"Często zastanawiałam się, jakby to było, gdybym szła przez życie z moją pierwszą miłością? Na szczęście los dał mi drugą szansę... W tym roku obchodzimy z Mirkiem ósmą rocznicę ślubu, ale poznaliśmy się o wiele wcześniej. Nad morzem, w czasie wakacji. Mieliśmy wtedy po 16 lat..." Mariola, 56 lat
Poznaliśmy się nad morzem, w czasie wakacji. Mieliśmy po 16 lat. On przyjechał z grupą znajomych, ja na obóz organizowany przez zakład pracy mamy. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia, ale nasze uczucie było pełne niedopowiedzeń: wymownych spojrzeń, muśnięć dłoni i pocałunku w ostatnich dniach.
Staraliśmy się jak najczęściej widywać się, pisać do siebie i rozmawiać przez telefon, tyle że czterdzieści lat temu nie było to takie łatwe, przez co różnie się nam układało. Mimo trudności wytrzymaliśmy ze sobą jeszcze rok. Zaczęliśmy nawet snuć plany na przyszłość, gdy po jednej z naszych kłótni Mirek poznał Judytę. Zaszła w ciążę, a on był człowiekiem honoru. Wymazałam już z pamięci ból rozstania, choć długo nie potrafiłam uporać się ze zdradą Mirka i narodzinami jego dziecka. Zmieniałam chłopaków, jak rękawiczki, nim nie poznałam Grzegorza. Sześć lat starszego chłopaka, który otoczył mnie opieką.
Nie doczekaliśmy jednak srebrnych godów, bo Grzegorz zmarł z powodu nowotworu trzustki, choć nigdy nie tknął alkoholu. Odszedł otoczony rodziną i przyjaciółmi. Kochałam męża, może nie równie szaleńczo, jak pierwszą miłość, ale do głowy mi nie przyszło, że mogłabym jeszcze ułożyć sobie życie u boku innego mężczyzny. Przez okres żałoby wystarczało mi dbanie o dzieci i ogród.
Trochę surfowałam po Internecie, założyłam nawet konto na modnej wówczas Naszej Klasie, ale szybko przestałam na nie zaglądać. Zdążyłam o nim zapomnieć, gdy pewnego dnia dostałam powiadomienie z portalu. Ktoś szukał ze mną kontaktu i tym kimś był Mirek. Wstrzymałam oddech czytając wiadomość od niego. Pisał, że jest rozwodnikiem i wciąż nie potrafi o mnie zapomnieć. Poprosił o spotkanie. Odmówiłam z obawy przed kolejnym zranieniem, tyle że on nie odpuszczał. Umówiliśmy się po trzech miesiącach korespondencji.
Wystarczyło jedno spojrzenie, abyśmy zakochali się w sobie na nowo. Lata rozłąki sprawiły, że dojrzeliśmy i zmądrzeliśmy, staliśmy się bardziej wyrozumiali, a przede wciąż jesteśmy spragnieni siebie nawzajem. Potrafimy przegadać nie jedną noc czy urlop, rozkoszując się swoim towarzystwem. Nie wiem, czy wcześniej potrafilibyśmy docenić nasze pokrewieństwo dusz. Teraz z pewnością to umiemy.