"Rafał był rozwiedziony tak samo jak ja. Świetnie się dogadywaliśmy, ale czułam, że są sprawy w jego życiu, do których nie mam dostępu. Bo czy to jest normalne w związku, żeby wychodzić do innego pokoju, gdy zadzwoni telefon? Albo szybko gasić wyświetlacz komórki, gdy dostanie się SMS-a?! Nie podejrzewałam zdrady, ale te telefony i SMS-y tkwiły we mnie jak sól w ranie. Wkrótce podsłuchałam przypadkiem pewną rozmowę..." Marta, 39 lat
– Jak długo jesteś sam? – pytałam Rafała, gdy się poznawaliśmy. Nie jestem naiwna, zdawałam sobie sprawę, że czterdziestoletni mężczyzna ma za sobą przeszłość, a w niej inne kobiety. I ja miałam za sobą rozwód i jeden nieudany związek nieformalny. Teraz jednak czułam, że spotkałam właściwą osobę, także rozwodnika. Tego akurat Rafał nie ukrywał i od razu mi o tym powiedział. No, może nie na pierwszej randce, ale doceniłam, że się tym ze mną podzielił.
– Nie rozumiem… – zdziwił się. – Mówiłem ci, że rozwiodłem się dwa lata temu. Jednak rozstaliśmy się w zasadzie wcześniej.
– A po rozwodzie? Miałeś kogoś? – dociekałam. – Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz.
– Próbowałem… Muszę to przyznać, ale kończyło się na pójściu na kawę czy do kina. Jakoś nie zaiskrzyło. Nie tak, jak z tobą…
– Teraz to mi prawisz komplementy, że taka niby wyjątkowa jestem? – próbowałam obrócić sprawę w żart.
– Dla mnie jesteś wyjątkowa. Tego się trzymałam i rzeczywiście dobrze się nam układało.
Po pierwszych miesiącach jednak, gdy trochę mi minęło zauroczenie, a zaczęło się solidne budowanie relacji, zauważyłam, że czasem nie mam dostępu do niektórych spraw w życiu Rafała. Zastanawiałam się nad tym, na ile ktoś w związku ma prawo czasem wychodzić do innego pokoju, gdy zadzwoni telefon, a czasem szybko gasić wyświetlacz komórki, gdy dostanie SMS-a. I przyznam, że poczułam niepokój. Nie, nie podejrzewałam go o zdradę. Ale może jednak ciągnęły się za nim jakieś sprawy z przeszłości?
– Myślisz, że powinnam go sprawdzić? – zapytałam przyjaciółkę.
– Ja bym sprawdziła…
– No tak, ale wtedy wyda się, że mu nie ufam.
– A ufasz?
– Staram się.
Przyznam, że pokusa była wielka. Walczyłam z nią jednak z całych sił. Nie powinnam grzebać w cudzym telefonie, choć Rafał nadal czasem wychodził porozmawiać na balkon czy do kuchni. Postanowiłam zwrócić mu na to uwagę.
– Możesz przecież rozmawiać tutaj.
– Nie chcę ci przeszkadzać, kochanie. Akurat oglądałaś serial.
– Oglądaliśmy. I zrobiłam stop, żeby na ciebie poczekać.
– To bardzo miło z twojej strony.
I na tym zakończył temat, a właściwie go zmienił, bo ja jakoś nie drążyłam.
Wydawało mi się, że to jedyna rysa na naszym związku. Wszystko inne wyglądało wspaniale. Mój partner był pracowity, opiekuńczy, czuły, a gdy trzeba, brał się za młotek i pomagał mi coś naprawić w domu. Był ukochanym, ale i dobrym kumplem, łączyło nas takie samo poczucie humoru. Jednak te telefony i SMS-y tkwiły we mnie jak sól w ranie.
Któregoś popołudnia, po tym jak oglądnęliśmy film dokumentalny, który Rafał koniecznie chciał obejrzeć ze mną, postanowiłam, że pójdę pod prysznic. Byłam po całym dniu pracy trochę spocona i nie czułam się komfortowo. A miałam u niego swoje kosmetyki, ręcznik, wygodne ubrania i nawet piżamę. Ucałowałam go więc i poszłam do łazienki.
