"Bałam się, że Sandra zabierze mi nie tylko męża, ale i córkę. A potem odkryłam, że to była cyniczna gra..."
Fot. 123RF

"Bałam się, że Sandra zabierze mi nie tylko męża, ale i córkę. A potem odkryłam, że to była cyniczna gra..."

"Najchętniej zabroniłabym mojej córce spotkań z ojcem i jego nową partnerką. Za każdym razem, kiedy opowiadała zafascynowana, jak spędziła weekend z tatą i Sandrą, pękało mi serce. Pozwalałam jej jednak jeździć do gniazdka, które uwił sobie z kochanką, i czekałam na rozwój wypadków..." Marlena, 34 lata

– Z kim zostawiłaś Zuzię? – zapytała moja przyjaciółka, kiedy w końcu udało nam się umówić na kawę.
– Śpi dzisiaj u ojca… – odwróciłam wzrok.
– Podziwiam cię – stwierdziła Kasia. – Nie dość, że ta małpa odbiła ci męża, to jeszcze z uśmiechem na ustach oddajesz jej dziecko pod opiekę.
Westchnęłam głośno i machnęłam ręką, sugerując, że nie mam ochoty dłużej rozmawiać na ten temat. Bo co miałam powiedzieć? Że najchętniej zabroniłabym Zuzce spotkań z ojcem i jego nową partnerką? Że za każdym razem, kiedy opowiadała, jak spędziła weekend z tatą i Sandrą, pękało mi serce?

Rozwodzimy się, ale to nadal ojciec mojej córki

Rozstaliśmy się z mężem pół roku wcześniej. Lada dzień sąd miał orzec nasz rozwód, ale przecież Marek nie przestał być ojcem Zuzi. To dlatego zagryzałam zęby i pozwalałam córce jeździć do gniazdka, które uwił sobie z kochanką. Nie chciałam o tym zbyt wiele myśleć… Kiedy ktoś pytał o moje relacje z Markiem, szczyciłam się tym, że udało nam się rozstać kulturalnie. Tylko ja wiedziałam, co tak naprawdę przeżywam.
Pożegnałyśmy się z przyjaciółką i wróciłam do pustego domu. Cisza w pokoju Zuzi aż biła po uszach. Usiadłam na łóżku córki i wybuchłam głośnym płaczem. Bałam się, że Sandra nie poprzestanie na odebraniu mi męża i zabierze również córkę. Zuza, która zdążyła już pogodzić się z naszym rozwodem, zafascynowała się partnerką ojca. Sandra była kilka lat ode mnie młodszą, atrakcyjną trenerką fitness. Mnie sport nigdy nie interesował. To była pasja Zuzy i Marka. A teraz także i Sandry. Miałam wrażenie, że łączy je coraz więcej spraw… A ja?

Córka wolała spędzać czas w nowym domu taty

Ostatnio zeszłam na drugi plan. Następnego dnia pojechałam do rodziców na obiad. Zuzia miała wrócić do domu dopiero późnym popołudniem. Mama miała do mnie żal o to, że pozwalałam córce przyjaźnić się z nową partnerką ojca.
– Przez ten cały rozwód i nowy związek Marka w ogóle nie widujemy wnuczki! – biadoliła. – Wszystkie weekendy spędza u taty, a w tygodniu nigdy nie macie czasu, żeby nas odwiedzić…
– Mamo, naprawdę myślisz, że dla mnie ta sytuacja jest przyjemna? – wybuchłam. Rzadko okazywałam uczucia, byłam raczej skryta, ale tym razem nie wytrzymałam. Chwilami czułam się tak, jakby to była moja wina, że mąż znalazł sobie kochankę i puścił mnie kantem.
– Oczywiście, że nie – mama trochę spuściła z tonu. – Ale po co się w ogóle godziłaś, żeby Zuzia tam jeździła?
– Sąd i tak by mnie do tego zmusił – westchnęłam. – Marek jest ojcem Zuzi i ma prawo się z nią widywać.

