"Czułam, że córka Tomka za mną nie przepada, ale ja byłam do niej bardzo życzliwie nastawiona. W życiu nie pomyślałabym, że może zaszkodzić naszemu związkowi! Zaczęło się od kradzieży mojego pierścionka..." Dagmara, 41 lat
Spis treści
Kiedy moja matka dowiedziała się, że Tomek ma nastoletnią córkę, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniła do niego stosunek. Nagle przestał być jej zdanie dobrą dla mnie partią i świetnym kandydatem na męża.
– Chcesz się związać z mężczyzną, który ma dziecko?! Oszalałaś, dziewczyno?! – moja mama nie posiadała się ze zdumienia.
– Mamo, ta dziewczynka ma piętnaście lat i wiele w życiu przeszła. Trzy lata temu straciła matkę, patrzyła jak najukochańsza osoba umiera. Nie powinnyśmy się do niej uprzedzać. Ja w każdym razie nie zamierzam! – powiedziałam dobitnie.
Mama jednak jakby mnie nie słuchała.
– Jest takie powiedzenie: „Obyś cudze dzieci chował!” Wspomnisz moje słowa! – stwierdziła tylko.
– Nie „chował”, tylko „uczył”! – poprawiłam ją.
– A co to za różnica! – machnęła ręką. – Ja cię uprzedzałam!
Nie przejęłam się tym wcale, bo uważałam, że moja mama nie ma racji. Kochałam Tomka i naprawdę byłam życzliwie nastawiona do jego córki. Wierzyłam, że skoro mam wobec niej jak najlepsze zamiary, to wszystko się między nami ułoży.
Kiedy mój ukochany zadecydował, że już pora, abym poznała Agnieszkę, byłam strasznie stremowana. Ze wszystkich sił chciałam wypaść przed tym dzieckiem jak najlepiej i chyba trochę się wygłupiłam ze swoją wylewnością, bo ona zachowywała chłodną rezerwę. I na pierwszym naszym spotkaniu, i później. Mówiąc szczerze, czułam, że Agnieszka za mną nie przepada, ale starałam się stale myśleć o niej jako o zagubionej dziewczynce, która przedwcześnie straciła matkę. I próbowałam być dla niej wyrozumiała. Początkowo podobało mi się to, jak Tomek traktuje swoją córkę, że jest wobec niej taki opiekuńczy i stara się jej przychylić nieba! Szybko jednak zorientowałam się, że ona potrafi to wykorzystać.
Agnieszka była bardzo samotną i zamkniętą w sobie nastolatką. Dziwiłam się, że w tym wieku nie ma żadnych koleżanek, bo przecież ja jako piętnastolatka prawie mieszkałam na podwórku. Ale ona wolała towarzystwo ojca i... co tu dużo mówić, siedziała nam na głowie przez cały czas. Nie mieliśmy z Tomkiem ani jednej wolnej chwili dla siebie, Agnieszka towarzyszyła nam nawet na randkach. W kawiarni czy kinie siedziała chmurna, jakby nieobecna, psując atmosferę.
– Dlaczego ona nie ma żadnych przyjaciółek? Powinna chyba przebywać z rówieśniczkami – usiłowałam wyjaśnić Tomkowi.
On mówił coś o traumie po śmierci matki, ale potem w końcu przyznał, że... Agnieszka została jakiś czas temu oskarżona przez rodziców swojej przyjaciółki o kradzież cennych złotych kolczyków!
– Byli tacy nieprzyjemni! – wzdrygnął się. – A przecież te kolczyki się w końcu znalazły! – Czyli twoja córka okazała się niewinna? – zapytałam. Tomek milczał chwilę, a potem z oporami przyznał, że... biżuterię znaleziono w kieszeni kurtki należącej do Agnieszki!
– A więc jednak je wzięła! – wykrzyknęłam. Wtedy Tomasz spojrzał na mnie prawie wrogo.
– Twierdzi, że nic takiego nie zrobiła, i ja jej wierzę! To pewnie ta jej przyjaciółka najpierw podprowadziła matce kolczyki, a potem przestraszyła się konsekwencji i podrzuciła je mojej córce – stwierdził.
„Jasne, a ja jestem papieżem”, pomyślałam, ale już się nie odezwałam. Tomek dodał tylko tyle, że wtedy od Agnieszki odwróciły się i inne koleżanki. I już wiedziałam, dlaczego spędza całe popołudnia z nami.
Bardzo się więc ucieszyłam się, że córka mojego ukochanego ma jednak wyjechać na wakacje do dziadków.
– Namówiłem ją tylko na tydzień, ale dobre i to. Przyjedziesz więc do mnie na weekend, zrobię dobre jedzenie, a potem... – kusił, uśmiechając się znacząco. Do tej pory unikałam zostawania u Tomka na noc, bo głupio mi było kochać się z nim, wiedząc, że za ścianą jest Agnieszka i może coś usłyszeć... Ucieszyłam się więc, że tym razem będziemy sami...
Moje szczęście nie trwało, niestety, długo, bo kiedy przyjechałam do mojego ukochanego, Agnieszka, jakby nigdy nic, siedziała w swoim pokoju i słuchała muzyki.
