"Zdziwiłem się, kiedy Milena chciała się umówić w „naszej” knajpce. Nie byliśmy tam od lat. Kojarzyła nam się bowiem z randkami, miłością i namiętnością. Skąd taka odmiana w Milenie? Bo ja nie miałem wątpliwości, że ciągle do niej coś czuję i marzę o tym, byśmy do siebie wrócili..." Ryszard, 43 lata
Z synem miałem się zobaczyć tradycyjnie w sobotę. Tymczasem moja żona zadzwoniła do mnie już w środę. Moja BYŁA żona. Chociaż minęło pięć lat od rozwodu, wciąż trudno mi było myśleć o Milenie jako o byłej żonie.
– Rysiek, mamy problem – padł komunikat. – Musimy się spotkać…
Usłyszałem w głosie żony jakiś lęk.
– Jasne! – Od razu się zdenerwowałem. – Kiedy?
– Dzisiaj? – spytała. – O 19.00? W naszej knajpce?
Zdziwiłem się. W „naszej” knajpce nie byliśmy od lat. Kojarzyła nam się bowiem z randkami, miłością i namiętnością. Skąd taka odmiana w Milenie? Dotąd omijała tę knajpkę szerokim łukiem. Co tu się zresztą dziwić. Po rozwodzie związała się z neurochirurgiem, którego było stać na kolacje w najdroższych lokalach w mieście…
Na spotkanie przyszedłem przed czasem, Milena już na mnie czekała. Przyjrzałem się uważnie żonie. Wyglądała na zmęczoną i bardzo zdenerwowaną. Chociaż jak zawsze była piękna.
– Maciek oznajmił, że nie przystąpi do matury – powiedziała na wstępie.
– Co?! – zdębiałem. – Co mu się stało?
– Nie wiem… Ostatnio stał się nie do zniesienia! Nie uczy się, wagaruje, przesiaduje w internecie albo wisi na telefonie… Nie mam pojęcia, co się dzieje. – Milena się rozpłakała.
Odruchowo chwyciłem jej dłoń. Pogłaskałem. Nie cofnęła jej, więc nasiliłem uścisk. Żona rozpłakała się jeszcze bardziej. No to przysunąłem się, pogładziłem ją po plecach. Wtuliła się w moją koszulę. Poczułem znajomy zapach jej perfum, niezmienny od lat.
– Nie martw się, Lenka. – Cmoknąłem żonę we włosy. – Porozmawiam z gówniarzem!
Posiedzieliśmy jeszcze z godzinę, w końcu żona zaczęła się zbierać.
– Odwieźć cię czy przyjedzie po ciebie ten…? – słowa uwięzły mi w ustach, jakoś nie potrafiłem wymówić imienia faceta, który zajął moje miejsce.
– Jakbyś był taki miły, nie musiałabym brać taksówki – odparła.
„Pewnie ten dupek ma dyżur”, pomyślałem. „Rany, żeby pięć lat po rozwodzie wciąż być takim zazdrosnym?! Przestań”, upomniałem się w myślach. Ale potem, kiedy odprowadzałem wzrokiem Milenę wchodzącą do bloku, zdałem sobie sprawę, że ja po prostu wciąż coś do niej czuję…
Następnego dnia wybrałem numer komórki syna. Nie odbierał. „Pewnie jest na lekcjach!”, klepnąłem się w czoło. Zadzwoniłem więc po południu, ale znowu nie odebrał. To samo wieczorem. Zdenerwowałem się.
– Słuchaj, Maciek nie odbiera moich telefonów – poskarżyłem się Milenie.
– Ze mną też nie rozmawia – westchnęła. – Niedawno wyszedł z domu, nawet nie powiedział, dokąd idzie i kiedy wróci.
– Najchętniej przyłożyłbym mu pasem – warknąłem.
– Już trochę za późno na takie rodzicielskie akcje – skomentowała Milena.
Nawet się nie obraziłem. Wiem, nie byłem najlepszym ojcem na świecie.
– A ty jak się masz? – zmieniłem temat. – Trzymasz się jakoś?
– Dokładnie: jakoś – chlipnęła.
– Wiesz co? – zdecydowałem. – Może wpadnę do ciebie i poczekam na Maćka?
– Dobrze – usłyszałem, więc jak na skrzydłach pobiegłem do auta.
Domyślałem się, że skoro Milena zaprosiła mnie do siebie, lekarz znowu był poza domem. Nie pomyliłem się. Moja żona była sama.
