"Moja eks poprosiła, żebym pozwolił jej u siebie zamieszkać, bo jej nowy chłopak wyrzucił ją z domu. Oddałem jej swoje łóżko i spełniałem wszystkie zachcianki, choć przyjaciel ostrzegał, że znowu dostanę kopniaka..." Grzegorz, 30 lat
Anka odeszła ode mnie już dwa lata temu, ale ciągle nie była mi obojętna. Wiedziałem, że nie zasługiwała na to, bym traktował ją jak przyjaciółkę. Nie po tym, jak po kilkumiesięcznym związku powiedziała mi po prostu, że odchodzi, bo dłużej nie wytrzyma z takim nudziarzem jak ja. Ale gniewałem się na nią tylko kilka tygodni. Potem, ile razy ją spotykałem, pytałem, jak się jej układa. Powtarzałem, że zawsze może na mnie liczyć. Chciałem przez to powiedzieć, że może do mnie wrócić... I pewnego dnia jakby wróciła...
– Powtórz! Co zrobiłeś?! – mój przyjaciel Waldek aż się zakrztusił, gdy powiedziałem, co wydarzyło się poprzedniego wieczora.
– Zgodziłem się, żeby zamieszkała ze mną – powtórzyłem niechętnie.
– Oszalałeś! – wściekał się.
– No ale jak miałem zareagować?! – broniłem się. – Powiedzieć, że nie zmieści się na moich sześćdziesięciu metrach?
– Mogłeś powiedzieć prawdę – stwierdził. – Że uważasz, że to nie jest dobry pomysł. I żeby poszukała noclegu gdzie indziej.
– Ale twierdziła, że nie ma dokąd iść! – przypomniałem. – Była północ – jęknąłem. – Nie mogłem pozwolić, żeby tułała się po mieście o tej porze. Poza tym szkoda mi jej było – przyznałem.
– Ten jej chłopak tyle jej nagadał, wyrzucając ją z domu. Żebyś widział, jak płakała, opowiadając mi to wszystko... – kręciłem głową.
– Grzesiek, nie oszukujmy się – Waldzio spojrzał na mnie niechętnie. – Ty ciągle kochasz Ankę. I sądzisz, że nadarzyła się okazja, żeby po raz drugi ją zdobyć. A wiesz, co się stanie? – zrobił teatralną pauzę. – Znów dostaniesz od niej kopniaka w tyłek. Pamiętaj! A teraz muszę iść. Cześć! – krzywo się uśmiechnął i zostawił mnie samego przy stoliku.
Dopijając piwo, starałem się zagłuszyć myśl, że Waldek może mieć rację.
Już po tygodniu naszego wspólnego mieszkania zaszło u mnie sporo zmian. Zacząłem spać na sofie w jadalni. Anna twierdziła, że nie może na niej zmrużyć oka, więc oddałem jej swoje łóżko. Po pracy wracałem prędko do domu. Chciałem jak najwięcej czasu spędzać z Anką. Mimo że często nie było to najprzyjemniejsze towarzystwo. Miała swoje humory. Na przykład kiedyś, gdy wychodziła rano do pracy, przypomniałem jej, żeby zjadła śniadanie.
– Nie jestem głodna – burknęła.
– To przynajmniej napij się soku – nalegałem, biegnąc do niej z pełną szklaneczką. Wzięła ją ode mnie ze złą miną. Wypiła napój duszkiem i miała zamiar wyjść z domu.
– Weź parasol! – krzyknąłem za nią. – Strasznie pada.
– A może ja właśnie chcę zmoknąć?! – zaatakowała nieoczekiwanie. – I co cię to obchodzi, co się ze mną stanie?!
– Nie. Ja tylko... – szepnąłem.
– Odczep się ode mnie – poprosiła zimno.
A potem wyszła, trzaskając drzwiami. Zrozumiałem jej przesłanie. Przesadziłem. Chcąc się nią zaopiekować, przytłoczyłem ją.
Postanowiłem, że nigdy więcej nie będę jej przesadnie nadskakiwać. A tymczasem wieczorem spotkała mnie niespodzianka. To Ania mnie przeprosiła!
– Jesteś dla mnie taki dobry – szepnęła, siadając koło mnie na sofie. – Wstyd mi za moje zachowanie. Wybaczysz mi?
– Pewnie – uśmiechnąłem się szeroko. – Nie ma o czym mówić.
I wtedy stało się. Ania przysunęła się do mnie jeszcze bliżej i pocałowała mnie. Najpierw delikatnie, a później całkiem namiętnie. A potem długo się kochaliśmy... Gdy skończyliśmy, Anka pobiegła pod prysznic. Ja włożyłem piżamę i poszedłem do sypialni. Czekałem na Annę w łóżku...
– A co ty tu robisz? – szepnęła ze zgrozą.
– Przytulę cię do snu – odparłem.
– Grzesiu... – bąknęła, siadając na brzegu łóżka. – Muszę ci coś wyjaśnić. To, że przed chwilą uprawialiśmy seks, nic między nami nie zmieniło. Ja... zrobiłam to z wdzięczności i dlatego, że po prostu miałam ochotę na seks – dokończyła.
Zaniemówiłem. I już wtedy powinienem grzecznie, ale stanowczo powiedzieć Ance, żeby wyniosła się z mojego domu. Ale ja jak zwykle zrobiłem dobrą minę do złej gry i posłusznie wyszedłem z własnej sypialni. Wróciłem na sofę...
