"Prawniczka rozkochała w sobie mojego brata, by go wykorzystać. Była wściekła, że się nie udało..."
Fot. 123RF

"Prawniczka rozkochała w sobie mojego brata, by go wykorzystać. Była wściekła, że się nie udało..."

"Mój brat Bartek związał się z prawniczką, która go najpierw omotała, a potem chciała sprytnie wykorzystać. Myślała, że będzie frajerem, który zrobi jej w domu darmowy remont. Bardzo się zdziwiła, gdy po jakimś czasie poczuła w łazience koszmarny smród..."  Łucja, 30 lat

Bartek siedział przede mną i nerwowo wyłamywał sobie palce ze stawów. Był zdołowany i zagubiony.
– Anka żąda rozwodu – wydusił. – Chce jak najszybciej zacząć nowe życie, więc prosi mnie, bym nie robił problemu.
– Jak to, nie robił problemu? – aż mnie poderwało na równe nogi. – Co za małpa, no też! Popatrzyłam na brata ze współczuciem. Odejście Anki było totalnym zaskoczeniem dla wszystkich. Nikt nie podejrzewał, że moja bratowa ma na boku romans.
– Albo my jesteśmy tacy głupi, albo ona taka cwana – wyrwało mi się.
– Że co? – Bartek spojrzał na mnie smutnymi oczami skopanego psa.
– Nieważne – machnęłam ręką i dodałam. – Nie dam cię skrzywdzić. Nie pozwolę, by Anka robiła z ciebie idiotę.

Koleżanka prawniczka

Następnego dnia przystąpiłam do działania. Mam w pracy koleżankę, która jest prawnikiem. Zaprosiłam Jagodę na kawę i przedstawiłam jej sprawę mojego brata. Wysłuchała mnie uważnie, zrobiła notatki i po krótkim namyśle zdecydowała się poprowadzić rozwód Bartka. W końcu spojrzała mi prosto w oczy i rzuciła:– Łucja, powiem ci wprost: za darmo tego nie zrobię.
– Jasna sprawa – obruszyłam się. – Najważniejsze, żeby mój brat przy tym rozwodzie nie wyszedł na ostatniego łosia. Uzgodniłyśmy cenę i ustaliłyśmy, że jak brat tę stawkę zaakceptuje, to spotkają się i omówią szczegóły.
– To kupa kasy – stwierdził Bartek w pierwszej chwili, ale jednak się zgodził. Okazało się, że koledzy z pracy też go nakręcili, by nie oddawał sprawy walkowerem. I kilka dni później doszło do spotkania Bartka i Jagody. Jagoda przekonała mojego brata, że ma o co walczyć, że kilka lat małżeństwa to majątek, który odpowiednio trzeba podzielić. A najważniejsze, by udowodnić, że rozpad związku nastąpił z winy Anki.
– Ma romans? Ma. Skoro tak, to znaczy, że to jest jej wina, prawda? I zapewniam cię, że wygramy. Bo ja nie przegrywam – dodała z satysfakcją w głosie.
Spojrzeliśmy na Jagodę z uznaniem. Nie miałam pojęcia, że z niej jest taka ostra zawodniczka. Widać było, że lubi takie starcia i nakręca ją szukanie argumentów przeciwko wrogowi.
– Słuchajcie, nie jestem zimną suką – roześmiała się w pewnym momencie, widząc nasze miny. – Ja po prostu jestem prawnikiem. Muszę przyznać, że Jagoda tak nas pozytywnie nakręciła, że wprost nie mogliśmy się doczekać pierwszej rozprawy. Ponieważ Bartek był przygotowany, potrafił sobie poradzić z atakami adwokata Anki. Potem była jeszcze jedna rozprawa i kolejna... W końcu małżeństwo mojego brata zostało rozwiązane, a wina jego żony udowodniona.

Jagoda i mój brat?!

