"Wyjaśniłyśmy ojcu, co go czeka, jeśli porzuci mamę dla kochanki. Wrócił z podkulonym ogonem..."
Fot. 123RF

"Wyjaśniłyśmy ojcu, co go czeka, jeśli porzuci mamę dla kochanki. Wrócił z podkulonym ogonem..."

"Mama przez całe życie tolerowała skoki w bok naszego taty. Gdy skończył 60 lat, uspokoił się i była wreszcie szczęśliwa. Myślała, że jej mąż się już wyszumiał, ale niestety, nie miała racji. Wtedy wkroczyłyśmy z siostrą do akcji..." Anita, 43 lata

Tato nigdy nie był święty. Pamiętam z dzieciństwa, jak nie wracał na noc, a mama przez niego płakała. Pamiętam jej wymówki i jego zapewnienia, że kocha tylko ją i nas.

Po każdym romansie ojca był nowy miesiąc miodowy

– Halinko, ty i dziewczynki jesteście całym moim światem. Tamto to tylko przygoda – powtarzał. Te przygody z innymi kobietami powtarzały się nieustannie. Po każdym romansie tato obdarowywał mamę prezentami, przysięgał, że już nigdy więcej... A później w naszym domu następował długi miesiąc miodowy. No po prostu rodzinna sielanka. Tato spowiadał się z każdej minuty spędzonej bez mamy, zaraz po pracy wracał do domu, był troskliwym i kochającym ojcem.
Chwytałyśmy z siostrą te chwile, żeby nie uronić ani sekundy, bo wiedziałyśmy, że będzie jak zawsze. Że tato znów wda się w romans, mama będzie płakała w poduszkę, a w domu zrobi się zimno i cicho... Tak wyglądało nasze dzieciństwo.

Gdy byłyśmy starsze, nie chciałyśmy już na to patrzeć

Gdy byłam nastolatką, odważyłam się powiedzieć mamie, że się jej dziwię i że takiego męża dawno powinna pogonić.
– Za smarkata jesteś, żeby to zrozumieć – skwitowała tylko. Obraziłam się wtedy i na nią, i na tatę. Na tatę bardziej. Nie dałam mu się przekupić parą luksusowych dżinsów i nie rozmawiałam z nim aż do matury. Później wyjechałam na studia.
– Nie chcę patrzeć na ten wasz rodzinny cyrk, nie zamierzam przyjeżdżać na weekendy – powiedziałam mamie na pożegnanie. Mimo że nie rozmawiałam z tatą, on co miesiąc przysyłał mi pieniądze, dzięki którym mogłam nie martwić się o byt i skupić na nauce. Po trzech latach Basia zdała maturę, też dostała się na studia i zamieszkałyśmy razem. Bardzo rzadko jeździłyśmy do domu, nie wiedziałyśmy, jak żyją rodzice i nie chciałyśmy wiedzieć.

Mama myślała, że tata już się wyszumiał...

Dopiero kiedy tato skończył sześćdziesiątkę, po raz pierwszy szczerze porozmawiałyśmy z mamą. Powiedziała nam wtedy, że już jest szczęśliwa i spokojna.
– Mężczyźni później dojrzewają, ojciec musiał się wyszumieć, ale teraz mnie nie zdradza – uśmiechała się. – Najgorsze za nami.
Tato też zrobił się spokojniejszy. Powiedziałabym nawet, że stracił swój dawny wigor i stał się zwyczajnym, trochę nudnym starszym panem. Ale wciąż był kochającym ojcem i doskonałym dziadkiem dla wnucząt, wybaczyłam mu błędy młodości i moje niespokojne dzieciństwo. Byłam dojrzałą kobietą, sama miałam męża, dziecko, wiedziałam więc, że życie nie zawsze wygląda tak, jakbyśmy chcieli. Wyglądało na to, że najstarsze pokolenie naszej rodziny wreszcie wyszło na prostą. Ale któregoś wieczoru zadzwoniła mama.
– Przyjedź. Tego już nie przetrwam, wasz ojciec zwariował – wyszlochała do słuchawki. Natychmiast wsiadłam do samochodu, a po drodze zgarnęłam Basię. Dwie godziny później byłyśmy na miejscu.

