"W liceum moja przyjaciółka bez słowa wyjaśnienia zerwała ze mną kontakt. Mijały lata, a ja cały czas byłam rozżalona i wściekła na nią za to, co mi zrobiła... Gdy pewnego dnia przypadkowo spotkałam ją na ulicy, chciałam uciec, ale ona zaprosiła mnie na kawę. W końcu dowiedziałam się, dlaczego tak postąpiła i przeżyłam szok...!
Z Aliną znałyśmy się jeszcze z osiedlowego podwórka. Okres dojrzewania, pierwsze miłosne perypetie i wspólne tajemnice jeszcze bardziej zbliżyły nas do siebie.
Dzięki wsparciu przyjaciółki łatwiej odnalazłam się w podstawówce i renomowanym liceum. Miała w sobie taką charyzmę, że potrafiła przywołać do porządku największych łobuzów, którzy mi dokuczali. Pomagała mi też w nauce. Dopiero w trzeciej klasie zaczęło się psuć między nami. Najpierw kpiła z mojego marudzenia, później zaczęła mnie unikać, aż pół roku przed maturą zerwała kontakt. Przeżyłam szok, minęły miesiące, nim pogodziłam się z faktem, że jedyna bliska mi osoba porzuciła mnie bez słowa wyjaśnienia.
Po egzaminie wyjechałam na studia i straciłam ją z oczu, aż do chwili, gdy wpadłyśmy na siebie na ulicy cztery lata temu. Uśmiechnęła się zakłopotana, a we mnie od razu odżyła żal i wściekłość. Chciałam odwrócić się na pięcie i udać, że jej nie poznaję, ale wtedy poprosiła o rozmowę. Zgodziłam się w nadziei, że wreszcie jej wygarnę, lecz nim zdążyłam otworzyć usta, wyznała, że czuła się przytłoczona matkowaniem mi i wysłuchiwaniem mojego narzekania na chłopaka, szkołę i rodziców. Odsunęła się, nie potrafiąc wytłumaczyć swojego zachowania, a później wybrała milczenie. Nigdy nie sądziłam, że byłam dla niej takim ciężarem.
Potrzebowałam czasu, aby przetrawić nieprzyjemne informacje o sobie, ale zrozumiałam, że odejście przyjaciółki zmusiło mnie do zmiany. Zamiast narzekać i oczekiwać pomocy nauczyłam się brać sprawy w swoje ręce. To prawda, jestem z natury malkontentką, ale i bluszczem!
Nasze późniejsze rozmowy przypomniały mi o marzeniu sprzed lat. Własnej kwiaciarni, podobnej do tej prowadzonej przez babcię Helenę, w której spędziłam dzieciństwo. Kiedy więc w czasie pandemii zredukowano moje stanowisko, postanowiłam pójść za ciosem, a wsparcie przyjaciółki dodało mi skrzydeł. Ja ukończyłam kurs florystyczny, ona zainwestowała oszczędności w wynajem lokalu. Towary i meble kupiłyśmy na kredyt.
Owszem, bywamy zmęczone, ale częściej czujemy się szczęśliwe, bo pracujemy dla siebie i nie tracimy czasu na niepotrzebne spory. Taka jest właśnie siła przyjaźni.