"Michał pochodził z majętnej i szanowanej rodziny. Miał maniery arystokraty i bardzo mi imponowało, że zwrócił uwagę na taką szarą myszkę jak ja. Tylko moja siostra Ola była sceptyczna... Czas pokazał, że miała racje!" Ania, 24 lata
W piątkowy wieczór bawiłam się na imprezie u koleżanki. Chociaż „bawiłam się” to niezbyt dobre określenie... Po prostu siedziałam w kącie, obserwując tańczące pary. Nagle stanął przede mną chłopak, którego wcześniej nie znałam. Był przystojny, świetnie ubrany i już na pierwszy rzut oka robił wrażenie kogoś z wyższych sfer.
– Witaj – rzucił, posyłając mi zabójcze spojrzenie. – Mogę się przysiąść? A gdy skinęłam potakują co głową, wyciągnął rękę w moim kierunku.
– Michał Filip Jarczyński, miło mi.
Zaskoczona, zamrugałam powiekami. Kto dzisiaj przedstawia się dwojgiem imion? Uznałam, że to żart.
– Anna Urszula Ziobrowska – rzuciłam z udawaną powagą, podając mu dłoń.
Nie wyglądał na zdziwionego. Z pewną siebie miną usiadł w fotelu obok.
– Hm. Od czego zaczniemy naszą znajomość? – spojrzał na mnie, marszcząc śmiesznie brwi. – Wiem! – wykrzyknął.
– Co? – spytałam rozbawiona.
– Zadam ci bardzo oryginalne pytanie... – popatrzył na mnie znacząco.
– Pytaj, nie chcę cię przecież trzymać w niepewności... – zachęciłam, wpadając w jego ton.
– Gdzie pracujesz?
Wybuchnęłam śmiechem.
– Ale mnie zaskoczyłeś! Uczę historii w szkole. A czym ty się zajmujesz?
– Ja? Jestem stomatologiem – odparł. – Ojciec zatrudnił mnie w swojej klinice. Wiesz, taki mały, rodzinny interes...
„Ach, słynna klinika stomatologiczna doktora Jarczyńskiego!”, uświadomiłam sobie. „Mały interes, faktycznie...”
– Dość już o prozie życia – w oczach chłopaka pojawiły się figlarne błyski. – Porywam cię do tańca...
Wstaliśmy. Z głośników sączyła się jakaś „pościelowa” melodia. Michał objął mnie i przytulił, a ja... Nagle poczułam, że to ten jedyny! Może sprawił to jego urok, a może fakt, że doskonale tańczył...
Po imprezie nowy znajomy odwiózł mnie do domu. Myślałam, że już więcej się nie zobaczymy, tymczasem już następnego dnia z rana... Właśnie zrobiłam sobie kawę i usiadłam do sprawdzania prac uczniów, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi.
– Witaj, historyczko – w progu stał Michał z bukietem kwiatów. – Przygotuj się na niezwykły dzień.
– Wiem, że będzie wyjątkowy! – zaśmiałam się. – Czeka na mnie cały stos sprawdzianów do poprawienia...
– Och, przestań – chłopak skrzywił się z niesmakiem. – W weekend?
– No tak – westchnęłam. – Sam wiesz, jak to jest. W końcu ty też pracujesz.
– Mam jakieś dyżury w klinice – odparł niedbale – ale na razie nie muszę się do nich zbytnio przykładać. No, daj się skusić na mały wypad.
– Ale przecież klasówki... – bąknęłam.
Mój opór nie na wiele się zdał. W końcu pojechałam na tę wycieczkę.
Odtąd spotykaliśmy się regularnie. Michał zabierał mnie do restauracji, woził swoim luksusowym samochodem... A ja byłam coraz bardziej zakochana. Moja siostra, Olka, sceptycznie przyglądała się naszemu związkowi.
– Anula, puknij ty się w głowę – powiedziała mi kiedyś bez ogródek. – Przecież to zwykły playboy!.
– No coś ty – obruszyłam się. – Jemu na mnie naprawdę zależy...
– Nie bądź naiwna – sarknęła. – Tacy jak on lekko traktują dziewczyny!
