Poznałam go na wycieczce. Tomasz był jedynym samotnym mężczyzną w naszej grupie. Od pierwszej chwili, gdy tylko na siebie spojrzeliśmy, nawiązała się między nami jakaś szczególna nić porozumienia, a uczucie zawładnęło nami znienacka – nieproszone, nawet niechciane. Niestety, Tomasz był żonaty. – Jesteśmy w separacji – zwierzył mi się. – Jesteś kobietą, na którą czekałem całe życie... Będę dzwonił. Nie pozwolę ci zniknąć z mojego życia – przekonywał, gdy nasze wakacje dobiegały końca. Uwierzyłam w jego zapewnienia, A potem odebrałam ten straszny telefon... Kamila, 36 lat
– Kocham cię – wyszeptał. – Kocham do szaleństwa. Jesteś kobietą, na którą czekałem całe życie...
Położyłam mu palec na ustach.
– Nic nie mów – coś podeszło mi do gardła. – Już jutro wszystko się skończy. Nie psujmy tej chwili...
– Kamila! – gwałtownie chwycił mnie za ramiona, a jego głos lekko się załamał. – Ja mówię prawdę! Jestem pewny... Jestem przekonany, że zostaliśmy dla siebie stworzeni, że to nie przypadkiem się tu spotkaliśmy!... To nie może się tak skończyć, ja... ja do tego nie dopuszczę!...
Przez chwilę uległam sile jego argumentów. Tu i teraz mieliśmy prawo do marzeń.
– Ja też cię kocham – powiedziałam cicho, z czułością gładząc jego ciepły, szorstki policzek.
– Napiszę – odparł żarliwie. – Będę dzwonił. Nie pozwolę ci zniknąć z mojego życia. To jest prawdziwa miłość! Nie odtrącaj jej, proszę...
Nasz romans rozkwitał pod bezchmurnym helleńskim niebem, na dzikich plażach Morza Egejskiego, pod prastarymi kolumnami Partenonu i na bulwarach Salonik. Pojechałam na tę wycieczkę przypadkiem, za koleżankę, która w ostatnim momencie rozchorowała się i musiała zrezygnować z wyjazdu. Tomasz był jedynym samotnym mężczyzną w naszej grupie. Od pierwszej chwili, gdy tylko na siebie spojrzeliśmy, nawiązała się między nami jakaś szczególna nić porozumienia, a uczucie zawładnęło nami znienacka – nieproszone, nawet niechciane.
Niestety, Tomasz był żonaty.
– Jesteśmy w separacji – zwierzył mi się. – Moja żona pojechała z dziećmi w góry, a ja, żeby odreagować, wykupiłem tę wycieczkę. Chciałem oderwać myśli od tego piekła...
– Co wam nie wyszło? – zapytałam ostrożnie.
– Sam nie wiem. Chyba wszystko. Jakoś nie możemy się ze sobą dogadać...
– Rozumiem. Znam to. Także przez to przeszłam – przyznałam. – Czasem tak bywa, że ludzie po prostu nie potrafią ze sobą być...
Te dwa tygodnie były chyba najwspanialszym okresem w moim dotychczasowym życiu. Nie sądziłam, że taki romans jest w ogóle możliwy. Był jak sen, jak baśń wyrwana z szarej codzienności.
Gdy nasze wakacje dobiegły końca i żegnaliśmy się, moje serce płakało krwawymi łzami. Bałam się tego, co będzie dalej. Nie wyobrażałam sobie wtedy życia bez niego.
– Uważaj na siebie! – upominał, wsadzając mnie do pociągu.
On mieszkał w stolicy, do której przylecieliśmy samolotem. Ja musiałam jechać dalej pociągiem.
– Dobrze, nie martw się! – zmusiłam się do uśmiechu i pocałowałam go mocno na pożegnanie.
– Niedługo będziemy znowu razem – powtarzał jak mantrę. – Zobaczysz, kochanie. Już niedługo...
Z początku wszystko było tak, jak to sobie obiecaliśmy. Dzwonił codziennie, pisaliśmy do siebie maile, a nawet tradycyjne listy pełne pięknych miłosnych wyznań. Słałam mu pocztówki z odbiciem swoich uszminkowanych ust. Szminkę zachowałam z naszej wyprawy – w jego ulubionym kolorze... Wszystko adresowałam na dom jego siostry.
