"– To przecież tylko dziesięć złotych – powiedziała mi koleżanka, kiedy upomniałam się o zwrot pieniędzy. Fakt, to tylko dyszka, ale z tych dyszek uzbierało się już ponad sto złotych! Najpierw myślałam, że Kaśka jest roztrzepana i zapomina o takich drobiazgach. Ale potem okazało się, że ona na każdym próbuje żerować!" Urszula, 37 lat
– Cześć, dziewczyny, składamy się na prezent dla Pawła na urodziny, zbieram po dziesięć złotych. – W pokoju pojawiła się Agata, która przeprowadza wszelkie zbiórki w firmie.
– Jasne, a co mu kupujemy? – spytałam, sięgając po portfel.
– Voucher do teatru. Wspominał, że musi się odchamić, więc będzie w sam raz – odpowiedziała z uśmiechem.
– Ula, a zapłacisz za mnie? Nie mam dzisiaj ze sobą ani złotówki… – stwierdziła Kasia, a ja westchnęłam i wręczyłam Agacie dwie dychy.
– Dzięki, kochana, jutro ci oddam – rzuciła Kasia, ale ja nie miałam złudzeń, że to się wydarzy.
Pracuję w niewielkiej firmie, w której zatrudnionych jest kilkanaście osób. Mamy taki sympatyczny zwyczaj, że składamy się na urodziny i imieniny współpracowników i kupujemy sobie prezenty. Dziesięć złotych to niewiele. Tyle że ja ostatnio ciągle składałam się po dwadzieścia, bo Kasia nie miała przy sobie pieniędzy, zapomniała portfela albo dysponowała tylko dużymi nominałami. Za każdym razem prosiła mnie, żebym za nią założyła i deklarowała, że jutro odda, a potem temat umierał.
Na początku cierpliwie czekałam, aż ona sobie przypomni, ale mogłabym tak czekać chyba do śmierci, bo ani myślała choćby wspomnieć o oddaniu długu. Mnie z kolei głupio było się upominać, bo kwota niewielka. Ale w końcu zebrałam się w sobie i lekkim tonem zapytałam:
– Kasia, a pamiętasz, że jesteś mi winna za trzy składki urodzinowe?
Koleżanka spojrzała na mnie ze zdziwieniem:
– Kurczę, przepraszam! Nie zdawałam sobie sprawy, że taka kwota może stanowić dla ciebie kłopot, już oddaję. Nie wiedziałam, Ula, że liczysz każdy grosz, masz jakieś kłopoty? – Spojrzała na mnie z troską, a ja poczułam się głupio.
– To nie o to chodzi… – zaczęłam.
– Gdybyś potrzebowała pomocy, daj znać koniecznie! – stwierdziła i zajęła się pracą, a mi opadły ręce.
Wyszło na to, że jestem zdesperowana, bo upomniałam się o pieniądze. Bardzo mnie zawstydziła ta sytuacja, pomyślałam jednak, że być może Kaśka przestanie pożyczać, ale gdzie tam! Przy kolejnej składce sytuacja się powtórzyła i znowu było mi głupio odmówić.
Czułam się z tym niekomfortowo i nie wiedziałam, co robić, bo ogólnie Kasia to fajna dziewczyna i nie chciałam mieć z nią żadnych niesnasek. Aż okazało się, że nie jestem sama ze swoim problemem…
Któregoś dnia zobaczyłam, że Kasia i Malina wracają z przerwy na papierosa i Malina jest zdenerwowana.
– Stało się coś? – zapytałam.
– A daj spokój. – Machnęła ręką. – Kaśka nigdy nie ma swoich fajek i bierze ode mnie. Raz zapytałam, czy nie mogłaby czasem wziąć papierosów albo mnie poczęstować, to popatrzyła na mnie jak na kosmitkę i powiedziała, że chyba nie żałuję jej jednego papierosa? Poczułam się jak chytra baba i skapitulowałam. Od tamtej pory staram się wychodzić sama, ale ona i tak prawie zawsze się orientuje i idzie za mną… Wiem, że to drobiazg, ale mnie irytuje – westchnęła.
