"Powiedziałam koleżankom z biura za dużo. A potem musiałam szukać nowej pracy..."
Fot. 123RF

"Powiedziałam koleżankom z biura za dużo. A potem musiałam szukać nowej pracy..."

"Zabawa w 100 pytań się rozkręcała. Ktoś pytał o marzenia, ktoś chciał wiedzieć, co bym zrobiła, gdybym wygrała w totka. Kiedy padło pytanie, czy zdradziłam kiedyś męża, zamarłam. Przez chwilę wahałam się, czy odpowiedzieć szczerze. A potem wypaliłam...!" Agata, 38 lat

 

 

Z Kaśką, Martą i Anką znałyśmy się z pracy. Nie byłyśmy przyjaciółkami od serca, ale kumplowałyśmy się od dawna. Zdarzało nam się nieraz wyskoczyć wspólnie na piwko czy na koncert. Do tej pory jednak nie spotykałyśmy się w domu. To Kaśka wyszła z taką propozycją.

Dziewczyny cieszyły się na babski wieczór, ja nie bardzo...

– Słuchajcie, dziewczyny – zaproponowała któregoś razu podczas przerwy obiadowej. – Mam w następny weekend wolną chatę. Mąż zabiera syna na męski wypad. Może w takim razie my urządziłybyśmy sobie babski wieczór. Co wy na to? – Dla mnie super! – ucieszyła się Marta. Anka też zareagowała entuzjastycznie. Ja jednak nie byłam przekonana do tego pomysłu. Co innego wypad na piwko do knajpy, a co innego spotkanie w domu. Wolałam nie łączyć pracy z życiem prywatnym. Dziewczyny jednak tak długo mnie namawiały, że w końcu się zgodziłam. W taki sposób dwa tygodnie później wpakowałam się do auta z butelką wina i przekąskami i ruszyłam do Kaśki.

Imprezka zaczęła się całkiem przyjemnie

Najpierw obejrzałyśmy romantyczną komedię, potem ponarzekałyśmy trochę na szefową. A później, kiedy opróżniłyśmy kolejną butelkę wina, Marta wpadła na pewien pomysł...
– Wiecie co, ostatnio widziałam fajny film – rzuciła. – Na domówce spotkało się kilka osób i postanowili pobawić się w chwilę szczerości. Umówili się, że udostępnią sobie nawzajem wszystkie mejle i SMS-y... A jeśli do którejś z osób zadzwoniłby telefon, musiała go odebrać i włączyć głośnik tak, żeby wszyscy obecni słyszeli rozmowę. I pomyślałam, że może my też byśmy...
– Chyba zwariowałaś! – zaprotestowałam natychmiast, bo nie miałam ochoty dzielić się z koleżankami z pracy swoimi prywatnymi sprawami. – No coś ty, przecież to tylko zabawa – rzuciła Kaśka, dolewając do kieliszków wina. Wszystkie dziewczyny miały już trochę w czubie, więc pomysł wydał im się wręcz genialny.
– Hej, a co masz do ukrycia?! – zawołała nagle Kaśka, łapiąc mój telefon. Wyrwałam go jej i schowałam do torebki.
– No dobra – skapitulowała Marta. – W takim razie nic na siłę. Ale skoro ta zabawa ci się nie podoba – zwróciła się do mnie – to może zagramy w „100 pytań”.
– Czyli? – zapytałam.
– Chodzi o to, że każda z nas musi napisać na karteczkach kilka pytań. Potem wrzucimy je do jakiegoś kapelusza czy czapki i będziemy po kolei losować. Od razu mówię, że nie można się wymigać.
– Niech będzie – odparłam w końcu, bo nie chciałam wyjść na sztywniarę. Tym bardziej, że oczywiście reszta dziewczyn przyklasnęła Marcie.

Wylosowałam pytanie, które nie powinno paść...

Początek był całkiem przyjemny. Ktoś pytał o marzenia, któraś z dziewczyn chciała wiedzieć, co byśmy zrobiły, gdybyśmy wygrały w totka. Jednak potem zaczęło robić się coraz trudniej. Kiedy wylosowałam karteczkę z pytaniem: „Czy zdradziłaś kiedyś męża?”, sięgnęłam po kieliszek wina i wypiłam go niemal jednym haustem. Przez chwilę wahałam się, czy odpowiedzieć szczerze. W końcu (pewnie wino zrobiło swoje), wypaliłam:
– Tak...
Zapadła cisza.
– Ty, taka porządna i poukładana? – jęknęła Kaśka. – Świat się kończy...
– Tak wyszło – burknęłam i dolałam sobie wina. Nie byłam dumna z tego, co zrobiłam. Dlatego do tej pory nikomu tego nie mówiłam. Zdradziłam Wojtka z kolegą z pracy. Firma zorganizowała wyjazd integracyjny. No i się z Tomkiem zintegrowaliśmy... Oboje mieliśmy małżeńskie kryzysy. On nie mógł się dogadać ze swoją Magdą, ja z Wojtkiem.
– Między nami coś się skończyło – skarżył się, pijąc drinka. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio się kochaliśmy... Ja odwzajemniłam mu się podobnym wyznaniem. Potem był jeden wolny taniec, drugi. Poczułam narastające pożądanie. Widziałam, że Tomasz reaguje podobnie. No i skończyło się tak, jak się skończyło... Wyszłam z jego pokoju nad ranem, przemykając korytarzem, żeby przypadkiem nie zobaczył mnie nikt ze współpracowników. Myślałam, że się udało...

Myślałam, że nikt nas nie widziała, myliłam się

– To był Tomek, prawda? – rzuciła nieoczekiwanie Anka. Nie byłam w stanie odpowiedzieć. – Widziałam was wtedy – kontynuowała koleżanka, a ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię.
– Agata, to prawda? – spytała zduszonym głosem Marta.
– To był tylko ten jeden, jedyny raz – odparłam cicho.
– Nie znałam cię z tej strony – dolała oliwy do ognia Kaśka. I nagle się okazało, że moje wyluzowane koleżanki wcale takie wyluzowane nie są. Wszystkie mnie potępiły. Nie mogłam tego słuchać. Opuściłam towarzystwo.

Są granice koleżeńskiej szczerości

W poniedziałek szłam do pracy z bolącym żołądkiem. Bałam się tego, co tam zastanę. I miałam rację. Plotki najwidoczniej już się rozeszły. Na korytarzu minęłam grupkę rozmawiających dziewczyn, które zamilkły, kiedy obok nich przechodziłam. „Anka, chociaż nas wtedy widziała, trzymała wszystko w tajemnicy. Teraz pewnie uznała, że już nie musi, skoro sama powiedziałam...”, myślałam, czując, jak do oczu napływają mi łzy. Potem było jeszcze gorzej. Kiedy weszłam do swojego pokoju, Kaśka i Marta siedziały przy biurkach. Niby rozmawiały ze mną normalnie, ale nie były szczere... Po południu we wspólnej kuchni spotkałam Tomka. On też już wiedział, że o nas plotkują.
– Dzięki – rzucił tylko i wyszedł. Wytrzymałam w takiej atmosferze dwa tygodnie. Potem zaczęłam szukać nowej pracy. Nie było łatwo, ale się udało. I teraz już jestem mądrzejsza. Jak się okazuje, są granice koleżeńskiej szczerości. I nie wolno ich przekraczać... 

 

Czytaj więcej