Z satysfakcją pomyślałam, że moja siostra się myliła, bo po zaledwie kilku miesiącach znajomości Michał mi się oświadczył! Po uroczystym wieczorze w restauracji podarował mi pierścionek, a potem zaprosił na weekend do swoich rodziców.
– Najwyższy czas, żeby poznali swoją przyszłą synową – oznajmił.
W następny piątek wyruszyłam więc na podbój rodziny Jarczyńskich. Gdy jednak podjechaliśmy z Michałem pod ich okazałą willę, poczułam się nieswojo. „A jeśli uznają, że nie pasuję do ich syna?”, zaniepokoiłam się.
W salonie zastaliśmy rodzinę zebraną w komplecie. Na nasz widok pan domu podniósł się z krzesła.
– Witamy, pani Anno. Mam nadzieję, że będzie się pani u nas dobrze czuła... – powiedział, ściskając moją dłoń. Potem przedstawił mi kolejno: matkę mojego chłopaka, jego młodszego brata, Jerzego oraz żonę Jurka, Ewelinę.
– A teraz, jeśli chcesz, pokażę ci ogród – zaproponował narzeczony, gdy prezentację mieliśmy już za sobą.
– Nie zabawcie tam za długo – wtrąciła pani domu. – Michał, pamiętasz, że mamy dziś gości? Kiedy tylko wyszliśmy z salonu, zaraz zasypałam ukochanego pytaniami:
– Jacy goście? O co chodzi?
– Och, wpadnie kilku starych znajomych – rzucił lekko.
– To wszystko...
Wieczorne spotkanie „kilku starych znajomych” okazało się wielkim, eleganckim przyjęciem. By pokryć skrępowanie, piłam jednego drinka za drugim. Nagle zorientowałam się, że mój chłopak gdzieś zniknął...
– Nie widziałeś Michała? – zagadnęłam Jerzego, gdy akurat przechodził obok.
– Nie – zaśmiał się. – Nie przejmuj się, mojej żony też nie widać...
Od wypitego alkoholu coraz mocniej szumiało mi w głowie. Wyszłam na taras, by nieco ochłonąć. I wtedy zobaczyłam dwie postacie, wyłaniające się z ogrodu. To byli Michał i Ewelina! Przystanęli. Mój chłopak objął żonę brata i pocałował ją w usta. Nie wierzyłam własnym oczom! Nim zdążyłam ochłonąć, Ewelina weszła do domu. Michał odczekał moment, po czym wszedł drugimi drzwiami i pojawił się na tarasie.
– Jak się bawisz, kochanie? – zagadnął mnie wesoło, jakby nic się nie stało. Nie odpowiedziałam mu.
– Długo tu stoisz? – zapytał w końcu.
– Wystarczająco... Widziałam was!
– Masz na myśli mnie i Ewelinę? – rzucił beztrosko. – To taki mały romansik, bez znaczenia. Zapomnij o tym. Najwyraźniej uważał, że nie musi tłumaczyć nic więcej...
– Słuchaj, źle się czuję – odezwałam się. – Chcę pojechać do domu.
– Jak to? – zdziwił się. – Weekend dopiero się zaczyna... Nie dałam się przekonać, więc skapitulował i odwiózł mnie. Pożegnałam go, a zaraz potem zadzwoniłam do siostry, by wszystko jej opowiedzieć.
– Ten romans z Eweliną... – ciągle byłam zszokowana. – Dla niego to było takie naturalne! Ola taktownie nie skomentowała tego, ale ja i tak wiedziałam, co myśli.
– Wiesz co? – westchnęłam w słuchawkę. – Miałaś rację co do Michała...
Nazajutrz zadzwoniłam do tego zdrajcy i powiedziałam mu, że to koniec. Najpierw zaniemówił. Potem domagał się wyjaśnień, a wreszcie wściekł się i rzucił słuchawką. Pewnie nie mógł zrozumieć, że taka szara gąska jak ja ma odwagę porzucić kogoś takiego jak Michał Filip Jarczyński. Cóż, nie wejdę więc do jego majętnej i szanowanej rodziny, ale nie żałuję swojej decyzji. Jestem przekonana, że gdybym wyszła za Michała, czułabym się bardzo samotna...