Zakochał się w sanatorium i odszedł 

Mama wyglądała okropnie, rozczochrana, zapuchnięta od płaczu, w spranej podomce i starych kapciach ojca.
– On ode mnie odszedł – załkała. – Dwa miesiące temu był w sanatorium, wrócił szczęśliwy, jakby mu ubyło ze trzydzieści lat. Tydzień temu powiedział, że się zakochał, zabrał walizkę i odszedł do Irenki.
– Do jakiej Irenki? – spytałyśmy jednocześnie.
– Nie wiem, dziewczynki, i mnie to nie obchodzi – odpowiedziała. – Nic do niej nie mam, to ten stary cap mnie zostawił. Tyle lat znosiłam jego skoki w bok, nie należy mi się spokojna starość? – spytała, zanosząc się od płaczu.
Spojrzałyśmy na siebie z Basią i już wiedziałyśmy, co robić.

Albo się opamięta, albo... puścimy go w skarpetkach

Moja siostra posadziła mamę przed komputerem.
– Połącz się z bankiem – nakazała jej. – Zaufaj nam, proszę.
Chwilę później wspólne konta bankowe i lokaty rodziców zostały wyczyszczone do zera. Pieniądze bezpiecznie spoczywały tam, gdzie ojciec nie mógł ich znaleźć. Gdy było po wszystkim, wyjęłam z torebki tabletki nasenne i zaserwowałam mamie dawkę, po której miała przespać dziesięć godzin.
– To nie jest w porządku – powtarzała w kółko. – U nas nikt przed nikim pieniędzy nie chował.
– Ale teraz tak trzeba – uspokoiłam ją.
Po piętnastu minutach już spała.
– A jutro zaprosimy tatusia na kawkę – Basia zatarła ręce. – Załatwimy go, aż mu w pięty pójdzie.
Moja siostra jest świetnym radcą prawnym, wiedziałam więc, że z tatą sobie poradzi. Wykorzysta kruczki prawne, tu i ówdzie nadinterpretuje przepisy... Nasz ojciec miał wiele talentów, ale nigdy nie interesował się prawem rodzinnym i to właśnie zamierzała wykorzystać Basia.

Ojciec dowiedziała się, co go czeka po rozwodzie

Rano zadzwoniłam do taty już o siódmej.
– Sprawdź konta bankowe, a potem wpadnij do domu – powiedziałam słodko. Godzinę później był już na miejscu. Rozjuszony jak byk.
– Gdzie pieniądze? – wydyszał.
– Jakie pieniądze? – spytała z troską Basia, stawiając przed nim filiżankę. – Żadnych pieniędzy nie ma. Jeśli nie wrócisz, stracisz dom, firmę, no i samochód.
– Samochód? Mama nie ma prawa jazdy – zaprotestował ojciec.
– Więc potrzebuje pieniędzy na szofera – odpowiedziała hardo Basia. – Baw się dobrze z Irenką, a mamie płać alimenty. W rozliczeniu od razu proponuję twoją połowę domu... Tato zbladł.
– Jak to? – spytał. – Całe życie na to pracowałem.
– Mama też – rzuciłam. A następnie Basia długo i zawile tłumaczyła ojcu, do czego w najlepszym wypadku po rozwodzie będzie miał prawo. Mnie samej ciarki przechodziły po ciele na myśl o tym, jak okrutnie los mógłby się z nim obejść.
Spytaj Irenkę, czy chce takiego gołodupca! – dobiłam go, gdy wychodził z posępną miną.

Wrócił jeszcze tego samego dnia

Zanim mama się obudziła, byłyśmy spokojne o wynik naszej intrygi. I miałyśmy rację, tato wrócił jeszcze tego samego popołudnia. Tym razem nie mógł mamie kupić prezentu na przeprosiny, przyniósł więc kwiatki zerwane w parku. Muszę przyznać, że to było wzruszające i chyba rozumiem, dlaczego mama wciąż przyjmowała go z powrotem. Teraz ja i Basia musimy przemyśleć, jak zabezpieczyć ją na wypadek kolejnych wyskoków taty. Bo on zdążył się postarzeć, ale chyba wciąż jeszcze się nie wyszumiał. 

 

Czytaj więcej