"Kasia była zwykłą, kiepsko ubraną dziewczyną. Nie rozumiałem, dlaczego mnie do niej w ogóle ciągnie. Robiłem jej nadzieję, ale nie chciałem się z nią wiązać, nie chciałem się angażować. Gdy wyznała mi, że mnie kocha, zaproponowałem jej... łóżko. Chciałem potem o niej zapomnieć, ale nie umiałem..." Andrzej, 41 lat
Poznałem Kasię 20 lat temu, w klubie. Stała obok bufetu w dziwnej sukience z białym kołnierzem i uśmiechała się niepewnie. Nie była nawet ładna. Wyglądała zupełnie zwyczajnie...
Miałem powodzenie i korzystałem z tego. Zawsze wybierałem atrakcyjne, pewne siebie dziewczyny, dlatego nie rozumiałem, dlaczego postanowiłem poprosić do tańca taką szarą mysz. Była skrępowana, poruszała się sztywno i deptała mi po palcach. Mimo to zatańczyłem z nią jeszcze parę razy i umówiłem się na następny dzień. Spędziliśmy kilka miłych godzin, poszliśmy na spacer, a potem całowaliśmy się w cieniu parkowych drzew. Nigdy wcześniej nie czułem się z nikim tak dobrze. Przestraszyłem się tego. Dlatego postanowiłem nie pojawić się już na następnym spotkaniu.
Kiedy jednak nadszedł dzień randki, nie mogłem usiedzieć w domu i poszedłem do parku. Obserwowałem z daleka, jak ta dziewczyna biegnie na umówione miejsce, rozgląda się dookoła, spogląda na zegarek. Odeszła po piętnastu minutach. Bardzo chciałem pobiec za nią, przytulić ją, ale powstrzymałem się. To naprawdę nie miało żadnego sensu. Później widywałem ją czasem w kawiarni. Patrzyła na mnie, ale była zbyt ambitna, by podejść i zażądać wyjaśnień. Dziewczyny, z którymi się spotykałem, zwykle nie miały takich oporów. A ja po prostu przed nią uciekałem. Ale nie byłem konsekwentny...
Kiedy kolejny raz zobaczyłem ją w klubie, nie mogłem się opanować. Poprosiłem ją do tańca. Widziałem, że się wahała, ale przyjęła moją dłoń. Przytuliłem ją do siebie. Czułem się szczęśliwy, że trzymam ją w ramionach i jednocześnie byłem wściekły, że tak ciągnie mnie do kobiety najbardziej nijakiej i najgorzej ubranej spośród wszystkich moich kobiet. A przecież tamte rzucałem bez żalu. Więc znowu się z nią umówiłem i znowu nie przyszedłem na spotkanie.
Nieraz przyrzekałem sobie, że o niej zapomnę, bo nigdy dotąd nie angażowałem się w stałe związki. Niestety, nie potrafiłem uwolnić się od ciągłego myślenia o niej, przypominania sobie, jak się porusza, jak pięknie pachnie. Widziałem już tylko jedno wyjście. Postanowiłem zaciągnąć ją do łóżka. Wtedy z pewnością okazałoby się, że niczym nie różni się od innych, które bywały tam wcześniej. Ale jakoś nie miałem odwagi jej tego zaproponować.
Po kilku miesiącach takiej szarpaniny, podczas jakiejś dyskoteki wyszliśmy z klubu na taras. Chciałem ją pocałować, ale ona oparła głowę na moich piersiach. Przez chwilę słyszałem tylko jej przyspieszony oddech, a potem wciągnęła głęboko powietrze i zduszonym szeptem powiedziała:
– Andrzej, ja tak dłużej nie mogę. Kocham cię i chciałabym wiedzieć, jaki to wszystko ma sens.
– Kochasz mnie? – poczułem się, jakbym dostał obuchem w głowę. Miłość?! O nie! Wszystko, tylko nie to! Czymkolwiek było uczucie, które tliło się we mnie, na pewno nie było miłością. Po prostu nie życzyłem sobie tego.