Miałam wrażenie, że przegrywam z Sandrą

Chwilę później zbierałam się już do wyjścia. Byłam zła i chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Do drzwi odprowadziły mnie oskarżycielskie spojrzenia rodziców. Miałam dość… Nie zdążyłam jeszcze porządnie odchorować rozwodu, a już musiałam zaakceptować to, że w życiu mojej córki pojawiła się nowa idolka – Sandra. Gdy Zuzia wróciła, przez dwie godziny trajkotała o jej nowych paznokciach, o filmie, który razem oglądały, i o planach, jakie miały na najbliższy czas… Głowa mi od tego pękała.
– Sandra obiecała, że zapisze mnie do swojej manikiurzystki! – pochwaliła się.
– Przecież ty masz dopiero 10 lat! – złapałam się za głowę.
– Mamo, chodzi tylko o zwykły lakier. No, nie bądź taka… Wszystko we mnie krzyczało: „Nie! Nie pozwól jej!”, ale uśmiechnęłam się sztucznie i zgodziłam się. To był kolejny raz, kiedy zwyciężyła obawa o to, że mogę stracić Zuzę.
Kolejne dni i tygodnie mieszały mi się ze sobą, a jedynym wyznacznikiem upływającego czasu były weekendy, które córka spędzała u ojca i Sandry. Za każdym razem mała wracała bardziej zachwycona niż poprzednio. Czułam, że powoli ją tracę… Wprawdzie wymyślałam jej różne atrakcje, ale miałam wrażenie, że i tak przegrywam z Sandrą.

Nie chciałam rywalizować o względy córki

Dopiero gdy zdałam sobie sprawę, że takie zabieganie o uczucia córki jest chore, trochę odpuściłam. W międzyczasie dostaliśmy z Markiem rozwód. Zupełnie nie wiedziałam, co począć ze swoją świeżo odzyskaną wolnością. Aż tu nagle przeżyłam kolejny szok… Nie od razu zauważyłam zmianę w zachowaniu Zuzi. Była na tyle subtelna, że potrzebowałam czasu, aby przekonać samą siebie, że rzeczywiście coś jest na rzeczy.
– Co się dzieje? – pytałam córkę, ale ona wzruszała ramionami i odpowiadała:
– Nic.
– Kochanie, wiesz, że ze mną możesz porozmawiać na każdy temat…
– Przecież mówię, że nic się nie stało!
Westchnęłam. Tak nie dojdziemy do porozumienia… Nawet moja mama, którą Zuzia odwiedziła w ciągu tygodnia, zauważyła, że dziewczynka jest jakaś osowiała i smutna. Zachodziłam w głowę, skąd ta zmiana, ale ostatecznie problem rozwiązał się sam.
W niedzielę Zuzia wróciła od ojca i Sandry cała we łzach.
Nienawidzę jej! – krzyknęła od progu. – Ona wcale nie jest taka fajna!
– Ale... Co się stało? – patrzyłam na nią zaniepokojona.
Sandra jest w ciąży i teraz nie ma dla mnie czasu! Wciąż tylko gada o dziecku… W dodatku ciągle mnie upomina, żebym się tak głośno nie zachowywała, bo ona musi odpoczywać…

Zuzia była tylko elementem gry?

Nie wiem, która wiadomość wywołała we mnie większy szok. Czy ta, że mój były mąż po raz drugi zostanie ojcem, czy raczej ta, że jego nowa partnerka nagle przestała nadskakiwać Zuzi. Na usta cisnęły mi się same niecenzuralne słowa, ale powiedziałam tylko: – Może rzeczywiście musi odpoczywać. Ciąża wiele zmienia w życiu kobiety.
Gdzieś z tyłu głowy podstępny głosik szeptał mi, że może sympatia Sandry do Zuzi była tylko elementem gry. Sposobem, aby uwieść i zatrzymać przy sobie Marka. Cóż, teraz, kiedy Sandra była już w ciąży, mogła przestać udawać, chociaż po tym, co mnie spotkało, powinna już widzieć, że nic nie jest dane na zawsze…
Te i wiele innych uwag zachowałam jednak dla siebie. Oczywiście Zuzi też nic nie powiedziałam. Bo po co? Przecież to jeszcze dziecko. Nie chciałam jej ranić ani nastawiać przeciwko ojcu i jego partnerce.

Zuzia sama wyciągnie wnioski...

Wyszłam z założenia, że Zuza nie jest głupia i z czasem sama dojdzie do własnych refleksji. Sandra za kilka tygodni ma rodzić, a moja córka jest w ich domu coraz rzadszym gościem. Mówi, że źle się tam czuje, macocha ją denerwuje, a tata poświęca mało uwagi. Do niczego nie zamierzam jej zmuszać. Nigdy w jej obecności nie krytykuję ojca, chociaż swoje sobie myślę. I wydaje mi się, że miałam rację… Że przyjaźń Sandry z Zuzią była wykalkulowana. Mam tylko nadzieję, że po narodzinach drugiego dziecka Marek całkowicie nie zapomni o córce. Przecież nie można ot tak zamienić jednego dziecka na drugie… 

 

 

Czytaj więcej