"Podryw na wnuczkę? Nie spodziewałem się, że dzięki temu spotkam drugą połówkę!"
Teraz soboty i niedziele spędzamy tylko we dwoje, przechadzając się pod rękę po rynku i parkach
Fot. Adobe Stock

"Podryw na wnuczkę? Nie spodziewałem się, że dzięki temu spotkam drugą połówkę!"

"Kiedy zobaczyłem mojego przyjaciela z elegancką kobietą pod rękę, zakłuło mnie w sercu z zazdrości. Ja po śmierci żony byłem sam jak palec. Fakt. Nie szukałem nowej partnerki, bo nawet nie wiedziałem, jak i gdzie miałbym to robić? Ale jak to mówią, życie jest pełne niespodzianek..."  Stanisław, 66 lat

Wracałem z działki rowerem. Na bagażniku w koszyku miałem trochę warzyw i owoców, a w torbie zawieszonej na kierownicy – astry. Wjechałem na rynek i zobaczyłem Antka idącego pod ramię z jakąś przystojną, elegancką babeczką. Antek odstawiony jak kościelny w Boże Ciało opowiadał coś swojej towarzyszce, a ta śmiała się w głos. Chciałem skręcić w boczną uliczkę, by uniknąć spotkania z nimi. Ale było za późno na ucieczkę. Antek dostrzegł mnie, pomachał ręką i zawołał po imieniu.
Zakląłem pod nosem i podjechałem do nich.

Aż mnie zakłuło w sercu z zazdrości

– No cześć, Stasiu! – Przyjaciel wyciągnął do mnie rękę na powitanie. – Pozwól, że ci przedstawię Anię. Aniu, to mój serdeczny kolega Staszek. Opowiadałem ci o nim.
Odruchowo wytarłem dłoń o sweter i podałem ją Annie.
– Miło mi – powiedziałem, lekko się czerwieniąc, pod jej taksującym spojrzeniem. – Ja właśnie z działki wracam – tłumaczyłem się jak sztubak.
– A my zwiedzamy rynek. Słuchaj, Stasiu, a może byś wpadł do nas wieczorkiem, co? – zaproponował Antek.
„To już: do nas? Szybko poszło”, pomyślałem rozbawiony.
– Nie chcę przeszkadzać... Poza tym mam inne plany – próbowałem się wymigać od wizyty.
– Co ty opowiadasz?! Jakie ty masz plany?! – Antek się zaśmiał. – Seriale będziesz oglądał?
– Upiekłam ciasto – wtrąciła jego towarzyszka.
– Skoro tak, to będę. O której? – poddałem się.
– O osiemnastej może być? – Anna się uśmiechnęła, spoglądając na Antka.
Ten potaknął głową.
– No to do zobaczenia o osiemnastej – pożegnałem się, wskakując na rower.
– Jesteśmy umówieni – rzucił Antek, po czym wziął Annę pod rękę i ruszyli przed siebie.
Muszę powiedzieć, że dawno nie widziałem go takiego pełnego werwy, radosnego, szczęśliwego. Aż mnie zakłuło w sercu z zazdrości. Teraz to naprawdę poczułem się jak stary dziad, a miałem dopiero sześćdziesiąt sześć lat. Skapcaniałem, zdziczałem, między ludzi nie chodziłem, no czasem Antka odwiedziłem, ale odkąd zaczął po sanatoriach jeździć, to się rzadko widywaliśmy. W domu nie miałem do kogo gęby otworzyć, bo żonę pochowałem cztery lata temu. Córka mieszkała na drugim końcu miasta, miała swoją rodzinę, swoje życie. Czasem tylko prosiła, żebym się wnuczką zajął. Do kościoła nie chodziłem, nie czułem takiej potrzeby. Za to na działkę to codziennie jeździłem, żeby mieć jakieś zajęcie.

Anna podsunęła mi ciekawy pomysł...

Po powrocie do domu wykąpałem się, odgrzałem zupę. Otworzyłem szafę, wyjąłem koszulę, przeprasowałem, spodnie też przejechałem żelazkiem, wypastowałem buty. Potem z kwiatów, które przywiozłem z działki, zrobiłem bukiet dla Anny, żeby nie iść w gości z pustymi rękami. Z barku wyjąłem jeszcze butelkę śliwowicy. No i poszedłem z wizytą. Drzwi otworzyła Anna.
– Zapraszam. – Zachowywała się jak pani domu. – O, to dla mnie? – Pokraśniała, kiedy wręczyłem jej kwiaty. – Piękne. Ale z ciebie romantyk! Dziękuję. Wchodź, Antek szaleje w kuchni.
Poszedłem przywitać się z przyjacielem.
– Aneczko, zajmij się naszym gościem, ja za chwilę będę gotów, dobrze? – zwrócił się do swojej partnerki.
Anna zaprowadziła mnie do salonu, wstawiła kwiaty do wazonu.
– Stasiu, marnujesz się – wypaliła z grubej rury. – Czemu taki przystojny, szarmancki mężczyzna jak ty jest sam?
– Jakoś tak wyszło...
– A może ty nie wychodzisz okazjom naprzeciw? Wiesz, ile jest fajnych, samotnych babek na tym świecie?
– Tylko gdzie ich szukać?
A co robią kobiety w naszym wieku? Opiekują się dziećmi, chodzą do parku, na place zabaw. Wiele z nich to wykształcone babki, na poziomie... Masz wnuczkę, prawda? Dlaczego więc tego nie wykorzystać?
Rozbawiła mnie.
Proponujesz podryw na wnuczkę? – Zaniosłem się śmiechem.
– Można tak to nazwać. – Uśmiechnęła się. – W każdym razie warto spróbować.
– A wam co tak wesoło? – zapytał Antek, wchodząc do pokoju.
Ania streściła w dwóch zdaniach naszą rozmowę.
– Stary, to genialny pomysł! Ania wie, co mówi.
– A dajcie spokój, ja się do tego nie nadaję. – Pokręciłem głową.
Więcej nie wracaliśmy to tego tematu. Ja i podrywanie niań? Co za pomysł?!
Ale jak to mówią, życie jest pełne niespodzianek...

