"Zobaczyłam, że Jurek po rozwodzie stał się innym człowiekiem. Wtedy pomyślałam o swoim małżeństwie..."
Fot. 123RF

"Zobaczyłam, że Jurek po rozwodzie stał się innym człowiekiem. Wtedy pomyślałam o swoim małżeństwie..."

"Jurek był kiedyś mężem mojej najlepszej przyjaciółki. Zaprosił mnie na kawę, a ja się zgodziłam, bo byłam ciekawa, jak ułożyło mu się życie po rozwodzie. Gdy go słuchałam, coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać... Miałam wrażenie, jakby klapki spadały mi z oczu..." Weronika, 31 lat

Wychodziłam z pracy, gdy zadzwonił do mnie Jurek. Zapytał, czy nie miałabym ochoty na kawę. Trochę byłam w szoku. Nie widzieliśmy się ze trzy lata. Słyszałam, że wyjechał za granicę. Kiedyś spotykaliśmy się bardzo często. Był mężem mojej najlepszej przyjaciółki. Oni i ja z moim Darkiem bardzo się lubiliśmy. Wspólne imprezy, wypady za miasto. Gdy jednak Marta rozstała się z Jurkiem, wszystko się skończyło. Dziś nawet z nią miałam sporadyczny kontakt.

Jurek bardzo się zmienił – na lepsze

 – Jestem tylko przejazdem... Byłem na grobie mamy. Wieczorem wracam do Szwajcarii, ale przed podróżą chciałbym wypić kawę, nie bardzo mam z kim, dlatego zadzwoniłem do ciebie – był rozbrajająco szczery. – Ale zrozumiem, jak nie możesz, trochę cię zaskoczyłem. Miał spokojny głos, co mnie zdziwiło. Kiedyś był lekkim furiatem. Strasznie się wkurzał, gdy coś szło nie po jego myśli.
– Dobrze – zgodziłam się. Ale nie dlatego, że zrobiło mi się go żal. Byłam ciekawa, jak mu się ułożyło życie.
Umówiliśmy się w osiedlowej kawiarence, która słynęła z „Leśnego mchu”. Było to ciasto ze szpinakiem i żurawiną, przetykane kremem. Naprawdę dobre.
Gdy przyszłam, on już siedział przy stoliku i pił czarną kawę. Wstał na mój widok i uśmiechnął się od ucha do ucha. Chociaż był luty, miał na sobie jasną bawełnianą bluzę i letnie, niebieskie spodnie. Miała zadbaną krótko przystrzyżoną brodę...
– Dobrze wyglądasz – przyznałam. Kiedyś miał ogromny brzuch i wiecznie czerwoną twarz od alkoholu i nadmiaru kawy. Teraz widać było, że dba o siebie, może nawet coś ćwiczy. Pomógł mi zdjąć płaszcz. Kilka osób rzuciło nam ciekawe spojrzenia. Głupio mi się zrobiło, bo ja przy nim wyglądałam jak kocmołuch. Niezbyt świeże włosy zebrane w niedbały kucyk, znoszone, niemodne ciuchy...

Rozstanie z Martą dobrze mu zrobiło

– Na co masz ochotę? Ja oczywiście zapraszam. Zawsze był szarmancki. Może dlatego go lubiłam, mimo jego wad.
– Co u ciebie? – spytał, gdy już usiadł. Patrzył na mnie ciemnymi, lekko świdrującymi oczami.
– Chodzisz wciąż z tym... tym... Darkiem?
– Już z nim nie chodzę – uśmiechnęłam się.
– To dobrze, bo był z niego straszny buc. Nie szanował cię i rozglądał się za innymi.
– Nie chodzimy ze sobą, bo... wzięliśmy ślub. Zrobił głupią minę.
– Rozumiem, że się zmienił – wybrnął z sytuacji.
– Ty też się zmieniłeś.
– Tak. Jak rozstałem się z Martą, świat mi się zawalił. Na początku miałem do niej straszny żal. Później wreszcie do mnie dotarło, że to ja zawiniłem. Nie byłem najlepszym mężem.
Nie spodziewałam się takiej szczerości. Kiedyś Jurek był bardzo skryty i spięty. Dopiero po alkoholu język mu się rozwiązywał. Z czasem jednak alkohol przestawał mu służyć. Tracił kontrolę nad sobą. Raz widziałam, jak uderzył Martę. Niedługo potem złożyła pozew do sądu. Spytałam ją, czemu nie chce mu dać drugiej szansy.
Jak ktoś raz uderzył, to uderzy po raz drugi. Przeżyłam to w dzieciństwie, gdy patrzyłam na małżeństwo rodziców i nie chcę powtarzać ich błędów – stwierdziła kategorycznie.
Ja uważałam, że powinna jednak powalczyć o swoje małżeństwo. Tak mnie rodzice nauczyli – trzeba być ze sobą na dobre i na złe. Między nimi też nie zawsze dobrze się układało, a jednak trwali razem. Podobnie my z Darkiem. Chociaż każde z nas miało wady, umieliśmy sobie wiele rzeczy wybaczyć. Byliśmy dwa lata po ślubie i myśleliśmy o dzieciach.

