"Praca z mężem w jednej firmie to był błąd! Skończyło się wielkim wstydem..."
Fot. 123 RF

"Praca z mężem w jednej firmie to był błąd! Skończyło się wielkim wstydem..."

"Mój mąż jest kierowcą. Pewnego dnia poprosił mnie, bym załatwiła mu pracę u siebie w firmie. Przyznam, że nie byłam zachwycona tym pomysłem. Co innego mieć męża w domu co wieczór, a co innego razem pracować. Głupio mi było odmówić, więc poleciłam go mojemu szefowi. Niestety, bardzo szybko tego pożałowałam...!  Magdalena, 38 lat

Mieliśmy z Mirkiem taki zwyczaj, że wieczorem opowiadaliśmy sobie, co przydarzyło się nam w ciągu dnia w pracy. Rozmawialiśmy przez telefon, bo mąż, zawodowy kierowca ciężarówki, był w trasie.
– Mam dość tej roboty! Płacą marne grosze, a wymagania coraz większe! Przez cały tydzień nie ma mnie w domu, prawie nie widuję dzieci... – narzekał.
– No to zacznij szukać pracy bliżej domu – podsunęłam. – Nie będziesz się męczył, a może nawet zaczniesz lepiej zarabiać.
– Masz rację, trzeba się rozejrzeć za czymś nowym – uznał. – Ale ty też popytaj znajomych, poczytaj jakieś ogłoszenia – poprosił.

W mojej firmie akurat szukali kierowcy

Tak się złożyło, że w tamtym czasie mój szef postanowił kupić ciężarówkę do naszej firmy.
– Nie opłaca mi się płacić kurierom i spedycji za przewóz towarów – tłumaczył i dodał, że musimy znaleźć pracownika na stanowisko kierowcy-magazyniera. W domu opowiedziałam o tym mężowi.
– Słuchaj, Magda, to jest dobra okazja dla mnie! – ucieszył się Mirek. – Pomyśl tylko, jak dobrze byłoby nam pracować razem w jednej firmie! Widzielibyśmy się codziennie, a ile zaoszczędzilibyśmy na dojazdach! – przekonywał. – Poleć mnie swojemu szefowi, umów na rozmowę i nie zapomnij poprosić, żeby mnie przyjęli.
Przyznam, że nie byłam zachwycona tym pomysłem. Chciałam, żeby Mirek znalazł pracę blisko domu, ale niekoniecznie w mojej firmie. Co innego mieć męża w domu co wieczór, a co innego razem pracować. Nie potrafiłam jednak odmówić i nazajutrz poprosiłam swojego przełożonego o rozmowę.
– Jeśli twój mąż jest tak samo uczciwy i solidny jak ty, na pewno będzie dobrym kierowcą – stwierdził prezes i kazał Mirkowi stawić się do pracy.

Mąż nie był zbyt obowiązkowy, ale nie przyznałam tego

– Staraj się, żebym nie musiała się wstydzić za ciebie – upomniałam Mirka.
– Za kogo mnie masz? – odparł urażony.
Mąż już po kilku tygodniach zaczął opowiadać swoim kolegom i znajomym o tym, co się dzieje u nas w zakładzie. – W magazynach leży stal walcowana warta pewnie ze 100 tysięcy, a dozorca w nocy śpi w kantorku – relacjonował przejęty. – Na dodatek w całym obiekcie działają tylko dwie kamery. Reszta jest zepsuta!
– Mirek, czy ty zupełnie zwariowałeś?! Po co mówisz ludziom takie rzeczy?! – złościłam się w domu. – Zobowiązałeś się przestrzegać tajemnicy służbowej. Przecież raz już wyleciałeś za gadulstwo, z pierwszej firmy transportowej, pamiętasz?! – przypomniałam mu.
– Nic złego nie zrobiłem – wzruszył ramionami. – Nie rozmawiam przecież ze złodziejami, tylko z zaufanymi ludźmi. Niestety, gadulstwo nie było jedyną wadą męża. Mirek ciągle zapominał, że klient powinien podpisać „wuzetkę” (czyli dokument potwierdzający wydanie towaru), którą trzeba później oddać do biura. Z kolei któregoś dnia przy rozładunku nie policzył towaru. Jednemu klientowi zawiózł za dużo paneli, innemu za mało. Musiał później to odkręcać.
– Ja nie wiem, o czym ten facet myśli! – złościł się kierownik, zerkając na mnie niechętnie. – Przez takie pomyłki możemy stracić klientów, a już na pewno czas i paliwo! Czułam się trochę winna, bo poleciłam męża na stanowisko kierowcy.

