"Zaprosiłem kumpli na swój wieczór kawalerski. Impreza była super, tyle że... rano obudziłem się obok nagiej, obcej kobiety!"
Fot. Adobe Stock

"Zaprosiłem kumpli na swój wieczór kawalerski. Impreza była super, tyle że... rano obudziłem się obok nagiej, obcej kobiety!"

"Moja narzeczona powiedziała kiedyś, że nie wybaczyłaby mi zdrady. Byłem wówczas pewien, że czegoś takiego nigdy w życiu jej nie zrobię. A potem był suto zakrapiany wieczór kawalerski. Po kolejnych kieliszkach alkoholu wszystko zaczęło wirować mi przed oczami. Pamiętam, że do mieszkania weszły trzy dziewczyny i że z nimi tańczyłem. A potem wszystko rozmyło się we mgle... Co ja najlepszego zrobiłem?! Łukasz, 24 lata

Brachu, no to wpadłeś na całego! – Klepnął mnie po ramieniu Rafał.
– Tak się dać usidlić! – Kręcił głową Sławek.
– Ostatni dzień wolności – dodał Arek. – Musisz to wykorzystać.
Kumple z pracy prześcigali się w okrzykach, co chwilę napełniając mój kieliszek i wznosząc kolejny bzdurny toast. Śmiałem się razem się z nimi, bo wiadomo, że takie wygłupy są normalne na wieczorze kawalerskim. Kilku chłopaków było już żonatych i bardzo sobie chwalili ten stan, a reszta o nim marzyła. Ale takie spotkania są właśnie po to, żeby obrzydzić panu młodemu małżeństwo.

Wieczór kawalerski rozkręcał się na całego

– Co z was za kumple?! – krzyknąłem w pewnym momencie, gdy już nieźle szumiało mi w głowie. – Obiecywaliście panienki wyskakujące z tortu, a tu co? Nic. Tylko przechwalać się potraficie… Nie zależało mi na tych atrakcjach, ale alkohol robił swoje. Wzrastała chęć do wygłupów...
– Moment, kochany! – Arek ledwie trzymał się na krześle. – Dostaniesz swój prezent, nic się nie bój. Tylko dobrze go wykorzystaj! – dodał. – Bo potem już tylko Dorotka... – ostrzegał.
– Moja kochana Dorotka... – westchnąłem.
– Ej, widzicie?! Ten facet już przepadł! – darł się Rafał. – Wódki mu! – polecił, a sam poszedł otworzyć drzwi, bo właśnie zadźwięczał dzwonek.

Obudziłem się z potwornym bólem głowy.
– Dorotka? – mruknąłem, szukając obok siebie narzeczonej. – Dorotka... – powtórzyłem, gdy znalazłem jej ramię. Otworzyłem oczy i... jęknąłem. Obok mnie leżała jakaś obca baba!

Co ja najlepszego zrobiłem?!

– Cholera! – wykrzyknąłem z przerażeniem, bo zacząłem sobie przypominać wczorajszy wieczór. Wszystko zrozumiałem. – Wstawaj! – Potrząsnąłem ramieniem dziewczyny
– Mhhhmmm – mruknęła, przewracając się na drugi bok.
– Wstawaj! Zabawa skończona! – wrzasnąłem, brutalnie zdzierając z niej kołdrę. – Idę pod prysznic, a jak wrócę, ma cię tu nie być! – rozkazałem. I nie patrząc na dziewczynę, przemknąłem do łazienki. Odkręciłem zimną wodę i... walnąłem kilka razy głową w ścianę.
– Dureń! Dureń! – powtarzałem. – Co ja teraz zrobię?! Ona mi tego nie wybaczy... „Jednego bym nie zniosła”, brzmiały mi w głowie słowa Doroty, wypowiedziane w czasie jednej z naszych rozmów o przyszłości. „Gdybyś mnie zdradził, to byłby koniec...”.
Pamiętam, że wtedy uśmiechnąłem się i przytuliłem ją mocno do siebie. Taka ewentualność nie wchodziła w rachubę.
– Głuptasku. – Pogładziłem ją po włosach. – O czym ty w ogóle mówisz?!
Byłem wówczas pewien, że czegoś takiego nigdy w życiu jej nie zrobię. A zrobiłem... Zanim jeszcze stanęliśmy przed ołtarzem.
– Pozabijam ich – groziłem głośno kumplom, gdy po wyjściu z łazienki zabrałem się za sprzątanie mieszkania.
Dziewczyna na szczęście sobie poszła, a ja pakowałem do plastikowego worka butelki.

