"Karolina i Bartek byli piękną parą, mieli się pobrać... Niestety, wszystko poszło nie tak..."
Fot. 123RF

"Karolina i Bartek byli piękną parą, mieli się pobrać... Niestety, wszystko poszło nie tak..."

"Gdy dowiedziałam się, że Karolina ma ochotę przed swoim ślubem zaszaleć, zrobiło mi się cholernie żal Bartka. To był świetny facet, wartościowy i inteligentny. Nie zasługiwał na to, co zamierzała zrobić! Ale karma wraca..." Marta, 29 lat

Obiecałam mojej młodszej siostrze, że razem poszukamy odpowiedniego miejsca, w którym urządzi swoje wesele. Wkrótce tego pożałowałam, bo jej wybredność zaczynała mi działać na nerwy – w ciągu ostatnich tygodni objechałyśmy chyba piętnaście dworków, pałacyków i zameczków, a Karola nadal nie potrafiła zdecydować, w którym chce urządzić wesele. Zajechałyśmy pod kolejny pałacyk i tym razem miałam nadzieję, że to będzie doby wybór.
– Dobra, to robimy zwiad! – Karolina wysiadła ze swojego starego opla, wygładziła mocno zmiętą kieckę i ruszyła w stronę wejścia do pałacyku. W środku było przyjemnie chłodno i pachniało świeżo zaparzoną kawą. Uznałam to za dobry znak.

Właściciel pałacyku zrobił na Karolinie duże wrażenie

– Witam! Panie w sprawie rezerwacji? – wciśnięty w przyciasny garnitur otyły gość koło pięćdziesiątki zjawił się w recepcji, kiedy przeglądałyśmy reklamowe foldery.
– Jak panie widzą, na górze są gościnne pokoje, na parterze sala balowa, a... – gość urwał w pół zdania, bo do przestronnego holu wszedł brunet koło trzydziestki.
– Witam, panie Wiktorze. Jak lot? – nasz przewodnik zwrócił się do nowoprzybyłego i dodał, że jest świeża kawa. Brunet podziękował i posłał nam szeroki uśmiech.
– Wesele, czy weekend za miastem? – zapytał.
– Wesele – rzuciła z powagą Karolina.
– Rozumiem. W takim razie chętnie panie oprowadzę – odparł facet, nie zwracając uwagi na chłodne powitanie.
Jestem Wiktor i tak się składa, że pałacyk należy do mnie – dodał lekkim tonem, jednak w jego głosie dało się wyczuć dumę. Karolina od razu się rozpromieniła. O ile ją znałam, gość był dokładnie w jej typie, a ona – zaręczona czy nie, zawsze lubiła flirtować.

Kokietowała obcego faceta i nie miała z tym problemu

Wycieczkę zaczęliśmy od wyprawy nad staw, po którym majestatycznie sunęło kilka łabędzi.
– Gdyby panie zechciały, w tym pięknym miejscu można sobie popływać – młody właściciel wskazał jedną z zacumowanych przy brzegu niewielkich łódek. Karola powiedziała, że pływać nie chce, ale nie zamierzała szybko kończyć wycieczki – ujęła Wiktora pod ramię i zatopili się w rozmowie.
Szłam kilka kroków za  nimi, bo szybko poczułam się niczym piąte koło u wozu. Tych dwoje wyraźnie flirtowało i nie potrzebowało do szczęścia całej reszty świata. Kiedy w końcu wsiadłam z siostrą do samochodu, nie kryłam poirytowania.
– Załatwiasz swój ślub, a kokietujesz właściciela dworku? Dorośnij! – ofuknęłam ją, ale nie wyglądała na skruszoną.
– Fajny był, musisz przyznać. Przystojny, wygadany. W dodatku właśnie wrócił z Kordoby, a to przecież jedno z moich najukochańszych miejsc na ziemi – powiedziała Karolina, kiedy ruszyłyśmy. – A ty się wyluzuj, co? – dodała lekkim tonem. Wzruszyłam ramionami i szybko zmieniłam temat. A kilka dni później wydarzyło się coś, co kompletnie mnie zszokowało.

Miała ochotę na przedślubne szaleństwo

– Umówiłam się na kolację z Wiktorem – wyznała siostra, kiedy spotkałyśmy się na basenie.
– Zdajesz sobie sprawę, że stąpasz po grząskim gruncie, prawda?
– Raz się żyje – rzuciła lekkim tonem.
– Co, jeśli Bartek się dowie?
– Niby od kogo? Chyba, że ty mu powiesz – Karola wydęła usta i dodała, że ma ochotę na ostatnie przedślubne szaleństwo.
Jak się okazało, kolacja była udana, po niej przyszedł czas na kolejną. W końcu moja siostra przyznała, że poszła z nim na całość.
– Chcesz powiedzieć, że wy...
– Poszliśmy do łóżka. I wierz mi – nie żałuję. Przez te ostatnie sześć lat nigdy nie zdradziłam Bartka i nagle zdałam sobie sprawę, że mam ochotę jeszcze coś przeżyć. No wiesz, zanim on założy mi na palec obrączkę – powiedziała Karolina.
Nie rozumiałam jej. Sama byłam mężatką już jedenasty rok i nie wyobrażałam sobie, że zdradzam Marka. Siostra ewidentnie oszalała – wydzwaniała do mnie teraz niemal co wieczór i na okrągło paplała o Wiktorze.

