"Myślałam, że wynajęłam mieszkanie studentkom. Nie mogę uwierzyć w to, że tak bardzo się pomyliłam...!"
Fot. 123RF

"Myślałam, że wynajęłam mieszkanie studentkom. Nie mogę uwierzyć w to, że tak bardzo się pomyliłam...!"

"Moje lokatorki – Ania i Edyta – były miłe i czyste. W oknach powiesiły czerwone zasłony, łóżko przykryły piękną atłasową kapą i ozdobiły mnóstwem puchatych poduszek. Urządziły się przytulnie i kobieco! Bardzo je polubiłam, ale teraz tylko się za nie modlę..." Władka, 72 lata

Kiedy moja córka wyjechała do Anglii do swoich dzieci, przeprowadziłam się do jej wygodnego mieszkania, a swoje postanowiłam wynająć. Dałam ogłoszenie do gazety i szybko zgłosiły się do mnie dwie studentki.

Musiałam przyznać, że ładnie się urządziły...

Były bardzo sympatyczne i schludne, nie miałam więc wątpliwości, że będą dbać o lokal. Podpisałyśmy umowę i wręczyłam im klucze. Wzbudzały zaufanie, mimo to jednak jakoś obawiałam się, co zastanę w moim mieszkaniu, gdy przyjdę po pieniądze. Ale dziewczyny przyjęły mnie miło, zrobiły kawę. Piłam, rozmawiałam z nimi i rozglądałam się uważnie dookoła. Musiałam przyznać, że ładnie się urządziły. W oknach powiesiły czerwone zasłony, łóżko spowijała jasna atłasowa kapa i ozdabiały karminowe poduchy, na podłodze leżały puszyste dywaniki. 
– Bardzo przytulnie. I kobieco – uśmiechnęłam się do nich z uznaniem. – Na wystroju wnętrz się znacie. Tylko same nie potraficie się ubrać – westchnęłam, patrząc na nie...

Uważałam, że za bardzo prowokują strojem

Obie były w króciutkich spódniczkach i bluzkach odsłaniających brzuchy!
– Nie obraźcie się, ale takim strojem prowokujecie mężczyzn. Mogą uznać, że jesteście łatwe. Wtedy trudno wam będzie znaleźć porządnego męża – pokiwałam głową. – Bluzeczka powinna zasłaniać brzuch, zaś spódniczka… No, najwyżej nad kolano! Nie myślcie, że jestem starą, zrzędzącą babą, mówię to dla waszego dobra. Takie fajne dziewczyny powinny znaleźć sobie porządnych chłopców, a nie jakichś łachudrów – dodałam.
– Wie pani, teraz dziewczęta ubierają się trochę inaczej niż za pani młodości – broniły się. – Teraz taka moda.
– Może i macie rację. A co tam będę wam głowę zawracać! – machnęłam ręką i wkrótce sobie poszłam.

Odwiedzałam je częściej niż powinnam, bo bardzo je polubiłam. Przynosiłam im pierogi czy gołąbki, bo wiedziałam, że studenci często nie dojadają. Dziękowały i gościły mnie serdecznie. Lubiłam te wizyty, bo odkąd córka wyemigrowała, nie miałam tu nikogo bliskiego.
– Fajne z was kobitki. Tylko żebyście nie odsłaniały tyle ciała – wzdychałam. – Bo mężczyznom to owszem, podoba się, ale na krótko. A na żony wybierają sobie kobiety, które się skromniej ubierają. Pamiętajcie!
– Będziemy pamiętać – uśmiechały się.

