"Córka sąsiadki pomagała mi w domu i przy dzieciach, bo sama po cesarce nie dawałam sobie rady. Byłam nią zachwycona, aż pewnego dnia usłyszałam, co mówi do mojego męża. Przejrzałam jej zamiary, ale... postanowiłam poczekać na rozwój wypadków." Anna, 36 lat
Miałam 33 lata, kiedy w moim życiu pojawił się Mariusz. Zakochałam się na zabój. I to z wzajemnością. „Jak ja wcześniej żyłam bez niego?”, zastanawiałam się nieraz, bo tak dobrze do siebie pasowaliśmy. Szybko zdecydowaliśmy się na dziecko i tę decyzję niebawem udało nam się zrealizować… i to z nawiązką!
– Wygląda na to, że mają państwo podwójne szczęście – powiedział lekarz podczas pierwszego badania USG.
– To ciąża bliźniacza, gratuluję! Później nie było już tak różowo. Wkrótce rozwinął się krwiak w okolicy łożyska. Wylądowałam na oddziale patologii ciąży. Lekarzom udało się uratować dzieci, ale dostałam nakaz odpoczywania i leżenia aż do rozwiązania.
– W pani wieku ciąża bliźniacza jest ciążą wysokiego ryzyka – tłumaczył mi lekarz. – Lepiej dmuchać na zimne.
Miałam wilczy apetyt. Objadanie się i brak ruchu zrobiły swoje. Przytyłam w ciąży 20 kilogramów! W dziewiątym miesiącu wyglądałam tak okropnie, że nawet nie chciałam patrzeć na swoje odbicie w lustrze, ale pocieszałam się, myśląc o naszych synkach, którzy lada dzień mieli przyjść na świat.
Pawełka i Piotrusia urodziłam przez cesarskie cięcie. Długo nie mogłam dojść do siebie, rana nie chciała się goić, a dzieci płakały dniami i nocami. Nie dawałam sobie rady, dlatego teściowa zaproponowała nam rozwiązanie.
– Córka mojej sąsiadki poszukuje dorywczego zajęcia, żeby dorobić sobie na studia. Przyda ci się takie wsparcie.
Paulina okazała się miła i pracowita. Sprzątała i gotowała, podczas gdy ja zajmowałam się dziećmi. Byłam nią zachwycona! Każdego dnia utwierdzałam się w przekonaniu, że jej zatrudnienie było strzałem w dziesiątkę. Nie wiem, jak poradziłabym sobie bez niej. Dlatego tak zaskoczyło mnie pytanie Mariusza:
– Czy ona musi tu przychodzić?
– Co ci w niej nie pasuje? – zdziwiłam się. – To przecież świetna dziewczyna, bardzo mi pomaga.
– Wiem, ale… nie czuję się swobodnie w tej towarzystwie – tłumaczył. – Po prostu krępuje mnie jej obecność w domu.
– Daj spokój, i tak jesteś całymi dniami w pracy – machnęłam ręką.
Mariusz stał się niemiły dla Pauliny. Ignorował ją, burczał, gdy o coś pytała. Wstydziłam się za niego, więc starałam się to nadrobić i byłam dla niej bardzo miła i często z nią rozmawiałam. Niedługo przeszłyśmy na „ty”. Zaczęłam ją traktować prawie jak członka rodziny.
– W moim domu było biednie. Zawsze chodziłam w ciuchach po starszej siostrze, bo mamy nie było stać na nowe ubrania – zwierzyła mi się kiedyś.
Zrobiło mi się jej żal. Postanowiłam jej to wynagrodzić i kiedy poczułam się lepiej, zabrałam ją na zakupy. Patrząc na wystawione na manekinach ubrania, ze smutkiem uświadomiłam sobie, że jeszcze długo takich nie założę. Wyglądałam okropnie! Dawniej uprawiałam sport i dbałam o siebie, teraz przy dzieciach strasznie się zapuściłam… „Jak tylko schudnę, kupię sobie dużo wystrzałowych rzeczy”, postanowiłam. „Gdybym jeszcze tylko miała siłę, żeby się zabrać za ćwiczenia”, myślałam.
Paulina tymczasem bez trudu znalazła kilka fatałaszków, które świetnie na niej leżały.
– Ja zapłacę – powiedziałam z uśmiechem.
– Nawet nie wiem, jak ci dziękować! – odparła ze łzami w oczach. – To wspaniałe z twojej strony!
– Niedużo ci płacimy, a twoja pomoc jest nieoceniona. Potraktuj to jak premię – zaśmiałam się. – I przestań się mazać! Zasłużyłaś na to, naprawdę nie wiem, jakbym sobie bez ciebie poradziła z tym wszystkim!
Jakiś czas później znów zostawiłam dzieci z Pauliną i wybrałam się do centrum handlowego. W jednym ze sklepów wypatrzyłam mocno przecenione dżinsy, które pasowałyby na Paulinę. „Zrobię jej niespodziankę”, postanowiłam i kupiłam te spodnie. „Ale się ucieszy”, myślałam, otwierając drzwi do mieszkania.
