"Na każdego czeka prawdziwa miłość. Trzeba tylko być cierpliwym..."
Po latach okazało się, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Fot. 123RF

"Na każdego czeka prawdziwa miłość. Trzeba tylko być cierpliwym..."

"Krzysztof był moim prawdziwym przyjacielem, ale gdy zakochałam się w koledze ze studiów, sam odsunął się w cień. Po prostu zniknął z mojego życia. Myślałam, że już nigdy się nie spotkamy, ale los chciał inaczej...". Maja, 32 lata

Krzysztofa poznałam jeszcze w liceum, tuż przed maturą. Po prostu któregoś dnia jego rodzice wprowadzili się pod piątkę w naszej klatce. Początkowo nawet go nie lubiłam. Wydawał mi się zbyt pewny siebie i arogancki. Zawsze, kiedy mijałam go w drodze do domu, patrzył mi zaczepnie w oczy i starał się zagadać. Ignorowałam go i obojętnie przechodziłam obok. Koleżanki mówiły mi, że jestem głupia i że gdyby były na moim miejscu... Ja jednak posiadałam swoją dumę i nie miałam zamiaru zadawać się z byle podrywaczem. Poza tym, on naprawdę nie był w moim typie...

Pewnego dnia spojrzałam na Krzysztofa inaczej

Wszystko się zmieniło, kiedy pewnego razu zgubiłam portfel. Byłam załamana, każdy by był. Choć nie miałam w nim wiele pieniędzy, straciłam wszystkie swoje dokumenty, prawo jazdy, jakieś ważne notatki, adresy i telefony.... Kiedy zauważyłam zgubę, przeczesałam całą najbliższą okolicę. Na próżno... I wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłam, zobaczyłam Krzysztofa.
– Ty jesteś Majka, prawda? – Popatrzył na mnie zadziornie, jak zawsze.
– Tak, to ja, bo co? Masz jakąś sprawę? – zapytałam niechętnie.
– W sumie tak. Bo widzisz, znalazłem coś, co chyba należy do ciebie... – powiedział i uśmiechnął się. Po raz pierwszy stwierdziłam wtedy, że ma ładny uśmiech.
– Proszę, leżał pod naszym blokiem, w trawie – dodał i podał mi mój portfel.
Ogromnie się ucieszyłam, ale też poczułam, jak się czerwienię. Zrobiło mi się strasznie głupio, że tak obcesowo go potraktowałam.
– Ja, ja.. Nie wiem, jak ci się odwdzięczę. Powinnam chyba zapłacić ci jakieś znaleźne... – zaczęłam się jąkać.
– Wystarczy, że powiesz „dziękuję”. I poczęstujesz mnie dobrą herbatą. Straszny ziąb dzisiaj... – rzucił od niechcenia.
– Oczywiście, proszę, wejdź. Zaprosiłam go do kuchni, a potem... Przy kubku gorącej herbaty z sokiem malinowym siedzieliśmy i rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, rozmawialiśmy... Krzysztof wcale nie był arogancki, jak wcześniej sądziłam. Okazał się miły, zabawny, ciepły.

Zostaliśmy przyjaciółmi

Od tamtego momentu całkiem inaczej na niego patrzyłam. Ale nie, nie zakochałam się w nim wtedy. Byliśmy po prostu parą dobrych znajomych, a może nawet przyjaciół. Spędzaliśmy razem dużo czasu, organizowaliśmy wspólne wycieczki rowerowe, wypady w góry, spotkania przy grillu. Krzysiek okazał się świetnym kompanem, prawdziwą duszą towarzystwa. Dodatkowo miałam pewność, że zawsze mogę na niego liczyć. Nigdy mnie nie zawiódł, wystarczyło jedno moje słowo, jeden telefon, a on już był, chętny do pomocy i rady.
– Wiesz co, Majka, coś mi się wydaje, że ten twój Krzysiek jest zakochany w tobie na zabój – stwierdziła kiedyś moja starsza siostra.
– Coś ty, Marta, on nie jest dla mnie! Traktuję go bardziej jak brata. Poza tym w ogóle mi się nie podoba.
– Żartujesz? Przecież Krzysiek jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek...
– Daj spokój! – Machnęłam ręką. – I skończmy ten temat.
– Oj, a ja czuję, że jeszcze coś z tego będzie. – Zerknęła na mnie przekornie.
Wtedy byłam przekonana, że moja siostra nie zna się na ludziach i się myli.

