdy nie zapomnę, tak jak obiecałem.

Czytaj więcej