"Moje ukochane córki za wszelką cenę chcą mnie wyswatać. Jednej rzeczy nie rozumieją..."
Fot. Adobe Stock

"Moje ukochane córki za wszelką cenę chcą mnie wyswatać. Jednej rzeczy nie rozumieją..."

"Jestem od wielu lat rozwódką. Ostatnio dotarło do mnie, że każdy mężczyzna, którego przedstawiają mi moje dorosłe już córki, to rozwodnik albo wdowiec. Dziewczyny ubzdurały sobie, że mi kogoś znajdą. Ich zdaniem zbyt długo byłam samotna i powinna związać się z kimś, żeby nie zostać sama na starość. – Mamo, zrozum, to ostatni dzwonek! – przekonują mnie..."  Irena, 55 lat

Muszę przyznać, że prezent od córek na pięćdziesiąte piąte urodziny naprawdę sprawił mi ogromną przyjemność. Magda i Ela opłaciły dla mnie kablówkę i platformę z serialami, żebym mogła oglądać, co chcę i kiedy chcę. Żeby się tak zupełnie nie zasiedzieć w fotelu, kupiłam sobie rowerek stacjonarny i nabrałam nawyku śledzenia losów moich ulubionych bohaterów serialowych podczas rowerowego treningu. Przyjemne z pożytecznym. Spędzałam w ten sposób większość wieczorów i denerwowało mnie, kiedy ktoś próbował mi je zakłócić. Na ogół były to córki.

Koniecznie chciały organizować mi czas?

– Mamo, może wpadniesz do nas jutro koło dziewiętnastej? – zaprosiła mnie raz Ela. – Wojtek dostał w firmie skrzynkę wina, więc robimy małą degustację.
Okazało się, że ta „mała degustacja” była w istocie przyjęciem na dwadzieścia osób. Prócz mnie i jednego starszego faceta, wszyscy mieli mniej niż trzydzieści lat. Oczywiście zwróciłam na to uwagę mojej córce, a wtedy ona rozpromieniła się, wzięła mnie za łokieć i podprowadziła do mojego jedynego rówieśnika.
– Mamo, to jest Julian – dokonała prezentacji. – Julek, to właśnie moja mama.
Okazało się, że Julian jest znajomym mojego zięcia i przyszedł na tę degustację specjalnie, by mnie poznać. Wiedział o mnie niemal wszystko, łącznie z tym, że rozwiodłam się osiemnaście lat wcześniej i że chciałabym kiedyś mieć duży ogród, bo uwielbiam grzebać w ziemi.
– Może wpadłabyś do mnie w niedzielę? – zaproponował po kilkunastu minutach niezbyt ciekawej rozmowy. – Mieszkam za miastem, w pięknym domu z ogrodem. Wiesz, mam do obsadzenia kilka grządek, może byś mi coś doradziła? Co tam posiać albo zasadzić?
– Mój drogi, jest koniec listopada. Teraz się nie sieje ani nie sadzi – zauważyłam nieco zirytowana tym jakże szybkim przejściem „do rzeczy”.
Julian jeszcze przez jakiś czas próbował mnie sobą zainteresować, aż w końcu zmuszona byłam uciec z tego nieszczęsnego przyjęcia.

Okazało się, że to były swaty!

Kolejnym razem od roweru i telewizji oderwała mnie Magda. Zadzwoniła, że właśnie dostała bilety na jakiś koncert, ale nie chce iść sama. Nie miałam specjalnie ochoty wychodzić z domu, ale tak mnie zachęcała i tak wyraźnie jej zależało, żebym z nią poszła, że w końcu się zgodziłam.
Na miejscu okazało się, że koncert będziemy oglądać we czwórkę: ja, Magda, jej koleżanka i jej ojciec.
– Mamuś, my z Gosią skoczymy jeszcze po jakieś picie, a wy idźcie zająć sobie miejsca, dobrze? – rzuciła moja starsza córka i po chwili zostałam sama z panem Jarosławem.
Tato Magdzinej koleżanki był sympatyczny i nie robił mi żadnych dwuznacznych propozycji, za co byłam mu naprawdę wdzięczna. Miło spędziliśmy razem czas, zwłaszcza że nasze córki ewidentnie celowo ciągle zostawiały nas samych. Ale kiedy się pożegnaliśmy i Magda zapytała, czy jeszcze zamierzam się z nim spotkać, spojrzałam na nią ze zdumieniem.
– Ale po co miałabym się spotykać z ojcem twojej przyjaciółki? – zapytałam.
– Mamo, daj spokój... – Przewróciła oczami. – Przecież to miły człowiek, do tego najwyraźniej mu się podobasz. Słyszałam, jak mówił, że dawno nie bawił się w tak dobrym towarzystwie. To wdowiec, ma pasje, dużo podróżuje...
Córcia, czy ty mnie swatasz? – Nagle to do mnie dotarło. – Zaraz! I Ela też? Ten okropny Julian to też był wasz kandydat na mojego narzeczonego?
Magda zacisnęła usta i przez moment panowała kompletna cisza.

To był nie pierwszy i nie drugi raz...

