"Od dziewczyny swojego brata we własne urodziny dowiedziałam się, że jestem za gruba, za niska, fatalnie ubrana i umalowana. Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co usłyszała od niej kelnerka... Mojego braciszka niemal sparaliżowało!" Beata, 21 lat
Miałam świetnego brata. Nie kłóciliśmy się jak typowe rodzeństwo, ale się przyjaźniliśmy. Zawsze mogłam porozmawiać z Januszem o swoich problemach, a i on chętnie mi się zwierzał. Tak było do czasu, kiedy zakochał w Agnieszce...
Nowa dziewczyna mojego brata bardzo go zmieniła. Skończyły się wspólne wyjścia, pogaduchy i gry w pokera do późnej nocy. Teraz dla niego liczyła się tylko Agnieszka. Oczywiście wiedziałam, że to normalne, skoro jest zakochany. Ale nie podobało mi się to, jak bardzo przy niej przestawał być sobą.
Zaczęło się niewinnie – od zmian w wyglądzie. Janusz najpierw ostrzygł swoje długie włosy. Potem sprane dżinsy, T-shirty i skórzaną kurtkę zastąpił garniturami. Zastanawiał się nawet nad usunięciem tatuażu z ramienia. Zupełnie jakby ktoś podmienił mi brata!
– Jestem innym człowiekiem, Beato. Zmieniłem się – wyznał mi niedawno, przybierając patetyczny, nienaturalny dla siebie ton. – Zrozumiałem, że marnuję sobie życie, że zabawa to nie wszystko. Trzeba znaleźć cel i ku niemu dążyć. Nie mogę być grafikiem komputerowym do śmierci.
– Niby czemu nie? To świetny zawód – oznajmiłam. – O ile się ma talent, oczywiście, a ty go masz jak jasna cholera – dodałam.
– Nie wyrażaj się.
– Bo co?
– Bo... – zawahał się.
– Bo Agnisia tego nie lubi – zgadłam. – Przypominam ci, że gadasz ze mną, a nie z tą swoją zasmarkaną snobką...
– Zabraniam ci tak mówić! – przerwał mi. – Mylisz się co do niej. To dama. Ma klasę. Może ci się to nie podobać, ale ja... ja ją kocham i chcę się z nią ożenić – wyznał.
– Tak szybko?! – jęknęłam. Zrozumiałam, że muszę działać błyskawicznie, bo inaczej stracę brata na zawsze. Musiałam wymyślić coś, żeby zniechęcić Janusza do tej nieszczęsnej Agnieszki. Najlepiej poważnie z nim porozmawiać...
– Wiesz, co jest jutro? – zagadnęłam.
– Sobota?
– Też. Wysil się trochę.
Janusz zmarszczył brwi.
– Moje urodziny! – powiedziałam.
– Dwudzieste pierwsze. Janusz zrobił się czerwony. – Jak mogłem zapomnieć?! – wykrzyknął.
– Mnie nie pytaj – wzruszyłam ramionami. – Jesteś mi winien prezent.
– Co tylko chcesz! – obiecał.
– Zabierz mnie do pubu.
– Gdzie dokładnie? – spytał ochoczo.
– Wybierz coś, zrób mi niespodziankę... – zażądałam.
– Aha. I zrzuć z siebie ten sztywny garniturek.
Następnego dnia umówiliśmy się na miejscu, w najmodniejszym ostatnio klubie. Niestety, mój braciszek przyszedł tam z... Agnieszką. Miałam ochotę go zabić!
– Po coś ją tu ciągnął?! – syknęłam, gdy księżniczka udała się do toalety.
– Bardzo chciała pójść, gdy jej powiedziałem, gdzie się wybieramy...
– Nie trzeba było jej nic mówić! – warknęłam. – To moje urodziny.
– A cóż ci ona przeszkadza? Dlaczego jej nie lubisz?
– Nie podoba mi się po prostu, co ta Agnieszka z tobą zrobiła. Nie jesteś przy niej sobą. Poza tym nie wiem, czy ją lubię, czy nie. Nie znam jej...
– Dokładnie! – uśmiechnął się. – Więc ją poznaj. Nie uprzedzaj się z góry. Daj jej szansę. Chyba chciałabyś, żebym ja zrobił to samo dla twojego wybranka?
– Dobra, spróbuję – burknęłam.
Agnieszka wróciła z toalety i zasiadła przy stoliku. Zaczęliśmy „świętować”... Siedzieliśmy jak na stypie. Dookoła ludzie szaleli, a my sączyliśmy drinki (piwo nie wchodziło w grę – Agnieszka uznawała wyłącznie koktajle) i prowadziliśmy gadkę o niczym. Piłam obrzydliwie słodkie i drogie Malibu, próbując dopatrzyć się w ukochanej brata jakichś dobrych cech. Znalazłam jedną – była bardzo ładna. Miała smagłą cerę, długie czarne włosy, ciemne oczy. Była wysoka i smukła i świetnie umiała podkreślić swoje atuty strojem. Nie dziwiłam się, że Janusz wpatrywał się w nią jak sroka w gnat. Nie on jeden zresztą. Gdy raczyła zatańczyć, faceci mało szyj sobie nie skręcili od śledzenia jej seksownych, wężowych ruchów.
