"Norbert wykrzyczał mi w twarz, że to ja zrujnowałam mu życie. Tego było już dla mnie za wiele...!"
Fot. 123RF

"Norbert wykrzyczał mi w twarz, że to ja zrujnowałam mu życie. Tego było już dla mnie za wiele...!"

"Po tym jak Norbert zdradził mnie tydzień przed ślubem, uciekłam z mojego miasta, które tak bardzo kochałam. Nie mogłam tam dalej żyć, bo bałam się że znowu go spotkam i ból powróci. Ale w końcu musiałam przyjechać do chorej mamy w odwiedziny..." Matylda, 25 lat

Matylda?! – zawołała z niedowierzaniem Monika, otwierając przede mną drzwi swojego mieszkania.
– Wchodź – zaprosiła mnie do środka. – Tak się cieszę, że wróciłaś! To już na zawsze, prawda? – spytała.
– Przyjechałam, bo mama ma problemy ze zdrowiem, potrzebuje pomocy – pokręciłam głową. – I nawet nie wyobrażasz sobie, ile mnie to kosztowało. Tak bardzo boję się, że go spotkam – dodałam.

Wiem, że to nie ja powinnam się wstydzić

– Jeszcze nie zapomniałaś? – spytała ze współczuciem Monika.
– Nie zapomnę nigdy – szepnęłam. – Ale w Przemyślu przynajmniej wiem, że nie wpadnę na niego na ulicy. Jest mi łatwiej – wzruszyłam ramionami. – Poza tym tam nikt nie wie, co się stało. Tu wiedzą wszyscy.
– I co z tego? – prychnęła. – Jeszcze tylko tego mi brakuje, żeby wytykali mnie palcami! – westchnęłam.
– Ciebie?! – zaśmiała się. – A za co? To przecież nie ciebie przyłapano na zdradzie tydzień przed ślubem! Nie masz się czego wstydzić. I nie ty powinnaś była uciekać z miasteczka, tylko on.
– Może... – rzuciłam niepewnie.
– Nie może tylko z całą pewnością – sprostowała. – Powiedz sama i szczerze – spojrzała na mnie uważnie. – Nie lepiej ci było tutaj, z nami, z rodziną i przyjaciółmi? Miałaś dobrą pracę, wszyscy cię lubili i znali... A ty ukryłaś się w tym Przemyślu, jak jakiś przestępca – pokręciła głową. – A tymczasem Norbert przechadzał się po ulicach i żył sobie jakby nigdy nic. Ciebie zdradzono, ty uciekłaś i ty zeszłaś Norbertowi z drogi, ułatwiając mu wszystko – tłumaczyła Monika.
– No i co? – wzruszyłam ramionami.
– Dajesz sobą manipulować temu draniowi. Po tym wszystkim, co ci zrobił – dodała.

Tęskniłam za moim miastem i znajomymi ludźmi

Może i Monika miała rację, ale ja nie potrafiłam inaczej. Gdyby nie to, że musiałam zrealizować recepty na leki dla mamy, przemknęłabym chyłkiem przez ulice i skryła się w domu. Nie miałam ochoty spotykać nikogo z dawnych znajomych, choć bardzo za wszystkimi tęskniłam. Na szczęście farmaceutka mnie nie znała, ja też widziałam ją pierwszy raz w życiu. Za to gdy już miałam wychodzić, do środka weszła następna klientka.
– Matylda! – wykrzyknęła radośnie na mój widok.
– Pani Olga! – uśmiechnęłam się. To była moja dawna szefowa, ze sklepu odzieżowego.
– Ślicznie wyglądasz – pochwaliła, głaszcząc mnie po policzku. – Wróciłaś na stałe? – spytała z napięciem.
– Nie – zaprzeczyłam. – Mama się rozchorowała, potrzebuje opieki – wskazałam na torebkę z lekarstwami.
– Aj, szkoda... – westchnęła z żalem. – Bo chętnie bym cię znowu zatrudniła – zaśmiała się. – Byłaś moją najlepszą ekspedientką – dodała, kiwając głową. – Najlepszą – powtórzyła.
Zamieniłyśmy jeszcze kilka słów, a potem zadzwoniła moja komórka i to dało mi pretekst, żeby pożegnać się z panią Olgą. Dzwoniła mama. Prosiła, żebym kupiła jej pomarańcze. Czekała mnie więc wizyta w warzywniaku... – Wybierz najładniejsze – poinstruował młodą ekspedientkę właściciel sklepu, u którego robiliśmy z mamą zakupy od zawsze.
– I najsłodsze – dodał, puszczając do mnie oko. – Bo to dobra dziewczyna.
– Dziękuję – zarumieniłam się. – Choć pamiętam, jak razem z koleżankami z bloku podbierała mi ciasteczka z pudełka, kiedy tylko się odwróciłem – powiedział z uśmiechem, a ja roześmiałam się na to wspomnienie.