– Przeziębiła się i została... – wyjaśnił mi zmieszany Tomasz, dodając, że nie odwołał spotkania, bo naprawdę nie widzi przeszkód, abyśmy zjedli kolację wszyscy razem. Mimo pysznego jedzenia i butelki wina romantyczny nastrój ulotnił się jak kamfora. Trudno przecież robić do siebie maślane oczy, gdy przy stole siedzi obrażona na cały świat nastolatka i gmera widelcem w swoim talerzu.
– To ja jadę do domu... – powiedziałam, gdy Tomek już posprzątał.
– Zostań, proszę! – popatrzył błagalnym wzrokiem. Nie chciałam, ale w końcu mnie namówił. „Raz kozie śmierć”, pomyślałam. „Nie będę przecież wiecznie uciekała przed tą smarkula. Niech przestanie rządzić moim życiem!” Spędziliśmy z Tomkiem czułą noc, a rano stawiłam czoła Agnieszce, robiąc w kuchni kawę w szlafroku jej taty. „Niech przyzwyczaja się do nowej sytuacji”, pomyślałam z satysfakcją.
Kiedy mieszałam cukier w filiżance, zobaczyłam, że nie mam na palcu pierścionka. Nigdy się z nim nie rozstawałam, bo to pamiątka po babci. Przypomniałam sobie, że zostawiłam go na półce w łazience, ale kiedy tam poszłam, pierścionka nie było...
– Może go gdzieś przełożyłaś? – zasugerował Tomek.
– Nie. Może wpadł do umywalki? – byłam w lekkiej panice.
Tomasz na moja prośbę rozkręcił kolanko, ale nic nie znalazł... Coś mnie tknęło! Przecież Agnieszka wstała pierwsza i...
– Nie widziałaś mojego pierścionka? – spytałam. Spojrzała na mnie z góry, wzrokiem obrażonej księżniczki.
– Nie wiem nic o tym pierścionku! Nie interesują mnie takie... starocie – prychnęła.
Starocie? A więc musiała dokładnie mu się przyjrzeć, bo pierścionek naprawdę był stary... Nie uwierzyłam w ani jedno jej słowo, ale Tomek najwyraźniej uznał sprawę za załatwioną.
– Pewnie zostawiłaś go w domu – stwierdził.
Postanowiłam zachować spokój i sprawdzić to, ale oczywiście, w domu mojego pierścionka nie było. Musiałam więc postawić sprawę jasno.
– Tomku, przykro mi, ale moim zdaniem to twoja córka zabrała mój pierścionek – powiedziałam.
– Agnieszka nie jest złodziejką! Nie masz prawa jej oskarżać, jeśli nie masz dowodów! – wykrzyknął. Nagle zobaczyłam, jak jego kochana twarz się zmienia. Siedział przede mną obcy człowiek.
– Jesteś taka sama jak jej koleżanki i ich matki! Kiedy tylko coś im w domu zginęło, od razu zwalały na Agę! – zasyczał Tomasz. – Uwzięły się na nią!
„A więc nie chodziło tylko o tamte kolczyki... Kradzieży było więcej”, dotarło do mnie. Zrozumiałam, że Aga nie miała koleżanek, bo te zwyczajnie uważały ją za złodziejkę! Z trudem zdobyłam się na neutralny ton.
– Tomku... moim zdaniem Agnieszka czuje się samotna po śmierci mamy i zabierając różne rzeczy, stara się zwrócić na siebie uwagę – zaczęłam.
– A co ty o niej wiesz, że się tak mądrzysz? – przerwał mi gwałtownie. – To dziecko może mieć wszystko, niepotrzebne jej głupie kolczyki i pierścionki! I nie jest samotna, bo ma mnie! Wstał wzburzony od stolika w kawiarni i... odszedł, zostawiając mnie bez słowa.
Nie zadzwonił ani tego, ani następnego dnia, a ja nie zamierzałam się z nim kontaktować. Dosyć miałam tej znajomości, która kosztowała mnie cenną rodzinną pamiątkę. Zrozumiałam, że Agnieszka zawsze będzie stała między nami, a on będzie brał jej stronę w każdym konflikcie. I nigdy nie dopuści do siebie myśli, że jego ukochana córeczka wymaga pomocy psychologa. Sądziłam, że już nigdy nie usłyszę głosu Tomasza, ale... Pewnego dnia stanął na progu mojego mieszkania, trzymając w dłoni mój pierścionek!
– Miałaś rację, że Aga go sobie pożyczyła – stwierdził, kładąc nacisk na to ostatnie słowo. – Pewnie jej się spodobał, to sobie go wzięła, jak to dziecko... – popatrzył na mnie jakoś tak ostro, nieprzyjaźnie.
– Jasne – pokiwałam głową. – W każdym razie dziękuję ci, że mi go oddałeś. Nie wyglądało, jakby chciał wejść na kawę, a i ja jakoś nie spieszyłam się z zaproszeniem go do domu. I nie patrzyłam, jak zbiega po schodach, znikając z mojego życia, tym razem na zawsze. Ten związek był już dla mnie zamkniętym rozdziałem.