Przez pół nocy myślałem o tym naszym chorym układzie. I doszedłem do wniosku, że muszę być cierpliwy. Że Anka pewnie walczy sama ze sobą. Że boi się mnie pokochać, boi się zaufać jakiemukolwiek mężczyźnie. Po tym, jak potraktował ją jej poprzedni narzeczony, wcale się jej nie dziwiłem.
Nadal więc przychylałem jej nieba. Robiłem wszystko, żeby tylko jej nie sprowokować do odejścia. A Ania traktowała mnie zależnie od swojego nastroju i potrzeb. Czasami w sobotnie poranki prosiła mnie zaspanym i przecudnym głosem, żebym przyniósł jej śniadanie do łóżka. Czasami reagowała złością, gdy pytałem, czy ma jakieś rzeczy do prania. Czasami wydawało mi się, że zamyka się w pokoju, byle tylko nie musieć przebywać ze mną. Innym razem to ona przychodziła do mnie i zagadywała.
Pewnego piątku nie wróciła na noc. Niepokoiłem się o nią, więc rano, gdy tylko się obudziłem, zacząłem wydzwaniać na jej komórkę. Odebrała za trzecim razem.
– Czego chcesz?! – mruknęła wściekła.
– Gdzie jesteś? Wszystko z tobą w porządku? – zapytałem z troską.
– Pewnie że tak! – prychnęła. – A ty wiesz, która jest godzina?
– Dziesiąta – przyznałem.
– No właśnie. W sobotnie poranki normalni ludzie zwykle wtedy śpią – burknęła.
– Przepraszam, że cię obudziłem. Ale... gdzie jesteś i kiedy wrócisz? – powtórzyłem pytanie.
– Wyjechałam na weekend do koleżanki. Wrócę w niedzielę – rzuciła.
– Wyjechałaś... – powtórzyłem skonsternowany. – I nawet nie raczyłaś mnie uprzedzić? – dodałem z pretensją.
– A odkąd to muszę ci się ze wszystkiego spowiadać?! – zaatakowała. – Tobie kompletnie poprzewracało się we łbie! Cześć! – pożegnała się obrażona i rozłączyła.
„Mnie się poprzewracało?!”, pomyślałem zupełnie zdezorientowany. I wtedy dotarło do mnie, że Anki nic nie obchodzę i tylko, tak jak to przewidział Waldek, napytam sobie przez nią biedy. Postanowiłem więc, że przestanę się wygłupiać. Że zacznę żyć swoim życiem i spróbuję zapomnieć o Ance. Łatwo jednak powiedzieć, a trudniej zrobić. Zwłaszcza że nadal mieszkaliśmy razem. Nie miałem odwagi prosić jej, by się wyniosła. Za to zacząłem wychodzić ja. Ance najwyraźniej to nie przeszkadzało. Pękła dopiero w następny piątek. Gdy wróciłem do domu, pichciła coś w kuchni. Bąknąłem coś na przywitanie i poszedłem pod prysznic. Potem wskoczyłem w czyste ciuchy i powiedziałem, że wychodzę.
– Właśnie dziś? – szepnęła z zawodem Ania. – Myślałam, że zjemy razem. Nawet przygotowałam twoje ulubione spaghetti – dodała smutno.
– Trzeba było mnie uprzedzić. Umówiłem się z kumplem – mruknąłem.
– No tak... – westchnęła.
– Idź, idź... – dodała cicho. – Zostawię ci trochę na jutro.
No i się wzruszyłem. Ona jednak też czasem o mnie dbała!
– No i miałam nadzieję, że później pooglądamy razem jakiś film... – tłumaczyła, a potem nagle się rozpłakała.
Wychlipała, że miała zły dzień, że wpadła na swojego byłego narzeczonego, że nagle wszystko jej się przypomniało. Jak ją skrzywdził...
– Nikomu na mnie nie zależy. Nikomu – dokończyła z rozpaczą.
– To nieprawda! – zapewniłem od razu i mocno ją przytuliłem. Spotkanie z Waldkiem natychmiast wyleciało mi z głowy.
– Nie płacz już – prosiłem. I osiągnąłem swój cel. Przestała chlipać! Potem zjedliśmy kolację, napiliśmy się wina i usiedliśmy przed telewizorem. Anka nadal popijała wino i z każdym kieliszkiem przytulała się do mnie mocniej i mocniej. Wreszcie podniosła głowę i poprosiła:
– Pocałuj mnie! Pocałowałem. Potem wsunąłem dłonie pod jej bluzeczkę, a ona jęknęła z rozkoszy. Ale nagle zadzwonił telefon.
– Nie odbieraj – poprosiła Anka. Tyle że mnie przypomniało się o Waldku. Że na mnie czekał! I przypomniało mi się, że to wszystko już było. Seks z Anią na sofie, nadzieje, a potem kubeł zimnej wody...
– Muszę wyjść – zerwałem się nagle.
– Właśnie teraz?! – jęknęła Ania.
– Tak. Właśnie teraz. Zanim będzie za późno – potwierdziłem. – Bo dla ciebie to byłby znowu tylko seks. A dla mnie... – machnąłem ręką. – Szkoda nawet gadać. Proszę cię tylko, żebyś wyprowadziła się najpóźniej jutro rano. I mówię serio – dodałem. Anka patrzyła na mnie jak na wariata. Tego się chyba nie spodziewała. A ja uciekłem z własnego mieszkania, zanim ten nagły przypływ by mnie opuścił. I choć dziś mija tydzień, od kiedy Anka się wyprowadziła, nadal strasznie cierpię. Mam jednak zamiar zapomnieć o tej dziewczynie i znaleźć kogoś, komu naprawdę będzie na mnie zależało. Dla kogo seks ze mną nie będzie tylko seksem. Ale przede wszystkim wyznaniem miłości.