– To takie dziwne? – spojrzała na mnie ze smutkiem. – Myślisz, że pozwoliłabym ci traktować się w taki sposób, gdybym cię nie kochała?
– To jakaś bzdura – zaśmiałem się ironicznie. – Nie wierzę w miłość. Mogę ci natomiast zaproponować łóżko. Na pewno nie będziesz żałować.
– Więc tylko o to ci chodziło? – odsunęła się ode mnie gwałtownie. Miałem ochotę ją przytulić, ale nie zrobiłem tego. Chciałem załatwić sprawę raz na zawsze.
– Nie odmówisz mi chyba z powodu jakichś staroświeckich zasad?
– Moje zasady byłyby bez znaczenia, gdybyś mnie kochał. Nie pójdę z tobą do łóżka. I zostaw mnie w spokoju! – krzyknęła i odeszła.
– Zaczekaj! – zawołałem za nią, ale nawet się nie odwróciła. Chwilę zastanawiałem się, czy jej nie zatrzymać. Dałem sobie jednak spokój. „Tak będzie lepiej”, pomyślałem. „Może wreszcie o niej zapomnę. Miłość, też mi coś!”, prychnąłem.
Nie bywała w kawiarniach, nie przychodziła też do klubu. Jakiś czas potem ciotka ze Stanów załatwiła mi pracę kierowcy ciężarówki, więc wyjechałem za granicę. Wciągu następnych dwudziestu lat miałem mnóstwo pięknych kobiet. Nie ożeniłem się jednak, bo żadnej z nich jakoś nie udało się mnie usidlić. W Ameryce zupełnie zapomniałem o Kasi i dopiero po powrocie do kraju przypomniał mi o niej pewien sen. Przyśniła mi się sala klubu studenckiego, migające kolorowe światła i ogłuszający ryk muzyki. Nagle parkiet opustoszał, a na środku krążyliśmy już tylko my dwoje. Ona w granatowej sukience patrzyła mi głęboko w oczy, a ja przytulałem ją mocno, całowałem jej powieki i wciąż powtarzałem "kocham cię". Świat wirował wokół nas, a my unosiliśmy się w powietrzu. Ten sen nawiedzał mnie coraz częściej. Był tak wyrazisty, że nawet na chwilę nie mogłem o nim zapomnieć.
Wiem, że to był szalony pomysł. Przecież na pewno wyszła za mąż. Chciałem jednak spotkać się z nią i powiedzieć jej prawdę. Teraz już wiedziałem, że gdy byliśmy młodzi, uciekałem przed miłością. Znalezienie jej okazało się bajecznie proste. Zadzwoniłem pod numer, który mi kiedyś podała. Ktoś, kto odebrał telefon, powiedział mi, gdzie teraz mieszka. Już następnego dnia ogoliłem się dokładnie, nałożyłem najlepszy garnitur i pojechałem pod ten adres. Kasia mieszkała w wieżowcu na osiedlu pełnym identycznych bloków. Nazwisko na drzwiach było to samo, które nosiła w młodości. Przez chwilę miałem ochotę uciec. Powstrzymałem się jednak. Musiałem się z nią zobaczyć, choćby po to, żeby uwolnić się od tego powracającego snu.
Otworzyła mi drzwi. Poznałem ją od razu. Kiedyś była szarą myszą, a dzisiaj stała przede mną dojrzała kobieta, piękna i ciągle młoda. Jej figura wypełniła się przez te lata, oczy nabrały pewności siebie, a rysy twarzy – charakteru. Zamurowało mnie na jej widok i nie bardzo wiedziałem, co powiedzieć. Ona jednak nie wydawała się zdziwiona tą niespodziewaną wizytą. Zaprosiła mnie do środka w tak naturalny sposób, jakbyśmy się widzieli nie dalej niż wczoraj. Kiedy jednak znaleźliśmy się już w pokoju, jej pytający wzrok sprawił, że poczułem się niczym zagubiony szczeniak. Dziwne, jak po latach odwróciły się role. Wtedy uważałem ją za dziecko, a dzisiaj sam czułem się niepewnie, nie wiedząc, jak zacząć rozmowę. Ona natomiast nie miała w sobie już nic z tamtej nieśmiałej, zahukanej dziewczyny.
