"Narzeczony rzucił mnie dla innej. Dziś wiem, że to najlepsze, co mnie spotkało..."
Fot. 123 RF

"Narzeczony rzucił mnie dla innej. Dziś wiem, że to najlepsze, co mnie spotkało..."

"Łukasz zerwał ze mną nagle. Na szkoleniu spotkał koleżankę z podstawówki, w której od zawsze się podkochiwał. Bardzo cierpiałam, ale nie nie płakałam przy nim, nie robiłam scen... Po roku od rozstania byłam już zupełnie inną osobą. Gdy spotkałam go przypadkiem, zobaczyłam, jak na mój widok opada mu szczęka..." Sylwia, 30 lat

Łukasz zerwał ze mną nagle. Na szkoleniu spotkał koleżankę z podstawówki, w której od zawsze się podkochiwał. Kiedyś nawet widziałam jej fotkę w jego albumie. Była śliczną blondyneczką. Zdjęcie nie wyglądało na pozowane, musiał je zrobić znienacka. Na odwrocie widniał napis: „Ewelina” i wykrzyknik. Musiało być dla niego cenną pamiątką.

No i właśnie ta Ewelina uwiodła mojego narzeczonego…

Pewnie był przeszczęśliwy! Na tamtym zdjęciu sprawiała wrażenie niewiniątka, ale Weronika, młodsza siostra Łukasza, z którą bardzo się lubiłyśmy, powiedziała mi, że z tej Eweliny była niezła podrywaczka i manipulantka. Podobno doskonale wiedziała, jak działa na chłopaków, i wykorzystywała to na każdym kroku. Weronika chodziła z nią do liceum, napatrzyła się na jej rozgrywki. A teraz miały zostać szwagierkami, bo jej brat kompletnie oszalał na punkcie tamtej.
Bardzo cierpiałam, ale nie chciałam dać Łukaszowi satysfakcji. Nie płakałam przy nim, nie zrobiłam też sceny.
– Dobrze, możesz odejść. To twoje życie. Ale pamiętaj, że nie ma już odwrotu. Żegnaj! – powiedziałam nieco dramatycznie.
Wiedziałam, że muszę to szybko skończyć, bo inaczej się rozkleję.
Dopiero gdy zamknęły się za nim drzwi mieszkania i zobaczyłam te wszystkie puste szuflady i smętnie wiszące w szafie wieszaki po jego koszulach, rozryczałam się.
Przepłakałam wiele wieczorów i wypiłam sporo wina w towarzystwie najlepszej przyjaciółki. Dopiero po paru miesiącach poczułam ukojenie, a nawet ulgę z rozstania.
Zrozumiałam, że tak jest dla mnie lepiej. Nie mogę być z kimś, kto nie kocha mnie bezgranicznie.
Postanowiłam wypełnić sobie czas czymś pożytecznym.

Po roku od rozstania byłam już zupełnie inną osobą

Już wcześniej chodziłam na basen, ale odkąd byłam sama, wykupiłam karnet i pływałam trzy razy w tygodniu. Kumpela namówiła mnie też na kurs salsy, a w pobliskim domu kultury udzielałam się w nowopowstałym zespole muzycznym. Kochałam muzykę i śpiew, dlatego w końcu postanowiłam spróbować zrobić coś w tym kierunku. Było ekstra!
Po roku od rozstania byłam już zupełnie inną osobą. Bardziej lubiłam siebie i wierzyłam we własne możliwości. Dużo dał mi sport. Przede wszystkim poprawiła się moja sylwetka. O takiej zawsze marzyłam. Regularnie chodziłam też do kosmetyczki i do fryzjera. Zainwestowanie w siebie dało mi wiele satysfakcji. I w końcu sama przed sobą potrafiłam przyznać, że to rozstanie wyszło mi na dobre.
Pierwszy raz w życiu czułam się naprawdę dobrze ze sobą. I wiecie co, nie mogłam opędzić się od facetów!
Podrywali mnie koledzy z pracy, ratownik z pływalni i cudowny instruktor z domu kultury, Igor! Jaki on miał głos… Poezja!
A ja korzystałam z zaproszeń i udzielałam się towarzysko. Nie byłam w nikim zakochana, ale niewinne flirty sprawiały, że moje życie stało się słodsze. Raz nawet na jednej z randek spotkałam w tej samej knajpie Łukasza. Trafiłam akurat na scenę kłótni… Ewelina widocznie strzeliła mu focha i zbierali się do wyjścia. „Kłopoty w raju?”, pomyślałam.
Miałam satysfakcję, gdy zobaczyłam, jak Łukaszowi opadła szczęka na mój widok. A trzeba przyznać, że nieźle się prezentowałam w seksownej małej czarnej i z nową fryzurą!

