"Dziwiło mnie, że tak wspaniały mężczyzna jak Błażej może być samotny..."
Fot. 123RF

"Dziwiło mnie, że tak wspaniały mężczyzna jak Błażej może być samotny..."

"To była impreza, na którą poszłam z silnym postanowieniem, że kogoś poznam. W pewnym momencie wpadł na mnie przystojny facet, uśmiechnął się i powiedział, że szuka żony. Myślałam, że chodzi mu o mnie i pół żartem pół serio odpowiedziałam, że jestem do dyspozycji. Było tylko jedno ale..." Agata, 47 lat

Przyjaciele robili przyjęcie urodzinowe w klubie. Szykowały się tańce i mnóstwo gości. Tęskniłam za dobrą zabawą. Choć nie miałam nikogo do pary, nie mogłam przepuścić takiej okazji...

Miałam nadzieję, że kogoś poznam

Musiałam odreagować po trudnym rozwodzie i po latach małżeńskiej nudy.
– Może wreszcie kogoś poznam – powiedziałam do Hanki. – Czy twój idealny mąż ma równie idealnych, samotnych znajomych?
– Kilku samotnych się znajdzie, ale czy są idealni? – moja przyjaciółka zrobiła niewyraźną minę.
Potrzebuję faceta, choćby po to żeby swojemu eks-mężowi utrzeć nosa – stwierdziłam.
W sobotę byłam w wyśmienitym nastroju. Ciuchy leżały na mnie idealnie, cera promieniała. Czułam się piękna i byłam pewna, że odniosę sukces. Jeśli nie miłosny, to przynajmniej towarzyski. W klubie aż mnie zatkało z wrażenia.
– Nie wiedziałam, że macie tylu znajomych – powiedziałam do Hanki, wręczając jej prezent. – Tu są tłumy!
– Wszyscy, których nie znasz, to znajomi Wojtka. Z pracy. Wiesz, musi podtrzymywać dobre kontakty zawodowe – zaśmiała się. – Przedstawię ci kilka osób na początek, a później zabawa się rozwinie i dasz sobie radę.

Poznałam sporo osób, ale... nikogo nie zapamiętałam 

Najpierw przedstawiała mi kogoś Hanka, później Wojtek... To wszystko na próżno, bo zwykle w dużym towarzystwie nie jestem w stanie zapamiętać ani twarzy, ani imion i nazwisk ludzi, których widzę po raz pierwszy. Tak już mam. I choćbym nie wiem jak się starała, nic na to nie poradzę. Tym razem też nikogo nie zapamiętałam. Poznałam kilka osób, z niektórymi nawet chwilę rozmawiałam. Ale po kilku minutach kolejne twarze przyćmiewały poprzednie, a nowe imiona wymazywały z głowy te jeszcze nieutrwalone. Z całą pewnością zabawa była wspaniała. Piłam kolorowe drinki, śmiałam się i wypatrywałam w tłumie samotnego mężczyzny odrobinę ładniejszego od diabła, ale z anielskim charakterem.  Po kolejnym szalonym tańcu szłam akurat do stolika, gdzie siedziała Hanka, ale do celu nie dotarłam.

W końcu wpadłam na pewnego przystojniaka...

W wąskim przejściu zderzyłam się z mężczyzną, który najpierw musiał podtrzymać mnie ramieniem, a potem spojrzał mi głęboko w oczy.
Agata – uśmiechnął się. – Szukam żony! – wykrzyczał mi do ucha, bo muzyka zagłuszała wszystko. Nie wierzyłam we własne szczęście. Co prawda nie pamiętałam, kim on jest i jak ma na imię, ale ważne, że on pamiętał mnie. Miał miłą twarz, szczere spojrzenie. I najwyraźniej szukał tego samego, czego szukałam ja: swojej drugiej połowy.
– Naprawdę? – spytałam z promiennym uśmiechem. – Jeśli to są oświadczyny, to jestem do dyspozycji! – wypaliłam. – Mogę zostać twoją żoną.
Alkohol odebrał mi rozsądek i dodał odwagi. Pomyślałam, że raz się żyje i pociągnęłam faceta na parkiet. Okazał się świetnym tancerzem, więc długo wywijaliśmy, aż prawie całkiem opadłam z sił. Później poszliśmy się napić. – Jaka ma być twoja wymarzona kobieta? – zajrzałam mu w oczy. Spojrzał na mnie lekko zmieszany. To mi się nawet spodobało. Uznałam, że lekko nieśmiały mężczyzna byłby dla mnie świetną odmianą po latach spędzonych z pewnym siebie tyranem.
– Czy ja mogę spełnić twoje marzenia o żonie? – drążyłam.
– Jasne. Myślę, że jesteś idealna – teraz już spojrzał na mnie z zachwytem.
– Przepraszam cię, ale jak właściwie masz na imię? – odważyłam się spytać. – Wyleciało mi z głowy.
– Jestem Błażej – przedstawił się i stuknął szklanką o mój kieliszek. – A ty Agata, zapamiętałem.