– Poczekaj moment – uśmiechnęła się do mnie. – Zrobię tylko kawę i powiesz mi, co cię tu sprowadza.
– Właściwie sam nie wiem. Po prostu musiałem cię zobaczyć – zacząłem i spojrzałem jej w oczy.
– Po tylu latach? Skąd ten nagły kaprys? Byłam przekonana, że zapomniałeś o mnie – stwierdziła niby niedbałym tonem, ale wydawało mi się, że jej głos zadrżał.
– A ty nie zapomniałaś? – zapytałem, bo nagle zacząłem mieć nadzieję, że może ona czuje to samo, co ja.
– Nie. Ale ja cię kochałam. Pierwszej miłości się nie zapomina.
– Tak. Wiem – powiedziałem, i już nie próbując udawać niczego, dodałem: – Ja też cię kochałem, Kasiu. Tylko byłem zbyt głupi, żeby...
– Dziś to i tak nie ma znaczenia – powiedziała matowym głosem.
– Ależ ma! – krzyknąłem. – Dopiero teraz zrozumiałem, że nadal cię kocham. Uwierz mi!
– Czego ty właściwie ode mnie chcesz? – zapytała ostro.
– Przecież moglibyśmy zacząć wszystko od nowa... – zacząłem cicho.
– Już raz zniszczyłeś mi życie – przerwała mi. – A teraz chcesz to zrobić po raz drugi? Tylko po to tu dziś przyjechałeś?
– Kasiu, daj mi jeszcze jedną szansę. Zresztą ty też nie masz już dwudziestu lat... – powiedziałem z przekąsem i poczułem, że znowu wszystko psuję.
– Boże, w ogóle się nie zmieniłeś. Dalej jesteś takim samym żałosnym podrywaczem – zaśmiała się.
– Mylisz się! Czy to, że teraz tu jestem, nic dla ciebie nie znaczy?
– Nie wierzę, że jesteś aż tak głupi. Czy ty myślisz, że dla ciebie rzucę wszystko? – podniosła głos. – Myślisz, że zmienię swoje życie?
– Niczego nie zakładam. Ja tylko... – zacząłem się plątać, bo nie spodziewałem się, że tak mnie potraktuje. I nagle z triumfem przytoczyłem argument, który przyszedł mi w tej chwili do głowy.
– Nie zmieniłaś nazwiska, więc nie wyszłaś za mąż! Co niby miałabyś zmieniać?
– Po rozwodzie wróciłam do swojego panieńskiego nazwiska – powiedziała chłodno. – To było pięć lat temu. I teraz mam zamiar ułożyć sobie życie z kimś, komu ufam. I kogo kocham.
– Przepraszam – powiedziałem i zacząłem zbierać się do wyjścia. – Myślałem, że pamiętasz...
– Oczywiście, że pamiętam. Jeszcze nikt mnie tak nie upokorzył... – odgarnęła włosy z czoła. – Ale to nie powód, by znów do tego wracać. Musisz zrozumieć, że to się nigdy nie udaje.
Powlokłem się do korytarza. Wiedziałem, że właśnie straciłem Kasię po raz drugi. Po raz drugi okazałem się egoistą. Drzwi wejściowe otworzyły się, zanim zdążyłem dotknąć klamki. Zamarłem z wrażenia. Zobaczyłem dziewczynę, wyglądającą tak samo, jak moja szara myszka dwadzieścia lat temu.
– Witaj, córeczko – Kasia uśmiechnęła się do niej z czułością. – Jak było w kinie? Dobrze się bawiłaś? – Fantastyczny film, mamo. Musicie go koniecznie zobaczyć ze Stefanem... – były tak zajęte sobą, że nie zwracały już na mnie uwagi. Mruknąłem tylko coś na pożegnanie i wyszedłem z mieszkania. Ale zanim zamknęły się drzwi, usłyszałem jeszcze ostatnie słowa.
– Kto to był, mamo?
– Nikt, kochanie. Nikt ważny.