Zanim się obejrzeliśmy, minęło pół roku. Ale nie był to czas stracony. Mój brat pogodził się z odejściem żony i zaczął cieplej patrzeć na drugą płeć. A konkretnie na... Jagodę! Kiedy Bartek powiedział mi, że się spotykają, byłam zaskoczona. Wydawało mi się, że oni kompletnie do siebie nie pasują. „No, ale mylić się jest rzeczą ludzką”, pomyślałam. „Najważniejsze, żeby byli szczęśliwi”.
– Jak to? Od kiedy? – chciałam poznać szczegóły.
– No nie wiem, ale jakoś tak samo wyszło – uśmiechnął się niewinnie.
– Spotykaliśmy się, rozmawialiśmy najpierw o moim rozwodzie, a potem ogólnie o życiu, o kobietach, o mężczyznach. No wiesz: o tym, kogo się pragnie, jakie ma się marzenia. Raz poszliśmy do kina, potem drugi. No i tak samo się stało. – Cholera! – wyrwało mi się. – Ale mnie zaskoczyłeś!
– A to źle, że się z nią spotykam? Coś jest nie tak?
– Nie, oczywiście, że nie. Wszystko jest w porządku...
– Widzę, siostra, że masz wątpliwości – Bartek nie dawał za wygraną. – Więc gadaj, co i jak.
– Bartuś, jestem zwyczajnie zaskoczona, bo Jagoda sprawiała wrażenie takiej nieprzystępnej, zimnej i wyrachowanej baby, a ty mi mówisz, że ona jest taka cudowna i ciepła.
– A widzisz – ucieszył się.
– Ludzie mają maski, które zdejmują, jak trafiają na właściwą osobę. Jagoda prywatnie to zupełnie inny człowiek. Przekonasz się o tym – dodał, a na jego twarzy pojawił się tak błogi uśmiech, że żadnych pytań już nie zadawałam. Przez następne tygodnie miałam okazję poobserwować Jagodę i Bartka jako parę. Byli razem szczęśliwi, to było widać z daleka. Śmiali się, obejmowali, a radość nie schodziła z twarzy żadnego z nich. A jak już się pojawiali na imprezach rodzinnych, to wszystkim szczęki opadały. Słyszałam szeptane po kątach uwagi, że nareszcie chłop ma szczęście, bo nie dość że trafił na piękną, to jeszcze niezależną prawniczkę.

Wspólne gniazdko

Wpływ Jagody na Bartka okazał się jeszcze większy, niż przypuszczałam, bo pewnego dnia mój brat oznajmił mi, że zakłada własną firmę.
– Nie będę więcej pracował u kogoś, znam się na remontach, sam świetnie dam sobie radę – stwierdził z przekonaniem, o które go nigdy nie podejrzewałam. – Już czas stanąć na własnych nogach i samemu decydować o sobie. Popatrzyłam wtedy cieplej na Jagodę.
Rozbudziła w moim bracie ambicje i zmusiła do postawienia sobie śmiałych planów na przyszłość. Ale i w kontaktach prywatnych okazała się rzeczywiście osobą ciepłą i bezpośrednią. To była całkiem inna dziewczyna niż ta, którą znałam z firmy.
– Mówiłam ci przecież, że ze względów zawodowych nie mogę być inna – wyznała mi kiedyś, gdy wieczorem sączyłyśmy razem winko. – Muszę być taka ostra, żeby nie zginąć w tym środowisku, żeby nikt nie pomyślał, że można ze mną pogrywać. Taki jest ten świat i tego nie zmienisz. A skoro nie można czegoś zmienić, to trzeba się do tego przystosować. Przyznałam jej rację. Ja taka nie potrafiłam być. „No i trudno”, pomyślałam w duszy. „Ja tej wielkiej kariery w życiu nie zrobię. Ech...”
Jagoda i Bartek byli już ze sobą ładnych parę miesięcy, gdy w końcu zdecydowali się razem zamieszkać.
– Zamieszkamy u mnie – oznajmiła spokojnie Jagoda.
– U ciebie? – powtórzyłam jak echo.
– No tak. Właśnie odebrałam klucze – pomachała mi przed nosem brelokiem.
– Będziemy mieć dla siebie dwa spore pokoje i fantastyczny, słoneczny balkon. Już się nie mogę doczekać, kiedy się tam wprowadzę.
– Bartek na pewno zrobi je tak, że będziesz zachwycona.
– Wiem, bo on jest w głębi duszy artystą. Ma fantastyczne wyczucie kolorów i w ogóle jest fachowcem, prawda? Prawda. Bartek stanął na głowie, by ich wspólne mieszkanie było idealne. Jagoda mówiła mu, co chce do domu, a on te zamówienia realizował. Przez kilka następnych tygodni w ogóle nie miałam szansy zobaczyć brata. Był tak zaaferowany remontem ich wspólnego mieszkania, że bożego świata nie widział. Dyskretnie odsunęłam się na bok, by mu nie przeszkadzać.