Podczas rozmowy zaczęła do mnie docierać bolesna prawda

– Ułożyłeś sobie życie? – spytałam Jurka w pewnym momencie.
– Tak – wyjął komórkę i pokazał mi zdjęcie ładnej brunetki z roześmianym maluchem. – Jestem szczęśliwy. Wreszcie.
Nie wiem dlaczego, ale słuchając go, coraz dziwniej się czułam. Najpierw lekko zdrętwiały mi nogi, później nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez całe ciało.
Jestem wdzięczny Marcie, że się ze mną rozwiodła. Dopiero wtedy mogłem się zmienić, pójść na terapię. Jestem trzeźwy od 26 miesięcy.
– Dlaczego mi to wszystko mówisz? Mam to powtórzyć Marcie? Mam jej powiedzieć, że jesteś szczęśliwy? Nie utrzymujemy ze sobą kontaktu – pewnie oczekiwał, że będę go podziwiać, a ja zawarczałam. Nie wiem, dlaczego się tak wzburzyłam
– Nieee... – wykrztusił. Chwilę milczeliśmy.
– Żałuję, że się z tobą spotkałam – zaczęłam się pośpiesznie ubierać.
– Weronika, co się dzieje? Wzruszyłam ramionami. Nie zamierzałam mu się zwierzać. Chciałam wyjść z kawiarni, ale mnie zatrzymał.
– Widzę, że coś jest nie tak. Nie puszczę cię, jak mi nie powiesz... Chodzi o Darka? Nie zmienił się?
Coś się ze mną stało. Strasznie chciałam stamtąd wyjść i zarazem nie mogłam. Jakby mnie zamroziło. Jurek zdawał się czytać w moich myślach. Kiwał głową, chociaż ja nic nie mówiłam. Na koniec tego niemego przedstawienia mocno mnie przytulił.

Zobaczyłam jak wygląda moje życie, jakby nagle klapki spadły mi z oczu

Szłam do domu dziwnie lekka i spokojna. Słyszałam nawet dźwięk moich butów, uderzających o zapiaszczony chodnik. Ostatni śnieg stopniał, zostawiając po sobie żółtobrązowy piasek. „Trochę jakbym była nad morzem”, pomyślałam nawet w pewnym momencie. Powietrze w naszym miasteczku zupełnie nie było nadmorskie. Oprócz paru bloków znajdowały się tu głównie domki wybudowane w czasach, gdy nic nie było. Kwadratowe, z płaskimi dachami. Ludzie ogrzewali je, paląc w starych piecach opony i śmieci. Z kominów unosił się ciemny, gryzący oczy dym. Nie widziałam tego wcześniej? Zdałam sobie sprawę, że ostatnio mało co widziałam. Jakbym miała klapki na oczach. W domu Darek siedział przed telewizorem, jadł pizzę i sprawdzał co chwilę wiadomości na komórce. Gdy stanęłam w drzwiach, nawet na mnie nie spojrzał. W kuchni syf, chociaż rano zostawiłam ją w idealnym stanie. Znów zdziwił mnie mój spokój. Weszłam do naszej sypialni. Tu też bałagan. Rzeczy Darka na łóżku, podłodze, stoliku nocnym. Widocznie gdzieś się wybierał wieczorem i nie wiedział, w co się ubrać. Na oparciu krzesełka wisiały spodnie i koszula. Czyli to wybrał. Często ostatnio wychodził wieczorami. Gdy pytałam, mówił, że to spotkania firmowe.
– Zaraz posprzątam. Przepraszam! – krzyknął. Umiał mówić „przepraszam”, ale to słowo nic nie znaczyło. Nigdy po sobie nie posprzątał. Teraz też nawet nie drgnął.

Postanowiłam, że czas na zmianę

Usiadłam na łóżku. Musiałam coś zrobić, zanim minie ten spokój. Zadzwoniłam do Marty. Odebrała po trzech sygnałach.
Darek mnie zdradza – powiedziałam w pierwszym zdaniu, żeby się już nie wycofać. Na szczęście Marta nie wykorzystała tego momentu, żeby się odegrać. Mogła mi przecież powiedzieć, że gdy u niej było źle, zamiast pomóc, oceniałam.
– Weź szczoteczkę. Nocujesz dzisiaj u nas – powiedziała.
Spakowałam torbę. Darek, nie patrząc na mnie, mruknął, że wieczorem wychodzi na firmowe spotkanie. Zdawałam sobie sprawę, że jak wrócę następnego dnia, wszystko będzie inaczej. Jeszcze tylko nie wiedziałam jak. Jedno było pewne, już na nic nie chciałam przymykać oczu. Jeśli ktoś raz uderzył, zrobi to ponownie. Kto raz zdradził, też nie powstrzyma się przed drugim razem... 

 

Czytaj więcej