Chyba nie zauważył, że z niej wyszłam po niecałych pięciu minutach. Miałam w torebce świeżo kupioną odżywkę do włosów. Usłyszałam, że z kimś rozmawia, i przystanęłam przy drzwiach. Gdy zwracał się do mnie, w jego głosie pobrzmiewały ciepłe tony, teraz mówił oschle, zasadniczo. „To raczej nie inna kobieta”, przemknęło mi przez głowę. „Może rozmawia z kimś z pracy?”
– Inaczej się umawialiśmy. Miałem mieć sobotę co drugi tydzień. Nie, nie chcę słyszeć, że zmieniasz sama wyrok sądu. Jak wolisz, to ponownie możemy tam ustalić, jak mają wyglądać moje wizyty u córki.
Zdębiałam. U córki? Pierwszy raz słyszałam o dziecku. Przecież w byłym małżeństwie nie miał potomstwa. W takim razie…
Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę i po prostu weszłam do pokoju. Rafał zamarł i natychmiast się rozłączył.
– To nie tak, jak myślisz… ja… – zaczął się tłumaczyć.
– Tak? A co mam myśleć? – spytałam niewinnym tonem. – Przyszłam akurat po odżywkę do włosów, którą zostawiłam w torebce.
– Marta, to, co słyszałaś... Nie, nie mogę tak dłużej… – Złapał mnie za ręce i posadził w fotelu.
„To trochę głupio wygląda”, pomyślałam. „Facet w dżinsach i koszuli tłumaczy się przed półnagą kobietą w ręczniku”.
– Chcesz mi coś powiedzieć?
– Tak. Bardzo się tego wstydzę. Dlatego ci o tym nie mówiłem. Jestem idiotą, wiedziałem, że coś takiego się wydarzy…
– Teraz mnie naprawdę zaniepokoiłeś – powiedziałam stanowczo. – Tak, zauważyłam, że chowasz się z telefonem po kątach, ale postanowiłam nie robić z tego afery ani też cię nie sprawdzać….
– Nawet nie wiesz, jak bardzo to doceniam…
– Mów wreszcie!
– Rozwiodłem się z żoną, ale nie rozstaliśmy się w przyjaźni. Niestety, zrobiłem wielki błąd. Zakochałem się jak dureń. Możesz wierzyć albo nie, ale ta dziewczyna chciała po prostu mieć dzieciaka. I gdy zaszła w ciążę, rzuciła mnie. Żona się o wszystkim dowiedziała i zażądała rozwodu.
– Nie dziwię się… – wycedziłam.
– Ale ja postanowiłem być w porządku. Bo wiedziałem, że zawiniłem. To prawda, że z żoną w zasadzie od kilku lat nic nas nie łączyło. Wiem, wszyscy tak mówią, ale tak było. Trwałem w tym małżeństwie, sam już nie wiem dlaczego. Aż przydarzyła mi się Judyta. Myślałem, że to może znak, że pora dać szansę sobie i byłej żonie. Zostałem sam, a na domiar złego Judyta nie chciała mi pozwolić widywać się z córką. Poszedłem więc do sądu.
– Dlaczego? – wyrwało mi się.
– Bo, Marta, chciałem chociaż jednej rzeczy nie spaprać. Chcę być ojcem dla mojej córki, choć jej matka wciąż mi rzuca kłody pod nogi.
Byłam na niego zła, ale z drugiej strony widziałam i czułam, że mówi prawdę. Nie próbował się wybielać, kreować na ofiarę. Mówił, jak było. Teraz musiałam tylko przetrawić to, że nie było żadnego dziecka, a teraz jest…
– Chciałabym poznać twoją córkę – wypaliłam.
Moja przyjaciółka pewnie popukałaby się w głowę, ale ja tak mam. Co w sercu, to na języku.
– Naprawdę? – Rafał popatrzył na mnie wzruszony.
– No przecież mówię.
– Jesteś wyjątkową kobietą.
– Obym tego nie żałowała – mruknęłam. – Jak ma na imię?
– Ania…
– Ładnie. Poznam ją, jak ty i Ania będziecie na to gotowi, ok? – Rafał pokiwał głową. – I jeszcze jedno. Od tej pory nie chowasz się z telefonem.
– Nigdy – obiecał.
Jestem właśnie przed pierwszą wizytą małej Ani. Kupiłam jej przytulankę i mam nadzieję, że mnie zaakceptuje. Obie kochamy tego samego faceta, więc powinno się udać.