Ciągle się za niego wstydziłam 

– Mirek, za dużo tych gaf! – krzyczałam. – Nie chcę się za ciebie wstydzić!
– A ty co? Taka święta jesteś?! Wiem, że niedawno przeoczyłaś przetarg i zapomniałaś wysłać ofertę do klienta – odgryzł się.
– Nie podoba mi się ta nasza współpraca – stwierdziłam. – Coraz częściej się kłócimy, nawet wieczorami nie mamy o czym pogadać, tylko wypominamy sobie błędy – rozżaliłam się. – Nie chcę, żeby tak było!
– Obiecuję, że się poprawię – powiedział pojednawczo i pocałował mnie na przeprosiny.
Przez jakiś czas Mirek rzeczywiście przykładał się do pracy. Zaczęło mnie za to złościć co innego. W naszym zakładzie pracuje kilkadziesiąt osób i ciągle ktoś ma imieniny albo urodziny Takie imprezy zawsze odbywały się w piątek po pracy. Mąż regularnie w nich uczestniczył, a mnie kazał wracać do domu.
– Dlaczego mam siedzieć sama w czterech kątach, kiedy ty się bawisz? – złościłam się.
Jesteś przykładną żoną i matką. Nie wypada ci imprezować po pracy – stwierdził. –
Wystarczy, że codziennie pijesz kawę z kierownikiem w jego gabinecie – rzucił niby żartem, a ja zatrzęsłam się ze złości. – Przyprowadziłaś sobie do pracy anioła stróża – podśmiewały się ze mnie koleżanki. – Nawet nie możesz swobodnie pożartować z chłopakami, a co dopiero wypić na imieninach.

Mirek coraz częściej przesadzał

Kiedyś byliśmy zgodnym małżeństwem, a teraz wszystko mnie w nim denerwowało. Czara goryczy przelała się, gdy któregoś razu mąż pojechał do pracy na kacu. Dzień wcześniej mieliśmy gości i mój ślubny sporo wypił.
– Mirek, już wystarczy, od rana będziesz woził towar samochodem – upominałam go. – Ty mnie zawieziesz do roboty – wybełkotał. – Tak się składa, że jutro nie mam żadnych wyjazdów, tylko będę układał towar w magazynie – wyjaśnił. Niestety, wyszło inaczej. Trafił się niecierpliwy klient i trzeba było dostarczyć mu towar.
– Szefie, nie mogę jechać – wykręcał się Mirek. – Wczoraj trochę popiłem. Jeśli mnie zatrzymają, alkomat coś wykaże – przyznał zmieszany.
– Tego już za wiele! – prezes się wściekł. – Weź urlop i idź do domu, nie chcę cię widzieć na oczy!
Było mi tak strasznie wstyd za męża, że rozpłakałam się na zapleczu.
– Szefie, bardzo pana przepraszam za Mirka. To nie był dobry pomysł, żeby tu pracował – pokręciłam głową.
– Pani Magdo, cenię pani pracę i wkład w rozwój firmy. Dlatego nie zwolnię Mirka dyscyplinarnie, ale chyba pani rozumie, że w naszej firmie nie ma już dla niego miejsca...
Oczywiście – odparłam i odetchnęłam z ulgą, bo od dawna marzyłam, żeby mąż znalazł inną pracę. Mirek i tak miał szczęście, że prezes rozwiązał z nim umowę za porozumieniem stron. Dzięki temu mąż zachował czyste papiery i wkrótce znalazł pracę jako kierowca w firmie kurierskiej. Nie wiem, na jak długo się tam zadomowi, bo ciągle myli klientów i dokumenty, źle rozlicza pieniądze, a nawet kilometry. Ale to już jego problem, nie mój. Jedno jest pewne, nigdy więcej nie zamierzam szukać mu pracy! 

 

Czytaj więcej