"Myślałem, że moja żona jest aniołem, a była najgorszą kobietą, jaką w życiu spotkałem..."
Fot. 123RF

"Myślałem, że moja żona jest aniołem, a była najgorszą kobietą, jaką w życiu spotkałem..."

"Jolkę poznałem w szpitalu, gdzie leżałem po operacji kolana. Była pielęgniarką i tak troskliwie się mną zajmowała! Niestety, po ślubie opiekowała się już tylko moimi pieniędzmi..."  Krzysztof 38 lat

Kiedy wchodziłem do bramy prowadzącej do kancelarii adwokackiej, zaczynał padać deszcz. Z ulgą zatrzasnąłem za sobą ciężkie drzwi secesyjnej kamienicy. Byłem umówiony na spotkanie z adwokatem, który miał mi pomóc rozwieść się z najgorszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem...

Zakochałem się, bo wydawała się taka dobra i opiekuńcza  

Zaczęło się wspaniale. Poznałem ją w szpitalu, kiedy miałem operowane kolano. Była pielęgniarką na oddziale, na którym leżałem. Wydawała mi się wtedy taka opiekuńcza. Poprawiała mi poduszki i uśmiechała się z wdziękiem, kiedy zmieniała opatrunek na bolącej nodze. Żartowaliśmy całymi dniami, aż w końcu zapytałem, jak ja jej się odwdzięczę za tę opiekę. I ona wtedy zamyśliła się i powiedziała, że mogę ją zaprosić na obiad.
– Doskonały pomysł! – zawołałem. – Jak tylko będę mógł chodzić, od razu zaproszę panią do najlepszej restauracji w mieście. Chyba że mąż pani nie puści – dodałem wyczekująco.
– Nie mam męża – odpowiedziała, nie patrząc na mnie. – Jestem wdową.
Zrobiło mi się przykro i pospiesznie dodałem, że moja propozycja jest aktualna. Wtedy ona wyjęła mały notesik z pielęgniarskiego fartucha i zapisała mi swój numer telefonu. Zupełnie mnie to wówczas nie zdziwiło. Uznałem, że widać musiałem jej się podobać, skoro podała mi swój telefon.

Przez myśl mi nie przeszło, że ona od początku miała plan

Kiedy usiadłem przed biurkiem adwokata, miałem mętlik w głowie. Jak powiedzieć temu człowiekowi, że dałem się oszukać jak jakiś smarkacz? Czułem się podle i bardzo głupio.
– Mam poprowadzić pańską sprawę – adwokat przyjrzał mi się uważnie. – Dlaczego chce się pan rozwieść?
– To nie moja decyzja – westchnąłem. – Żona postanowiła ode mnie odejść. I zabrać mi połowę majątku.
– A pan nie chce się podzielić?
Chcę udowodnić, że moja żona jest oszustką.
Opowiedziałem mu wszystko po kolei.

Rozpieszczanie Jolanty dawało mi dużo radości

Gdy tylko opuściłem szpital, od razu zadzwoniłem do tej pielęgniarki. Jola, tak miała na imię, chętnie zgodziła się na kolację w obiecanej, najdroższej restauracji w mieście. Pamiętam, z jakim apetytem zamawiała luksusowe potrawy. Wtedy wydawało mi się to urocze. Nie brakowało mi pieniędzy. Właściwie to byłem bardzo zamożnym człowiekiem. Mogłem obdarować ukochaną kobietę, czym tylko chciałem. Jolanta szybko to zrozumiała. Spotykaliśmy się coraz częściej. Wydawałem na te randki masę pieniędzy. Zaprosiłem moją pielęgniarkę na wspólny wyjazd w góry. Pojechaliśmy w Alpy, aby z pięciogwiazdkowego hotelu podziwiać białe szczyty. Nie ukrywam, że rozpieszczanie Jolanty sprawiało mi wiele radości. Była taką wdzięczną osobą do obdarowywania. Zarzucała mi ramiona na szyję i całowała mnie z radością za każdy kupiony jej drobiazg. Już dawno nikt nie okazywał mi tak spontanicznie uczuć. Wszyscy traktowali mnie raczej jako pożyczkodawcę, a czasem sponsora. Nic dziwnego, że zupełnie straciłem dla Jolki głowę.