Kiedy Agnieszka zeszła z parkietu, zabrała się do „naprawiania” mnie. Musiałam wysłuchiwać pozornie życzliwych wypowiedzi na temat mojego zbyt wyzywającego makijażu, kiepskich ciuchów i gwarowego słownictwa. Musiałam się nieźle pilnować, żeby jej się nie odgryźć. A ten zdrajca Janusz potakiwał każdemu jej słowu.
– Zawsze uważałem, że ładna z ciebie dziewczyna – stwierdził nawet. – Powinnaś posłuchać Agnieszki i trochę nad sobą popracować. Zmień styl, a...
– Przepraszam, że wejdę ci w słowo, kochanie – przerwała mu Agnieszka.
– Ależ oczywiście, skarbie. Jesteś specjalistką. Ty nawet żabę przemieniłabyś w księżniczkę – podlizał się Janusz. Zrobiło mi się przykro. Mój brat właśnie nazwał mnie „żabą”...
– Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć – Agnieszka przeniosła na mnie swe spojrzenie. – Na przykład wzrostu. Jesteś niska, Beatko, ale od czego są obcasy!
– Nie cierpię obcasów, nogi sobie na nich wykręcam – skrzywiłam się.
– Przywykniesz – skomentowała. – Powinnaś też zrezygnować z obcisłych dżinsów. Przy twoich dość... mocnych udach nie prezentujesz się w nich najlepiej. Za dużo kolczyków i tuszu – kontynuowała krytykę. – Mocny makijaż cię postarza. Umówię cię z moją wizażystką, doradzi ci, jak ukryć pyzate policzki i wydatną szczękę. I obetnij włosy, są strasznie zniszczone.
Miałam dosyć! Jak mogłam polubić tę... Obrażała mnie przez cały wieczór, a przecież to były moje urodziny! – Idę tańczyć – wstałam z miejsca.
– Przy tym jazgocie? – Agnieszka wydęła pogardliwie usta.
– W obecnym stanie zatańczyłabym nawet przy dudach – oznajmiłam. – Są moje urodziny. Przyszłam się tu bawić, a jak na razie dowiedziałam się, że jestem za gruba, za niska, fatalnie ubrana i umalowana. Pozwoliłam się porwać muzyce. Szalałam. Głośno skandowałam znane mi teksty piosenek. Zmieniałam partnerów. Nie byłam tak piękna i zgrabna jak Agnieszka, ale na brak powodzenia nigdy nie narzekałam.
Wróciłam do stolika zmęczona, spocona i w doskonałym humorze.
– Piwa! – zażądałam od przechodzącej obok kelnerki.
– To nie jest napój dla damy – nadęła się Agnieszka.
– Mam to w nosie! – parsknęłam. – Ubieram się tak, jak lubię, i uwielbiam piwo!
– Januszu, uważam, że powinniśmy wyjść – syknęła Agnieszka. – Beata się upiła.
Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Ktoś trącił kelnerkę, która niosła trzy kufle. Dziewczyna się zachwiała, a piwo poleciało prosto na nadętą Agnieszkę. Księżniczka zerwała się na równe nogi i zaczęła wyzywać Bogu ducha winną kelnerkę od najgorszych. Gdybym tego nie widziała na własne oczy, nie uwierzyłabym, że taka przemiana jest możliwa. Janusza niemal sparaliżowało.
– Myślisz, że kim ty jesteś?! – wrzeszczała dama. – Myślisz chyba cyckami! Skoro nie nadajesz się na kelnerkę, ustaw się przy szosie. Może jakiś napalony tirowiec doceni twoje wątpliwe wdzięki!
– Aga, do cholery, opanuj się! – mój brat wreszcie się obudził. – Co się z tobą dzieje? Dziewczyna oblała cię piwem. Zdarza się, ale to nie przestępstwo.
– Zamknij się! – warknęła. – Nic nie rozumiesz. Mam cię dosyć. Cokolwiek byś na siebie włożył, pozostaniesz prostakiem.
– Prostaczką to jesteś ty, moja droga – nie wytrzymałam.
– Zamknij się, brzydulo! Gdyby nie brat, nie miałabyś z kim pójść do klubu!
– Nie waż się obrażać mojej siostry – warknął Janusz. Miałam okazję zobaczyć, jak wygląda człowiek, któremu spadły łuski z oczu. Jak mieszanka szoku i narastającej złości.
– Jak mogłem być tak ślepy? – pokręcił głową w niedowierzaniu. – Księżniczka zmieniła się w żabę... Przyniesie nam pani dwa piwa, duże? – zwrócił się do przerażonej kelnerki. – Dla mnie i dla mojej siostry.
– O... oczywiście – wybąkała dziewczyna.
– A co ze mną? Janusz, mówię do ciebie! Jestem mokra, śmierdzę piwem. Żądam, żebyś odwiózł mnie do domu!
– wściekała się Agnieszka. Nie doczekawszy się odrobiny uwagi ze strony Janusza, obróciła się na pięcie i niczym dzika furia ruszyła do wyjścia. Gdy znikła, wreszcie zaczęła się właściwa zabawa. To były moje najlepsze urodziny! Janusz odzyskał rozum, a ja brata.