"Był nowy w naszej firmie i podobnie jak ja rozwiedziony. Między nami od razu zaiskrzyło. Nasze spojrzenia były gorące od pożądania, a głowy pełne scenariuszy i wizji tego, co mogło się między nami wydarzyć..." Karina 42 lata
Fajne notatki zrobiłaś ze szkolenia – powiedziała Matylda, wskazując na rozłożony przede mną zeszyt.
Rzeczywiście, szkolenie było nudne. Mówili o rzeczach dla mnie oczywistych, więc bazgrałam na kartkach serduszka, rozmyślając o Maćku. Był nowy w naszej firmie i podobnie jak ja rozwiedziony. Między nami od razu zaiskrzyło. Nasze spojrzenia były gorące od pożądania, a głowy pełne scenariuszy i wizji tego, co mogło się między nami wydarzyć.
– Ja zrobiłam podobne, tyle że z gramatyki historycznej – przyznała córka jakimś takim rozmarzonym tonem.
Przyjrzałam się jej uważnie. Niby twardo stała na miękkim dywanie, ale odnosiło się wrażenie, że unosi się pół metra nad ziemią. I to figlarne spojrzenie... Oraz westchnienie okraszone błogim uśmiechem. Od razu było widać, że jest zakochana. I mimo że przekroczyłam już czterdziestkę, miałam dokładnie te same objawy. Do firmy leciałam jak na skrzydłach, a gdy pracowałam w domu, wciąż zerkałam na ikonkę Skype'a z nadzieją, że Maciek zaraz coś do mnie napisze. „Nie mogę doczekać się naszego wieczornego spotkania”, przeczytałam i wszystko inne przestało się liczyć. Było już tylko moje serce, które z emocji biło szybciej, jakby chciało sprawić, by wskazówki zegara się nie ociągały i już pokazały godzinę dwudziestą.
Dwie godziny później stałam w sypialni, a moje łóżko zasłane było ciuchami, które przymierzałam. Nie mogłam zdecydować, co na siebie włożyć. Żadna kiecka nie zasługiwała na to, by być zaproszona na randkę z Maćkiem, panem wspaniałym, tym jedynym, który nagle zawładnął całym moim światem.
– Mamooo! – usłyszałam wołanie Matyldy, więc czym prędzej pobiegłam do jej pokoju.
Jej łóżko wyglądało identycznie jak moje. Wylądowała na nim chyba cała zawartość szafy córki. Uśmiechnęłam się pod nosem. „Zakochane kobiety wariują od miłosnych endorfin”, pomyślałam.
– Pomóż mi wybrać, bo nie wiem, co na siebie włożyć – westchnęła. – Czy w tej czarnej sukience spodobam się Igorowi?
– Mam ten sam problem, córuś – stwierdziłam. – Tyle że ja chcę zrobić wrażenie na Maćku.
Zanim zdecydowałyśmy, w czym pójdziemy na randkę, zasypałyśmy się gradem pytań. Ja byłam ciekawa Igora, ona Maćka.
– Zobacz, jaki przystojniak z niego. – Pokazała mi fotkę w telefonie, błogo wzdychając. – Patrz na te oczy. Śnią mi się po nocach i nie chcę się z tych snów budzić.
Westchnęłam równie błogo, bo myślami już byłam w silnych ramionach Maćka i kradłam mu pocałunki, które smakowały czerwonym winem.
– Wyglądasz jak milion dolarów – zachwycił się Maciek, kiedy się spotkaliśmy, i nie zważając na mijających nas ludzi, przywarł wargami do moich.
W głowie wybuchły mi fajerwerki, czułam się wręcz nieziemsko szczęśliwa. Dobrze, że ukochany obejmował mnie zachłannie i mocno, bo z tego szczęścia odleciałabym wprost do nieba.
Po kolacji wybraliśmy się na spacer. Szliśmy niespiesznie po brukowanych uliczkach, które wyglądały magicznie rozświetlone latarniami. A może tylko mnie wydawały się magiczne, bo miłość po prostu wszystkiemu dodaje czaru...
Nagle w oddali dostrzegłam córkę i wiedziałam już, że nie tylko ja dałam się ponieść magii tego wieczora. Matylda w objęciach przystojniaka ze zdjęcia zatopiona była w namiętnym pocałunku. Dobrze, że Igor mocno ją trzymał, bo byłam pewna, że w przeciwnym razie, podobnie jak ja odleciałaby wprost do nieba. No cóż, nie od parady mówi się, że miłość dodaje skrzydeł. I jest cudna bez względu na wiek zakochanych...