"Igor zauroczył mnie od razu: był miły, prawił same czułe słówka… Myślałam, że nie ma żadnych wad! Szybko zrozumiałam, jak bardzo byłam naiwna". Karolina 21 lat
Igora poznałam na imprezie u znajomych. Nie chciało mi się tańczyć i siedziałam sama na kanapie, sącząc drinka. Nagle podszedł do mnie on – wysoki, przystojny, radośnie uśmiechnięty…
– W ogóle się nie bawisz! – wytknął mi. – Dlaczego? Chodź ze mną, a zaraz poprawi ci się nastrój!
Od tej chwili tańczyliśmy tylko ze sobą.
– Fantastycznie się ruszasz – szeptał mi do ucha.
Z imprezy wyszliśmy razem...
Zaraz na ulicy chwycił mnie za rękę, a kiedy stanęliśmy pod moim blokiem, przytulił mnie i pogłaskał po włosach.
– Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem! Jesteś niesamowita… Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – zapytał. Zmieszałam się. Nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć…Pod moim domem poprosił mnie o telefon i pocałował na dobranoc.
Zadzwonił już następnego dnia. Umówiliśmy się na spacer. Długo chodziliśmy po parku.
– Może wpadniesz do mnie na gorącą herbatę? – zaproponowałam, bo przemarzliśmy do szpiku kości. Nie odmówił… Reszta wieczoru była równie miła. Przygotowałam sałatkę, puściłam swoją ulubioną płytę. Chłopak nie mógł wyjść z podziwu:
– Świetnie gotujesz, masz fajny gust muzyczny, rewelacyjne poczucie humoru, bosko całujesz, no i jesteś śliczna – wyliczał. – Masz w ogóle jakieś wady? Roześmiałam się w głos. Czułam, że się zakochałam.
Spotykaliśmy się dopiero miesiąc, ale było tak cudownie, że zaproponowałam Igorowi, żeby się do mnie wprowadził.
– Ja sama wynajmuję kawalerkę, a ty gnieździsz się na stancji z dwoma kolegami… – tłumaczyłam.
– No i mielibyśmy więcej czasu dla siebie – dodał, rozpinając mi bluzkę…
Kolejne dni były wspaniałe. Świetnie się dogadywaliśmy. Igor pomagał mi w domu, robił zakupy, a wieczorami… Ech, czerwienię się na samą myśl o wieczorach. On umiał pokazać, że bardzo mu się podobam.
– Jakie ty masz piękne oczy, można się w nich utopić… – mówił.
W pierwszy wspólny weekend zaprosiłam paru znajomych na kolację. Kiedy ja krzątałam się w kuchni, Igor zabawiał gości. Co chwilę zaglądałam do pokoju, jak sobie radził. Widziałam, że doskonale. Zagadywał moje koleżanki, prawił im komplementy, sypał dowcipami.
Kiedy już na stole stało wszystko, co miało stać, mogłam dołączyć do gości. Myślałam, że Igor podejdzie do mnie, zagada, ale on interesował się Jolą i Lidką, które najwyraźniej były nim zafascynowane. I tak już zostało do końca imprezy. Kiedy wyszli goście, odetchnęłam z ulgą.
– Fajna imprezka, prawda? – uśmiechnął się Igor.
– Nieprawda! – odburknęłam. – Zaniedbywałeś mnie cały czas, a adorowałeś tylko moje koleżanki!
– Ależ, słonko… – Igor wyglądał na zaszokowanego. – Przecież ja tak tylko dlatego, żeby było wszystkim miło… Dbałem o atmosferę po prostu… No, chodź tu – przytulił mnie. – Przecież liczysz się tylko ty. Jesteś najważniejsza, pamiętaj! Znowu poczułam się kochana i bezpieczna.
Na Sylwestra poszliśmy z Igorem do znajomych. Miało być fantastycznie – mnóstwo ludzi, masa alkoholu i tańce do rana. Tylko że Igor od razu zainteresował się tymi ludźmi, znaczy dziewczynami – rozdawał komplementy na prawo i lewo, co chwilę widziałam go tańczącego z inną dziewczyną. Ja musiałam bawić się sama… Gdzieś tak przed północą chciałam zrobić sobie drinka. Uchyliłam drzwi do kuchni i zobaczyłam Igora. Z moją koleżanką! Stali blisko siebie, on ją gładził po włosach.
– Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – doszły mnie jego słowa. Natychmiast się wycofałam. Wszystko we mnie gotowało się ze złości. Nabrałam powietrza w płuca, żeby się uspokoić, i ponownie weszłam do kuchni.
– O! Ty tutaj, skarbie? – zwróciłam się do Igora. Od razu odskoczył od tej dziewczyny, która zmieszana natychmiast wymknęła się z kuchni. I wtedy zrobiłam Igorowi awanturę!
