"Pogodziłam się z faktem, że mąż wyrzucił mnie ze swojego życia, ale dlaczego wyrzekł się swojego syna?"
Fot. 123rf.com

"Pogodziłam się z faktem, że mąż wyrzucił mnie ze swojego życia, ale dlaczego wyrzekł się swojego syna?"

"Kiedy mąż oznajmił mi, że poznał miłość swojego życia i urodzi mu się drugie dziecko, przeżyłam szok. Zdruzgotana zgodziłam się na rozwód, ale nasz syn miał 11 lat i bardzo potrzebował ojca..."  Iza, 37 lat

Syn bardzo chciał jechać na szkolną wycieczkę, lecz jej koszt zdecydowanie przekraczał nasz budżet. Niestety, ostatnio musieliśmy oszczędzać. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, bo moja nauczycielska pensja nie pozwalała na zbyt wiele.

Radek był dzieckiem, ale bardzo dużo rozumiał

Odkąd Romek nas opuścił, bo spotkał „miłość swojego życia”, nie było mi lekko. Zostałam sama z 11-letnim synem, dla którego ta sytuacja też nie była łatwa. Kiedy widział, jak ukradkiem ocieram łzy, przytulał mnie i pocieszał:
– Nie martw się, przecież poradzimy sobie bez niego.
Radek bardzo dużo rozumiał. Wiedział, że nie stać nas na markowe ubrania i drogie gadżety, które wcześniej były w zasięgu jego ręki. Znosił wszystko bez mrugnięcia okiem.

Przed rozwodem wiodło nam się dobrze. Romek to dyrektor dużej firmy, więc nie narzekaliśmy na braki finansowe. Co roku jeździliśmy na wakacje, chodziliśmy w dobrych ubraniach, nigdy nie brakowało nam gotówki. Tak było do dnia, w którym mąż oznajmił mi, że od roku spotyka się z niejaką Jowitą, a teraz będą mieli dziecko, więc on się wyprowadza. Nie da się opisać emocji, jakie wtedy przeżywałam. Może nie zawsze było między nami różowo, ale nic nie wróżyło końca. Nigdy nie podejrzewałam też męża o zdradę...

Nie wiem, czybym się pozbierała, gdyby nie Radek. To dla niego musiałam znaleźć siłę, by codziennie rano wstać z łóżka i jakoś przeżyć kolejny dzień. Powoli, małymi kroczkami wracałam do rzeczywistości i układałam sobie życie na nowo, tym razem sama. Nie da się ukryć, że odejście męża nie tylko zdruzgotało mnie psychicznie, ale też mocno niekorzystnie wpłynęło na moje finanse. Romek nie interesował się ani mną, ani Radkiem. Miał nową rodzinę i to jej poświęcał całą swoją uwagę. Nie płacił na syna ani się z nim nie widywał. Jakby Radek przestał istnieć...

Mama przekonywała, że powinnam upomnieć się o swoje

Sąd oczywiście zasądził przyzwoite alimenty, ale mój były mąż i tak ich nie płacił, a ja ich nie egzekwowałam. Chyba byłam na to zbyt dumna. Tyle że nie chodziło tylko o mnie, po raz kolejny musiałam czegoś odmówić Radkowi, a przecież on niczym nie zawinił... Rozmyślałam gorączkowo, co robić, gdy do pokoju wszedł syn i z gniewną miną rzucił:
– Babcia chce z tobą rozmawiać – po czym podał mi słuchawkę telefonu.
– Tak? – spytałam pełna kiepskich przeczuć.
– Pożyczę wam na tę wycieczkę, niech dzieciak jedzie – powiedziała moja mama bez zbędnych wstępów.
– Mamo, nie trzeba, coś wymyślę, jakoś sobie poradzimy – odpowiedziałam zakłopotana, czując na sobie piorunujący wzrok syna.
– Dobrze wiesz, że nie! I wiesz też, że to nie ja, a Romek powinien się tym zainteresować – dorzuciła bezlitośnie.
– Nie będę go o nic prosić – odpowiedziałam buntowniczo.
– Oczywiście, bo nie powinnaś go prosić, ale zażądać – w głębi duszy zgadzałam się z tym argumentem, ale na głos powiedziałam tylko:
– Niech on się lepiej zajmie tą swoją Jowitką i ich wspólnym dzieckiem.
– Córuś, ja wiem, że to dla ciebie bolesne, ale nie pozwól się tak traktować. A przede wszystkim nie pozwól tak traktować Radka. Przecież ojciec musi łożyć na utrzymanie dziecka! Poza tym mały potrzebuje ojca, czy tego chcesz, czy nie. Skoro Romek nie pamięta, że ma syna, może powinnaś mu o tym przypomnieć? Porozmawiaj z nim, upomnij się o swoje – tłumaczyła mama.
– Dam sobie radę, oddam ci za tę wycieczkę, OK? – siliłam się na pokojowy ton, choć wściekłość we mnie buzowała.
– Jasne, nie spiesz się – odpowiedziała mama.
Zapewne czuła, że dalsza dyskusja nie ma sensu.

