"Szymon przyszedł do nas z Patrycją jakieś pół roku temu. Była od nas ponad dziesięć lat młodsza. Emanowała młodością i seksapilem. Wpatrywał się w nią jak w obrazek. Najwyraźniej się zakochał. Próbowałam ją polubić. Naprawdę. A potem zobaczyłam przypadkiem jej komórkę. Zrobiło mi się go żal..." Alicja, 40 lat
Szymon przyjaźnił się z moim mężem chyba od szkoły podstawowej. Kiedy jeszcze miał żonę, nasze rodziny spędzały ze sobą niemal każde wakacje. Mieliśmy dzieci w podobnym wieku, to zacieśniało jeszcze bardziej nasze stosunki. Poza tym naprawdę się lubiliśmy. Ewa, była żona Szymona, była bardzo ciepłą i bezkonfliktową, fajną dziewczyną. Dogadywałyśmy się bez problemu. Bardzo ubolewałam, że zniknęła z naszego życia. Niestety, ich małżeństwo rozpadło się z wielkim hukiem. A Szymon, po krótkim okresie oszołomienia, zaczął szaleć.
Czterdziestka zbliżała się wielkimi krokami. Przyjaciel mojego męża umawiał się na randki, chodził do klubów, poznawał coraz to inne kobiety. Strasznie mnie to wszystko dziwiło, bo dotąd uznawałam go za porządnego faceta z mocnymi zasadami. Ale on zapewne musiał się po prostu wyszaleć po trwającym niemal dwadzieścia lat małżeństwie. Od kiedy jednak poznał Patrycję, wyraźnie się uspokoił. Wpatrywał się w nią jak w obrazek, wprost spijał słowa z jej ust. Najwyraźniej się zakochał. Próbowałam ją polubić. Naprawdę. Starałam się nie porównywać jej z Ewą. Ale wciąż coś mi w niej nie pasowało. Nie miałam pojęcia, co.
– Co myślisz o tej nowej dziewczynie Szymka? – pytałam więc od czasu do czasu mojego męża.
– Całkiem fajna – odpowiadał nieodmiennie Artur. – Szymon wydaje się szczęśliwy, bez przerwy o niej mówi. Wiesz, Ewa ma już kogoś na stałe i on też by chciał – powiedział mi któregoś razu.
– Serio? – zdziwiłam się, bo Ewa nie kojarzyła mi się z osobą, która skacze z kwiatka na kwiatek.
– To podobno ten, przez którego się rozwiedli... Tylko ciii! To tajemnica! – Artur położył palec na ustach.
Jeszcze bardziej zrobiło mi się żal Szymona. I jeszcze mocniej starałam się polubić Patrycję. I co z tego, że młodsza? Że należy do nieco innego świata niż mój? Może to właśnie ona jest miłością życia naszego przyjaciela? Może to ona jest mu przeznaczona? Może oceniam ją zbyt powierzchownie i nie znam tak naprawdę? Bo tak z ręką na sercu nie miałam pojęcia, co mi w Patrycji przeszkadza. Może po prostu to, że nie była Ewą? Postanowiłam więc zbliżyć się do nowej partnerki Szymona. Zaprosiliśmy ich do nas na kolację. Muszę przyznać, że było na tyle sympatycznie, że zaproponowałam moim gościom wspólny wyjazd na weekend. Do naszego domku letniskowego, w którym spędzaliśmy z mężem każdą wolną chwilę.
– Jest lato! Wakacje! Należy nam się chwila relaksu – namawiałam ich. To miała być nasza pierwsza wspólna wyprawa. Szymon oczywiście od razu się zapalił.
– Świetny pomysł! – Aż klasnął w dłonie. – Tam jest przepięknie, kochanie! Las, piękne, dzikie jeziorko! Miejsce, żeby się poopalać i połowić rybki! – zwrócił się do swojej partnerki.
– A jakaś cywilizacja jest? – zażartowała Patrycja. – Woda bieżąca i prąd – odpowiedziałam i mrugnęłam do niej. Dziewczyna nie miała wyjścia, bo była tak intensywnie nagabywana, że nie mogła odmówić. Umówiliśmy się więc na wyjazd.
My z Arturem wyruszyliśmy już w piątek, tuż po pracy. Szymon przyjechali samochodem naszego przyjaciela, z którego Szymek wytoczył tak wielką walizę swojej partnerki, że aż się żachnęłam.
– Matko! Patrycja! Tu się chodzi w jednym dresie! Bo po pierwsze, nie ma wokół żywego ducha, a po drugie komary pożerają żywcem! – zawołałam w naprawdę dobrej wierze. Nie miałam nic złego na myśli, przysięgam. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, zapewne padłabym trupem. A potem już na każdym kroku Patrycja pokazywała, że ten wyjazd nie był jednak dobrym pomysłem na spędzenie wolnych dni. Miała minę obrażonej królewny. Cały wieczór Szymon próbował ją rozluźnić, podawał drinki, okrywał kocem przy ognisku, zagadywał. Ona jednak siedziała jak zaklęta i nie odzywała się ani jednym słowem. Nas skrzętnie omijała wzrokiem. „O co tu chodzi?”, zastanawiałam się, bo nieco głupio się czułam w takiej sytuacji. Przecież Patrycja była moim gościem. Atmosfera skutecznie zepsuła wszystkim humor. W końcu Artur postanowił rozwiązać sytuację po swojemu.
– Chyba najwyższy czas na sen! – oznajmił i zaczął zalewać ogień wodą.
– Co jej jest? – zaczęłam głośno myśleć, gdy już z mężem znaleźliśmy się w sypialni. – Warunki jej nie odpowiadają? Ja coś palnęłam?
