Nie miałam pojęcia, dlaczego synowa czuła do mnie niechęć. Przecież nic jej nie zrobiłam!
Fot. Adobe Stock

Nie miałam pojęcia, dlaczego synowa czuła do mnie niechęć. Przecież nic jej nie zrobiłam!

"Długo nie rozumiałam, dlaczego w pewnym momencie relacje między mną a moją pierwszą synową Karoliną ochłodziły się tak, że prawie przestała do nas przyjeżdżać. Co gorsza, nawet gdy nasz syn, Marcin, przyjeżdżał w odwiedziny, nie przywoził wnuczki." Hanna, 62 lata

Tęskniłam za Lilką, moją wnuczką, niestety rozmowy przez telefon czy wideoczaty to jednak nie były spotkania na żywo. Kilkuletnie dzieci nie potrafią jeszcze same dbać o kontakt z dziadkami, rozumiałam, że z racji okoliczności nie jestem dla Lilki tak ważna, jak ona była ważna dla mnie. Mała miała bliżej siebie swoją drugą babcię. Powiedziałam sobie, że trudno, tak bywa.

Skupiłam się na mojej drugiej wnuczce

Na szczęście mój drugi syn też się niedawno ożenił się – z rozwódką z dzieckiem – i w jednej chwili zyskałam i nową synową, i dodatkową wnuczkę, Zosię, starszą od Lilki o rok. Skupiłam się na Zosi, mieszkali blisko mnie i widywaliśmy się bardzo często. Przestałam się zastanawiać nad tym, czym mogłam Karolinę urazić, czy może nie odpowiada jej mój punkt widzenia na metody wychowawcze albo czy nie przeżywają z Marcinem jakiegoś kryzysu małżeńskiego. Moja druga synowa zawsze chętnie się ze mną spotykała.

Zosia dostała ode mnie mój pamiątkowy wisiorek

Z rodziną młodszego syna spędziliśmy piękne Boże Narodzenie. Zosi sprezentowałam bursztynowy wisiorek – oprawione w złoto serduszko z wyrzeźbionym w środku kwiatkiem – który dostałam jako młoda dziewczyna od mojej mamy. Sama od dawna rzadko go nosiłam, pasował do kogoś o dużo młodszego, był bardzo delikatny w kształcie. „Zosia to taka rusałeczka, o dobrym sercu, a śliczna jak ten kwiatek. No i dwunastolatka już go tak łatwo nie zgubi”, uznałam. Bardzo jej się podobał, z radości aż rzuciła mi się na szyję.
W drugi dzień świąt, gdy zabrzęczał mój telefon i zobaczyłam, że dzwoni Karolina, pomyślałam, że będzie to uprzejma rozmowa o wigilijnych potrawach i prezentach.
– Dzień dobry – powiedziałam wesoło. – I jak tam u was?
Karolina nawet nie odpowiedziała na moje powitanie. Wykrztusiła:
– Nie rozumiem, jak mogłaś...
– Słucham? – spytałam oszołomiona. – O czym mówisz?
– Dałaś Zosi swój wisiorek! Lilka rozmawiała przez internet z Zosią, Zosia pokazała jej, a Lilka pokazała mnie. Od razu rozpoznałam to serduszko, pokazywałaś mi go jeszcze, kiedy byłam w ciąży!
– A tak, rzeczywiście… Ale co w tym… Lilce się podobał? Chyba jej go nigdy nie pokazywałam. No i na pewno nie obiecywałam, że jej go sprezentuję… Mówiła, że jej przykro? Chciałaby taki? To poszukam podobnego na jej urodziny…
– Nie o to chodzi! – gorączkowała się tak, że co chwila brakowało jej tchu. – Przecież to była pamiątka po twojej mamie! To się daje rodzinie!
– Nadal nie rozumiem…
Przecież Zosia to nie jest twoja prawdziwa wnuczka! A ty ją faworyzujesz! Nasza Lilka jest twoją wnuczką, a ty oddajesz rodzinne dobra obcemu dziecku!
Musiałam usiąść. Nie wiedziałam, co powiedzieć i po prostu wpatrywałam się w telefon. Gdzieś w tle usłyszałam rozgniewany głos mojego starszego syna, Marcin wołał: „przestań!” Potem połączenie zostało przerwane.

Syn mi wyjaśnił, o co tu naprawdę chodzi

Nim ochłonęłam, Marcin do mnie zadzwonił.
– Mamo – powiedział tonem pełnym emocji – wybacz. Gdybym wiedział, że ona do ciebie zadzwoni z takimi pretensjami, to bym do tego nie dopuścił.
– Powiedziała, że Zosia nie jest naszą prawdziwą wnuczką! – wykrztusiłam, do głębi zraniona.
– Słyszałem. Niestety, ja to słyszałem z jej ust już nieraz… Nie chciałem wam mówić, ale Karolina po prostu nigdy nie zaakceptowała tego, że Łukasz ożenił się z rozwódką. Wiesz, że ojciec Karoliny odszedł od jej mamy…
– Tak, wiem oczywiście, rozwody się zdarzają.
– Tak, ale ona była wtedy małym dzieckiem, a on z drugą żoną ma jeszcze córkę, i ją to całe życie strasznie bolało. Nigdy nie potrafiła o niej myśleć jako o przyrodniej siostrze, zawsze mówiła, że to dla niej obca osoba, jej mama też tak do tego podchodziła. Może zresztą to mama wlała w nią takie przekonanie. Karolina zawsze uważała, że liczy się tylko jeden ślub w życiu i prawdziwa rodzina to tylko dzieci z tego małżeństwa… To dlatego nasze kontakty z wami się prawie urwały, kiedy Łukasz się ożenił. Ja od tamtej pory próbowałem zmienić jej nastawienie, ale nie udało mi się…

