"Nie zgadzałam się, żeby obcy facet wychowywał mojego wnuka! Przecież to dziecko Łukasza!"
Synowa z wnukiem byli szczęśliwi u boku nowego mężczyzny...
Fot. 123 RF

"Nie zgadzałam się, żeby obcy facet wychowywał mojego wnuka! Przecież to dziecko Łukasza!"

"Od śmierci mojego syna nie minęły nawet dwa lata, kiedy synowa zaczęła się spotykać z innym mężczyzną! Tak szybko się pocieszyła? Nie mogłam się z tym pogodzić. Czułam się, jakby zdradzała mojego syna. Na dodatek po jakimś czasie mój wnuk zaczął do tamtego człowieka mówić tato. Tego było już za wiele..." Halina, 57 lat

Magda od początku była dla mnie wymarzoną synową. Cieszyłam się, że Łukaszek, mój jedyny syn, tak dobrze trafił. Chciałam dla niego jak najlepiej. Dlatego też nie posiadałam się ze szczęścia, kiedy młodzi oznajmili mi, że zostanę babcią. Dzień, w którym urodził się Maciuś, był najszczęśliwszym w moim życiu. To jednak prawda, co mówią ludzie – nie ma większego szczęścia i większej miłości niż ta do wnuków. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia! W najczarniejszych scenariuszach nie przewidziałabym tego, co się wydarzyło pół roku później...

Nieszczęście spadło na nas nagle

Mój syn zasłabł w pracy i mimo natychmiastowego wezwania karetki oraz długiej reanimacji, nie udało się go uratować. Miał tętniaka. Wszyscy byliśmy w szoku i w żałobie. Chyba nie podniosłabym się z tej tragedii, gdyby nie Maciuś. To dla niego i dla Madzi chciałam być silna. Musiałam im pomóc, zaopiekować się nimi.
Synowa była załamana. Funkcjonowała dzięki lekom uspokajającym, ale i tak wpadła w depresję. Siłą zmuszałam ją do jedzenia, kąpieli, spaceru z synem. W końcu, także niemal siłą, zaciągnęłam ją na terapię. I choć nadal było ciężko, to powoli zaczynałam widzieć poprawę.
Kiedy Maciuś skończył półtora roku, postanowiła wrócić do pracy. Poprosiła mnie o pomoc w opiece nad małym. Oczywiście od razu się zgodziłam!

Magda zaczęła spotykać się z nowym mężczyzną!

Pewnego dnia Magda zapytała mnie, czy nie zostałabym wieczorem z Maciusiem. Nie mówiła, dokąd idzie, a ja nie pytałam. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. W końcu wyznała, że zaczęła się spotykać z jakimś Leszkiem.
Poczułam się… dziwnie. Jakby zdradzała mojego syna!
– Przecież to jemu przysięgała miłość i wierność! – żaliłam się mężowi.
Aż do śmierci, a Łukasz nie żyje od prawie dwóch lat – powiedział Roman, jakbym nie wiedziała.
– No i co z tego? Już o nim zapomniała? Tak szybko się pocieszyła? Przecież jeszcze niedawno oczy wypłakiwała!
Nie mogłam się z tym pogodzić. Niby wiedziałam, że synowa jest jeszcze młoda i ma prawo ułożyć sobie życie i być szczęśliwa. Jednak odnosiłam ważenie, że szarga pamięć mojego syna i próbuje go zastąpić, a przecież jego nie można było zastąpić!
Wstyd się przyznać, ale miałam nadzieję, że ta znajomość nie wypali. Ale niestety nie zapowiadało się na to. Ten cały Leszek coraz częściej pojawiał się w jej opowieściach, a z czasem i w opowieściach Maciusia! Mały był nim wręcz zachwycony!
W końcu i my poznaliśmy osławionego Leszka. Był miły i szarmancki, ale i tak go nie polubiłam. I jak Maciusia traktował! Jakby był jego ojcem! A dziecko już miało swojego tatę!
– Jesteś do niego uprzedzona! Miły, dobrze wychowany, zaakceptował Maćka. Co byś wolała, żeby Magda trafiła na jakiegoś zbira? Albo do końca życia była sama? – marudził Roman.
Ale przecież Magda nie była sama! Miała Maćka! I nas! A my jej pomagaliśmy!

Jak mogła wpuścić obcego faceta do łóżka Łukasza?

Mijał czas, a relacje Magdy i Leszka zacieśniały się. Pewnego dnia synowa oznajmiła mi, że chcą razem zamieszkać!
– Sprytnie to sobie wymyślił, mieszkanie chce sobie zagarnąć – bąknęłam.
– Niechże już mama przestanie! Ileż można? Leszek jest bardzo dobrym człowiekiem, nie jest potrzebne mu nasze mieszkanie! Kocha mnie i Maćka, a my kochamy jego i byłoby miło, gdyby mama wreszcie to zaakceptowała. Bo mam już dość tych ciągłych przytyków i insynuacji.
Obraziłam się. Jak ona śmiała tak się do mnie odzywać?! Jak mogła wpuścić obcego faceta do łóżka Łukasza?
Przez tego Leszka coraz rzadziej widywałam się z wnukiem. W końcu miał teraz nowych „dziadków”. Magda była chyba na mnie zła, już nie dzwoniła i nie prosiła o pomoc. Pewnie to Leszek ją zbuntował! Byłam załamana! Na domiar złego, okazało się, że Maciej zaczął mówić do niego „tata”! Jak oni mogli?! Przecież to dziecko miało tatę! Do tego Magda oznajmiła mi, że jest w ciąży!
– Z nim? – spytałam.
– Mamo, proszę cię! A z kim?
Nie umiałam się z tym pogodzić, nie mogłam tego zaakceptować. A Magda jakby się na mnie uwzięła!