Oświadczyłem jej się jeszcze tego samego roku

W podróż poślubną po trwającym trzy dni weselu w wynajętym zajeździe pojechaliśmy do Brazylii. Wyjazd kosztował majątek, bo Jola nie żałowała sobie niczego, ale nie przeszkadzało mi to. Najważniejsze, że była szczęśliwa. Nasze życie biegło leniwie i chyba było nam ze sobą dobrze. Żona zwolniła się z pracy, z kolei ja wiele godzin każdego dnia przesiadywałem w biurze. Ja zarabiałem pieniądze, ona je wydawała.
– Jolu, zrobiłaś w tym miesiącu zakupy na kilkanaście tysięcy – zacząłem pewnego piątkowego wieczoru, gdy kończyliśmy późny obiad w restauracji.
– Tak, to możliwe – rzuciła mimochodem. – Nigdy nie ma cię w domu, więc pewnie musiałam parę razy wyjść z koleżankami na zakupy.
– Rozumiem – odparłem spokojnie. – Ale co takiego kupiłaś, bo nie zauważyłem żadnych złotych nabytków – usiłowałem zażartować, choć nie było mi wcale do śmiechu. Moja żona w ogóle nie liczyła się z pieniędzmi.
– Ty mnie sprawdzasz? – spojrzała w moim kierunku z oburzeniem. – Co ma oznaczać to przesłuchanie?
Usiłowałem spokojnie wyjaśnić moje obawy, ale Jolka obraziła się naprawdę. Do końca dnia nie odezwała się do mnie ani słowem. Wieczorem demonstracyjnie pościeliła sobie na kanapie w pokoju gościnnym. I od tego czasu nie spaliśmy już razem.

Od tego wieczoru było już coraz gorzej...

Kłótnie wybuchały o wszystko. Z ulgą uciekałem do pracy. Byliśmy małżeństwem niecały rok i już miałem dosyć żony. Postanowiłem jednak spróbować to wszystko przeczekać. „Może to tylko chwilowy kryzys?”, oszukiwałem sam siebie. Jednak to, co się wydarzyło, przerosło wszystkie moje wyobrażenia. Jolka złożyła pozew o rozwód. Z mojej winy. Jako powód podała znęcanie się moralne i fizyczne. Nie mogłem w to uwierzyć. Ja, który spełniałem jej wszystkie zachcianki i ufałem bezwzględnie, pozwalając jej nawet samej jeździć na zagraniczne wojaże, miałbym być jej oprawcą? Obsypywałem ją kwiatami, a jednak zgromadziła dowody, które jednoznacznie świadczyły o mojej winie i obciążały mnie w oczach sądu. Kiedy zobaczyłem zarzuty, zrozumiałem, że bez pomocy sprawnego prawnika nie dam sobie rady.

Przeciwko mnie padło wiele oskarżeń

 Jolanta zapewniała, że zmusiłem ją do porzucenia pracy i izolowałem od znajomych. Że dręczyłem ją psychicznie, zamykając w domu i ograniczałem w każdy możliwy sposób. Najbardziej przerażające było to, że dodatkowo dołączyła zdjęcia obrażeń fizycznych, których podobno ja byłem sprawcą. Wszystko było fałszywe. Jako była pielęgniarka miała znajomości w światku medycznym i wiele jej przyjaciółek zapewniało, że obdukcje, którym się poddawała, były efektem mojej przemocy. Jak mogłem udowodnić, że nigdy nie podniosłem na nią ręki, skoro na pierwszej rozprawie pojawiło się kilku świadków, którzy przyznali, że szarpałem Jolkę i poniżałem ją publicznie? Udowodnienie, że biłem ją w zaciszu domowym, było dziecinnie proste.

