„Romanse są dobre w filmach. W prawdziwym życiu zbyt wiele można stracić”
Fot. 123RF

„Romanse są dobre w filmach. W prawdziwym życiu zbyt wiele można stracić”

"Odbierałam córkę ze szkoły, ale nie słuchałam, co do mnie mówi. Myślałam już tylko o Carlosie. Czy powita mnie w progu nagi, jak ostatnio? Czy kupi jedno z tych tanich win, w których nagle się rozsmakowałam? A  może przygotuje dla mnie kąpiel pachnącą wanilią? Wbrew zdrowemu rozsądkowi wręcz oszalałam dla tego młodego Hiszpana. Zapomniałam nawet o rocznicy swojego ślubu..." Magda, 37 lat

Przez zalaną deszczem szybę zerknęłam w stronę szkolnego budynku. „Pospiesz się, do cholery!”, ponagliłam w duchu córkę. Wiedziała przecież, że na nią czekam. W dodatku zaparkowałam na zakazie!  Deszcz przybrał na sile, rytmicznie dzwonił o dach mojego opla. Wyjęłam ze schowka miętowe cukierki i przejrzałam się w lusterku – niedawno rozjaśniłam włosy i wciąż nie mogłam się do nich przyzwyczaić. Ale Carlosowi się to podobało, a ja... Nie, to nie była miłość, w żadnym wypadku. Czemu więc na okrągło myślałam o tym poznanym zupełnie przypadkiem Hiszpanie, dla którego zdradziłam wszystko, w co dotąd wierzyłam?

Czekałam na córkę i obmyślałam jak wymknąć się do Carlosa

Wyciągnęłam z torebki komórkę. „Pada, ale to dobrze. Lubię Cię taką pachnącą deszczem”, chyba po raz dziesiąty przeczytałam ostatniego SMS-a od Carlosa. Wysłał go po dziesiątej rano, podejrzewałam więc, że dopiero wstał. Ale cóż, artyści miewają własne pory dnia i nocy... O, jest Kaja! – na widok biegnącej w stronę auta córki szybko schowałam komórkę do torebki. Otworzyły się drzwi auta i młoda wślizgnęła się na tylne siedzenie. Przemoknięte włosy oblepiały jej głowę, upodobniając do mokrego pisklęcia – wyglądała strasznie i rozczulająco zarazem.
– Nie masz parasolki? – spytałam.
– Zgubiłam – wzruszyła ramionami.
– Znowu?
– Jezu, mamo, no znowu, i co?! Nie stać was z ojcem na kolejną?! – krzyknęła Kaja, jak zawsze przesadnie reagując na moją uwagę. Na wzmiankę o Ryśku na moment straciłam humor. Nie zamierzałam jednak o nim myśleć. Nie dziś. Skręciłam w Puławską, modląc się w duchu, żeby nie było dużych korków. „Podrzucę Kaję do domu, poproszę nianię, żeby dłużej została z Olkiem i pod pretekstem spotkania z dawno niewidzianą przyjaciółką wymknę się na schadzkę z Carlosem”, pomyślałam. Trzęsły mi się ręce. Dlaczego? Nie miałam pojęcia. Ostatnio stale chodziłam dziwnie roztrzęsiona.

Byłam coraz bardziej zirytowana i niecierpliwa

Córka wyjęła z plecaka komórkę i zabrała się za pisanie na czacie. Zapytałam ją, co w szkole.
– Nuda.
– Pogodziłaś się z Alą? Powinnaś...
– Skręć tutaj – weszła mi w słowo.
– Spieszę się, jedziemy prosto do domu.
– Mamo, potrzebuję koszulki na gimnastykę! Na jutro.
– Nie mogłaś powiedzieć mi wcześniej?! – podniosłam głos.
Przecież ci mówiłam! Ale ty nigdy nie słuchasz! – w głosie córki pojawiła się nuta nieokreślonego żalu. Skręciłam więc i zaparkowałam przed centrum handlowym. Koszulkę kupiłyśmy raz-dwa – prawdę mówiąc, wybrałam pierwszą lepszą, która wpadła mi w ręce, ale Kaja nie protestowała.
– No i po sprawie. Chodźmy już – ponagliłam młodą.
– Głodna jestem – mruknęła. Zagryzłam zęby, żeby nie krzyczeć. Teraz obiad?!
– Zjesz coś w domu, będzie zdrowiej – ucięłam dyskusję.
– Dawniej po zakupach zawsze chodziłyśmy na pizzę, pamiętasz?
– Ale dzisiaj się spieszę! Po południu mam spotkanie. No chodźże już, na miłość boską! – pociągnęłam Kaję, która przystanęła przed jedną z witryn sklepowych.