Zrozumiałam, że brakuje mi bliskości

Tak minął kolejny rok. Powoli zaczęłam jednak czuć tęsknotę. Zrozumiałam, że brakuje mi bliskości. Po co się oszukiwać? Pragnęłam znaleźć prawdziwą miłość. Dobrze, że taka spotyka człowieka nieoczekiwanie.
Tamtego dnia wracałam z basenu do domu. Nie wzięłam samochodu, bo wieczór był piękny, idealny na spacer. Jednak kiedy wyszłam z budynku pływalni, owiało mnie zimne powietrze. Przechodząc obok przystanku autobusowego, pomyślałam, że może podjadę kawałek, zwłaszcza że właśnie przyjechał mój pojazd.
Wysiadł z niego jakiś facet. Nasze spojrzenia się spotkały i poczułam coś, czego nie potrafię opisać słowami. Obróciłam się bezwiednie, aby jeszcze na niego spojrzeć. On zrobił to samo. Wtedy drzwi się zamknęły. Patrzyłam na niego, on na mnie, a autobus ruszył. „I po wszystkim”, pomyślałam. Jeszcze chwilę stałam, patrząc w jego stronę. On też długo spoglądał za odjeżdżającym autobusem, a dopiero po chwili ruszył na basen.
Spojrzałam na zegarek.
– Dziewiętnasta dwadzieścia trzy – wyszeptałam. – Czwartek.
„Może w przyszłym tygodniu znów go spotkam?”, pomyślałam z nadzieją.

Oboje o sobie myśleliśmy

W następny czwartek poszłam na basen na tę sama godzinę, co tydzień wcześniej. Po pływaniu nie spieszyłam się jednak. Zrobiłam nawet delikatny makijaż…
Gdy wyszłam z szatni, poszłam do kawiarenki. Postanowiłam kupić sobie cappuccino.
W kolejce do kasy myślałam o chłopaku z autobusu. Te niebieskie oczy i lekki zarost zrobiły na mnie wrażenie. I wtedy ktoś stanął obok.
– Cześć!... Chyba wypadła ci apaszka z plecaka… – Uśmiechnął się zawadiacko, podając mi ją.
To był ON! Przystojniak z autobusu!
– Dziękuję… Jestem Sylwia – powiedziałam wprost.
– Krzysiek. – odparł. – Masz ochotę na kawę? Jak na basenowy bar, mają tu naprawdę świetną.
– Wiem… Właśnie chciałam zamówić cappuccino – rzuciłam, śmiejąc się.
Wypiliśmy kawę, pogadaliśmy o treningach pływackich, o pracy i zainteresowaniach. Gadka szła lekko. Było bardzo miło i swobodnie.
Potem Krzysiek zapytał, czy dam mu swój numer telefonu i odprowadził mnie na autobus.
Wieczorem zadzwonił i powiedział, że nie może przestać o mnie myśleć. Umówiliśmy się do kina. Potem poszliśmy na pizzę i piwko. A w czwartek byliśmy umówieni na basen.
„Szaleję za tobą! Spotkamy się jutro?”, napisał wieczorem po pływaniu.
„A może dzisiaj?”, odpisałam.

Gdy ty pokochasz siebie, wkrótce zrobią to inni...

Godzinę później Krzysiek zapukał do moich drzwi. Nie czułam lęku, nie martwiłam się. Wiedziałam, że znalazłam kogoś wyjątkowego. Krzysiek wziął mnie w ramiona i pocałował. Boże, jak on całował!
Pomyślałam, że dla takich momentów warto żyć, pracować nad sobą i kończyć to, co nam nie służy! Znajomość z Krzysiem przeistoczyła się w poważny, dojrzały związek. Kocham go z całego serca i wiem, że on też mnie kocha. Na niego zawsze mogę liczyć. Jest moim najlepszym przyjacielem, a od kilku miesięcy również mężem. Na takiego faceta czekałam.
Więc jeśli jesteś kobietą, którą ktoś opuścił, bo nie byłaś wystarczająco dobra czy atrakcyjna, nie martw się. Zacznij myśleć o sobie pozytywnie. Zadbaj o siebie i polub. Gdy ty pokochasz siebie, wkrótce zrobią to inni, a wśród nich może znajdzie się ta wyjątkowa osoba, z którą spędzisz resztę życia.

 

Czytaj więcej