Teraz dopiero pojąłem, jak wielki popełniłem błąd

Najwyraźniej trafiłem na sprytną oszustkę, która ułożyła plan, jak zapewnić sobie dostatnie życie moim kosztem. Bo w pozwie, poza majątkiem, który miał być rekompensatą za jej cierpienia, zażądała dla siebie dożywotnich alimentów w wysokości ponad dziesięciu tysięcy miesięcznie. Siedziałem teraz u adwokata i zastanawialiśmy się, jakie mam szanse na wyplątanie się z tego. Rozwód z Jolką to tylko kwestia czasu. Ale utrzymywanie jej to była już zupełnie inna sprawa. Z jakiej racji miałem dzielić się tym, co zarobiłem ciężką pracą, z tą wyrachowaną kobietą?
– Jeśli nie znajdziemy przeciwko niej jakichś dowodów, nie będzie łatwo – ostrzegał mnie adwokat.
Wiedziałem o tym, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nie miałem nawet kogo poprosić o pomoc. Nie znałem ludzi z otoczenia Jolanty, a ci, którzy zaangażowali się w pomoc mojej żonie, nie nadawali się do pomagania mnie. Byłem już naprawdę zniechęcony, gdy pewnego dnia zadzwonił telefon...

Niespodziewanie pojawiły się dowody, że Jolka kłamie

Mój adwokat poprosił mnie o przybycie do kancelarii. Podobno miał dla mnie dobre wiadomości. Pojechałem natychmiast. Zanim adwokat powiedział mi, o co chodzi, uzgodniliśmy fakty. Moja żona zapewniała sąd, że z powodu mojej podłości musiała porzucić pracę i teraz żyje w skrajnej nędzy. Musiała się ode mnie wyprowadzić, a nie ma środków do życia. Ja natomiast nie dość, że katowałem ją i dręczyłem moralnie, to na dodatek nie zamierzam niczym się z nią dzielić, choć oczywiście należy jej się pomoc finansowa z mojej strony.
– Muszę panu powiedzieć, co odkryłem – zaczął adwokat. – Stało się to zupełnie przypadkiem, jednak mamy pełną zgodę na ujawnienie pozyskanych informacji. Zanim powiedział więcej, wyjął z szuflady dużą teczkę i pokazał mi zdjęcia, które zawierała. Zaparło mi dech w piersiach. Fotografie pokazywały moją żonę w objęciach młodego mężczyzny. Zdjęcia miały ustawione daty i wszystko wskazywało na to, że zostały wykonane w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Najstarsze miało nieco ponad rok. W dodatku były tam też zdjęcia z Paryża i z Rzymu oraz z jakichś egzotycznych miejsc, gdzie moja małżonka spędzała czas z tym samym człowiekiem. Charakter ich znajomości był jednoznaczny. Musiało ich łączyć bardzo wiele.
– Te ostatnie zdjęcia pochodzą sprzed kilku dni. W czasie, gdy pańska żona rzekomo przymierała głodem, naprawdę bawiła się na Jamajce. I to nie sama.

Zgubiła ją pazerność. Została z niczym 

– Ale skąd ma pan takie dowody? – wyjąkałem zdumiony. Wiedziałem już, że moja sprawa jest wygrana. Pozostawało tylko ustalić wiarygodność tych dowodów.
– Prowadzę wiele spraw rozwodowych – adwokat spojrzał na mnie smutno. – Jedna z moich klientek wynajęła detektywa, który śledził jej wiarołomnego męża. Robił mu zdjęcia z kochanką. Jak pan widzi, okazało się, że świat jest mały. I właśnie dzisiaj moja klientka podała mi nazwisko kobiety, z którą zdradzał ją mąż. Przypadkiem jest to właśnie pana żona.
Na kolejnej sprawie rozwodowej przedstawiłem dowody. Jolanta była tak zaskoczona, że nawet nie zaprzeczała. Po prostu odmówiła dalszych zeznań.
Wiedzieliśmy oboje, że tym razem nie uda się jej mnie oszukać. Udowodniłem, że od samego początku wszystko ukartowała. Ze swoim kochankiem spotykała się, zanim poznała mnie w szpitalu. Potem, będąc już moją żoną, z zimną krwią oszukiwała mnie, prawdopodobnie do spółki z tamtym. Razem wydawali moje pieniądze. Przesadziła jednak, żądając, bym utrzymywał ją po rozwodzie. Gdyby nie to, być może rozwód zostałby orzeczony bez orzekania o winie i dostałaby połowę moich pieniędzy. Zgubiła ją pazerność. Została z niczym. Sąd orzekł rozwód z jej winy i obarczył ją jeszcze kosztami procesu. Opuściłem budynek sądu, nawet nie patrząc w jej stronę.

Czytaj więcej