"Wyrzuciłam męża z domu, ale nie potrafię przestać o nim myśleć..."
Fot. 123RF

"Wyrzuciłam męża z domu, ale nie potrafię przestać o nim myśleć..."

"Byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Napędzała nas miłość do siebie i dzieci, poczucie, że możemy na sobie polegać. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, więc wiadomość od kochanki męża spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Od lat próbuję na nowo nauczyć się żyć..."  Marta, 54 lata 

Pierwszego czerwca minęło dziewięć lat od mojego rozwodu, a ja wciąż myślę o byłym mężu. Z nikim innym nie udało mi się stworzyć tak silnego związku, jak z moim byłym mężem. Kocham Rafała równie mocno, jak w chwili, gdy 32 lata temu przez pomyłkę wszedł do mojego pokoju w akademiku. 

Tak wiele nas łączyło

Nasze zaręczyny i ślub były niczym piękny sen, a każda zmiana w życiu tylko dodawała nam skrzydeł. Napędzała nas miłość do siebie i dzieci, poczucie, że możemy na sobie polegać, długie rozmowy i zamiłowanie do prac w ogrodzie. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, więc wiadomość od kochanki męża spadła na mnie, jak grom z nieba. Oczywiście nie miała odwagi zadzwonić i powiedzieć o ich romansie i o ciąży, tylko wysłała mi maila do pracy. Najpierw myślałam, że to głupi żart. Jak tylko wróciłam do domu, zapytałam męża, o co może chodzić. Niestety on zamiast wszystkiemu  zaprzeczyć, potwierdził tą straszną zdradę!

Chciał, żebym mu wybaczyła

W pierwszej chwili przeżyłam szok, ale kiedy mąż ze łzami w oczach tłumaczył, że to było tylko zauroczenie młodszą koleżanką z pracy, ale nigdy nie zamierzał porzucać naszej rodziny, uwierzyłam mu. Tyle że on był odpowiedzialnym ojcem i wobec kolejnego dziecka też chciał być w porządku. Nie brałam pod uwagę, że będzie woził kochankę na badania, robił jej zakupy, gdy poczuje się gorzej i zechce towarzyszyć jej przy porodzie. Czarę goryczy przelało nasze przypadkowe spotkanie na ulicy. Wracałam z zakupów, a on pchał wózek. Zamarliśmy, stając naprzeciwko siebie. Żadne nie powiedziało słowa, więc udałam, że go nie poznałam i przeszłam na drugą stronę ulicy.

Próbowałam, ale w końcu pękłam

Gdy wrócił, kazałam mu się wyprowadzić. Wyszedł z jedną torbą, ale wpadał pod byle pretekstem. Nagle musiał zobaczyć się z synami, poszukać czegoś, o czym zapomniał, naprawić coś, co wcześniej miesiącami odkładał. Od dzieci wiedziałam też, że wynajął kawalerkę w pobliżu. Starał się, a ja prawie uwierzyłam, że nam się uda, ale kiedy przed pierwszą wigilią po narodzinach jego nieślubnego dziecka zaczął tłumaczyć, że musi połączyć spotkania w dwóch domach, coś we mnie pękło i złożyłam pozew rozwodowy.

Coraz gorzej znoszę naszą rozłąkę, choć minęły lata

Próbowałam ułożyć sobie życie, rzucałam się w wir pracy, podróżowałam z przyjaciółmi i kochankami, ale w każdej sytuacji myślałam tylko o tym, co powiedziałby lub zrobiłby w tej chwili Rafał. Z każdym rokiem coraz gorzej znoszę naszą rozłąkę. Żal mi tego, co straciłam, choć widzę, bo widuję go na rodzinnych uroczystościach, że w końcu ułożył sobie życie. Chciałabym na nowo nauczyć się żyć i cieszyć tym, co mam, ale wciąż tego nie potrafię.

 

Czytaj więcej