Postanowiłem wszystko jej powiedzieć

Kumple kumplami, nic nie zmieniało jednak faktu, że to ja obudziłem się w łóżku obok nagiej kobiety. I to ja miałem przysięgać nazajutrz miłość i wierność. „Muszę jej powiedzieć!”, zdecydowałem. I wtedy rozległo się pukanie.
– Dorota – szepnąłem, widząc narzeczoną.
– Wolałam zapukać – uśmiechnęła się, cmokając mnie na powitanie w policzek. – Żebyś zdążył ukryć ślady zbrodni...
Czułem, jak oblewa mnie zimny pot. Musiałem być blady, bo powiedziała:
– No coś ty, kochanie. Żartowałam, nie rób takiej miny! – I przytuliła się do mnie, ale zaraz odsunęła się ze wstrętem. – Śmierdzisz jak gorzelnia! – zawołała.
– No, trochę wypiliśmy – przyznałem, chwytając się tego jak ostatniej deski ratunku. – Głowa mi pęka – usprawiedliwiłem swój zły nastrój.
I gdy tak patrzyłem na Dorotę, straciłem całą odwagę. Nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Tak bardzo bałem się ją stracić.
– To co, idziemy? – spytała nagle Dorota.
– Dokąd? – przestraszyłem się.
– Zapomniałeś? Przecież umówiliśmy się, że sprawdzimy, jak przystrojona jest sala weselna – zniecierpliwiła się.
Szybko się ubrałem i wyszliśmy z domu. Ciągnąłem się za Dorotą, męczony kacem, a jeszcze bardziej wyrzutami sumienia. Poza tym prześladowała mnie obawa, że wszyscy dookoła już wiedzą i prawda wyjdzie na jaw.
Nic podobnego, oczywiście, się nie stało, ale nie poprawiło mi to nastroju. Nawet przyszła teściowa zauważyła, że nie wyglądam zbyt dobrze, i natychmiast odesłała mnie z powrotem do domu.
– My tu sobie ze wszystkim poradzimy. A ty lepiej idź się wyśpij przed jutrzejszą uroczystością – powiedziała.
Wieczorem nie mogłem zasnąć, kilka razy chwytałem za słuchawkę. Chciałem zadzwonić do Doroty i powiedzieć jej o wszystkim. Stchórzyłem jednak. Do stracenia miałem wiele, właściwie wszystko. Nie spałem całą noc, przeklinając siebie i swoich kolegów...
– Ale ty wyglądasz! – powiedziała Dorotka, kiedy stawiłem się z wiązanką kwiatów w domu jej rodziców w dniu ślubu.
– Spałeś choć trochę?
– Nie. – Pokręciłem głową.
– Denerwowałeś się? Ja też... – Przytuliła mnie. – Ale niedługo skończy się całe to zamieszanie i będziemy sami...

Przysięgę małżeńską składałem z duszą na ramieniu

Niemal się rozpłakałem. Coraz boleśniej odczuwałem, jakie zrobiłem jej świństwo.
– Wszystko w porządku? – upewniała się jeszcze przed wejściem do kościoła.
– Tak, kochanie – odpowiedziałem, nie patrząc jej w oczy.
– Chyba się nie rozmyśliłeś? – zapytała.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo zagrano pieśń na rozpoczęcie mszy i musieliśmy wchodzić. Przysięgę małżeńską składałem z duszą na ramieniu. Ale to nie był koniec mojej męczarni. Żeby nie robić zamieszania pod kościołem, goście wręczali nam prezenty w sali weselnej. Gdy podszedł do nas Rafał, obok niego zobaczyłem... tamtą dziewczynę! Tę, z którą obudziłem się w łóżku poprzedniego dnia!
– Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia – powiedziała zupełnie naturalnie i cmoknęła mnie w policzek.

Myślałem, że to jakiś koszmarny sen...

Cały wieczór wodziłem wzrokiem za partnerką Rafała. Gdy w pewnym momencie Dorotę porwał do tańca wujek Stefan, nieznajoma natychmiast do mnie podeszła.
– Gratuluję żony! – Uśmiechnęła się szeroko. – Jest tak samo rozrywkowa jak ty? – spytała, puszczając do mnie oko.
– Ostrzegam cię – wycedziłem przez zęby. – Jeśli coś jej powiesz o tej historii, gorzko tego pożałujesz.
– Czekaj... – przerwała mi dość obcesowo. – Zdaje się, że musimy sobie coś wyjaśnić.
– Niczego nie będziemy wyjaśniać – ściszyłem głos, rozglądając się dookoła. – Byłem wtedy kompletnie pijany! A ty perfidnie to wykorzystałaś!
– Czyli koledzy nic ci nie powiedzieli?
– Nie rozumiem... – powoli zaczynałem tracić cierpliwość.
– Myślałam, że ci wszystko wytłumaczą. Mnie wczoraj nawet na moment nie dopuściłeś do głosu. Byłeś strasznie zasadniczy! – Zrobiła nadąsaną minę.
– Ale co mieli mi wyjaśnić?
Że to był kawał, głuptasie! Nic między nami nie zaszło! Upiłeś się do nieprzytomności, więc twoi kumple wpadli na pomysł, żeby położyć cię do łóżka z obcą kobietą. Jesteś czysty jak łza, nawet mnie nie pocałowałeś...

Kamień spadł mi z serca

Zostawiła mnie oszołomionego, bo w naszym kierunku szła właśnie Dorota. Kiedy w końcu dotarło do mnie, że jestem zupełnie niewinny, chwyciłem żonę w ramiona.
– Wiesz? Tylko ciebie brakowało mi do szczęścia – powiedziałem, kołysząc się z nią w rytm muzyki.
Uśmiechnęła się czule.
– A nie mówiłam, że całe to napięcie minie? Wreszcie znów jesteś sobą.
Czułem się tak lekko. Nie dzieliło nas nic! I przysiągłem sobie, że nigdy nie dopuszczę do tego, by jakikolwiek szalony wieczór to zepsuł.

 

Czytaj więcej