– Kochanie, przecież liczysz się tylko ty! – zaczął się tłumaczyć. – Te kobiety nie mają znaczenia, one ci do pięt nie dorastają! Kocham tylko ciebie, uwierz!
Zastanawiałam się, co jest grane. Gdy byliśmy sami Igor był cudowny, opiekuńczy, troskliwy, a w towarzystwie… ignorował mnie! Dość szybko nauczyłam się udawać obojętność w takich sytuacjach, ale w środku skręcam się z bólu.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Gosia, koleżanka z klasy, która teraz studiuje w Warszawie. Przyjeżdżała do domu na ferie i chciała się spotkać ze znajomymi ze szkoły. Nawet się zdziwiłam, że mnie zaprosiła, bo nigdy się zbytnio nie lubiłyśmy. Wydawała mi się wyniosła i zapatrzona w siebie. A na dodatek była wyjątkowo ładna. Ponoć w Warszawie jeszcze wyładniała i nabrała większej pewności siebie…
Na widok Gosi Igor całkiem zgłupiał. Tego wieczoru zachowywał się inaczej niż zwykle: nie flirtował, po prostu wpatrywał się w nią bez słowa. Potem co chwilę wypytywał mnie o nią, zapraszał ją do wszystkich wolnych kawałków. Tymczasem ona, o dziwo, wydawała się być na jego awanse obojętna! Już myślałam, że to da Igorowi do myślenia, tymczasem on wytoczył najpoważniejsze działo.
– Nie możesz sama wracać. Odprowadzę cię – oznajmił, kiedy Małgośka zaczęła zbierać się do wyjścia. I ani się obejrzałam, a on wyszedł za nią! Chciało mi się płakać… Miałam na niego zaczekać, ale ze złości od razu poszłam do domu – sama.
Igor pojawił się dopiero o czwartej nad ranem. Jakiś przygnębiony…
W naszej kawalerce panowały ciche dni. Nie miałam pojęcia, co się stało tamtej nocy, bo Igor niemal mnie nie zauważał, nie odzywał się. Czułam zresztą, że nic od niego nie wyciągnę, a że nie chciałam już trwać w takim zawieszeniu, zadzwoniłam do Gosi.
– Podobno masz dużo zdjęć z ostatniego spotkania, mogę wpaść i je zobaczyć? – zapytałam. Zgodziła się – pół godziny później byłam już u niej.
Gosia zrobiła herbatę, pogadałyśmy chwilę, aż w pewnym momencie zmieniła temat:
– Karolina, przecież widzę, że nie po to przyszłaś, żeby pleść o takich bzdurach... Chcesz pogadać o Igorze i tamtym wieczorze – wypaliła. – I żeby sprawa była jasna: ja go nie chcę, nie podoba mi się.
– Ale przecież dałaś się odprowadzić po imprezie! – wyjąkałam, nie dowierzając koleżance.
Wtedy opowiedziała mi, jak dokładnie wyglądał ten wieczór. Najpierw Igor chciał ją trzymać za rękę, potem pocałować przed domem. Mówił, że jest niesamowita i że nigdy czegoś takiego nie przeżył. A na koniec spytał, czy Gosia wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia… Gdy dostał kosza, nie wiedział, co zrobić. Stał pod jej domem i palił papierosy.
– Zastanów się nad tą znajomością! – poradziła mi.
– Ale on jest w porządku… W rzeczywistości myśli zupełnie inaczej… – próbowałam go bronić.
– Nie bądź naiwna, ten twój Igorek to pierwszy chętny. To taki typ, który podrywa każdą dziewczynę! Przecież robi to nawet teraz, kiedy jesteście razem. Karolina, on nie jest ciebie wart! – podkreśliła. Wyszłam od Gośki oszołomiona.
Najbardziej upokorzyła mnie opowieść o tym, co Igor wyznał Gosi tamtej nocy… Przecież ja usłyszałam to samo, a na dodatek… dałam się nabrać na jego czułe słówka, na te kłamstewka! Wściekła wróciłam do domu, gdzie Igor ze wzrokiem wbitym w telewizor trawił swoją klęskę.
– Tydzień ci wystarczy, żeby wynająć gdzieś pokój i wyprowadzić się? – zapytałam bez pardonu.
Podniósł na mnie wzrok, zaskoczony.
– Karola, no co ty? Przecież ja nic... – jąkał się.
– Właśnie się dowiedziałam, że ty nic! Ale tylko dlatego, że dostałeś od Gośki kosza! Wszystko mi opowiedziała! – wycedziłam. – Nareszcie przejrzałam na oczy! Między nami koniec, rozumiesz? Koniec.
Najwyraźniej zrozumiał, bo wyprowadził się jeszcze tego samego dnia. I to też mnie zabolało – że nawet nie próbował walczyć o nasz związek, niczego nie chciał tłumaczyć… To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie byłam dla niego ważna. I że podjęłam słuszną decyzję o zerwaniu…