Wkrótce zaczęły docierać do mnie niepokojące wieści

Niestety, sąsiedzi donosili mi, że studentki nie biorą sobie moich rad do serca. Doszły mnie słuchy, że prowadzają się z różnymi mężczyznami! A wkrótce i gorsze rzeczy. Że zapraszają mężczyzn na noc, urządzają libacje. Gdy następnym razem przyszłam po pieniądze za czynsz, postanowiłam zrobić im małą pogadankę.
– Ja wiem, dziewczynki, że młodość musi się wyszumieć. Sama byłam młoda, choć trudno w to uwierzyć – zaśmiałam się. – Ale kobieta powinna się szanować. Bo jak wy się same nie będziecie szanować, to nikt was nie będzie szanować! – tłumaczyłam. – Bardzo was lubię i chciałabym, żebyście ułożyły sobie życie – wzdychałam. – Mam wnuczkę w waszym wieku. Też taka ładna – uśmiechnęłam się. – A kobieta musi znaleźć męża, bo…
– Pani Władziu, my męża na razie nie szukamy – mówiły. – Mamy jeszcze czas.
– No macie. Ale czas tak szybko leci! – westchnęłam. Potem pożegnałam się i poszłam.

Ależ… to zwykłe prostytutki!

Na klatce schodowej zaczepiła mnie pani Bogusia, moja dawna sąsiadka.
– Pani Władziu, komu pani wynajęła to mieszkanie! – wzniosła oczy do nieba.
– Studentkom. Bardzo miłe – wyjaśniłam. – I czyste!
– Ależ… to zwykłe prostytutki! – usłyszałam.
– Co też pani opowiada, niemożliwe! – machnęłam ręką.
– Niestety, możliwe. Robią pani burdel z mieszkania!
– Może prowadzą się niezbyt dobrze, ale młode są, to i głupie. Zakochają się, to zmądrzeją – próbowałam ich bronić.
– Ja bym im od razu wypowiedziała najem! Popamięta pani moje słowa!
– No i gdzie biedne pójdą? Pod most? – westchnęłam.
– Tam gdzie ich miejsce – burknęła pani Bogusia.

Byłam taka naiwna...

Jakoś długo nie mogłam uwierzyć, że Ania i Edyta są takie. Ale inni sąsiedzi to potwierdzali, więc postanowiłam porozmawiać o tym z nimi wprost. – Dziewczyny. Niestety, słyszałam bardzo brzydkie plotki na wasz temat – powiedziałam ze smutkiem. – Mówią o was, że jesteście, no… tymi… ladacznicami – wydukałam czerwona ze wstydu. – Wiem, że to nieprawda, ale…
Nic nie odpowiedziały. Patrzyły na mnie dziwnym wzrokiem.
– To do kiedy mamy się wyprowadzić? – zapytała Ania.
– A więc to prawda? – powiedziałam łamiącym się głosem. Milczały, ale ich spojrzenia mówiły wszystko.
– O Boże, to straszne! Takie młode, fajne dziewczyny…

Nie wiedziałam, co zrobić, co powiedzieć. Chwilę zbierałam myśli.
– Na pewno zmusiła was do tego bieda, prawda? – odezwałam się w końcu. – Bezrobocie… Pewnie pochodzicie z małych wiosek, gdzie nie ma przyszłości dla młodych. Ale pomogę wam znaleźć uczciwą, normalną pracę. Obiecuję! Popytam wśród znajomych. Będziecie mogły tu dalej mieszkać. Tylko obiecajcie mi, że z tym skończycie – popatrzyłam im w oczy.
– Nie możemy pani tego obiecać… – usłyszałam.
– Ooo, widziałam w jednym sklepie ogłoszenie, że potrzebują ekspedientki – ciągnęłam niezrażona. – Jesteście wygadane, młode, obrotne. Nadawałybyście się!
– Ale ja nie chcę być sprzedawczynią – powiedziała Edyta.
– Ja też – dodała Ania.
– No, przecież jak skończycie te studia…
My nie studiujemy, proszę pani.
– A więc zgrzeszyłyście też kłamstwem! – jęknęłam.
Dziewczyny wyprowadziły się z dnia na dzień. Na pożegnanie podarowały mi wielką bombonierę i podziękowały za opiekę. A mnie cóż pozostało? Tylko się za nie modlić! 

 

Czytaj więcej