– Na wszelki wypadek – Tomasz tłumaczył przez telefon. – Nie chciałbym, żeby moja... żona... przypadkiem dobrała się do listów od ciebie. Są dla mnie świętością, to by była profanacja. Ona niedługo wraca. Wtedy się z nią ostatecznie rozmówię. Trzymaj za mnie kciuki, kochanie...
Trzymałam. Wciąż żyłam w naszej baśni. Tęskniłam za nim aż do bólu, spałam z jego koszulką na poduszce, godzinami słuchałam szumu muszli, którą podarował mi pewnego dnia na plaży.
– Ona wraca dziś wieczór – oznajmił pewnego dnia, gdy zadzwonił o umówionej porze. – Odezwę się wkrótce. Jak tylko z nią porozmawiam...
– Trzymaj się – pocieszyłam go. – Trzymaj się, kochany. Będę czekać...
Czekałam i czekałam. Trwało to z tydzień. Wypłakałam chyba wszystkie łzy. W końcu zadzwonił:
– Wszystko jest na dobrej drodze – wyznał. – Jeszcze troszkę cierpliwości... Przyjadę do ciebie. Już niedługo będziemy razem...
Jednak dzwonił coraz rzadziej. Nawet listy z czasem przestały przychodzić.
Serce zabiło mi szybciej, gdy na wyświetlaczu ujrzałam numer Tomasza.
– Dzień dobry – głos był kobiecy. Ostry, podenerwowany. – Pani mnie nie zna. Ale ja dobrze wiem, kim pani jest. Nie chciałabym nazywać tego po imieniu...
– Przepraszam – rzuciłam, wzburzona. – Z kim mam przyjemność?!
– Nie domyśla się pani? – parsknęła sarkastycznie. – Jestem żoną Tomasza. Chciałam osobiście zamienić z panią kilka słów.
– Po co?
– A jak pani myśli?! – uniosła się. – Uważa pani, że nie mamy o czym rozmawiać?! Proszę nie czekać na listy i telefony od mojego męża. On się więcej do pani nie odezwie. Nie ma pani prawa rozbijać naszej rodziny. Tomasz ma dom i dzieci, i obowiązki wobec nich. Nie wiem, czy uwodzenie cudzych mężów na wakacjach to pani specjalność, ale uprzedzam: ja nie pozwolę zniszczyć nam życia!
– Chwileczkę... – zdołałam się w końcu odezwać. W głowie mi szumiało, nieznośny ból rozsadzał mi skronie. – Tomasz wspominał, że państwo jesteście w separacji.
Przez moment w słuchawce zaległa cisza, po czym nastąpiło parsknięcie.
– Tak pani powiedział? I pani w to uwierzyła?!... Proszę pani, pani jest chyba strasznie naiwna?... Tomasz to fantasta. Mimo swoich lat jest wciąż bardzo niedojrzałym mężczyzną... Ale ja go kocham takim, jakim jest. A on kocha mnie! I przede wszystkim uwielbia swoje dzieci. Zauroczył się panią, ale to tylko taka wakacyjna miłostka. Jeśli jest pani uczciwą osobą, to proszę dać sobie i nam spokój...
– Czy on... Powiedział pani o nas? – zapytałam zdławionym głosem.
– Nie – odparła po chwili milczenia. – Znalazłam w jego rzeczach listy od pani, a także zdjęcia. Numer był zapisany w komórce. Chciałabym, aby nasza rozmowa była ostatnim śladem pani istnienia w życiu naszej rodziny. Szczęśliwej!
Jak ogłuszona odłożyłam słuchawkę na widełki. Nagle wszystko zszarzało, barwy świata wróciły do normy. Ostatni raz przytuliłam do policzka jego koszulkę, zanim z determinacją wyrzuciłam ją do kosza. W pierwszym odruchu zamierzałam tak samo postąpić z pamiątkową muszlą, jednak w ostatniej chwili postanowiłam ją ocalić. Niech chociaż tyle zostanie z tamtych dni. Złudzenie morza, złudzenie życia...
Baśń dobiegła końca.