W tej ciszy przypomniałam sobie jeszcze dwa przypadki, kiedy córki przedstawiały mnie mężczyznom w moim wieku. Raz był to szef ochrony w firmie, w której pracuje Ela, a raz kręgarz Magdy, do którego mnie wysłała. Teraz dotarło do mnie, że to nie byli przypadkowi mężczyźni.
– Mów mi zaraz, co wy kombinujecie! Każdy mężczyzna, któremu mnie przedstawiacie, to rozwodnik albo wdowiec. O co chodzi? Chcecie mnie wrobić w jakiś romans czy co?
Magda zawsze była bardziej miękka niż siostra i szybko wyciągnęłam z niej całą prawdę. Miałam rację: dziewczyny ubzdurały sobie, że mi kogoś znajdą. Ich zdaniem zbyt długo byłam samotna i powinnam była związać się z kimś, żeby nie zostać sama na starość.
– Mamo, zrozum, to ostatni dzwonek! – Magda w końcu się zniecierpliwiła, kiedy skrytykowałam każdego z przedstawionych mi kandydatów. – Jesteś jeszcze przed sześćdziesiątką, podobasz się facetom. Mogłabyś zacząć się z kimś spotykać...

Tego było już za wiele. One niczego nie rozumiały!

Podziękowałam jej za troskę i kazałam przekazać młodszej siostrze, że nie życzę sobie takiego wtrącania się w moje życie. Zaznaczyłam, że świetnie mi się mieszka i żyje samej. Córka mruknęła coś o tym, że tego się właśnie spodziewała i nabzdyczyła się jak za czasów, kiedy była nastolatką. Wieczorem zadzwoniła do mnie Ela. Od razu zaczęła mi tłumaczyć, że popełniam błąd, odrzucając kolejnego zainteresowanego mną mężczyznę.
– Mamo, nie możesz się zamykać w domu! Powinnaś wyjść do ludzi, spotykać się z kimś – przekonywała mnie.
– Ale ja wychodzę z domu! – zaprotestowałam. – Wtedy, kiedy mam ochotę – dodałam zaraz. – I mogłyście mnie uprzedzić, że mnie swatacie. Chyba mam prawo wiedzieć, kiedy idę na randkę w ciemno, prawda?
– Czyli zgadzasz się na to? – Ela wydawała się uszczęśliwiona. – Bo wiesz, chcemy zrobić naszą rocznicę ślubu w restauracji Wojtka i zaprosilibyśmy trochę ludzi. A jego wujek właśnie się rozwiódł. Jest lekarzem! Mogę was posadzić obok siebie?
Zgodziłam się dla świętego spokoju. Miesiąc później okazało się, że ceną za ten święty spokój były trzy godziny siedzenia obok człowieka, który narzekał na wszystko i widział świat w czarnych barwach. Naprawdę, już dawno nie umordowałam się tak jak tego wieczoru. Po tej koszmarnej imprezie oznajmiłam córkom, że to koniec. Nie chcę być więcej z nikim kojarzona w parę.

Obie załamywały ręce nad moim uporem, ale się nie ugięłam

Bo prawda jest taka, że lubię swoje życie. Nie przeszkadza mi, że mieszkam sama i nie boję się tego, że za dziesięć czy dwadzieścia lat nadal nie będzie w moim życiu mężczyzny. Mam pracę w urzędzie, którą lubię, i koleżanki, z którymi w ciągu dnia rozmawiam tyle, że wieczorem marzę o chwili spokoju. Uwielbiam kręcić kilometry na swoim rowerku, płacząc przy tym nad dramatami bohaterów seriali albo śmiejąc się z ich perypetii. Już byłam mężatką i przyznam, że... teraz jest mi lepiej! Poważnie! Odpowiadam sama za siebie, nie muszę po nikim sprzątać ani szukać rzeczy, które gdzieś mi przełożył. Jest jeszcze coś, o czym nie chcę rozmawiać z córkami. Seks. Nigdy za nim nie przepadałam i wcale nie mam ochoty znowu z kimś sypiać. Kiedy byłam mężatką, to jeszcze miało sens, ale teraz? Przepraszam bardzo, ale od seksu wolę dobry film!

Przyznam, że trochę jest mi przykro

Córki jakoś nie potrafią zaakceptować mojego wyboru, że chcę żyć w samotności. Traktują mnie tak, jakbym sama nie wiedziała, co robię. Ich zdaniem będę szczęśliwa tylko, jeśli ponownie się z kimś zwiążę. Szkoda, że nie rozumieją, że ja już jestem wystarczająco szczęśliwa i żaden facet nie jest mi potrzebny.
Ciekawi mnie, czy takich kobiet jak ja jest więcej. Mam na myśli te po pięćdziesiątce, które już „zaliczyły” małżeństwo i macierzyństwo, a teraz po prostu cieszą się, że mają czas tylko dla siebie i mogą poświęcić go na swoje hobby. Choćby tym hobby było oglądanie telewizji albo dokarmianie kotów. No bo co komu do tego, jak żyjemy, jeśli nikomu nie robimy krzywdy? Samotnie żyjące starsze kobiety to naprawdę spora część naszego społeczeństwa i byłoby naprawdę miło, gdyby nie patrzono na nas z politowaniem. Ja, na przykład, właśnie przeżywam najszczęśliwsze lata mojego życia. A jeśli kiedyś będę chciała coś zmienić, to po prostu zmienię. Przecież jestem dorosła. I to od ponad trzydziestu lat!

 

Czytaj więcej