Nie chciałam dłużej kusić losu

Do domu wróciłam w dobrym humorze. Przez chwilę zamarzyło mi się nawet, żeby faktycznie zostać. Móc codziennie gawędzić z ludźmi, których znałam od dziecka, którzy dziś przyjęli mnie tak serdecznie, zupełnie inaczej, niż się spodziewałam. Chodzić w miejsca, które kochałam. Spędzać więcej czasu z mamą. Ale zaraz potem przypomniałam sobie, że jest jeszcze Norbert. Dziś, przez szacunek dla mnie, nikt oprócz Moniki nie wymówił nawet jego imienia, ale przecież doskonale wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała się z nim spotkać. I bałam się tego... Tymczasem jednak dni mijały, a na szczęście jakby los mi sprzyjał. Wpadałam na mnóstwo znajomych ludzi, tylko on jeden jakby zapadł się pod ziemię. Wolałam więc dalej nie kusić losu. Mama miała się lepiej, zdecydowałam zatem, że w weekend wrócę do Przemyśla.

W końcu wpadłam na Norberta...

W piątek po południu wybrałam się do jedynego w naszym mieście supermarketu, by zrobić mamie zapasy. I tam, przechadzając się między półkami, zderzyłam się z czyimś wózkiem.
– Przepraszam – powiedziałyśmy równocześnie. Ja i młoda dziewczyna, która pracowała jako ekspedientka w warzywniaku pod naszym blokiem.
– Szczęście, że to nie samochody – zażartowała.
– Dokładnie – pokiwałam głową. – Skończyłoby się to dla nas gorzej... I tak zaczęłyśmy gawędzić.
Aż nagle zza moich pleców rozległ się męski głos:
– Aneta, wszędzie cię szukam, a ty sobie... – nagle urwał. Bo zobaczył mnie. A ja jego. Natychmiast zrobiło mi się słabo. To był Norbert! Patrzyliśmy na siebie z niedowierzaniem.
– Czy wy się znacie? – spytała wreszcie zaskoczona dziewczyna i to ona właśnie sprawiła, że otrząsnęłam się nieco z szoku, pokręciłam głową i bez słowa pożegnania uciekłam z supermarketu.

Targało mną mnóstwo uczuć. Wrócił ból

Tysiące myśli przelatywało mi przez głowę. Targało mną mnóstwo uczuć. Wrócił ból. Mama tylko mocno mnie przytuliła, gdy ze łzami w oczach powiedziałam jej, kogo przed chwilą spotkałam. Postanowiłam do końca mojego pobytu w rodzinnym miasteczku nie wychodzić z domu. Ale koszmar pofatygował się do mnie. Norbert jeszcze tego samego dnia zapukał do naszych drzwi. Wyciągnął mnie na korytarz i pieniąc się ze złości, mówił:
– Po cholerę tu wróciłaś?! Czego chcesz od Anety?! Po raz drugi masz zamiar zrujnować mi życie?!
– Ja tobie?! – wykrzyknęłam z niedowierzaniem.
– Ty mnie – potwierdził. – Najpierw zostawiasz mnie tydzień przed ślubem, a teraz, kiedy znowu zacząłem układać sobie życie, przyjechałaś, żeby wszystko popsuć?!
– Twoje życie mnie nic nie obchodzi! – syknęłam.
– A nie?! – prychnął. – Ponoć jesteś w mieście od zaledwie kilku dni, a już zdążyłaś poznać się z moją dziewczyną! Co jej nagadałaś?! Ostrzegam cię, że jeśli nawciskasz jej do głowy jakichś głupstw, to gorzko tego pożałujesz! Stałam przed nim tak zszokowana, że zabrakło mi słów. Jedno chwilowo tylko do mnie dotarło, że sympatyczna i ładna dziewczyna z warzywniaka była nową partnerką Norberta... I że on mi groził!

W końcu zrozumiałam, że nie powinnam uciekać

Nie spałam przez to całą noc. Ale wbrew pozorom dobrze się stało, że ten drań przyszedł do mojego domu. Zrozumiałam w końcu, że Monika miała rację. Dlatego rano zamiast na dworzec poszłam prosto do domu Norberta.
– Czego chcesz?! Ponoć miałaś wyjechać.
– Ale nie wyjechałam – uśmiechnęłam się krzywo.
– Trudno. Ale tu się nie pokazuj, nie mamy o czym rozmawiać, ostatnio wszystko ci wyjaśniłem i nie mam już nic więcej do dodania – mówił ze złością.
– Ja za to mam – spojrzałam na niego z pogardą. – To ty na mnie uważaj. To ty trzymaj się ode mnie z daleka. I to ty staraj mi się nie narazić, bo gorzko tego pożałujesz. Bo to ty wolałbyś, by do pewnych rzeczy nie wracano. Ja nie wstydzę się niczego z mojej przeszłości. Niczego – podkreśliłam. – A jeśli ty masz z tym problem, to na świecie jest wiele innych pięknych miast! – dokończyłam, po czym odwróciłam się na pięcie i z uśmiechem na twarzy wyszłam na ulicę. 

 

Czytaj więcej