"Kiedy mój ojciec dowiedział się, że Paweł poprosił mnie o rękę, był zaskoczony i jednocześnie przerażony – Ten chłopak należał do grupy najtrudniejszych wychowanków – powoli cedził słowa. – Odkąd pojawił się u nas, miałem z nim same problemy. Chłopak już w wieku piętnastu lat nadużywał alkoholu. Zdarzało się, że uciekał, a ja po kilku dniach musiałem odbierać go z izby wytrzeźwień. Paweł to niewątpliwie przyzwoity człowiek, ale na męża się nie nadaje! – ostrzegł. Dopiął swego. Zasiał we mnie ziarno niepokoju. A co, jeśli ma rację?" Antonina 29 lat
Właśnie kończyłam zmywać naczynia po spóźnionej kolacji, kiedy zabrzęczał dzwonek u drzwi.
Wytarłam ręce i pobiegłam otworzyć. Na progu stał przystojny młodzieniec w eleganckim garniturze.
– Dzień dobry. Nazywam się Paweł – podał swoje nazwisko. – Czy zastałem pana dyrektora? – zapytał.
– Nie. To znaczy tak, oczywiście – wyjąkałam, czując, że oblewam się rumieńcem. Jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie zrobił na mnie tak piorunującego wrażenia. – Odkąd jednak tatuś przeszedł na emeryturę, nie lubi, by nazywać go dyrektorem – dodałam.
– Będę o tym pamiętał. – Nieznajomy mrugnął do mnie porozumiewawczo – Chciałbym z nim porozmawiać.
– Naturalnie, zapraszam – powiedziałam, wskazując dłonią otwarte drzwi do pokoju ojca.
Tata przez trzydzieści lat kierował miejscowym domem dziecka. Był pedagogiem z powołania. Wychowankowie przepadali za nim, bo jako jedyny nigdy w nich nie wątpił. Stawał na głowie, by zapewnić im jak najlepszy start w dorosłe życie, a oni potrafili to docenić. Zapraszali go na wesela, przysyłali rodzinne zdjęcia, a niekiedy przyjeżdżali, by napić się herbaty z konfiturami i powspominać stare czasy. Widocznie naszemu gościowi także zebrało się na wspominki...
Usadowiłam go w wygodnym fotelu i wróciłam do kuchni, by przygotować coś do picia. Szybko zaparzyłam herbatę i z tacą pełną smakołyków weszłam do pokoju. Paweł opowiadał akurat o swoich sukcesach.
– Widzisz, córuś, do czego ten chłystek doszedł. – Tata aż pokraśniał z zadowolenia. – Informatyk! No, no... A rodzina? Powiedz, postarałeś się już o potomka? – wypalił prosto z mostu.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.
– Jeszcze nie. Jakoś nie było okazji...
– Pamiętaj, rodzina to rzecz święta. Tego was zawsze uczyłem.
– Tak jest! – huknął po żołniersku Paweł. – Obiecuję, że zrobię, co się da.
– Oto odpowiedź godna prawdziwego mężczyzny. – Ojciec klasnął w dłonie.
Jeszcze przez kilka minut dyskutowali o męskich powinnościach, lecz młodzieniec najwyraźniej nie był zbyt biegły w tych sprawach, dlatego szybko dopił herbatę i zaczął się żegnać.
Odprowadzając Pawła do wyjścia, zastanawiałam się gorączkowo, jak mogłabym go zatrzymać. Wiedziałam jednak, że żadna zuchwała propozycja nie przejdzie mi przez gardło. Dobiegałam już trzydziestki, a ten młokos na pewno nie miał więcej niż dwadzieścia sześć lat. Byłam więc niepomiernie zdumiona, kiedy Paweł złapał mnie za rękę i zapytał:
– Zechce pani zjeść ze mną kolację?
– Oczywiście. Z przyjemnością – zgodziłam się bez zastanowienia.
I tak zaczęliśmy się spotykać.
– Szykujesz się na randkę? – Tato zajrzał do łazienki, gdzie od paru minut próbowałam za jednym zamachem ująć sobie lat i dodać urody.
– Uhm – mruknęłam, bo źle nałożona maseczka zlepiała mi wargi.
– Musisz go bardzo kochać, skoro tak się dla niego torturujesz. – Tata najwyraźniej dobrze się bawił, obserwując moje heroiczne zmagania z upływającym czasem. – Kto to jest? Znam go?
– Umówiłam się z Pawłem, tym informatykiem... Pamiętasz?
Ojciec zaklął pod nosem.
– Żartujesz chyba?
– A to dlaczego? Przecież sam kazałeś mu rozejrzeć się za jakąś uczciwą kobietą. No to się chłopak rozejrzał. Popatrz, jak skutecznie! – żartowałam, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. – Znasz lepszą babkę ode mnie?
– Nie i dlatego wolałbym, żebyś nie szła na to spotkanie – wyszeptał z jakimś złowrogim błyskiem w oku.