Słuchałam go wstrząśnięta

W jego głosie był jakby wstyd, a przy tym jasne było, że cała ta sytuacja bardzo go boli. Miał dobre relacje ze swoim bratem, cieszył się, że Łukasz znalazł sobie żonę i tak jak my z mężem w pełni akceptował też jego przybraną córkę.
– Uznałem, że im rzadziej będziemy was odwiedzać, tym lepiej, bałem się, że Karolina coś palnie, czy u Łukasza, czy u was… Nie chciałem, żeby komukolwiek było przykro. I dlatego też nic ci przez tyle lat nie powiedziałem.
Usłyszałam w tle płacz Karoliny. Poprosiłam go, żeby dał mi ją do telefonu.
– Może lepiej nie, mamo? – wyszeptał.
– Poproś ją – powiedziałam łagodnym głosem.
Uczynił mojej prośbie zadość, ale moja synowa odmówiła rozmowy.
– Porozmawiaj z nią – powiedziałam. – Niech nie przepłacze reszty świąt…
– Mówiłem ci, że już wiele razy próbowałem. Nie potrafię dłużej.

Powiedziała, jak bardzo jej współczuję

Jakąś godzinę później zadzwoniłam do niej ja. Odrzuciła połączenie. Po kwadransie spróbowałam ponownie. Tym razem jednak odebrała.
– Karolina – powiedziałam cicho. – Bardzo mi przykro z powodu tego, co cię spotkało, kiedy byłaś dzieckiem.
– Słu… słucham? – zająknęła się, wyraźnie bardzo zaskoczona moimi słowami.
– Nigdy o tym nie rozmawiałyśmy, ale rozumiem już teraz, jakie miałaś okropne przeżycia związane z rozejściem się rodziców, z twoim tatą...
– Tatą to on jest tylko z nazwy. Nie był nawet na moim ślubie. Ale na ślubie tej drugiej już był! Nie chcę mieć z nim nic wspólnego!
Nie znałam szczegółów nieobecności jej ojca na jej ślubie z Marcinem, zakładałam, że był albo chory, albo na jakimś wyjeździe, z którego nie był w stanie wrócić na uroczystość, a nigdy nie byłam wścibska i nie dopytywałam o rzeczy, o których nikt mi nie powiedział wprost. Marcin zapewne nie chciał, bym się przejmowała, i dlatego nie podał mi prawdziwego powodu. Powiedział wtedy tylko z poważną miną: „jej tata nie będzie mógł być na ślubie, cóż, trudno”.
– Bardzo mi przykro, Karolina – powtórzyłam. – Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jaki przeżyłaś zawód.
– I to nie jeden! – zawołała.
– Tak, domyślam się, każda uroczystość rodzinna już była inna…
– Jakby mi ktoś serce wyrwał!

Rozszlochała się jak małe dziecko

– Karolinko, przytuliłabym cię, gdybyś była bliżej. Zawsze mi was tu brakuje w święta, gdy nie przyjeżdżacie, tak samo przy innych okazjach. Tęsknię za Lilką i dużo o niej myślę, zawsze będzie moją pierwszą wnuczką. Ale Zosia nie jest winna niczemu, na pewno nie jest winna temu, że jej rodzice się rozeszli, ani że Łukasz ożenił się z jej mamą. Jej biologiczny tata się nie sprawdził, może tak jak twój… Ona też przeżyła rozpad rodziny…
Po drugiej stronie zaległa cisza, aż pomyślałam, że Karolina się rozłączyła, jednak gdy spojrzałam na telefon, połączenie trwało. Słuchała mnie. Nie przerwała mi. Nie było zarzutów i pretensji. Na pewno gorycz, którą czuła od dziecka na myśl o tym, że jej ojciec ją zostawił, wciąż była w niej żywa, ale teraz przynajmniej patrzyła na Zosię nie jak na intruza, który zajął miejsce Lilki, a jak na dziecko podobne do tego, którym sama przed laty była… Jej matka nigdy nie wyszła ponownie za mąż. Na pewno nie było jej łatwo samotnie wychować Karolinę i może po części dlatego jej negatywne nastawienie do byłego męża nigdy nie osłabło, a Karolina niejako wyssała je z mlekiem matki.
– Teraz ma Łukasza… – powiedziała nagle nieco spokojniejszym tonem. – Zosia przynajmniej ma Łukasza. On o nią naprawdę dba jak o swoją.
– Tak, prawda. A Zosia i Lilka się lubią, choć nie mają ze sobą dużo kontaktu na żywo. Są prawie w tym samym wieku, obie dziewczynki, nie mają rodzeństwa…
– Może wpadniemy do was w czasie ferii zimowych? – zasugerowała nagle, co ogromnie mnie zaskoczyło, bo wcześniej nigdy na to nie wpadła. – Mogłyby razem gdzieś chodzić na sanki czy łyżwy…
Powiedziałam jej, że to cudowny pomysł i zaraz zacznę wszystko planować. Lepszego prezentu na Dzień Babci nie mogłabym sobie wymarzyć!

Czytaj więcej