Nazajutrz miałem się zająć się wnuczką

W poniedziałek rano zadzwoniła do mnie córka i zapytała, czy mógłbym zająć się Olą, bo ona musi zostać dłużej w pracy, a Adam będzie w trasie.
– Odbierzesz Olusię z przedszkola i możecie pójść gdzieś na lody albo na plac zabaw. – Miała gotowy plan.
No co miałem zrobić? Odmówić?
– Nie ma problemu. Zajmę się nią, nie martw się – zapewniłem.
Kiedy odebrałem wnuczkę z przedszkola, zapytałem ją, co chce robić.
– Pójdziemy na lody i na huśtawki do parku – odparła mała.
Kupiłem jej lody w budce przy wejściu i poszliśmy na plac zabaw. Usiedliśmy na ławce, żeby mała spokojnie zjadła. A że słoneczko jeszcze dosyć mocno przygrzewało, lody się topiły i spływały Oli po brodzie i rączce.
– Dziadku, powycieraj, proszę. – Wnuczka wyciągnęła do mnie upaćkaną łapkę.
Zacząłem szukać po kieszeniach chusteczki. Ale nie znalazłem, nie przewidziałem takiej sytuacji.
– Proszę. – Sympatyczna kobieta, która siedziała na ławce obok, podeszła do nas i podała Oli mokrą chusteczkę.
– Dziękuję. – Mała uśmiechnęła się do niej, wytarła rączki i zerwała się z ławki. – Dziadku, idę na huśtawkę, dobrze? – wykrzyknęła i już jej nie było.
Ja także dziękuję za pomoc – zwróciłem się do kobiety.
– Nie ma za co. – Ta machnęła ręką i wróciła na swoje miejsce.
Przymknąłem oczy, wystawiłem twarz do słońca i nagle z błogostanu wyrwał mnie płacz mojej wnuczki. Zerwałem się na nogi i podbiegłem do niej.
– Co się stało? – zapytałem.
– Bubu mam – łkała, pokazując zadrapane i lekko krwawiące kolana.
Wziąłem ją na ręce, podniosłem i stanąłem, nie wiedząc, co zrobić.
– Niech pan tu podejdzie – zawołała do mnie ta kobieta z sąsiedniej ławki. – Trzeba to tylko przemyć wodą i zakleić plastrem. Nic się wielkiego nie stało. Jak masz na imię, skarbie? – zwróciła się do mojej wnuczki, kiedy posadziłem ją na ławce.
– Ola.
– Olu, poleję kolanka wodą, wytrę i dam plasterki. Zobacz, jakie fajne. – Wyjęła z torebki ozdobne plasterki z jakimiś bajkowymi postaciami. – I gotowe. Boli? Nie? No to super.
– Dziadku, mogę iść na zjeżdżalnię? – mała zapytała tak, jakby nic się nie stało i nie czekając na odpowiedź, pobiegła.
– Jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc – zwróciłem się do kobiety. – Nie przygotowałem się. Nie wiedziałem...
– Nie ma za co. – Uśmiechnęła się. – Niedzielny dziadek?
Roześmiałem się.
– Można tak powiedzieć – odparłem. – A pani, widzę, jest przygotowana na każdą okoliczność. Jak to babcia.
– Niania. Nie mam wnuków. Opiekuję się obcymi dziećmi, żeby dorobić, no i żeby mieć powód, by wyjść z domu, pobyć między ludźmi, mieć do kogo się odezwać, bo ile można rozmawiać ze swoim odbiciem w lustrze... Oj, przepraszam, zanudzam pana.
Absolutnie nie. Doskonale panią rozumiem... Mam to samo. A może... Nie, nie, przepraszam... – przestraszyłem się tego, co chciałem zaproponować.
– Jestem tu codziennie, oprócz sobót i niedziel. Mam na imię Danuta. – Uśmiechnęła się, jakby przejrzała moje zamiary. – Muszę się już zbierać i odstawić młodzieńca do rodziców. Do zobaczenia – pożegnała się, wstając z ławki.

Patrzyłem za nią i uśmiechałem się do siebie...

Kiedy wróciłem z Olą do domu, zaproponowałem córce, że następnego dnia mogę odebrać Olę z przedszkola i pójść z nią na plac zabaw.
– Ooo, bardzo chętnie. Wyskoczę na zakupy – ucieszyła się córka.
Następnego dnia zaopatrzyłem się w chusteczki, wodę, plasterki. Po przedszkolu poszliśmy na lody, a potem na plac zabaw. Z daleka zobaczyłem Danutę. Siedziała na tej samej ławce, co poprzedniego dnia. Chyba poczuła na sobie moje spojrzenie, bo odwróciła się w moją stronę, uśmiechnęła i pomachała mi ręką.
Czekała tam na mnie każdego dnia, oprócz sobót i niedziel.
Teraz soboty i niedziele spędzamy tylko we dwoje, przechadzając się pod rękę po rynku i parkach.

 

 

Czytaj więcej