"Kiedy żegnałem na dworcu moją mamę, była zaniedbaną, zmęczoną kobietą. Nie zauważałem tego, bo jak każdy młody chłopak myślałem o sobie. Zacząłem studia w stolicy, a mama wyjechała do pracy do Niemiec. Ponownie zobaczyłem ją dopiero po dwóch latach i przeżyłem szok. Nie wierzyłem, że można przejść tak wielką przemianę!" Marek, 22 lata "
Mój tato odszedł od nas, gdy miałem sześć lat. Niezbyt dobrze go pamiętam, bo w domu i tak był tylko gościem. Pracował jako kierowca ciężarówki, więc wracał do nas na weekendy, a i to nieczęsto. Potem zniknął na zawsze. Pamiętam, że mama przez jakiś rok rozpaczała. Była smutna i często wpatrywała się w okno ze łzami w oczach, potem jednak wzięła się w garść. Musiała...
Mama urodziła mnie bardzo młodo – miała dziewiętnaście lat, jak zaszła w ciążę. Gdy patrzę na jej zdjęcia z tamtych czasów, z fotografii spogląda na mnie drobna, ładna blondynka z dużymi, orzechowymi oczami. Z biegiem lat mama mocno przytyła, a jej twarz poszarzała. Włosy ścinała na krótko, żeby było łatwiej o nie dbać. Ubierała się w sklepach z używaną odzieżą i stawiała na wygodę. Nic dziwnego, że nie miała czasu o siebie zadbać, bo przecież harowała na dwa etaty, a po pracy musiała jeszcze zajmować się mną. Gdy zdałem maturę, namawiała mnie, żebym poszedł na studia.
Gdy wyjeżdżałem na drugi koniec Polski, bo zdecydowałem się na studia w stolicy, żegnałem na dworcu zaniedbaną, zmęczoną życiem kobietę. Jednak wtedy tego nie zauważałem. Jak każdy młody mężczyzna myślałem wyłącznie o sobie. Początkowo przyjeżdżałem do domu przynajmniej raz w miesiącu. Ale potem zacząłem pracować wieczorami jako barman i moje wizyty były coraz rzadsze. Kiedy zakochałam się w Agnieszce, to chciałam spędzać z nią każdą chwilę i praktycznie w ogóle nie pojawiałem się w domu. Mieliśmy tylko kontakt telefoniczny.
Gdy tuż przed Wielkanocą dzwoniłem do mamy, by poinformować ją, że święta planuję spędzić z dziewczyną, zamiast wyrzutów usłyszałem coś zupełnie innego.
– Synku, przeprowadzam się do Niemiec... – poinformowała mnie spokojnie.
– Do Niemiec? – byłem zdumiony, bo nigdy wcześniej moja mama nawet nie wspominała, że zastanawia się nad wyjazdem. – Ale jak to?
– Dostałam propozycję pracy w takim ekskluzywnym domu dla seniorów. Wiesz...
– Będziesz podcierać starych Niemców?! – przerwałem jej.
– Uważaj na słowa! – prawie krzyknęła. – Pora, żebym zadbała o swoją emeryturę – dodała z naciskiem. – Jesteś dorosły, niedługo skończysz studia, radzisz sobie... Nie potrzebujesz już mojej opieki. A ja chcę w końcu przestać na wszystkim oszczędzać i zacząć normalnie żyć. Wyjeżdżam w przyszłym tygodniu – oznajmiła.
Kiedy skończyliśmy rozmowę, przez dłuższą chwilę stałem z telefonem w dłoni. Byłem zszokowany. Miałem wrażenie, że moja mama zmieniła się nie do poznania. To jej zdecydowanie, ta determinacja... Szybko jednak sprawy dnia codziennego tak mnie pochłonęły, że nie miałem czasu, by się nad tym głębiej zastanawiać. Oswoiłem się też z tym, że przeprowadza się do Niemiec. Zadzwoniłem do niej w przeddzień wyjazdu.
– Będziesz wpadać na weekendy? – zapytałem. – Zobaczymy się w przyszłym miesiącu?
– Bardzo bym chciała, ale to nie wchodzi w rachubę. Zamierzam odłożyć jak najwięcej pieniędzy, które tam zarobię. Nie chcę ich wydawać na bilety – powiedziała ze smutkiem. – Synku, poradzisz sobie beze mnie?
– Jasne! – rzuciłem wesoło, choć w gardle czułem wielką gulę. Miałem wrażenie, że coś się dla mnie kończy i nie do końca byłem na to gotowy.
– Będziemy do siebie pisać i dzwonić – dodała. – Zresztą, Hamburg nie jest tak daleko, jak już się tam zadomowię, to przyjedziesz mnie odwiedzić, prawda? Wyczułem w jej głosie lekkie drżenie, jakby już nie była tak pewna swojej decyzji. Miałem nadzieję, że w ostatniej chwili zmieni zdanie, lecz tak się nie stało.
Dostawałem od mamy tylko zdawkowe wiadomości: że dojechała i podoba jej się w ośrodku. Czasami wysyłała zdjęcia, na których widać było zadbane, szpitalnie sterylne wnętrza i uśmiechniętych staruszków. Pisała, że zaczęła o siebie dbać, chodzi po pracy na gimnastykę i basen, że zapisała się na jakieś kursy kosmetyczne, bo to pomagało jej dorabiać po godzinach. Słowem, moja mama była zadowolona. Z jej relacji wynikało, że nie czuje się w Niemczech jak służąca, ale wręcz przeciwnie, że jej życie przyspieszyło i nabrało barw. Tak minęły dwa lata od jej wyjazdu. Bardzo za nią tęskniłem, ale pocieszałem się myślą, że jest jej tam dobrze. W moim życiu też nie było nudno, a czas pędził jak szalony. Dlatego gdy dostałem od niej wiadomość, że nazajutrz przyjedzie do mnie w odwiedziny, w pierwszej chwili byłem zaskoczony. Dopiero potem ogarnęła mnie radość.