Nasze drogi rozeszły się, gdy zakochałam w innym

Na studiach poznałam Tomka i po raz pierwszy w życiu się zakochałam. Takiej euforii nie przeżyłam nigdy wcześniej. Żyłam jak we śnie, jak w jakiejś malignie, chciałam być wciąż blisko niego, rozmawiać z nim, dotykać go nieustannie. Krzysiek sam odsunął się w cień. Właściwie zniknął z mojego życia. Od rodziców dowiedziałam się, że wyjechał za pracą gdzieś daleko, prawie na drugi koniec Polski.
– Spotkałam dzisiaj naszą sąsiadkę spod piątki. I wiesz co? – rzuciła mama któregoś dnia. – Podobno Krzysiek ma narzeczoną i planują ślub pod koniec roku – powiedziała.
Nie wiem, dlaczego poczułam wtedy jakieś dziwne ukłucie w sercu. Ale niczego nie dałam po sobie poznać.
– Naprawdę? To świetnie – mruknęłam. – Oby był tam szczęśliwy... – westchnęłam.
– A właściwie to czemu nie utrzymujecie już ze sobą kontaktu? – zapytała nagle mama. – Wydawało mi się, że się przyjaźniliście.
– Ach, gdy Krzysiek wyjechał, nasze drogi jakoś się rozeszły – rzuciłam, bo nie chciałam o tym rozmawiać. Szkoda mi było ogromnie tej naszej przyjaźni, no ale przecież miałam Tomka, teraz to on stał się najważniejszym mężczyzną w moim życiu.
Pobraliśmy się zaraz po skończeniu studiów. Wysłałam Krzysztofowi zaproszenie, ale nie przyjechał. Przysłał tylko kartkę z życzeniami. Bądź szczęśliwa, moja piękna, mądra kobieto. Kochaj i bądź kochana. I nie zapomnij o tym, że gdzieś jest ktoś, dla kogo zawsze będziesz bliska. Bez względu na to, jaka dzieli nas odległość... Bardzo poruszyły mnie jego słowa, ale wiedziałam, że teraz otwiera się nowy rozdział w moim życiu. Pewne rzeczy musiały się skończyć, by zaczęły się następne...

Szczęście z Tomkiem nie trwało długo...

Wkrótce osiągnęliśmy z Tomkiem małą stabilizację. Nowe mieszkanie, nieduże, ale własne, samochód, praca z perspektywą na awans. Dzieci nie mieliśmy, okazało się, że on nie może... Ale pogodziłam się z tym, najważniejsze było dla mnie, że się kochamy, że możemy na siebie liczyć. Cóż, po pięciu latach małżeństwa mój nowy rozdział zakończył się dosyć dramatycznie... Tomek oświadczył bowiem, że zakochał się w innej i nie może bez niej żyć. W ciągu jednego wieczora spakował walizki i zniknął z mojego życia. Zostałam sama. Nie pozostawało mi nic innego, jak wziąć się w garść i zacząć wszystko od nowa.
– Na pewno szybko znajdziesz sobie kogoś innego – pocieszała mnie mama. – Jesteś młoda, całe życie przed tobą...
– Teraz to ja nie mam ochoty na żadne związki. – Machnęłam ręką. – Co będzie, to będzie.
Kilka miesięcy po odejściu Tomka dostałam z redakcji, w której pracowałam, zlecenie na reportaż. Miałam napisać o ludziach z miasta, którzy osiedlili się w górach i zajęli się hodowlą owiec. Pojechałam chętnie, bo miałam nadzieję trochę odetchnąć świeżym powietrzem w tym oddalonym od cywilizacji miejscu. Niestety, okazało się, że wioska, do której się wybierałam, leży naprawdę na końcu świata.

Znalazłam go na końcu świata

Pomimo włączonego GPS-u zabłądziłam. Nagle na leśnej drodze zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. Bardzo się ucieszyłam, bo miałam nadzieję, że wskaże mi drogę. Jakie było jednak moje zaskoczenie, gdy tym mężczyzną okazał się... Krzysztof!
– Maja? Co ty tu robisz? Jak się tu znalazłaś? – zarzucił mnie pytaniami.
– A ty? Skąd się tu wziąłeś? – zapytałam.
– Ja tu mieszkam, moja droga, od kilku miesięcy prowadzę gospodarstwo agroturystyczne.
– Z żoną? – spytałam.
– Nie. Niestety... Moja Hania zmarła dwa lata temu – powiedział zamyślony. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę – dodał. – Zapraszam cię dzisiaj na obiad. Swoją drogą, to naprawdę niezwykłe zrządzenie losu. Kiedyś ja znalazłem twój portfel, teraz ty znalazłaś mnie...
Poszłam na ten obiad i już tam zostałam. Oboje z Krzysztofem doszliśmy do wniosku, że nasze spotkanie tu, na tym odludziu, nie było przypadkowe. Że los bardzo chciał nas połączyć, a nasza miłość była zapisana w gwiazdach... Dzisiaj to, co kiedyś było przyjaźnią, stało się głębszym uczuciem. Nie wyobrażam sobie innego życia niż to u boku Krzysztofa tu na końcu świata. I wiecie, co wam powiem? Na każdego z was czeka prawdziwa miłość. Trzeba tylko być cierpliwym... 

 

Czytaj więcej