W końcu stwierdziła, że go kocha i nie chce okłamywać Bartosza

– Powiedziałam Bartkowi o wszystkim. Wyznałam, że kogoś mam i nie mogę za niego wyjść – zwierzyła mi się, kiedy spotkałyśmy się przy kawie.
– Karola, ty kompletnie oszalałaś – powiedziałam łamiącym się głosem. Prawdę mówiąc, było mi cholernie żal Bartka. To świetny facet, wartościowy i inteligentny. W dodatku tyle ich przecież łączyło – zainteresowania, praca, miłość do Hiszpanii... – Nie wierzę, że zrobiłaś coś tak głupiego – powiedziałam cicho.
– Kochamy się z Wiktorem, nie rozumiesz?! Miałam wyjść za Bartka, nic do niego nie czując?! – wybuchła.
– Wiem, że postawiłam wszystko na jedną kartę, ale... Czekaj, dzwoni moja komórka – siostra przerwała w pół zdania i sięgnęła po telefon. Rozmowa była krótka i chyba mało sympatyczna, bo Karolina wyraźnie straciła humor.
– Wiktor odwołał naszą dzisiejszą kolację.
– Jesteś pewna, że on traktuje cię tak samo poważnie, jak ty jego? – zapytałam cicho.
– Oczywiście, że jestem pewna! Nigdy wcześniej nie byłam tak zakochana! – parsknęła rozeźlona Karola.
– Wiem, że lubiłaś Bartka, ale uwierz mi, przy nim nawet w jednym procencie nie czułam się tak fantastycznie jak przy Wiktorze – dodała z uśmiechem.
– Chyba odrobinę przesadzasz – mruknęłam.

Byłam zmęczona wyczynami Karoliny

Przypomniałam sobie ubiegłorocznego sylwestra. Jeszcze kilka miesięcy temu moja siostra dosłownie wisiała na ramieniu Bartosza i wyglądała na nieprzytomnie w nim zakochaną. „Widać jednak jej uczucia mijają szybko, jak letni deszcz”, pomyślałam. Kilka dni później zadzwoniła do mnie mama.
– Nie wiem, co mam mówić rodzinie, Martusiu – pożaliła się. – Tak się cieszyłam na ten ślub, a teraz taki wstyd. Bartek jest zdruzgotany, jego rodzice się do mnie nie odzywają, wszyscy pytają, co się właściwie stało...
– Nie ty powinnaś się tłumaczyć, mamo – zaczęłam, ale od razu weszła mi w słowo.
– Nigdy bym się po Karolinie czegoś takiego nie spodziewała. Nigdy! Jak mogła tak go wystawić?! – mama zaczęła płakać, a ja poczułam się bezsilna i zmęczona wyczynami siostry.

Miesiąc później okazało się, że to nie koniec miłosnych zawirowań

Którejś soboty siostra zjawiła się u mnie koło północy. Zapłakana, roztrzęsiona, w kompletnej rozsypce.
– Wiktor mnie zostawił – szepnęła, kiedy otworzyłam drzwi. – Przepraszam. Wiem, że jest późno, ale nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić...
– Wejdź, nie przejmuj się godziną – zaprosiłam ją do środka i opiekuńczo objęłam ramieniem.
– Jak to zostawił cię? Mówiłaś, że to wielka miłość – przypomniałam jej.
– Bo na to wyglądało! Spotykaliśmy się co dwa, trzy dni, on kupował mi prezenty, zasypywał komplementami! Wszystko się zmieniło, kiedy mu powiedziałam, że odwołałam ślub z Bartoszem. Zdystansował się, odsunął ode mnie, jakby nagle zaczął się bać tego, co nas łączy.
– A co was łączyło? Bo jak dla mnie to był tylko seks – powiedziałam z przekąsem.
– Na to wygląda – szepnęła Karola.

Dla Wiktora to była tylko zabawa. On też miał ochotę na przedślubne szaleństwo

– Wiesz, co jest najgorsze? Ja naprawdę uwierzyłam, że Wiktor kocha! Tymczasem on powiedział, że to była tylko zabawa, ostatnie przedślubne szaleństwo. A później dodał, że w lipcu się żeni, bo w Kordobie czeka na niego jakaś Hiszpanka! Wyobrażasz sobie? Wziął mnie po  prostu za jakąś puszczalską, która chce się zabawić, zanim wyjdzie za mąż!
– Przecież tak właśnie z początku mówiłaś, pamiętasz? Że marzy ci się ostatnie przedślubne szaleństwo – przypomniałam jej. – Nie wiem, co mówiłam! Wiem, że go kocham, a on... Boże, jak mogłam być tak głupia?!
– Karolina opadła na kanapę i zalała się łzami. Było mi jej żal. W końcu straciła świetnego chłopaka dla jakiegoś bawidamka, który bajerował pewnie w tym swoim pałacu co drugą przyszłą pannę młodą. Dla niego to była zabawa, ona wymyśliła już sobie całą romantyczną otoczkę. Dworek, łabędzie, altana. Nie podejrzewała, że z Wiktora taki zakłamany amant...

Czytaj więcej