"Najpierw widziałam ojca z blondyną, a potem odkryłam w domu różowe pudełko...!"
Fot. 123rf.com

"Najpierw widziałam ojca z blondyną, a potem odkryłam w domu różowe pudełko...!"

" – Ciekawa jestem, komu dajesz takie prezenty – krzyknęła moja siostra i położyła przed rodzicami różowe pudełko. Tata poczerwieniał, a nasza biedna mama bezradnie patrzyła nie rozumiejąc, co się dzieje. Wreszcie sięgnęła po eleganckie opakowanie i drżącą ręką otworzyła je..." Gabrysia, 21 lat

Zbliżały się urodziny mojej mamy. Szukałam w galerii jakiegoś prezentu, aż tu nagle... Własnym oczom nie mogłam uwierzyć! W pewnej odległości przede mną mój własny tatuś szedł z jakąś blondyną pod rękę. A jak się do siebie uśmiechali! Jak na siebie patrzyli! Aż mi się słabo zrobiło. „Ale zaraz, czy to na pewno mój tato?”, zastanowiłam się, gdy zaskoczenie minęło. „Sweter ten sam, krok podobny, ale twarzy z tej odległości nie widzę. Może to jakiś obcy facet?”, pomyślałam i ruszyłam tropem gruchającej pary. Niestety, blondyna i gość podobny do taty wsiedli do auta i odjechali. „A niech to!”, warknęłam w myślach i zżerana niepokojem ruszyłam do domu.

Siostra nie wierzyła w to, co mówiłam

– Wiesz, chyba widziałam tatę z jakąś kobietą – powiedziałam do mojej siostry Anki.
– No i co z tego? – nie wykazała zainteresowania tą nowiną i dalej mieszała zupę.
– To, że wyglądali na zakochanych – odpowiedziałam. Ance chochla wypadła z ręki i zniknęła w grochówce.
– Zgłupiałaś? – wytrzeszczyła na mnie oczy.
Zaprzeczyłam ruchem głowy i opowiedziałam jej wszystko.
– Jest tylko jedno ale – dodałam. – Widziałam ich z daleka i nie mam pewności, czy to był tato.
– Uff – odetchnęła Anka. – To ja cię upewnię: nie był.
– A jeśli był? – nie ustępowałam.
Też pragnęłam, żeby tym mężczyzną nie był nasz tato, ale zasiane w sercu ziarno niepewności szybko zaczęło kiełkować.
– Kobieta była blondyną, tak? – zapytała Anka.
Przytaknęłam.
– Wysoka? Niska?
– Trochę niższa niż tato – odparłam. – I elegancko ubrana.
– No widzisz! Ojciec lubi wysokie brunetki. Wniosek: to nie był on – rozstrzygnęła.

Zaraz po kolacji postanowiłam poddać tatę próbie

– Chciałabym zafarbować sobie włosy na blond... – rzuciłam. – Ale na te moje piórka szkoda kupować całą tubkę dobrej farby... O! – zawołałam nagle. – A może ty, mamo, też zafarbujesz włosy? Blond teraz w modzie – powiedziałam i badawczo spojrzałam na tatę.
– Czemu nie? – podchwyciła mama. – Tylko nie farba, ale szampon. Po nim nie ma odrostów – zasugerowała.
– Macie takie piękne, ciemne włosy, po co je niszczyć? – zapytał tata.
– Bo mężczyźni wolą blondynki – wypaliłam.
– Gadanie... – tato wzruszył ramionami. – Ja, jako mężczyzna, mówię ci: nie ma nic piękniejszego niż brunetka, zwłaszcza kiedy ma figurę, oczy i uśmiech twojej mamy.
Mama aż się zarumieniła ze szczęścia. A ja pomyślałam, że mężczyzną na ulicy nie mógł być mój tato. Bo czy mówiłby o mamie tak ciepło, gdyby w jego myślach gościła inna kobieta? Przecież nie mógłby być aż takim obłudnikiem! Po raz pierwszy w życiu szczerze się cieszyłam z własnej pomyłki. Ale moja radość trwała zaledwie do następnego dnia.

Znalazłam coś takiego!