Myślałam o Carlosie, a nie o rocznicy ślubu z własnym mężem

Do samochodu dotarłyśmy w milczeniu – córka była wyraźnie naburmuszona, a ja wciąż myślałam już tylko o Carlosie. „Powita mnie w progu nagi, jak ostatnio? Kupi jedno z tych tanich win, w których nagle dziwnie się rozsmakowałam? Przygotuje dla mnie kąpiel pachnącą wanilią? Ugotuje jedno z tych swoich niemiłosiernie ostrych dań, które czasem dla mnie przyrządza?”, zastanawiałam się. Przed domem do reszty straciłam humor – pod bramą stało auto męża, chociaż miał przecież wrócić dopiero po dwudziestej. Na myśl o jego czujnym, świdrującym spojrzeniu zrobiło mi się gorąco. Znowu będę musiała kłamać mu w żywe oczy, podczas gdy Kaja będzie nam się przyglądać z tą swoją dziwną miną...
– Cześć! – kiedy weszłyśmy do środka, Ryszard cmoknął młodą w czoło, a ode mnie wziął żakiet, złapał za rękę i przyciągnął do siebie.
– Mam dla ciebie niespodziankę – szepnął mi na ucho.
– Co? Kotku, mam dzisiaj spotkanie z...
– Dziś nasza rocznica. Szesnasty maja, nie pamiętasz? – w jego oczach pojawił się smutek. Zsunęłam z nóg szpilki i oparłam się o ścianę.
– Zapomniałam...
– To nic, zrobiłem dla nas rezerwację w Piano, a później...
– Ryszard, jestem umówiona na mieście. Moja stara przyjaciółka przyleciała z Kanady, nie mogę, ot tak, jej spławić! – podniosłam głos. Kaja stała w kącie przedpokoju i uważnie mi się przyglądała.
– Idź do siebie, kiedy rozmawiamy, dobrze?! – fuknęłam na nią.
– Co się z tobą dzieje, Magda? – spytał cicho Rysiek.
– Jestem zmęczona – zbyłam go.

Niszczyłam własną rodzinę dla kilku chwil zapomnienia

W sypialni od razu sięgnęłam po komórkę, żeby sprawdzić, czy Carlos wysłał mi coś jeszcze, ale nie znalazłam żadnej nowej wiadomości. „Powinnam już u niego być”, pomyślałam. Do samochodu niemal biegłam, mając dziwne wrażenie, że z okna obserwuje mnie mąż. Nie wiem, skąd wyjechała tamta ciężarówka, musiałam się zamyślić... Zderzenia uniknęłam chyba tylko cudem. Zjechałam na pobocze i wybuchłam płaczem. „Co ja najlepszego wyrabiam? Dla kilku chwil zapomnienia w ramionach tego szczyla niszczę własną rodzinę! Gdyby coś nade mną nie czuwało, być może już bym nie żyła!”. Pomyślałam o Olku – miał tylko pięć lat i zostałby bez matki... W torebce zapiszczała moja komórka. Odebrałam. Carlos pytał, czy założyłam te czerwone majteczki, które mi kupił. Roześmiałam się przez łzy i nie mogłam przestać. Mijały mnie chlapiące wodą spod kół samochody, a ja siedziałam w aucie grubo ponad godzinę. W końcu zawróciłam w stronę domu.

Miałam zbyt dużo do stracenia

– Myślałem, że balujesz ze swoją kanadyjską koleżanką – powiedział Ryszard.
– Było jeszcze parę starych znajomych, mogłam się urwać – odparłam i pocałowałam go w szyję.
– Miło, że wróciłaś – powiedział. – Ostatnio mam wrażenie, że dzieje się między nami coś niedobrego.
– Byłam zmęczona – skłamałam. Pocałował mnie w usta, a ja pomyślałam: „Kocham cię. I już nigdy więcej nie pojadę na ulicę, gdzie na pełnym obrazów poddaszu stoi olbrzymie łóżko z metalową ramą”. Kiedy mój mąż otwierał wino, wyłączyłam komórkę. „Jutro zmienię numer”, obiecałam sobie. „Romanse są dobre w filmach. W prawdziwym życiu zbyt wiele można stracić”. 

 

Czytaj więcej