– Oj, kochanie! – Artur objął mnie i pocałował. – Pokłócili się pewnie w drodze i tyle! W nocy się poprzytulają i pogodzą. Jutro będzie lepiej! – Zaśmiał się rubasznie.
Cały mój Artur. Nazajutrz wstałam bardzo wcześnie. Po prostu otworzyłam oczy i wiedziałam, że już nie zasnę. Poszłam więc do kuchni zrobić wszystkim śniadanie i nastawić kawę. Potem wzięłam do ręki jakąś książkę i wyszłam przed domek poczytać w pierwszych promieniach porannego słońca. Nie wiem, ile czasu minęło. Ale w pewnym momencie z domku wyszła Patrycja. Z kawą i telefonem w ręku. Miała na sobie jedwabną piżamkę i takiż szlafroczek. Była już w pełnym makijażu i z nienaganną fryzurą. No, trzeba powiedzieć, że patrzyłam na nią z podziwem! Mnie by się tak nie chciało od samego rana...
– Cześć – rzuciłam do niej przyjaźnie i wskazałam jej dłonią miejsce przy stoliku. – Jak się spało?
– Cześć – odpowiedziała dość sztywno, ale się uśmiechnęła. Widać było postęp od wczorajszego wieczora. Odetchnęłam z ulgą, że konflikt został zażegnany i jest szansa, że spędzimy mimo wszystko fajny weekend.
Usiadła obok mnie i od razu wbiła wzrok w telefon. Bez słowa, jakby mnie obok nie było. Owszem, byłam przyzwyczajona do stałej obecności smartfona w moim życiu, miałam w końcu dorastające dzieci w domu, ale ta sytuacja wydała mi się niezręczna. Dla Patrycji najwyraźniej taka nie była. Bo bez żadnego zażenowania coś tam klikała i co raz to pisała jakieś wiadomości na swoim telefonie. Chcąc nie chcąc, wróciłam więc do swojej lektury. W pewnym momencie dziewczyna wstała i rzuciła w moją stronę sztuczny uśmiech.
– Idę dolać sobie kawy – powiedziała, po czym oddaliła się, zostawiając swoją komórkę dokładnie na wysokości moich oczu. Wiem, wiem. Nie powinnam. Ale tak strasznie byłam ciekawa, co tak zajmuje naszą nową znajomą, że zaczęłam czytać dopiero napisaną wiadomość Patrycji. Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to fakt, że pisała z jakimś mężczyzną na Tinderze. Wiedziałam, że to aplikacja randkowa. Facet na zdjęciu profilowym wyglądał na przystojnego amatora płci pięknej. Był nagi do połowy i prężnie wypinał umięśnioną klatkę piersiową. Partnerka Szymona pisała do niego, że utknęła właśnie na jakimś „zadupiu” i będzie mogła się umówić dopiero w tygodniu. Dodała do wiadomości kilka smutnych emotikonek. A jej rozmówca wyraźnie się tym zmartwił, bo odpisał, żeby się trzymała i że przygotuje swój „sprzęt” na randkę. I że na pewno nie będzie żałować nocy z nim... Aż przeszedł mnie dreszcz, gdy to czytałam. Zanim jednak Patrycja wróciła, na ekranie telefonu pojawiła się ikonka innej rozmowy. Tym razem był to pan, który na zdjęciu profilowym eksponował wyłącznie dolną część swojego ciała w obcisłej bieliźnie. Wiadomość brzmiała: „Do zobaczenia, piękna!”
Zakręciło mi się w głowie. A więc śliczna partnerka Szymona, będąc z nim, umawiała się jednocześnie z kilkoma innymi facetami? O co w tym wszystkim chodziło? Ona tymczasem, jak gdyby nigdy nic, wróciła z kubkiem świeżej kawy i usiadła z powrotem do swojego telefonu. Uśmiechnęła się do siebie i odpisała coś któremuś ze swoich rozmówców. Mnie nadal traktowała jak powietrze. Ale i ja już też nie miałam ochoty, żeby ją zabawiać i zagadywać. Co ten Szymon w niej widział? I czy zdawał sobie sprawę z tego, co wyprawiała na boku? Jakoś dotrwaliśmy do popołudnia. Ja po prostu wyłożyłam się na tarasie z książką, a mój Artur poszedł połowić nad jezioro. Z pokoju Szymona i jego partnerki słyszałam ciągłe odgłosy kłótni. Z głębi serca życzyłam mojemu przyjacielowi, żeby przejrzał na oczy i jak najszybciej wyrzucił tę dziewczynę ze swojej głowy i serca.
Na obiad rozpaliłam grilla, ale Szymon wytoczył z pokoju wielką walizę Patrycji i oświadczył, że jego partnerka źle się poczuła i on odwiezie ją do domu. – Zostańcie jeszcze chociaż chwilę i coś zjedzcie – zaproponowałam bez przekonania. Jednak Patrycja bez słowa wytłumaczenia ruszyła do samochodu. Minę miała taką, jakbym znowu powiedziała coś głupiego i ją uraziła. Szymon popatrzył na mnie przepraszająco i wzruszył ramionami. Gdy odjechali, odetchnęłam z ulgą. No, takich emocji to ja się nie spodziewałam!
Z tego, co wiem, nasz przyjaciel spotykał się z Patrycją jeszcze kilka tygodni. Potem ona go zostawiła. Do dziś nie mam pojęcia, czy wiedział o tym, że jego młodsza dziewczyna go oszukiwała. Chyba mu tego nie powiem. Mam tylko nadzieję, że znajdzie sobie kogoś wartego zaufania. Tego mu właśnie życzę. W tym zwariowanym świecie można chyba jeszcze gdzieś spotkać bratnią duszę? Bardzo w to wierzę i mocno trzymam kciuki!