– Mówicie o Kaśce? – W kuchni pojawił się Michał. – Was też naciąga? Zawsze, gdy zamawiam lunch, ona też chce, ale oczywiście ja składam zamówienie i płacę, a ona „odda mi jutro”. Co nigdy nie następuje… Ostatnio powiedziałem, że tym razem ona może opłacić zamówienie, to zatrzepotała rzęsami i powiedziała: „Myślałam, że mam do czynienia z dżentelmenem…” No i co mogłem zrobić? Poczułem się jak głupek i zapłaciłem po raz kolejny.
Słuchałam tego i nie wierzyłam własnym uszom. Sądziłam, że koleżanka była po prostu niefrasobliwa, ale wyglądało na to, że ona nas zwyczajnie naciągała. Michał twierdził, że kilka osób skarżyło się na podobne sytuacje.
Tamtego popołudnia postanowiliśmy, że koleżeńskość ma swoje granice. Naradziliśmy się i uznaliśmy, że trzeba pokonać Kasię jej własną bronią. Skoro ona zawstydzała nas, gdy mieliśmy odwagę upomnieć się o swoje, to my również ją zawstydzimy.
Na pierwszy ogień poszła Malina. Nazajutrz „zapomniała” papierosów.
– Nie idziesz może na papierosa? – zaszczebiotała do niej Kasia, gdy minęło kilka godzin, a ona ani myślała wyjść na przerwę.
– A wiesz, zapomniałam dzisiaj fajek, ale jak ty idziesz, to super, poczęstujesz mnie.
Kasia zamarła.
– No ale ja też nie mam – powiedziała powoli. – To może leć kup, a ja na ciebie poczekam.
– Kurde, pieniędzy też zapomniałam, to ty kup, a ja poczekam. Tym razem ty mnie poczęstujesz, chyba że to dla ciebie jakiś problem? – Zamrugała, a Kasia aż poczerwieniała.
– Nie, skądże – bąknęła i poszła do kiosku, choć było widać, że wybitnie jej to nie pasuje.
Następnego dnia Agata znów zbierała na czyjeś urodziny.
– Wiesz, ja dzisiaj nie mam pieniędzy, ale Kasia za mnie założy – powiedziałam, a Kaśkę na chwilę zatkało.
– Ja? Ja nie mam akurat dzisiaj portfela!
– Nie szkodzi, Agatka przyjmie przelew blikiem, a ty i tak jesteś mi winna jeszcze sto dwadzieścia złotych, więc to dwanaście kolejnych składek. No chyba, że nie możesz? Wiesz, jeśli ta drobna kwota stanowi dla ciebie kłopot, to powiedz. – Popatrzyłam na nią z udawaną troską.
Bez słowa wyciągnęła telefon i zrobiła Agacie przelew.
Gdy Michał zapytał ją, co dzisiaj stawia na obiad, nie wytrzymała.
– Co was wszystkich ugryzło? Oczekujecie ode mnie, że będę wam wszystko fundowała?!
– No ale o co ci chodzi? Chyba możesz raz wyświadczyć mi koleżeńską przysługę, ale jak cię nie stać, powiedz tylko słowo… – odpowiedział z miną niewiniątka.
Kasia się wściekła. Cały dzień była na nas zła, ale uważaliśmy, że nauczka jej się należała. Słyszałam nawet, jak skarży się komuś przez telefon, że pracuje z niekoleżeńskimi ludźmi. Zabolała mnie ta uwaga.
Nie przeszło jej przez kilka dni. W końcu jednak jej złość zelżała i zachowywała się normalnie. Długów jeszcze nie oddała, ale przestała zaciągać kolejne. Od tamtej pory zawsze ma swoje papierosy i sumiennie rozlicza się ze wszystkich składek. Dobre i to.