Dlaczego go nie ostrzegłam?

Pewnego dnia siedziałam przy biurku, gdy szefowa poprosiła mnie, bym skserowała jakieś dokumenty. Pobiegłam z tymi papierami na drugi koniec korytarza. Właśnie przebiegałam koło kuchni, gdy kątem oka zobaczyłam całującą się parę. To była Jagoda i nasz nowy kolega, Michał! Całowali się tak zapamiętale, że cały świat dla nich nie istniał. Wróciłam do biurka i ciężko klapnęłam na siedzenie.
– A gdzie moje ksero? – zdziwiła się Aneta.
– Słuchaj, widziałam Jagodę i tego Michała. Oni coś razem kombinują? Aneta roześmiała się serdecznie.
– No nie mów, że tego nie wiesz! No tak, za bardzo spostrzegawcza to ty nie jesteś – sama sobie odpowiedziała. – Całe biuro aż huczy od plotek, wszyscy mówią, że Michał zaraz się do Jagody wprowadzi. Jej mieszkanie jest już prawie gotowe, więc mogą tam sobie uwić gniazdko.
Pociemniało mi w oczach. Co ja teraz zrobię? Co ja powiem Bartkowi? Jak ja mu w oczy spojrzę? Przecież to ja ich poznałam, to przeze mnie mój brat znowu związał się z kobietą, która go najpierw omotała, a potem wykorzystała. Dlaczego go nie ostrzegłam? Przecież coś mi mówiło, że Jagoda to wyrachowana suka. Nie można mieć dwóch kompletnie odmiennych twarzy. Jedną do pracy, a drugą – zupełnie inną – prywatnie. To niemożliwie! Że też dałam się nabrać na jej gierki. „No, dobra, wystarczy tego użalania się nad sobą”, ofuknęłam samą siebie. „Muszę sobie odpowiedzieć na pytanie, to co teraz mam zrobić? Powiem mojemu bratu prawdę”, postanowiłam, bo ta farsa nie mogła dłużej trwać, a on nie mógł być dłużej oszukiwany.

Zgniłe jajo...