– Kawy? Herbaty? A może… wina? – spytała nieśmiało.
– Wina, ale odrobinę, jestem autem. – Rozejrzałem się po mieszkaniu.
Jakoś brakowało w nim rzeczy neurochirurga. „Gdzie się podziało jego kino domowe? Zdjęcia?”, zastanowiłem się. Kiedy korzystałem z łazienki, zauważyłem, że nie ma w niej żadnych męskich przyborów. Nie licząc tych Maćka…
– A co u ciebie? – przy drugim kieliszku wina odważyłem się zadać to pytanie żonie. – Wszystko OK?
– Hmm… I tak, i nie. – Odwróciła wzrok. – Rozstałam się z Igorem. – Aż podskoczyłem z wrażenia, kiedy potwierdziła moje domysły! – I smutno mi, że kolejny raz mi się nie udało z facetem, ale…
– Ale?
– Chyba dobrze się stało… – Uśmiechnęła się smutno. – Po prostu nie pasowaliśmy do siebie.
Sięgnąłem po butelkę. Musiałem uczcić tę wiadomość kolejnym kieliszkiem. „Wrócę do siebie taksówką”, uznałem, nalewając sobie i Milenie wina.
Kończyliśmy już butelkę, a Maćka dalej nie było! Zadzwoniłem do niego, ale nie odbierał. Smarkacz jeden! Co nam pozostało? Rozmawialiśmy z Mileną, wspominaliśmy stare czasy. Było tak miło!
– Nie pamiętam, kiedy tak spokojnie ze sobą rozmawialiśmy – wyznałem. – Czy musiało aż tyle rzeczy się zdarzyć, żebyśmy znowu byli sobie bliscy?
– Może… – westchnęła Milena.
– Pójdę już… – Koło północy podniosłem się z kanapy. – Wpadnę jutro, po auto – odezwałem się, mocując się z zamkiem kurtki.
– Zaciął się? – Milena nachyliła się nade mną, znowu dotarł do mnie zapach jej perfum.
I… to był impuls. Ująłem żonę delikatnie pod brodę, dotknąłem wargami jej ust, a ona odwzajemniła pocałunek. A potem wszystko potoczyło się w szaleńczym tempie: rozbieraliśmy się, ubraniami znacząc drogę do sypialni, w której kiedyś kochaliśmy się regularnie. Jednak TEN seks był najwspanialszy ze wszystkich, jakie pamiętałem…
– Kocham cię, wciąż – wyszeptałem, kiedy po wszystkim Milena przytuliła się do mnie. – Myślisz, że moglibyśmy spróbować jeszcze raz?
– Myślę, że… – zaczęła, a ja w napięciu czekałem na odpowiedź.
– Cześć, kochani rodzice! – Stanął w progu sypialni. – Nie przeszkadzam?
Myślałem, że zapadniemy się pod ziemię! Nakrył nas! Tuż po… po…
– O której to się wraca do domu? – Żona uznała, że najlepszą obroną jest atak.
– Raczej powinniście się cieszyć, że nie przyszedłem pół godziny wcześniej. – Mrugnął i zniknął w swoim pokoju.
– Porozmawiam z nim – postanowiłem, zakładając spodnie.
Po chwili pukałem do pokoju syna.
– Słuchaj, wiem, że to głupia sytuacja, nie taki miałem plan na wieczór – zacząłem się tłumaczyć. – Bo najważniejsza jest twoja szkoła, matura i właśnie o tym musimy pogadać.
– Spoko, tato, wszystko jest OK. – Machnął ręką.
– Ty to nazywasz OK? – oburzyłem się. – Wagary, pały, nie chcesz przystąpić do matury! – zdenerwowałem się.
– Kłamałem – odparł spokojnie. – Chciałem, żebyś się bardziej zatroszczył o mój los. – Puścił oko. – Częściej dzwonił do mamy, spotykał się z nią… Odkąd zerwała z Igorem, ciągle mówi o tobie.
Zatkało mnie! „A więc ten smarkacz wszystko to zaplanował!”, zrozumiałem.
– Ale widzę, że mój plan się powiódł, więc od jutra zaczynam nadrabiać braki. A teraz… chyba dobranoc, co, tato?
Wróciłem do sypialni. Do żony. Miałem nadzieję, że nie „byłej”…
– Zostaniesz? – spytała. – Na… zawsze?
– Tak. Marzę o tym, żeby nastąpił ciąg dalszy naszego małżeństwa – wyznałem wzruszony.