– Marzę o takim mężczyźnie, jak ty… – usłyszałam głos Pauliny. Zbaraniałam!
– Wiesz, na pewno kiedyś spotkasz kogoś odpowiedniego – odpowiedział ostrożnie mój mąż. Kiedy weszłam do pokoju, wydawali się bardzo zmieszani.
– Znalazłam takie spodnie, może ci się spodobają – rzuciłam jej reklamówkę.
– Dziękuję, pójdę od razu przymierzyć! – powiedziała zaskoczona. Poszła do drugiego pokoju, ale… nie zamknęła za sobą drzwi. Zdjęła getry i wcale nie spieszyła się do tego, aby założyć spodnie! Paradowała przed lustrem w samych stringach, doskonale wiedząc, że wszystko widać z kuchni, gdzie siedzieliśmy. Wcale się nie krępowała! Wredna żmija! Wściekła zamknęłam drzwi i syknęłam skołowanemu Mariuszowi, żeby poszedł wyrzucić śmieci. Kiedy Paulina wyszła z pokoju, naskoczyłam na nią.
– Co ty sobie wyobrażasz? Wymyśliłaś sobie, że uwiedziesz mojego męża?! Tak mi się odwdzięczasz?!
– Anka, o czym ty mówisz? – zrobiła zdziwioną minę. – Przecież ja w życiu… Szanuję ciebie i Mariusza…
Ale ja przejrzałam jej zamiary. Zdobyła moje zaufanie, żeby tym łatwiej móc uwieść go za moimi plecami.
„Zapomnij, kochana!”, grzmiałam w myślach. „Zaufałam ci, wpuściłam do domu, oddałam ci pod opiekę dzieci, ale na tym koniec! Męża nie oddam!” Tego wieczoru Mariusz szybko poszedł spać, a ja przejrzałam jego komórkę. Kiedy tylko przeczytałam SMS-y od Pauliny, wiedziałam, że miałam rację. Ona jawnie go uwodziła! Pisała mu: „Jesteś taki męski, imponuje mi, jak zajmujesz się dziećmi i rodziną. O takim mężczyźnie marzę. Może udowodnię ci to podczas spotkania sam na sam?” albo: „Taki dzisiaj byłeś przystojny w tej nowej koszuli. Aż miałam ochotę ją z ciebie zedrzeć”. Miała tupet! Wiedziałam, że nie odpuści. Ale ja też nie zamierzałam. Inna kobieta na moim miejscu wyrzuciłaby ją z hukiem. Ja zatrzymałam. Mariuszowi też nic nie powiedziałam. Miałam do niego żal i trochę nie ufałam. Co prawda nie odpowiadał jej na SMS-y, ale z drugiej strony zataił przede mną tę nieprzyjemną sytuację…
„Pokażę jej, jakiej kobiety pragnie mój mąż”, postanowiłam. „A jemu przypomnę, czemu się we mnie zakochał!”
Musiałam przyznać przed sobą, że po ciąży ucierpiała nie tylko moja figura, ale i nasze pożycie małżeńskie. Ale teraz obie te rzeczy zamierzałam naprawić. I to jak najszybciej. Według planu… Trzy razy w tygodniu podrzucałam maluchy mamie, a sama biegłam na siłownię. Wysiłek fizyczny i zdrowe odżywianie szybko przyniosły rezultaty. Nie tylko lepiej wyglądałam, ale miałam też więcej energii i lepszy humor.
Mąż od razu zauważył zmianę, patrzył na mnie z zainteresowaniem. A ja skrzętnie to wykorzystałam. Stałam się dla niego o wiele czulsza. Pomiędzy nami znów zaiskrzyło... I to jak!
Postarałam się, żeby Paulina była świadkiem drobnych czułości, jakimi obdarzał mnie mąż. A ona patrzyła, jak Mariusz mnie przytula czy całuje i aż zaciskała usta ze złości.
Triumfowałam! W nocy wciąż sprawdzałam komórkę Mariusza. Ton SMS-ów od Pauliny był już właściwie błagalny, ale coraz mniej mnie to martwiło. Nasza miłość rozkwitła na nowo, nawet silniejsza niż przedtem. W końcu Mariusz zdobył się na odwagę i podzielił się ze mną swoim „sekretem”.
– Aniu, muszę ci się do czegoś przyznać… – powiedział nieśmiało. – Paulina mnie podrywa! Wypisuje do mnie wiadomości, a ja nie wiem, jak wyplątać się z tej sytuacji.
– Coś wymyślimy, kochanie – odparłam spokojnie. Jeszcze tego samego wieczora doszliśmy do wniosku, że z opieką nad maluchami poradzimy już sobie bez pomocy domowej i nazajutrz podziękowaliśmy Paulinie za współpracę. Odeszła z podkulonym ogonem. Udało mi się!