Tego dnia sięgnęłam do pawlacza w poszukiwaniu młotka, bo zamierzałam zawiesić na ścianie obrazek, który sobie kupiłam przy okazji szukania prezentu dla mamy. Pawlacz był królestwem taty. Nie lubił, jak ktoś mu tam szperał. Stanęłam na palce, żeby chwycić młotek, i wtedy poczułam, że coś spada mi na rękę. Był to duży ciemny worek. Wyjęłam go i z ciekawości zajrzałam do środka.
„A to co?”, pomyślałam, widząc różowe pudełko. Poczułam, że robi mi się gorąco.
– Anka! – wrzasnęłam.
– Coś się stało? – siostra wpadła do przedpokoju.
– Patrz!
Z pudełka wyjęłam jego zawartość. Chwyciłam ją delikatnie w oba palce i rozpostarłam koronkowe, prześwitujące, lekkie jak mgiełka... stringi.
– Rany... – Anka z wrażenia przełknęła ślinę.
– Gdzieś ty to znalazła?!
– W pawlaczu, zawinięte w worek na śmieci. Chyba tato nie chciał, żeby ktoś zobaczył to cudo – odparłam.
– To... to dla mamy?
– Oszalałaś? Takie majtki dla naszej chodzącej co niedziela do kościoła i gotującej rosoły mamy?! – wybuchnęłam. – Zrozum, tato na pewno ma kogoś. Wystrojoną blondynkę, do której tak szczerzył się na ulicy. A mama dostanie od niego fartuszek do kuchni albo lokówkę.
– Nie, to niemożliwe! Nasz tato kocha mamę! – zawołała Anka i z płaczem pobiegła do pokoju.

Byłam pewna, ze tata ma coś na sumieniu

Przez pół dnia chodziłam jak struta. W głowie mi się nie mieściło, że ojciec może przyprawiać rogi mojej dobrej, kochanej mamie! A gdy rano zobaczyłam ogromny bukiet, pomyślałam, że on ma coś na sumieniu – nigdy wcześniej mama nie dostała od niego takich pięknych kwiatów. Punkt szesnasta usiedliśmy do stołu, a mama zabrała się za rozpakowywanie prezentów.
– Ojej, jaka piękna apaszka... O, mój ulubiony krem! – cieszyła się, otwierając pudełka od Anki i ode mnie.
A potem przysunęła do siebie prezent od taty. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe, no bo przecież w tym momencie ważyły się losy naszej rodziny. Zawartość tego pudełka miała już na zawsze zmienić mój stosunek do taty.
– Kochanie, jaka śliczna... turystyczna suszarka do włosów – pisnęła mama!
Zachwycona obracała ją w ręku, a ja poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Spojrzałam na Ankę. Jej mina nie wróżyła nic dobrego. Nagle zerwała się z miejsca i pobiegła do przedpokoju. Po chwili wróciła z dobrze mi znanym pudełkiem i rzuciła je na stół.
– Jeśli dla mamy suszarka, to dla kogo to!? – zawołała.
Tato zaczerwienił się.
– Jak możesz szperać mi po szafkach! – obruszył się.
– To ja znalazłam – stanęłam w obronie siostry. – I od wczoraj zastanawiam się, komu dajesz takie prezenty, tato. Może tej blondynce, z którą widziałam cię na ulicy, w czwartek o piątej po południu!? – krzyknęłam. 
Aż poderwał się z miejsca, a nasza biedna mama bezradnie patrzyła to na niego, to na nas, zupełnie nie rozumiejąc, co się dzieje. Wreszcie sięgnęła po różowe pudełeczko i drżącą ręką otworzyła je.
– Ach! – krzyknęła i zakryła dłonią usta.
Tato podszedł do niej i delikatnie ją objął.
– Chciałem ci to dać wieczorem, gdy nasze wścibskie córeczki pójdą spać – rzucił w naszym kierunku złe spojrzenie. – Ale zepsuły nam niespodziankę.
– Kochanie, pamiętałeś, że tak mi się spodobały... – wyszeptała wzruszona mama.
Z wrażenia Anka rozdziawiła buzię, ja chyba też nie zrobiłam mądrej miny, bo rodzice spojrzeli na nas i wybuchnęli śmiechem.

W jednej chwili mnie olśniło... 

– No dobrze, sprawa tych... majteczek się wyjaśniła, ale sprawa blondynki nie – powiedziałam po chwili.
– Nie było żadnej blondynki – stwierdził tato. – Człowiekiem, którego widziałaś na ulicy, na pewno nie byłem ja.
– Nie wierzę – upierałam się.
– Gwarantuję ci, że to nie był tato! – zaskoczona usłyszałam rozbawiony głos mamy.
– A ty, mamo, skąd to wiesz? – spojrzałam na nią zaczepnie.
– Bo wiem – odparła mama z taką miną, że wszystko stało się jasne.
„O kurczę, oni w tym czasie!...”, olśniło mnie, ale nie mogłam dokończyć myśli. Jasne, rodzice nie znaleźli ani mojej siostry, ani mnie w kapuście, ale jakoś nie mieściło mi się w głowie, że oni w biały dzień, w łóżku, w erotycznej bieliźnie... Nie, po prostu nie mieściło mi się w głowie, że moi rodzice w ogóle mogą uprawiać seks! 

 

Czytaj więcej