Nagle zrozumiałam, kogo tak naprawdę szukał...!

Miło nam się rozmawiało i nabierałam pewności, że Błażej jest fantastycznym facetem. Już miałam go spytać, dlaczego tak wspaniały mężczyzna jest sam, gdy podszedł do nas Wojtek.
– Błażej, wiesz, że twoja Elwira wzięła taksówkę i pojechała do domu? – zwrócił się do mojego towarzysza.
– Wiem, domyśliłem się. Pokłóciliśmy się, nic nowego – odpowiedział. Wtedy coś mi się zaczęło w głowie układać. Jakiś obrazek sprzed kilku godzin. Błażej, Elwira... Tak, przypomniałam sobie tę parę. O wiele za późno.
– Elwira to twoja żona – powiedziałam skwaszona, gdy Wojtek odszedł. – To jej szukałeś. Wygłupiłam się, przepraszam...
– Nic się nie stało, doskonale się bawiłem – usłyszałam jeszcze, odchodząc w pośpiechu. – Agata!
Nie odwróciłam się. Wyszłam z imprezy jak niepyszna. Wzięłam taksówkę i też wróciłam do domu.

Długo się wstydziłam swojego wyskoku

Następnego dnia czułam się fatalnie. Alkohol zdążył wyparować, ale pozostało uczucie wstydu.
– Dobrze się bawił? Cholerny dowcipniś się znalazł – wściekałam się. – Wyszłam na zdesperowaną wariatkę.
Byłam pewna, że Błażej sobie ze mnie okrutnie zażartował, a później opowiedział wszystkim, co się stało. Wyobrażałam sobie, jak razem z żoną i z całym towarzystwem się ze mnie wyśmiewa. Na szczęście przez następne tygodnie ani Hanka, ani Wojtek nic nie wspomnieli o moim blamażu. Uznałam, że co się stało, to się stało, nie ma potrzeby tego rozpamiętywać. Od tamtej pory pilnowałam tylko, żeby nigdzie nie spotkać Błażeja. Akurat to nie było trudne, bo właściwie nie mieliśmy wspólnego kręgu znajomych.
Przez prawie dwa następne lata zdążyłam już zapomnieć o swoim niefortunnym podboju miłosnym. W tym czasie zmagałam się na zmianę z burzami uczuć i okresami zwątpienia. Na własnej skórze przekonałam się, że w pewnym wieku nieżonaci są tylko dranie i alkoholicy, od których wolałam trzymać się z daleka.

Już się pogodziłam z samotnością, gdy znowu go spotkałam...

W końcu uznałam, że trudno – jeśli tak jest, to pozostanę kobietą samotną. I wtedy znów wpadłam na Błażeja. Tym razem na ulicy.
– Przepraszam – rozpoznałam go od razu i rzuciłam się do ucieczki.
– Agata! Poczekaj! – złapał mnie za rękę. – To niesamowite, właśnie o tobie myślałem.
– Nie żartuj.
Nie żartuję. Szukam żony – powiedział, z figlarnym uśmiechem zaglądając mi w oczy. – Rozwiodłem się i potrzebuję nowej, lepszej żony... Reflektujesz?
Naprawdę mnie zamurowało. Dałam się zaprowadzić do kawiarni i posadzić przy stoliku. Błażej opowiadał mi rzeczy niesłychane.
– Moje małżeństwo było fikcją, kłóciliśmy się od lat, zresztą Elwira i tak kogoś miała... Gdy mnie podrywałaś, nie chciałem z ciebie kpić, tylko oszołomiło mnie twoje zainteresowanie – mówił. – Od lat nie zwracałem uwagi na inne kobiety, a ty byłaś seksowna i we mnie wpatrzona... Pomyślałem, że jeśli taka kobieta się mną interesuje, to pora dać sobie szansę. Rozwiodłem się miesiąc temu. Jestem wolny i szukam żony. Co ty na to?
– Sama nie wiem... – zaczęłam się śmiać. – Teraz jestem kobietą rozsądną i poważną. Ale jeśli się postarasz, to kto wie? Postarał się. I to jak! Pół roku później się pobraliśmy.
– Pamiętaj, żebyś nigdy nie spuszczał mnie z oczu – powiedziałam mu w dniu ślubu. – Nigdy więcej masz już nie szukać żony.

 

Czytaj więcej