"Przypadkowe spotkanie po latach ze szkolną przyjaciółką zmieniło moje życie..."
Fot. 123rf.com

"Przypadkowe spotkanie po latach ze szkolną przyjaciółką zmieniło moje życie..."

"W liceum moja przyjaciółka bez słowa wyjaśnienia zerwała ze mną kontakt. Mijały lata, a ja cały czas byłam rozżalona i wściekła na nią za to, co mi zrobiła... Gdy pewnego dnia przypadkowo spotkałam ją na ulicy, chciałam uciec, ale ona zaprosiła mnie na kawę. W końcu dowiedziałam się, dlaczego tak postąpiła i przeżyłam szok...! 

Z Aliną znałyśmy się jeszcze z osiedlowego podwórka. Okres dojrzewania, pierwsze miłosne perypetie i wspólne tajemnice jeszcze bardziej zbliżyły nas do siebie.

Przeżyłam szok, gdy Alina odsunęła mnie bez słowa

Dzięki wsparciu przyjaciółki łatwiej odnalazłam się w podstawówce i renomowanym liceum. Miała w sobie taką charyzmę, że potrafiła przywołać do porządku największych łobuzów, którzy mi dokuczali. Pomagała mi też w nauce. Dopiero w trzeciej klasie zaczęło się psuć między nami. Najpierw kpiła z mojego marudzenia, później zaczęła mnie unikać, aż pół roku przed maturą zerwała kontakt. Przeżyłam szok, minęły miesiące, nim pogodziłam się z faktem, że jedyna bliska mi osoba porzuciła mnie bez słowa wyjaśnienia.

Chciałam jej wygarnąć, a usłyszałam gorzką prawdę

Po egzaminie wyjechałam na studia i straciłam ją z oczu, aż do chwili, gdy wpadłyśmy na siebie na ulicy cztery lata temu. Uśmiechnęła się zakłopotana, a we mnie od razu odżyła żal i wściekłość. Chciałam odwrócić się na pięcie i udać, że jej nie poznaję, ale wtedy poprosiła o rozmowę. Zgodziłam się w nadziei, że wreszcie jej wygarnę, lecz nim zdążyłam otworzyć usta, wyznała, że czuła się przytłoczona matkowaniem mi i wysłuchiwaniem mojego narzekania na chłopaka, szkołę i rodziców. Odsunęła się, nie potrafiąc wytłumaczyć swojego zachowania, a później wybrała milczenie. Nigdy nie sądziłam, że byłam dla niej takim ciężarem.

Potrzebowałam czasu, aby przetrawić nieprzyjemne informacje o sobie, ale zrozumiałam, że odejście przyjaciółki zmusiło mnie do zmiany. Zamiast narzekać i oczekiwać pomocy nauczyłam się brać sprawy w swoje ręce. To prawda, jestem z natury malkontentką, ale i bluszczem!

Otwartość Aliny okazała się drogą do… wspólnego biznesu

Nasze późniejsze rozmowy przypomniały mi o marzeniu sprzed lat. Własnej kwiaciarni, podobnej do tej prowadzonej przez babcię Helenę, w której spędziłam dzieciństwo. Kiedy więc w czasie pandemii zredukowano moje stanowisko, postanowiłam pójść za ciosem, a wsparcie przyjaciółki dodało mi skrzydeł. Ja ukończyłam kurs florystyczny, ona zainwestowała oszczędności w wynajem lokalu. Towary i meble kupiłyśmy na kredyt.

Owszem, bywamy zmęczone, ale częściej czujemy się szczęśliwe, bo pracujemy dla siebie i nie tracimy czasu na niepotrzebne spory. Taka jest właśnie siła przyjaźni.

 

Czytaj więcej