– Spotkamy się, braciszku? – zapytałam go przez telefon. – Jasne – usłyszałam w odpowiedzi. Dwie godziny później siedzieliśmy na schodach naszego rodzinnego domu. Czułam się niezręcznie, musząc przekazać mojemu bratu tak przykre wiadomości. Ale nie musiałam nic mówić. Bartek sam zaczął rozmowę.
– Jagoda mnie zdradza. Ma faceta, z którym planuje zamieszkać w swoim mieszkaniu – powiedział. – Chciała mieć we mnie tanią siłę roboczą, która za friko zrobi jej chatę na błysk.
– Bartek, cholernie mi przykro, przepraszam, że cię z nią poznałam, o niczym nie wiedziałam, przysięgam – uderzyłam się w klatkę.
– Uwierzyłam w jej przemianę tak samo jak ty.
– Oboje jesteśmy takimi obserwatorami, że można się zdrowo uśmiać, to rodzinne – odpowiedział z dziwnym spokojem. – A jak ty się o wszystkim dowiedziałeś? – nie mogłam powstrzymać ciekawości. – Ktoś ci doniósł, czy ona sama się przyznała?
– Nie, ona nie mogła się przyznać, bo jest jeszcze kilka rzeczy w domu do zrobienia – Bartek roześmiał się sucho i dodał. – Kumpel mi powiedział. Znasz go, Tomek. Układał u niej podłogę, gdy pewnego dnia zjawiła się z jakimś kolesiem, by pokazać mu mieszkanie. Mówiła, że tylko pomalować, wnieść meble i gotowe. I że tu będzie jej biurko, a tam jego. No i będzie jeszcze miejsce na ich rowery.
– O Jezu... – wyrwało mi się. – Co za podła baba...
– Tak się kleili do siebie, że zapomnieli o Tomku, który stał obok i patrzył na to wszystko.
Było mi tak strasznie żal mojego brata, że nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Bartek wziął głęboki oddech i dorzucił spokojnie.
– A teraz poczekam, aż jajko się zepsuje.
– Że co? – nie wiedziałam, co mój brat ma na myśli. Ale Bartek wyjaśnił, że zrobił to, co robią budowlańcy, gdy właściciel ich oszuka, nie wywiąże się z umowy, lub nie chce zapłacić kwoty, na jaką się umówili.
– Podrzucamy mu jajko do rury kanalizacyjnej. Po kilku tygodniach jest taki smród, że żyć się nie da. Nawet w tak pięknym i nowym mieszkaniu, jakie ma Jagoda. Jak jajko, które tkwi pod jej wanną zacznie pracować, to nie będzie wiedziała, gdzie się wynieść.
„No, no”, pomyślałam. „To już nie jest ten sam brat, który kilka miesięcy temu bezradny patrzył, jak żona go oskubuje z dorobku życia i przyprawia rogi niemal na jego oczach. To też nie jest już ta bezradna ofiara losu, którą Jagoda popychała do działania. Teraz to był facet, który zachowuje się uczciwie, ale nie pozwoli już wycierać sobą kątów”.

Będzie musiała zapłacić

– Jagoda bardzo wiele mnie nauczyła – odezwał się, jakby czytał w moich myślach. – I za to jestem jej wdzięczny. Ale zapłaci mi za moją pracę, jak ja zapłaciłem jej za prowadzenie mojej sprawy rozwodowej, pamiętasz? Oczywiście, że pamiętałam. Przecież mi tłumaczyła, że jej wiedza i doświadczenie kosztują. Więc Bartek miał rację. Jego wiedza i doświadczenie również kosztują. Nie tylko adwokat ma swoją stawkę. Budowlaniec też.
– No i teraz sobie poczekam – powtórzył jak echo. A ja dodałam, że poczekam razem z nim. Na spokojnie, bez afer, bez wdawania się w pyskówki. Zemsta przecież smakuje na zimno. Nie musieliśmy długo czekać. Ale wcześniej Jagoda oficjalnie zerwała z Bartkiem mówiąc mu, że nie zgadzają się charakterami. A dwa tygodnie później przybiegła z płaczem, że w jej mieszkaniu straszliwie śmierdzi.
– Prosiłam innych fachowców, by to coś usunęli, ale oni od razu mówili, że może to zrobić tylko ten, kto to mieszkanie remontował! – wrzeszczała na Bartka.
– Coś ty zrobił? Co? – To jest rodzaj polisy gwarancyjnej – odpowiedział mój brat spokojnie.
– Usunę to, jeśli ty zapłacisz mi pełną stawkę za wykonaną pracę. Jagoda wyzywała Bartka, próbowała się targować, obrażała się, groziła sądem. Ale nic nie wskórała. Pewnego dnia w końcu poddała się i zapłaciła tyle, ile wynosił rachunek przedstawiony jej przez mojego brata. Bo nawet tak wyrachowana osoba jak Jagoda nie potrafiła sobie poradzić ze smrodem, który wydobywał się z łazienki. 

Czytaj więcej