– Wreszcie poznasz moją mamę! – powiedziałem do mojej nowej dziewczyny. Byliśmy razem od niespełna roku, więc znała ją tylko z opowiadań.
Edyta była koleżanką z pracy, nieco starszą ode mnie. Och, gdybym tylko wiedział, co się stanie następnego dnia, na pewno nie zabrałbym jej ze sobą na spotkanie. Jakoś przygotowałbym ją na to, co mnie samego wbiło w chodnik.
– Synku! – najpierw usłyszałem dobrze znany głos, a potem zobaczyłam wysiadającą z samochodu atrakcyjną, bardzo elegancką blondynkę...
– Cześć, Mareczku, cześć. – Po chwili tuliłem się do kobiety, która wydawała mi się całkiem obca. Kobiety pełnej energii, smukłej, ubranej ze smakiem. – Zmężniałeś! Ale ja się za tobą stęskniłam! – Pocałowała mnie w oba policzki.
Nie, nie, nie... To był jakiś sen! To nie mogła być moja mama! Ona wyglądała o niebo lepiej od mojej dziewczyny, która zresztą stała onieśmielona. Patrzyłem na nie zbaraniały i dotarło do mnie, że wyglądają niemal jak równolatki, chociaż moja mama miała 44 lata! Ale to jeszcze nie był koniec mocnych wrażeń, bo z samochodu wysiadł jakiś chłopak.
– To Magnus. – Moja nowa mama odwróciła się i wdzięcznym gestem wskazała na młodego mężczyznę. Facet był ubrany w garnitur, miał eleganckie buty i czarujący uśmiech. Wyglądał na dwadzieścia kilka lat. – Mój... – mama zawahała się, po czym tylko mrugnęła do mnie okiem.
– Magnus uparł się, że mnie do ciebie przywiezie. Nie mówi po polsku, ale zna angielski – dodała.
Podałem dłoń Magnusowi i wymamrotałem jakieś przywitanie. Potem patrzyłem, jak Magnus wyciąga z bagażnika walizki, po czym całują się na pożegnanie.
Byłem w takim szoku, że z tego wszystkiego zapomniałem, że przecież była ze mną Edytka! Dlatego wzdrygnąłem się, kiedy podeszła do mnie i szepnęła mi do ucha: – Czemu mi nie powiedziałeś, że twoja mama to taka gwiazda? Jakoś inaczej bym się przygotowała do tego spotkania! Na moich oczach rozgrywały się sceny niczym z serialu „Dynastia”! W życiu bym nie pomyślał, że moja mama, nigdy niezwracająca na siebie uwagi, przejdzie tak ogromną przemianę! To był szok!
Magnus odjechał z piskiem opon, a mama do nas podeszła, uśmiechając się swoim nowym, śnieżnobiałym uśmiechem.
– O! Widzę, że nie jesteś sam! Dzień dobry! – Wyciągnęła do onieśmielonej Edyty dłoń.
– Mamo, wyglądasz tak... tak... – wreszcie odzyskałem głos i próbowałem znaleźć pasujące słowa.
– Inaczej? – Ha! No, trochę się zmieniłam, prawda?
– Chwyciła się za szczupłe biodra w klasycznych, granatowych dżinsach. – Dużo pracy włożyłam w swoją metamorfozę! Ale się opłaciło, synku! Wreszcie zaczęłam żyć! Nareszcie czuję się jak kobieta! Nie jak niewidzialna istota, która przeprasza, że jest!
– Ale aż tak? Jak ty to wszystko... Ja bym cię na ulicy nie poznał... W jaki sposób... – Nijak nie potrafiłem sobie tego poukładać w głowie. – Przecież raptem dwa lata temu...
– No co? To źle, że masz atrakcyjną matkę? – uśmiechnęła się szelmowsko. – Dobrze zarabiam, a po pracy mam czas i możliwości by o siebie zadbać. Urządziłam się całkiem wygodnie...
– Z Magnusem? – wydusiłem z siebie pytanie.
– No coś ty! – parsknęła śmiechem. – Magnus to taka chwilowa znajomość. Nic poważnego!
– Mamo! On jest niewiele starszy ode mnie! Na Boga!
– No i co z tego? – Wzruszyła ramionami. – Chcesz powiedzieć, że czegoś mi brakuje?
Westchnąłem ciężko. Zrezygnowany spojrzałem na Edytę, a potem na moją nową mamę. Cóż tu było dużo mówić... Wyglądała świetnie, to musiałem przyznać. Wziąłem jej walizki i poszliśmy do mnie.
Była u mnie przez tydzień. Codziennie rano, jeszcze przed świtem, wychodziła pobiegać. Potem robiła mi na śniadanie tosty, które pamiętałem z dzieciństwa. Gdy byłem w pracy, ćwiczyła na siłowni, a później wracała do domu, żeby ugotować mi obiad. Wieczorami siadaliśmy przy winie i rozmawialiśmy. Gdyby nie jej wygląd, to była moja dawna, kochana mama. Co najważniejsze, widziałem, że jest szczęśliwa. Po jej wyjeździe byłem skołowany. Początkowo nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć, ale już oswoiłem się z tą niezwykłą metamorfozą. Przecież każdy ma prawo do szczęścia, a tym bardziej moja mama, która poświęciła mi pół życia.