Rzucała cios za ciosem...

Ledwie dotarło do mnie, że spodziewa się dziecka, oznajmiła, że bierze z Leszkiem ślub! I to nie był koniec rewelacji!
– Chcielibyśmy, żeby Maciuś też przyjął nazwisko Leszka – usłyszałam i nogi się pode mną ugięły!
Chciała wyrzucić mojego syna z ich życia! Jakby nigdy nie istniał! Tego było dla mnie za wiele!
– Nie zgadzam się! Nie ma takiej opcji! Nie macie prawa! – zaprotestowałam, czując, że skacze mi ciśnienie.
Synowa próbowała tłumaczyć mi, że to dla jego dobra.
– Przecież Maciuś wie, że Łukasz jest jego ojcem. Opowiadam mu o nim, chodzimy razem na cmentarz. Ale nie zna go! Leszka traktuje jak tatę. Bierzemy ślub, za chwilę pojawi się na świecie nasze dziecko. Uważam, że choćby ze względu na kwestie formalne powinniśmy wszyscy nosić jedno nazwisko.
Nie docierały do mnie jej argumenty. Były śmieszne! Czułam się, jakby kolejny raz moje dziecko umarło, jakby to oni je zabijali…
Przestałam się odzywać do Magdy. Nie poszłam na ślub. Roman, wbrew mojej woli, wybrał się do kościoła. Pewnie poszedłby i na wesele, ale na szczęście chociaż w tej kwestii mnie posłuchał.
– Halinka, opamiętaj się! Co ci ten człowiek zawinił? Łukaszowi życia nie wrócisz. Nasz wnuk jest szczęśliwy. Gdybyś dała Leszkowi szansę, przekonałabyś się, że to wspaniały chłopak. A jak dalej będziesz taka uparta, to nie tylko syna, ale i wnuka stracisz!

Byłam załamana. Nawet mój mąż był przeciwko mnie?!

Nie słuchałam go. Zazdrościłam mu, że widuje się z Maćkiem częściej. Ja nie przyjmowałam zaproszeń na kawki i obiadki. Czasem Magda napisała, czy chciałabym zobaczyć się z Maćkiem, ale wtedy zabierałam go do siebie albo szliśmy do parku. Magdy i Leszka unikałam jak ognia.
Minęło jakieś pół roku od ślubu. Wyjmowałam właśnie szarlotkę z piekarnika, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Magda. Niechętnie odebrałam.
– Dzień dobry, z tej strony Leszek…
Chciałam się rozłączyć, ale był bardzo zdenerwowany, wystraszyłam się
– Przepraszam, że niepokoję, ale Magda zaczęła rodzić, a moi rodzice są akurat na urlopie. Czy mogłaby pani zaopiekować się Maciusiem?
Wiadomo, że opieki nad wnukiem nigdy bym nie odmówiła.
Po paru godzinach wrócił Leszek. Był taki szczęśliwy! Maciek od razu rzucił mu się na szyję.
– Chodź, chłopaku, pokażę ci twoją siostrę!
Przez chwilę obserwowałam ich z boku. Mały naprawdę go uwielbiał. Najwyraźniej z wzajemnością.
– Chce pani zerknąć? To Kaja, nasze trzy kilogramy szczęścia – powiedział ze łzami w oczach.
Wrażliwy był. Zaproponowałam, że przez kolejne dni też mogę zająć się wnukiem. Po trzech Leszek wrócił do domu z Magdą i prześliczną, różową kruszynką, która od razu skradła moje serce.

Było mi wstyd za moje wcześniejsze zachowanie

Z wielkimi obawami zaoferowałam, że mogę im pomóc, podrzucić ciepły obiad, zrobić zakupy, czy posprzątać.
– Ty musisz do siebie dojść, dziecko, odnaleźć się w nowej sytuacji – zwróciłam się do synowej.
– Poradzimy sobie, mamo. Ale może będzie mama wpadać, żeby spędzić czas z Maciusiem i napić się ze mną herbaty? – spytała. – Nie potrzebujemy kucharki i sprzątaczki. Potrzebujemy po prostu twojej obecności. Tęsknimy…
W oczach zaszkliły mi się łzy.
Nic nie chciałam mówić, ale przez te kilka dni Leszek naprawdę zrobił na mnie ogromne wrażenie i zmieniłam o nim zdanie. Było mi wstyd za moje wcześniejsze zachowanie.
Narodziny Kai wszystko zmieniły. Skruszyły mur, który sama między nami zbudowałam. Z każdym dniem byłam coraz szczęśliwsza. Znów odzyskałam wnuka, synową, a dodatkowo zyskałam wnuczkę!
Zrozumiałam, że oni wszyscy mieli rację. Romek też. Nie mogę wskrzesić Łukasza. Mogę jedynie dbać, by wciąż żył w naszej pamięci. A my wszyscy żyjemy tutaj dalej i mamy prawo być szczęśliwi. Magda i Leszek także. Widocznie Bóg tak chciał.

 

Czytaj więcej