– Jestem dorosła i sama wybieram sobie znajomych – powiedziałam stanowczym tonem. – A zresztą, spóźniłeś się, tatku. To nie jest nasza pierwsza randka. Spotykamy się już od czterech miesięcy, a wczoraj Paweł poprosił mnie o rękę. Chciałam ci o tym powiedzieć, ale...
– Dziecko, ty nic nie rozumiesz – ojciec nie dał mi skończyć. – Paweł to na pewno wspaniały człowiek, lecz do małżeństwa się nie nadaje.
– Powiedz lepiej: nie nadaje się do małżeństwa ze mną! – ironizowałam.
– Jesteś głupia! – Ojciec był bezlitosny. – On przecież nie ma pojęcia, czym jest prawdziwa rodzina. Wiesz, kim byli jego rodzice? Może to alkoholicy? Takie rzeczy, córko, przekazuje się w genach. Nie chcesz chyba w przyszłości wyciągać swoich dzieci z nałogu?
– Przestań! – wrzasnęłam. – Jak możesz tak mówić? Czy kiedykolwiek widziałeś Pawła pijanego?
– Widziałem... – ojciec powiedział to niemal bezgłośnie.
– Nie wierzę – zaszlochałam.
Starłam z twarzy maseczkę i wybiegłam z łazienki. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w ramionach Pawła, narzuciłam więc płaszcz i już miałam wyjść, kiedy zatrzymał mnie głos ojca.
– Ten chłopak należał do grupy najtrudniejszych wychowanków – tato powoli cedził słowa. – Odkąd pojawił się u nas, miałem z nim same problemy. Zapytałaś, czy widywałem go pijanego. Owszem! Wiele razy. Chłopak już w wieku piętnastu lat nadużywał alkoholu. Zdarzało się, że uciekał, a ja po kilku dniach musiałem odbierać go z izby wytrzeźwień. Wciąż jednak miałem nadzieję, że uda mi się wyciągnąć go z tego bagna. Pewnego dnia przeprowadziłem z nim poważną rozmowę. Postawiłem mu ultimatum: albo skończy z piciem, albo przy kolejnej wpadce poślę go do poprawczaka. Podziałało. Przez jakiś czas był spokój, ale później... – Ojciec zamyślił się, a ja z niepokojem czekałam na dalszy ciąg tej opowieści. – Pewnego dnia zniknął na dobre. Nie było go przez dwa tygodnie. W końcu pojawił się w towarzystwie policjantów. Okazało się, że włamał się do sklepu monopolowego…
– A ty wtedy posłałeś go do zakładu poprawczego, tak? – zapytałam zdławionym głosem.
– Nie. Udało mi się wybronić gagatka. – Ojciec głośno przełknął ślinę. – Jakiś szósty zmysł podpowiadał mi, że ten chłopak ma zadatki na porządnego człowieka. Ocaliłem smarkacza. – Ojciec zacisnął pięści. – A on uwiódł mi córkę!
– Co zrobił? – zachichotałam nerwowo. – Oszalałeś?! Jestem stara baba. Mnie się zdobywa, a nie uwodzi! Paweł mnie zdobył... Kocham go! Nawet, jeżeli w przeszłości narozrabiał... – zaczęłam, lecz szybko umilkłam. Ojciec dopiął swego. Zasiał we mnie ziarenko niepokoju.
– Popełniasz błąd – tato westchnął ciężko i wyszedł z mieszkania.
Zostałam sama. W głowie czułam potworny zamęt. „Być może on ma rację? Czy mogę zaufać komuś, kto zataił przede mną swoją przeszłość”, myślałam gorączkowo. „A jeżeli Paweł kiedyś znowu zacznie pić?… Co wtedy?”, zastanawiałam się.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła już siedemnasta. Od piętnastu minut powinnam być u narzeczonego. Otarłam rękawem mokre od łez policzki i wybiegłam z domu. Paweł czekał na mnie na ulicy.
– Czy coś się stało? – zapytał, całując mnie na powitanie.
– Wejdźmy do środka. Musimy pogadać – wysapałam.
Tego wieczora długo rozmawialiśmy. Paweł tłumaczył mi, dlaczego zataił przede mną ten wstydliwy epizod swego życia.
– Dzięki twemu ojcu jestem dzisiaj innym człowiekiem. – mówił, przytulając mnie. – Nie chciałem odgrzebywać tych bolesnych wspomnień. To nie miałoby sensu. Myślisz, że dzięki temu dowiedziałabyś się o mnie czegoś więcej? Czego? Że lubię zaglądać do kieliszka? Ależ to nieprawda! Od dziesięciu lat nie wziąłem alkoholu do ust. Zrozum. – Paweł zawiesił głos. – Daję ci swoją miłość. Nie dostaniesz jednak od losu gwarancji ani na mnie, ani na nasze dzieci. Jeżeli mnie kochasz, zaryzykujesz. Jeśli postanowisz odejść, uszanuję twoją decyzję...
Chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz zamknęłam mu usta pocałunkiem. Wiedziałam już, jak powinnam postąpić. Tata dał mu kiedyś szansę na lepsze życie. Nie wiedział, w jaki sposób Paweł ją wykorzysta. Zaryzykował jednak i wygrał. Teraz ja musiałam zrobić to samo…