Wciąż rozmyślałam o radach mamy. Nie wyobrażałam sobie, że zwracam się do Romka z prośbą o cokolwiek, a zwłaszcza o pieniądze, ale jednocześnie miałam potworne wyrzuty sumienia, że przez moją dumę cierpi mój syn. Oczywiście robiłam, co mogłam, by łatać domowy budżet. Brałam dodatkowe godziny, udzielałam korepetycji, ale przecież nie mogłam zaniedbywać dziecka! Starałam się spędzać z nim dużo czasu. W efekcie byłam wykończona, a pieniędzy nadal brakowało. A Radek? Potrzebował ojca, choć nie dawał tego po sobie poznać.

Zdecydowałam się schować dumę do kieszeni

W końcu, po kilku tygodniach, zebrałam się w sobie i zadzwoniłam do Romka z prośbą o spotkanie. Był zaskoczony, ale zgodził się natychmiast. Serce biło mi jak szalone, gdy szłam na spotkanie, jednak na widok eks nic nie poczułam. Moje serce nie krwawiło, a widok jego twarzy nie przyspieszył pulsu. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, poczułam ulgę.
– Co u ciebie? – zagaiłam.
– W porządku, mała trochę daje nam popalić – uśmiechnął się, a ja z satysfakcją dostrzegłam cienie pod jego oczami.
– Jak to małe dzieci – powiedziałam łagodnie, dziwiąc się, jaka jestem opanowana. – A skoro już jesteśmy przy dzieciach... Czy pamiętasz, że jesteś coś winien swojemu synowi?
– Co takiego? – zapytał, a ja ze zdziwieniem zauważyłam, że on chyba naprawdę nie ma pojęcia, o czym ja mówię.
– Zaległe alimenty i odrobinę uwagi, mój drogi – powiedziałam najspokojniej, jak mogłam. – Od dnia rozwodu nie zapłaciłeś na swojego syna ani grosza. Mógłbyś trochę o niego zadbać.
– Iza, urodziło mi się dziecko! Mam teraz tyle spraw na głowie – powiedział zaskoczony i zdezorientowany.
– Co nie znaczy, że masz zapominać o swoim synu. Swoją drogą, mógłbyś się nim trochę zainteresować. Kiedy ostatnio go widziałeś? – drążyłam.
– Przecież jest duży, zrozumie! A Jagódka mnie potrzebuje... – bronił się.
Widziałam, jak wzbiera w nim wściekłość. Nie wytrzymałam.
– A myślisz, że Radek nie? Znudziło ci się starsze dziecko, więc zajmujesz się jedynie młodszym? O mnie możesz zapomnieć, nie będę się czuła pokrzywdzona, ale o syna powinieneś dbać! – podniosłam ton. – Przemyśl to, bo może wkrótce Radek nie będzie chciał cię widzieć – rzuciłam na pożegnanie.

Lepiej późno, niż wcale

Gdy wracałam do domu, wszystko się we mnie gotowało. Niby pogodziłam się już z rozwodem i z tym, że nie jestem częścią życia Romka, ale w głowie mi się nie mieściło, że on tak samo postąpił z synem! Mijały dni, a sytuacja się nie zmieniała. Już chciałam się kontaktować z prawnikiem, bo wstąpiła we mnie wola walki o alimenty, ale... okazało się, że nie było to konieczne. Wkrótce dostałam przelew. Nie była to cała zaległa należność, ale zawsze coś na początek. Dzień później odebrałam telefon.
– Przelałem ci część alimentów, niedługo oddam wszystko – powiedział mój eks pokornie.
– OK, dzięki – odparłam.
– Miałaś rację, głupi byłem, przepraszam – dodał. – Dopiero gdy z tobą porozmawiałem, zdałem sobie sprawę, jak to wygląda. Chyba obowiązki młodego ojca przysłoniły mi kilka spraw...
– Lepiej późno niż wcale – westchnęłam i przemilczałam fakt, że określił się mianem „młodego” ojca.
– A teraz dasz mi Radka do telefonu? – zapytał niepewnie.
– Jasne.
Zawołałam syna i z napięciem obserwowałam, jak znika z komórką w swoim pokoju.
– Tata chce się ze mną zobaczyć w sobotę – powiedział lekko zdezorientowany, gdy rozłączył rozmowę.
– A ty chcesz tego? – zapytałam.
– Nie wiem – wzruszył ramionami. – A ty nie masz nic przeciwko? – spojrzał na mnie niepewnie.
Zaprzeczyłam ruchem głowy.
– OK, to pójdę – widziałam, że stara się mówić obojętnie, ale jest bardzo przejęty. Wiem, że długa droga przed nami, ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Romek chyba zrozumiał swój błąd, ja zresztą też. Będę pilnowała, by nie zaniedbywał syna. 

 

 

Czytaj więcej